sobota, 18 marca 2017

Czym jestem? Pomyśl o mnie jak o ołówku: jedną stroną możesz tworzyć, drugą niszczyć. Jestem więc najpotężniejszym ołówkiem jaki kiedykolwiek zobaczysz.

Kailyze
Imię: Przedstawia się tylko skróconą wersją - Echo. Nie ma jakichś specjalnych problemów ze swoim imieniem. Przeciwnie, uważa je za całkiem ładne i adekwatne. To inni mają z tym kłopoty, przez fakt, iż jest niemiłosiernie długie i nie da się go wypowiedzieć w żadnym ludzkim języku. A że przedstawiać się jednak wypada, wybrał najbardziej przystępną sylabę.
Nazwisko: Pfft, wymysł przyziemnych istot nie umiejących wymyślić oryginalnego imienia. Wśród jemu podobnych nie występowało nic takiego. Imiona nie miały prawa się powtórzyć, żadne nazwiska nie były więc potrzebne.
Pseudonim: Dawno temu, podczas jednej z jego pierwszych wizyt na Ziemi, jakiś zbłąkany człowiek, któremu pomógł wrócić bezpiecznie do domu nazwał go ,,Hermes” i od tamtej pory ludzkość zna Echo pod tym właśnie imieniem. Późniejsi ludzie przekształcili je na nie gorzej brzmiące ,,Merkury”. Obu tych przezwisk (bo jednak w życiu nie zastąpiłby którymś z nich swojego imienia - to by przeczyło wszystkiemu w co wierzył przez całe życie) używa naprzemiennie, pozwalając przyjaciołom na pełną swobodę wyboru. Jeszcze lepiej, gdy sami wymyślą mu jakieś własne miano.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Czas zawsze wydawał mu się czymś dziwnym, nietypowym. W pewien sposób go odstraszał. Mierzenie czyjegoś istnienia jednostką? Traktowanie egzystencji jak odległość? Co za straszny pomysł. Musiał się jednak do tego przyzwyczaić, jeśli zamierzał pozostać tu na dłużej. Z pomocą małego wywiadu udało mu się wyliczyć, że od jego pierwszego spotkania z człowiekiem minęło kilka tysięcy lat. Jednak każdy z jego ludzkich towarzyszy, których zapyta o ocenienie jego wieku, nie daje mu więcej niż 25 lat, głównie z głosu i sylwetki.
Rasa: Merkury mylnie przypomina niesamowicie dopracowanego robota, czy nawet cyborga. Tak naprawdę jednak daleko mu do dzieła ludzkich rąk. Obeznany w temacie naukowiec nazwałby Echo istotą ,,ekstra telestrialną”, a każdy normalny człowiek po prostu ,,obcym”, chociaż po prawdzie nie przyleciał tu z kosmosu. Jeśli już musi określić swoją rasę jednym słowem, nazywa siebie ,,Kreatorem”.
Narodowość: Szczerze, to powinnam tu wpisać, że żadnej nie posiada. Jednakże przez wieki odwiedził każdy możliwy krąg kulturowy, starając się upodobnić do ich mieszkańców. Najbardziej upodobał sobie Grecję i tamtejszy akcent jakby trwale pozostał w jego wymowie.
Obywatelstwo: Brak. Nie istnieje w żadnym rejestrze.
Rodzina: Pozostałych Kreatorów od biedy można nazwać jego rodzeństwem...gdyby tylko ktoś się jeszcze ostał. Niestety, ale ,,istoty wyższe” ironicznie zgubiła typowo ludzka cecha: duma.
Miłość: Od zawsze z niesamowitym zafascynowaniem obserwował ludzi poddanych temu niezrozumiałemu uczuciu. Mimo to dalej nie potrafi go poprzeć żadnym logicznym wytłumaczeniem, bo argumenty ziemskich uczonych o ,,szukaniu partnera do rozrodu” dawno straciły dla niego sens - za dużo widział przypadków par nie posiadających potomstwa, a mimo tego dalej szczerze się kochających. W kwestii samego siebie, Echo nie jest w stanie stwierdzić, czy i na niego mogłoby to podziałać. Ale skoro nie powinien brać pod uwagę logiki, to chyba wszystko jest możliwe.
Aparycja: Wygląd Echo niegdyś budził wśród ludzi niesamowitą sensację, jednak w obecnych czasach postępu wydaje się on nieco mniej imponujący. Chłopak przywodzi na myśl niesamowicie drogiego i dopracowanego cyborga, tudzież robota, chociaż częściej spotyka się z tym pierwszym określeniem. Jakiejś imponującej postury nie ma - przypomina bardziej nastolatka niż dorosłego mężczyznę. Całe jego ciało pokryte jest błękitnymi i szarymi płytami pancerza, odsłaniając jedynie błyszczący okrąg na piersi (uchodzący w ludzkim mniemaniu za generator zasilania) i ciemniejszą niebieską płytę w miejscu twarzy. I ten element wydaje się być najbardziej fascynujący w tym wszystkim; Gdy przyjrzysz się mu z bliska, dostrzeżesz, że ten kolor nie jest stały: barwa faluje, na zmianę ciemniejąc i jaśniejąc jak mgławice ze zdjęć NASA. Do tego dochodzą oczy - zaledwie jasnobłękitny zarys, pozbawiony tęczówek i źrenic, a jednak nietrudno odczytać z nich emocji Kreatora. Cała płyta jest jak okno w duszę Merkurego. Rozweselony wydaje się jaśnieć, a wściekły czy zdołowany - ciemnieć. Gdy w tym wszystkim pomaga młodzieńczy, przyjemny głos, brak twarzy nie wydaje się już w niczym przeszkadzać.
Charakter: Już od pierwszego momentu ludzie z reguły zdają sobie sprawę, że coś z tym, rzekomo najzwyklejszym cyborgiem, jest nie tak jak być powinno. W końcu jak byś zareagował, gdyby po zapytaniu o imię jakiś koleś odpowiedział ci, że znasz go od dziecka, a potem doprecyzował, iż widywałeś go w książkach o mitologii greckiej? W oczach większości, która decyduje się po prostu oddalić bez słowa i zapomnieć o całej rozmowie, Merkury pozostaje najzwyklejszym wariatem, ot kolejny przerobiony na maszynę człowiek, któremu odbiło. A Echo nawet nie stara się tego w żaden sposób prostować. Podoba mu się tak, jak jest. Po prostu kocha mieszać ludziom w głowach, zupełnie jakby z każdym swoim słowem chciał zmusić twój mózg do wypłynięcia na zewnątrz przez ucho. Nierzadko mąci choćby i najprostszą wypowiedź, dopóki nie stwierdzi, że chyba jednak wypada w końcu porozmawiać po ludzku. Czasem chłopak brzmi jakby tkwił w jakimś transie, bredząc od rzeczy pod nosem, nie kierując tych słów do nikogo konkretnego, po czym jakby wróci do rzeczywistości. Nie cierpi ludzkich praw, ale w zupełnie innym pojęciu niż może się wam w pierwszej kolejności wydawać. Otóż do najbardziej znienawidzonych ziemskich przepisów Hermes uznaje choćby posiadanie czegoś takiego, jak ,,nazwisko”. Wśród Kreatorów nie istniało nic w tym stylu, bo samo imię było na tyle oryginalne, że wymawiając je od razu wiedziałeś o kogo chodzi. Imię to niepowtarzalny dar. Nazywając coś pozwalasz temu czemuś istnieć. A tutaj? Zapytasz o Rachel i ludzie od razu zaczną się dopytywać, o którą dokładnie chodzi. Dla Echo takie pytania zawsze są oczywiste. Jeśli masz na imię Mike i jesteś jego przyjacielem, to dla niego nie ma na świecie żadnych innych Mike’ów, tylko ty jeden, oryginalny i niepowtarzalny. I co się dziwić, że potrafi zapamiętać każdy szczegół cudzej twarzy, głosu i ubioru, a nie jest w stanie podać nazwiska. Merkury ceni u ludzi kreatywność, czyli cechę, której sam wydaje się mieć w nadmiarze. Chłopak zawsze wydaje się myśleć na przekór innym. Jego rozwiązania problemów mogą być albo zupełnie oczywiste, albo tak niekonwencjonalne i szalone, że coś podobnego nigdy nie przyszłoby ci do głowy. Na całe szczęście dosyć ciężko go trafić, w innym wypadku już na początku swojego ziemskiego istnienia skończyłby martwy przez jeden ze swoich genialnych pomysłów. Echo zdarzało się już słyszeć, że ze swoimi zdolnościami mógłby podbić cały świat, a nawet raz ktoś się go zapytał, dlaczego tego jeszcze nie zrobił. Odpowiedź jest prosta: to pacyfista. Hermes aż do ostatniego momentu nie będzie walczył, by zabić. To się kłóci z jego światopoglądem. Tysiące lat żył po to, by tworzyć. A życie, jakby nie było, też jest czyimś tworem. Wszelkie przejawy zniszczenia i braku poszanowania dla czyjegokolwiek dzieła aż niebezpiecznie działają mu na nerwy. Sam jednocześnie czuje niewyobrażalne wyrzuty sumienia, gdy przez niego coś ulegnie szkodzie i stara się to szybko naprawiać. Nic więc dziwnego, że policja trafiając na miejsce jakiejś strzelaniny widuje jedynie półprzytomnych uczestników, rozrzucone puste łuski i jednocześnie żadnych śladów po walce. Nie cierpi samotności, gadanie do ścian doprowadza go do szału i zawsze szuka sobie towarzystwa. Ma pewne irytujące przyzwyczajenie przyklejania się do choćby przypadkowych osób i nie puszczenia niczym rzep psiego ogona. Jedynym wyjściem jest tolerowanie jego obecności, jeśli nie jesteś w stanie jej w jakikolwiek sposób polubić. A z tym może być ciężko przez niezdrową ciekawość Merkurego. Ludzki gatunek go po prostu fascynuje i nigdy nie przepuszcza okazji, by dogłębnie poznać cudzy tok myślenia. Niestety, wiąże się to często z wyjątkowo niewygodnymi pytaniami, zadawanymi nierzadko w najbardziej nieodpowiednim momencie. To jedno ludzkie uczucie, a mianowicie jakiekolwiek odczucie skrępowania, wydaje się w przypadku błękitnego Kreatora nie istnieć. Żadne zachowanie czy temat nie wywołają w nim zażenowania ani niechęci, co może przysparzać mu więcej problemów niż korzyści. Mimo wszystko Hermes należy do osób tak pozytywnie nastawionych do życia, że po prostu ciężko się przy nim nie uśmiechnąć, choćby i złośliwie. Czy to przez jakąś jego gafę związaną z brakiem obeznania w ludzkich zwyczajach, czy niemalże dziecięcą ciekawością i zafascynowaniem każdą nową rzeczą. A czasem po prostu spróbuje cię w jakikolwiek zamierzony sposób rozweselić, byleby tylko odegnać grożące gradem ciemne chmury. Trzeba jednak przyznać, że zdecydowanie częściej poprawia ludziom humor nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jednakże niezależnie czy śmiejesz się z niego, czy z nim, grunt, że się uśmiechasz. A z uśmiechem każdemu jest do twarzy.
Song theme: You’re Gonna Know My Name - Watt White // Better World - Extreme Music (wiem, oba kawałki są na playliście, ale tak mi genialnie pasowały... *-*)
Zarys przeszłości: Całej historii Echo nie idzie opowiedzieć przy jednym posiedzeniu. Trzeba by było wyjaśniać przeszłość całej nacji Kreatorów, a coś znane i zrozumiałe z miejsca przestaje być tak fascynujące. Później dochodzi jeszcze inna kwestia: wiarygodność. Hermes nie cierpi być nazywany kłamcą, nie lubi też, gdy ktoś zarzuca mu zmyślanie, opowiadanie wyssanych z palca bajek. Ludzie po prostu mu nie wierzą i nawet już zdążył do tego przywyknąć. A gdy poznał się na Ziemi nieco lepiej, nawet zrozumiał, czemu jej mieszkańcom tak ciężko przychodzi wierzyć w coś tak odrębnego od ich codzienności. Tak więc przestał mówić o sobie, tłumacząc się krótkim ,,I tak byś mi nie uwierzył”. Wszelkie prośby wydają się zbyteczne.
  Możemy wyciągnąć tylko kilka niepewnych faktów, obecnych w jego opowieściach. Jeden: Echo twierdzi, że pamięta czasy starożytnej Grecji, nie wspominając już o tym, że postać Hermesa rzekomo pochodzi od jego osoby i jakichś ludzi, którzy źle go zrozumieli jak z nimi rozmawiał. A skoro już musiał tam być, to i imperium rzymskie doskonale pamięta. I faktycznie, nie da mu się nic zarzucić jeśli chodzi o znajomość kultury antyku, ale zapewne nie mniej dowiedziałbyś się od obeznanego w temacie humanisty. Tylko jak tu wyjaśnić jego znajomość starej, nie mówionej już greki...?
  Dwa: nie zawsze wyglądał tak, jak teraz. Kiedyś podobno nie posiadał żadnego ciała, a co za tym idzie jego moc nie była niczym ograniczona. Jednakże jako jedyny wśród swojego rodzeństwa zdecydował się na wmieszanie się między jakąkolwiek rasę rozumną, nieświadomie wybierając nieśmiertelność ponad niezniszczalnością. I tak po wielu latach dowiedział się od umierającego Kreatora, że cała ich rasa jakimś cudem wymarła, a Echo został ostatnim. Aż go coś zabolało, gdy uświadomił sobie, jak mało go to obeszło.
  Trzy: nie wszyscy ludzie go wielbili. Owszem, dla Greków i Rzymian był bogiem, ale gdy czasy zaczęły się zmieniać, a stare kulty wymierać, w niektórych kręgach kulturowych zaczęto go postrzegać jako demona. Gdy religie monoteistyczne zaczęły zdobywać świat u początków średniowiecza, musiał zacząć się ukrywać. Zdecydował się przeczekać te ciemne wieki, aż do czasów, w których będzie mógł spokojnie spacerować po ulicach.
  Przez wiele wieków zaczynał tracić wiarę w możliwość takiej opcji. Widział, jak Ziemia się zmienia, lecz działało to boleśnie wolno, przez co nie mógł integrować się z ludźmi tak jak kiedyś. Zdarzało mu się co prawda rozmawiać z jakimiś przypadkowymi ludźmi, głównie artystami, ale opinia publiczna szybko uznawała ich za wariatów, nierzadko wymierzając sprawiedliwość własnoręcznie.
  Nabrał nowej nadziei widząc pierwszego humanoidalnego robota. A gdy ludzka społeczność zaczęła akceptować obecność w pełni zmechanizowanych ludzi (cyborgów militarnych), mógł bez strachu pojawiać się wśród nich. I to nawet bez strachu o stworzenie kolejnego kultu, bo w obecnych czasach wiara wydaje się jednak schodzić na trzeci, albo i dalszy plan. Człowiek nie był już istotą religijną - był istotą postępu, a postęp odrzucał istnienie istoty wyższej. To by wyjaśniało mniej więcej, dlaczego historia Merkurego wydaje się tak idiotycznie nieprawdziwa.
  Dlaczego akurat Megalopolis? I po co dołączał do Szczurów? Tego nawet sam Echo nie jest w stanie stwierdzić. Za swoją misję uznał poznanie człowieka, a chcąc osiągnąć ten cel, musi obracać się wśród ludzi każdego sortu. Teraz najwyraźniej pragnie zrozumieć kryminalistów. I wyjątkowo go to bawi...
Oficjalnie: Zależy jak pojmujesz ,,oficjalnie” - na przestrzeni wieków, czy w chwili obecnej? W pierwszym przypadku, trafisz na niego w każdej książce dla dzieci poświęconej mitologii...ze skrzydełkami u nóg oraz kaduceuszem w ręce, ale mniejsza o szczegóły. Natomiast patrząc tylko i wyłącznie na teraźniejszość, to Echo jest po prostu nikim. Dla Megalopolis nie istnieje, a dla każdego mijanego przechodnia jest jedynie kolejnym cyborgiem. Niesamowicie dopracowanym i drogim cyborgiem. Jego faktycznej roli na tym świecie nikt by się w pierwszej kolejności nie domyślił.
Rola w gangu: Merkury do perfekcji opanował poruszanie się po miastach bez zwracania na siebie najmniejszej uwagi. W jednej chwili widzisz w bocznej uliczce błękitny błysk, w drugiej już wydaje ci się, że miałeś jedynie przywidzenie. W dobie komunikacji radiowej, telefonicznej czy nawet przez internet może to dziwnie zabrzmieć, ale chłopak jest...gońcem. Dokładnie tak, jak sam mitologiczny psotny bóg po którym ma przezwiska. Chociaż lepiej byłoby nazwać go pośrednikiem. W każdym razie, Hermes często bierze na siebie odpowiedzialność stawienia się jako przedstawiciel Szczurów na niepewne spotkania. Biorąc pod uwagę jego umiejętności, to właśnie jemu z całej grupy chyba najmniej grozi wpadnięcie w zasadzkę.
Umiejętności: Główną zdolnością Echo od zawsze była manipulacja rzeczywistością. Niegdyś potrafił przemykać między niewidzialnymi wymiarami, zmieniać prawa natury czy nawet tworzyć coś nowego pstryknięciem palców. Teraz pozostała mu zaledwie namiastka, a mimo to nadal nie da się tego nazwać inaczej, niż przeczeniem wszelkim logicznym zasadom, wkuwanym nam do głów na lekcjach fizyki. W skrócie, Hermes potrafi w pewien ograniczony sposób kontrolować swoje otoczenie. Głównie bawi się grawitacją. Jeden impuls i wybrane przez niego przedmioty (lub ludzie) przykleją się bezradnie do ścian czy sufitu, lub zaczną bezładnie lewitować w powietrzu. Ma to oczywiście swoje granice - im większy obszar działania i ciężar poddanych mu obiektów, tym krócej może to trwać i szybciej męczy Merkurego. Najprościej jest mu wpływać na samego siebie. Umiejętność ta pozwala mu szybko przemieszczać się po miastach, właściwie przeskakując jedynie z jednej ściany na drugą (to by wyjaśniało, dlaczego Grecy uważali, że potrafi latać). Inną pozostałością jego dawnych mocy jest umiejętność odtwarzania zniszczonych przedmiotów. Nie całych, a jedynie cofanie uszkodzeń. Działa to również w przypadku ran, zarówno własnych jak i cudzych. Nie ma to jednak nic z manipulacją czasem - gdy ktoś zostanie śmiertelnie postrzelony, Hermes mógłby jedynie zasklepić ranę, a nie przywrócić mu życie. Chłopak nigdy nie odważyłby się babrać w czasoprzestrzeni. W końcu kto by chciał mieć czarną dziurę w kieszeni w miejscu naprawionego telefonu?
Przyjaciele: Towarzyskość Echo - chociaż nie każdy może ją lubić - szybko znajduje mu ludzi godnych większej uwagi niż inni.
Wrogowie: Jak mówiłam, nie każdy musi lubić kogoś jego pokroju.
Autor: Red Riding Hood

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz