niedziela, 28 listopada 2021

Sumin

 A ona zabiła je ich miłością, ich wzajemną miłością. Teraz Pan widzi jak to jest. Tak jest codziennie... na całym świecie


Podstawowe informacje

Imię/Imiona: Jej prawdziwego imienia nie sposób wymówić w żadnym z ludzkich języków, jednak przy pozbyciu się kilku nieprzyjemnych dla ucha dźwięków można przetłumaczyć je na słowo zbliżone do Sumin i tak też kobieta się przedstawia. 
Nazwisko: Lee. Całe szczęście tutaj nie musiała się zbytnio wysilać.
Znane pseudonimy: Cykada. Z początku był to głównie jej pseudonim artystyczny, jednak zaczęła się nim posługiwać w życiu codziennym. Bycie kojarzoną z owadem, który w melodyjny sposób zwykł irytować lub umilać noc, w obu przypadkach spędzając sen z powiek wydaje się jej bardzo odpowiednie. 
Płeć: Kobieta.
Wiek: Ma 27 lat, jednak biorąc pod uwagę to, że jej ciało starzeje się zdecydowanie wolniej, zaś przed pojawieniem się wśród ludzi nikt nie zawracał sobie głowy czymś tak abstrakcyjnym jak wiek demona, ciężko stwierdzić jak wiarygodna jest na informacja. 
Aparycja: Sumin jest jak ręcznie zdobiona, porcelanowa lalka, która pod uśpionym okiem domowników zdaje się wędrować po mieszkaniu, zmieniając swoje miejsce w tajemniczy i niewyjaśniony sposób, fascynując i jednocześnie przerażając. Jest delikatna, piękna, jakby została stworzona przez najznakomitszego artystę, który całą swoją karierę poświęcił na dopracowywanie najdrobniejszych szczegółów w taki sposób, by każdy detal wzbudzał zachwyt. Kobiece rysy twarzy, drobny nos, pełne usta i długie, ciemne włosy z grzywką opadającą na czoło sprawiają, że trudno oderwać od niej wzrok, a jednak cała postać Sumin wydaje się jednocześnie przyciągać i odpychać. Przypomina przyprawiającą o poczucie winy przelotną fantazję, słodko-gorzkie wspomnienie pierwszej miłości lub kogoś kto w jeden wieczór mógłby przyprawić o zawrót głowy, skraść serce i bez wyrzutów sumienia pozostawić z kryzysem emocjonalnym. 
Chociaż zaskakująco często umyka on uwadze gapiów, sporą część ciała Sumin zdobi czarno-żółty tatuaż przedstawiający rozwijające się kwiaty japońskiej moreli, rozciągający się od lewego uda, poprzez plecy i kończy na lewym ramieniu. I tak jak Cykada zwykła nie kryć niezadowolenia, kiedy wzór, z którego jest tam dumna nie zostaje w niczyjej pamięci tak dobrze jak jej uroda, to jednocześnie czuje się zdecydowanie spokojniej wiedząc, że wielu osobom umykają również magiczne zdolności tatuażu. Oczywiście sam wzór nie kryje w sobie żadnych mocy, jednak z jakiegoś powodu przy każdym przyspieszonym biciu serca Cykady zaczyna poruszać się ostrzegawczo, płynnie zginając łodygi i na przemian zwijając i rozwijając żółte kwiaty.
Co do sposobu ubierania się, to tak prawdę bardzo zależy on od sytuacji. Sumin nie ukrywa, że dużą przyjemność sprawia jej moda, zwłaszcza ta niesamowicie stara i gdyby tylko mogła, to pewnie codziennie nosiłaby się jak aktorka lat 60 poprzedniego wieku, jednak jeśli sytuacja tego wymaga, potrafi żyć w dresach tygodniami (oczywiście nie w tych samych, pranie jest obowiązkowe!!)
Narodowość: Korea Południowa, a przynajmniej taka informacja widnieje w dokumentach, o co Cykada zadbała osobiście.
Rodzina: Brak. Lata temu została wyrzucona z przypominającej rodzinę sukkubiej społeczności i wygląda na to, że obie strony nie palą się do odnowienia kontaktu. 
Zameldowanie: Brahmaloka, Shangri-La.
Zawód: Malarka, chociaż zapewne niejedne złośliwe plotki sugerują inaczej.

Działalność

Przynależność: Szczury
        Ekipa: Shangri-La
Przełożony: Kasumi
Rola: Chociaż pozbawiona jest nieludzkiej siły i nieśmiertelności, tak często przepisywanych demonom, to dzięki swojej naturze posiada dar przekonywania, co w połączeniu z jej hipnotyzującym głosem sprawia, że zdążyła już przywyknąć do zdobywania tego, na czym jej zależy. Ta umiejętność niezwykle przydaje się podczas zdobywania informacji, jednak Sumin zwykła korzystać z niej znacznie częściej w celu odwrócenia uwagi, dostania się w każde możliwe miejsce i unikaniu zagrożenia, omamiając przeciwnika do tego stopnia, by ten nawet nie zauważył moment, od którego wbrew własnej woli zaczął traktować Cykadę jak sojuszniczkę.  

Zdolności specjalne

Mutacje: Tak 
        SzczegółyCi, co słyszeli o sukkubach słowo lub dwa zazwyczaj bezbłędnie kojarzą je z umiejętnością pokazywania się w snach osób, które obrały sobie za ofiarę. Mowa tutaj o nawiedzaniu przez sen w formie gorzko-słodkej tortury, która w najlepszym wypadku jedynie namiesza, osłabi i zdekoncentruje nieszczęśnika na kilka kolejnych dni. W gorszym wywoła paraliż senny, którym sukkuby gotowe są dręczyć śniących nocami, przy czym nie każde z tych potwornych doświadczeń kończy się przebudzeniem. 
Cykada potrafi przekonywać, co również związane jest z jej naturą demona. Mowa tutaj o nadnaturalnej zdolności, dzięki której kobieta jest w stanie zmusić drugą osobę, bądź osoby do zachowywania się wbrew swoim wierzeniom. Rozmową potrafi namieszać w cudzych głowach, sprawiając, że obrany za cel nieszczęśnik porzuci swoje dotychczasowe poglądy, uwierzy w każde głupstwa wypowiedziane z ust Cykady i, w razie potrzeby, posunie się do każdego czynu, sugerowanego przez sukkuba.
Niestety od czasu, kiedy Sumin zdecydowała się bezpowrotnie zadomowić wśród ludzi, moce kobiety uległy osłabieniu. Aby nawiedzać kogoś we śnie,  najpierw sama musi zasnąć, co nie jest możliwe bez uprzedniego nafaszerowania się tabletkami nasennymi, szczególnie jeśli planuje wyrządzić większe szkody, niż zwykłe osłabienie. Z tego też powodu, chociaż jest w stanie nawiedzać i dręczyć w cudzych snach niemalże na zawołanie, to jedynie z pomocą tabletek i długich, męczących godzin snu potrafi znacznie bardziej wykończyć, doprowadzić do obłędu, a przy dłuższej pracy nawet odebrać życie. Niestety, podczas tego procesu jej świadomość pozostaje oddzielona od ciała, co oznacza, że kobieta jest w stanie korzystać z tej umiejętności tylko wtedy, gdy czuje się naprawdę bezpieczna w swoim otoczeniu, wie, że nic jej nie grozi, albo ma przy sobie osobę, gotową ją obudzić. Sumin jest za ten jednocześnie najpotężniejsza, ale też najbardziej bezbronna podczas snu. 
Podobnie sprawa przedstawia się z jej umiejętnościami manipulacji, które nie są w tak dobrej formie jak kiedyś. Nie jest w stanie zmusić nikogo do zmiany poglądów, czy wykonania rozkazów (nie wspominając o tym, że korzysta z tych umiejętności tylko w razie konieczności) z marszu. Przekonywanie, nawet jeśli nadzwyczaj silne, w dalszym ciągu wymaga  r o z m o w y  i to nieraz prawdę długiej. Wszystko zależy od potrzeb i emocji Sumin, przez co jest to umiejętność, której kobieta rzadko używa w pełni jej mocy. Najczęściej służy jej ona do odwrócenia uwagi, kiedy czas nie jest po jej stronie.
W dużym skrócie, to co przy ludzkich standardach może zostać zaliczone do mutacji, tak w porównaniu do reszty sukkubów Sumin zostałaby pewnie nazwana kaleką. 
Modyfikacje mechaniczne: Brak
Pozostałe umiejętności: Poza swoimi zdolnościami malarskimi, kobieta ma ogromny talent do rozumienia i nauki języków. Dla niej ludzka mowa jest tak samo zrozumiała i przejrzysta, nie ważne w jak wielu językach, czy akcentach i z tego też powodu rozumienie ludzkiej mowy pod każdą postacią jest dla niej zupełnie naturalne. Niestety, w przypadku faktycznego posługiwania się danym językami musi się najpierw z nimi oswoić, wsłuchiwać w nie znacznie dłużej, a niektóre wymagają nawet poświęcenia im czasu na zwykłą naukę. Oznacza to, że chociaż kobieta od razu jest w stanie przetłumaczyć każdy język obcy, tak potrzebuje nieco więcej czasu na swobodne posługiwanie się nim.

Osobowość

Charakter:W porównaniu z jej delikatnym wyglądem, charakter Sumin w najgorszym wypadku można opisać jako trudny do zniesienia, a w najlepszym jako po prostu gryzący się z jej aparycją i niezgodny ze spłyconym przedstawieniem sukkubów w folklorze. 
Jest żywym przykładem odwiecznej debaty w sprawie natury konkurującej z wychowaniem na wpływ osobowości i sama Sumin nie jest do końca pewna jak duża część niej jest powiązana z jej sukkubimi powinnościami, a ile cech wykształciła z wyboru. Często ma wrażenie, że w sytuacjach, w których wykorzystuje swój wygląd i dar przekonywania, by dostać to, czego chce znajduje się w pewnej roli, która jest oddzielona od tego, kim jest w rzeczywistości. Taki sposób myślenia i zrzucanie wszystkiego na co jakiś czas budzący się instynkt może i miałby sens, gdyby kobieta nie wiedziała, że w głębi serca jej umiejętności oraz wiążąca się z nimi asertywność, pewność siebie i duże poczucie własnej wartości sprawiają jej przyjemność. W dodatku skłamała by, gdyby powiedziała, że nigdy nie uwiodła nikogo dla rozrywki, nawet jeśli po fakcie przyznaje, że nie jest z tego dumna. Jest przy tym ogromną hipokrytką. Na codzień nie tylko ukrywa swoją prawdziwą naturę sukkuba, ale znajdując się w środowisku świadomym jej rasy, potrafi się jej otwarcie wyprzeć, skrytykować jakiekolwiek praktyki, czy przestrzegane zasady. Po części ma to wiele wspólnego z tym jak została potraktowana przez swoją społeczność, jednak im jest starsza, tym coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego jak jednowymiarowy, prostolinijny sposób myślenia, brak jakichkolwiek celów w życiu, duma, arogancja i poczucie kontroli, oraz wyższości nad ludźmi były powszechne wśród sukkubów i jak bardzo ją one brzydzą. Z resztą sama również podzielała te poglądy, a może po prostu została wychowana w takim sposobie myślenia i do tej pory zmaga się z oddzieleniem wpojonych jej nawyków od własnych przekonań. 
Sumin jest bezgranicznie oddana swojej pasji. Kocha malować, jest dumna z samodzielnej nauki swojego rzemiosła i, co za tym idzie, uwielbia artystów w szerokim tego słowa znaczeniu. Nie mowa tutaj tylko i wyłącznie o osobach żyjących z malowania, tańca, czy rzeźbienia, bo dla niej każdy proces tworzenia ma w sobie coś niesamowitego i ogromnie ciągnie ją do wszystkich stworzeń, które potrafią być tak samo przepełnione pasją, jak ona. Przez to ma też bardzo dobry kontakt z szeroko pojętą artystyczną społecznością Megalopolis i trudno o to, by ktoś w tych kręgach, a zwłaszcza malarskich nie słyszał o Cykadzie. Jeśli nie ze względu na jej prace, to na usposobienie i magnetyzm kobiety. Artyści Megalopolis już lata temu pokazali jej, że podobni powinni trzymać się razem i wbrew powszechnemu przekonaniu, w osobach z jej branży nie widzi konkurencji, a niezawodne wsparcie. Z resztą zwykła dzielić napotkanych ludzi na potencjalnych przyjaciół, albo chociaż sojuszników i przeszkody. Sumin jest również niesamowicie lojalna. Nie wynika to z czystości serca, a raczej tego, że nie sposób jej przekupić. Jeśli uważa cię za osobę w jakimś stopniu podobną do niej samej, widzi sens w cudzych poglądach i czynach, zgadza się z planami na przyszłość, a dodatkowo odczuwa wiążącą się z nimi pasję, to według niej powstałej w ten sposób nici porozumienia nie sposób już zerwać. 
Już po krótkiej znajomości z Cykadą bardzo łatwo dostrzec w niej ciekawską idealistkę, przy czym momentami odrobinę arogancką i kokieteryjną. Potrafi być wybuchowa i dosyć łatwo wyprowadzić ją z równowagi, zwłaszcza, kiedy w grę wchodzi jej duma, której jest w stanie bronić do samego końca, nawet jeśli zaczyna to wyglądać dziecinnie. Fascynują ją ludzie i różnorodne osobowości i chociaż wiele jej własnych uczuć jest dla niej niewyjaśnioną zagadką, to lubi czuć bliskość i potrafi się przywiązać do innych.
Relacje z innymi: Nie ma problemu z poznawaniem nowych osób i potrafi czuć się komfortowo nawet w sytuacjach, w której zostanie wrzucona w już uformowaną grupę przyjaciół, nie znając tam absolutnie nikogo. Raczej nie określiłaby siebie mianem ekstrawertyczki, bo w tłumie czuje się równie swobodnie, co sama ze sobą. Sumin nie potrzebuje kontaktu z ludźmi, ale po prostu bardzo go lubi. Nie jest jednak osobą, która dogada się z każdym, albo za wszelką cenę spróbuje być uważana za cudzą przyjaciółkę. 
        Pozytywne: Głównie są to znajomości w środowisku artystycznym, zarówno wśród osób występujących na ulicach Brahmaloki jak i tych preferujących żyć w zaciszu swoich pracowni. 
          Negatywne: Zdecydowanie więcej, niż Sumin by sobie tego życzyła. Rzadko są to jednak poważne relacje i najczęściej sprowadzają się do anonimowych  gróźb od partnerek mężczyzn, którym Cykada zawróciła w głowie i którzy zazwyczaj zwykli dopisywać przeróżne, ukryte i zupełnie wyssane z palca znaczenia do jej spojrzenia i sposobu, w jakim się do nich zwróciła. A szkoda. Znając Cykadę i tak zwykła poświęcać uwagę nie zalecającym się do niej mężczyznom, a właśnie ich partnerkom.

 

poniedziałek, 22 listopada 2021

Charon

Kiedy ludzie są tego samego zdania co ja, zawsze mam wrażenie, że jednak się pomyliłam


Podstawowe informacje

Imię: Helena
     Ci, którym przedstawiła się z imienia często żartują z tego, że jak na polskie słowo to całkiem łatwo się je wymawia. Rzeczywiście imię jest proste i łatwe do zapamiętania. Jednak pomimo tej prostoty kobieta nie lubi, gdy przyjaciele zwracają się do niej per Heleno. Woli, gdy używają zdrobnień takich jak Hela, Lena czy nawet Elen. Ważna uwaga: Helenką mogła ją nazywać babcia, a nie znajomi po fachu.
Nazwisko: Sobieszczańska
    Niewymawialne nazwisko, które służy chyba tylko wyłącznie temu, by torturować biednych mieszkańców Megalopolis. Nie wspominając o tych, którzy widzieli je tylko w zapisie i do teraz kombinują jak się to cholerstwo czyta.
Znane pseudonimy: Charon | Hel
Płeć: Kobieta
Wiek: 32 lata
Aparycja: W świecie megalopolijskich przestępców panuje jedna, główna zasada: faktyczną siłę rażenia wyrażamy poprzez krzykliwy, niepodrabialny wizerunek. Im trudniej cię przegapić, tym większa szansa, że czujesz się dość silnym, by nie musieć się ukrywać w tłumie. Charon ma tę zasadę bardzo głęboko gdzieś. I właśnie to czyni z niej najlepszą przemytniczkę na wyspie. Kobieta absolutnie nie rzuca się w oczy i nie czuje żadnej potrzeby, by to zmieniać. Jest po prostu zwyczajna. To średniego wzrostu Europejka – mierzy jakieś 175 cm – o krępej sylwetce osoby, która przywykła do wysiłku fizycznego. Helena nie może pochwalić się światu ani wyraźnym wcięciem w talii, ani modnym ostatnio płaskim brzuchem. Ale z drugiej strony czy tego oczekuje się od kobiety po ciąży? Czego by nie mówić o Helenie na pewno nie czuje do siebie wstrętu z powodu tej całej rozciągniętej skóry. I kompletnie nie obchodzi jej zdanie innych na ten temat. Hel nie tylko jest świadoma swoich niedoskonałości. Jest z nich wręcz dumna.
    Charon ma bardzo przyjemną twarz o typowo słowiańskiej urodzie. Bardzo jasną i lekko różową – to skóra, która najpierw się spali na czerwono, a dopiero później zdrowo opali; w kształcie delikatnie zaokrąglonego pięciokąta bez wydatnych kości policzkowych czy dobrze zarysowanej linii żuchwy, ale z wąskim podbródkiem. Twarz z ładnie wykrojonymi ustami, które nie są ani za wąskie, ani zbyt szerokie i zadbanymi, białymi zębami. Z małym nosem, zakończonym charakterystyczną dla Słowianek "kuleczką" na czubku i lekko zadartym ku górze. Jej podkreślone wąskimi brwiami oczy są zielono-niebieskie i trzeba bardzo wyraźnie się przyjrzeć, by zauważyć, że nieco się od siebie różnią. W rzeczywistości prawe z nich jest sztuczne – to zaawansowana technologicznie proteza Echo-Eye+. Swoje prawdziwe oko Helena straciła w paskudnym wypadku prawie 10 lat temu i gdyby to od niej zależało, zadowoliłaby się zwykłą opaską kryjącą pusty oczodół. Po wypadku i operacji na dolnej powiece zostały jej blizny. W większości bardzo wąskie i krótkie, bo zwykły tusz do rzęs potrafi je zamaskować. Jedna z nich jest jednak wyraźniejsza i kończy się dopiero na policzku, a Charon nawet nie stara się jej ukrywać.
    Na cechy charakterystyczne dla Hel składa się kilka rzeczy. Pierwszą zauważalną od razu są jej włosy – krótkie i ścięte na skos. Naturalnie były w kolorze ciemnego blondu, ale Charon od lat farbuje je na zielono, nie potrafiąc podać jednoznacznego wyjaśnienia, dlaczego tak robi. Po prostu ten kolor lubi, a zważywszy na towarzystwo w jakim się obraca, argument o czuciu się zbyt bladą ma jak najbardziej sens. Pozostałe jej cechy wychodzą na jaw dopiero wtedy, gdy Helena zdecyduje się odezwać. Ma ochrypły głos przyzwyczajony do przekrzykiwania strzelanin i wydawania rozkazów. Tym bardziej, że lata w Megalopolis nie stępiły jej charakterystycznego polskiego akcentu z twardo wymawianym "r", który często jest błędnie uważany za rosyjski. Po prostu nie ma zbyt wielu Polaków w Megalopolis.
    Ubiór dobiera bardziej pod funkcjonalność niż wygląd. Stąd królują u niej wytarte jeansy, proste podkoszulki i cienkie swetry. Buty to już najmniej pasjonujący temat - preferuje obuwie sportowe i każda para wygląda, jakby była starsza od jej mieszkania. Do roboty zabiera kurtkę moro, tak jakby bez pytania porwaną jeszcze z GROMu. Na lewym ramieniu ma naszyte godło i flagę krajową, na prawym natomiast białą na czarnym kotwicę Polski Walczącej  obecny symbol oddziału GROM, który rozpozna każdy lepiej zapoznany z historią Europy, ale może co dwudziesty rozpozna w tym insygnia służb specjalnych.
Narodowość: Polska
Rodzina: O swojej rodzinie Helena mówi rzadko i raczej niechętnie. Jej rodzice zmarli dość wcześnie, jak na obecną średnią życia obywatela pierwszego świata. Wtedy, kiedy Charon jeszcze nawet nie myślała o wybraniu się do Megalopolis. Z powodu pewnego incydentu zraziła do siebie wujostwo (bo dalsza rodzina chyba nigdy za bardzo jej nie lubiła) i rozstała się z teściami w gniewie, a rodzeństwa po prostu nie ma. Helena jest wdową już od pięciu lat – jej mąż Rafał zmarł na czerniaka, gdy Hel miała 27 lat. Trzy lata później na tę samą chorobę zmarła jej sześcioletnia córka Emilia. Dziecku próbowały pomóc dwie organizacje charytatywne, ale niestety zabrakło im czasu. Można więc podsumować to wszystko stwierdzeniem, że teraz Helena nie ma nikogo.
Zameldowanie: Wyraj, Eden
Zawód: Oficjalnie Helena jest emerytowaną członkinią GROMu – zrezygnowała z tego zajęcia dobrowolnie. W bazach danych Megalopolis figuruje jako trudniąca się pracą dorywczą przewodniczka miejskich wycieczek. Ironicznie zresztą, ponieważ nawet jeżeli w pewien sposób na tym polega jej prawdziwa praca, legalne zatrudnienie ma jak najbardziej fikcyjne. A jednak płaci podatki, pomaga sąsiadom i – jak na wzorową obywatelkę przystało – nie sprawia żadnych problemów pod czujnym okiem systemu.
    

Działalność

Przynależność: Nora | Szczury
    Ekipa: Brak
Przełożony: Fera Rosa
Rola: Charon jest nieuchwytnym wyjaśnieniem zawodności rejestru przyjezdnych. Sporo ludzi chciałoby rozpocząć na terenie Megalopolis nowe życie, ale powstrzymuje ich przed tym prawo lub pieniądze. Kobieta jest w stanie załatwić wszystko: dokumenty, bilety, pracę, nawet mieszkanie. Nie pytaj jak – próbowaliśmy i tak nic nie powie. Ciężko zliczyć, ilu imigrantów, w tym Szczurów, zdołało się dostać do Megalopolis nielegalnie dzięki jej pomocy. Chętnie pomaga też pozostałym członkom gangu w kwestii ich warunków życia – fantastycznie radzi sobie w przekonywaniu władz Megalopolis do tego, że są po prostu kolejnymi szarymi obywatelami. Jest najlepszą osobą, do której możesz się zgłosić po pomoc. Helena to jednak przede wszystkim wyszkolona specjalistka w infiltrowaniu i zabezpieczaniu budynków. Ma także doświadczenie w rozbrajaniu i zakładaniu ładunków wybuchowych, nie wspominając już o tym, że zawsze posłuży jako kolejna para rąk umiejąca się posługiwać bronią palną.


Zdolności specjalne

Mutacje: Brak
Modyfikacje mechaniczne: Tak
    Szczegóły: Jedyną mechaniczną modyfikacją Heleny jest jej sztuczne oko. Echo-Eye+ to jedna z najbardziej zaawansowanych technologicznie protez tego stulecia. Sztuczna gałka oczna jest przede wszystkim przydatnym narzędziem, a nie jedynie implantem łatką zastępującym brakujący organ. Echo-Eye+ jest jednym z powodów, dla których Charon zdaje się znać każde z miast na wylot tak, jakby miała w głowie mapę pięter ulic i podziemi. Wizualizacja możliwej drogi pojawia się jej dosłownie przed oczami. Charon potrafi dostrzegać przez ściany słabe zarysy poszukiwanych obiektów. Jest w stanie śledzić wzrokiem aktywne i nieaktywne przewody elektryczne oraz żywe organizmy. Na tej bazie potrafi na bieżąco wytyczać bezpieczne przejścia, przekradać się poza widokiem kamer i zasięgiem jakichkolwiek ochroniarzy. 
    Przez większość czasu wyłącza tą funkcję – jej drugie, jak najbardziej żywe oko sprawia, że wręcz schematyczny, konturowy widok nakłada się na ten rzeczywisty i przy normalnych codziennych czynnościach takie nakładanie na siebie ciągle mieszających się warstw doprowadzałoby ją do szału. Jeśli więc zobaczysz, jak przy robocie zamyka lewe (prawdziwe) oko lub intensywnie mruga oboma naraz, teraz już będziesz wiedzieć dlaczego.
Pozostałe umiejętności: Charon przeszła pełne szkolenie wojskowe, zarówno taktyczne jak i sprawnościowe. Jako jedna z niewielu kobiet niemal perfekcyjnie zdała egzaminy rekrutacyjne i to w dodatku w wyjątkowo młodym wieku. Ma za sobą prawie dziesięć lat praktyki zawodowej, nie wliczając w to kilku lat w szkole oficerskiej i niezliczonej ilości godzin spędzonych na poligonie. Upór się opłacił – dzisiaj Sobieszczańska wyrobiła sobie opinię niezawodnej najemniczki. Obeznana z wszelaką bronią palną, zarówno w sprawie teorii jak i zastosowania. Helena utrzymuje, że poradzi sobie ze wszystkim, poza karabinami snajperskimi. Z reguły pozostaje jednak przy swoim dobrze służącym Skorpionie EVO III, ze względu na precyzję, rozmiar – jest o wiele poręczniejszy od zwykłych karabinów – i szybkostrzelność. Niejeden raz przyszło jej pracować z materiałami wybuchowymi, jednak przyznaje, że jej pojęcie ogranicza się jedynie do nie stracenia kończyn (,,Oko to był wypadek, nawet profesjonalista ma do nich prawo”, tłumaczy się, gdy ktoś złośliwe pokazuje na cienką bliznę). Skład mieszanin i rozplanowanie wszystkiego zostawia lepszym od siebie. Mówiąc w skrócie, można zatrudnić ją do właściwie każdej poważniejszej akcji. Najlepiej jednak sprawdza się w roli przewodniczki i szefowej największego przemytniczego węzła Megalopolis – Nory.

Osobowość

Charakter: Przy opisywaniu jej, pierwszym, co przychodzi na myśl jest – całkiem słuszne zresztą – twarda baba. Charon należy do osób, które przeszły w życiu tyle, że obecnie nic nie jest w stanie ich złamać. Nie jest nieczuła, a raczej odporna na wszelkie obciążenia psychiczne. W życiu nie przyznałaby się nikomu, ile jej leży na sercu, bo większość z tego uznaje za głupoty. Przyznawanie się przed innymi co ją gryzie nigdy nie należało do jej mocnych stron, więc głowę pozwala sobie zaprzątać tylko prawdziwymi zmartwieniami. Z czego część, do której zalicza własne problemy, jest wręcz chorobliwie mała w porównaniu do troski o cudze potrzeby. W efekcie czego dosyć często niepotrzebnie na kolację zamiast porządnego posiłku zżera własne nerwy, martwiąc się o rzeczy, które nie powinny ją obchodzić. 
    Łatwo poznać, gdy jest poddenerwowana: chwali się światu wyjątkowo rozległym wachlarzem polskich przekleństw, czego później cholernie się wstydzi. Ostatecznie jednak po fakcie stwierdza, że przynajmniej ma na tyle przyzwoitości, by nie tłumaczyć ich na angielski. Stąd właśnie stali pracownicy Nory w większości mogą pochwalić się znajomością chociaż kilku słów z arsenału Charon niezależnie od narodowości i tego, czy faktycznie chcieli się ich nauczyć. Doskonale zdaje sobie sprawę ze wszystkich swoich wad i błędów, więc oskarżanie jej o cokolwiek mija się z celem. Kobieta hardo odpowie, że jedynie marnujesz czas, wymieniając oczywiste fakty, po czym zagoni cię z powrotem do roboty (,,Mam już własne sumienie, nie potrzebuję sekretarki, która będzie mi to wszystko wyliczać!”). Co za tym idzie, zranienie jej uczuć graniczy z cudem, zwłaszcza pod tak głupim pretekstem jak wygląd czy zachowanie.
    Jest dumna ze swojej nie-idealności i otwarcie pluje na wydumane standardy kobiecości. W jej rodzinie kobieta była nie szyją, a twardym karkiem trzymającym głowę domu w ryzach. Sama udowodniła to, będąc równocześnie żoną, matką i członkinią oddziałów specjalnych. Obecnie trudno jej stwierdzić, którą z tych ról wykonuje się najtrudniej. Stąd wynika jej dogłębne przekonanie, że w pewnych sprawach nie wystarczy tylko męska, ale i żeńska twarda dłoń. Hela może czasem brzmieć pod tym względem jak feministka, jednak równie często udowadnia, że ma całkowitą rację. Jakby nie było, nawet nauka przyznaje, iż kobiety są bardziej spostrzegawcze i łatwiej radzą sobie z wieloma zadaniami naraz. To by mogło dobrze wyjaśniać skłonności przywódcze Sobieszczańskiej. Jeśli zatrudnisz ją do roboty, może w pewnym momencie zacząć zachowywać się jak organizatorka całego przedsięwzięcia. Nie ma czego się tutaj obawiać – Lena nie lubi, gdy ktoś zmienia jej plany, więc nie zrobiłaby tego nikomu innemu. Co najwyżej zwróciła uwagę na poważniejsze niedociągnięcia, ale poza tym postąpi wedle poleceń. Po prostu będzie się przy tym zachowywać, jakby to ona je wydawała. 
    I przy tym wszystkim co w życiu przeszła – a nie była to szczęśliwa historia, przy tym w jakim towarzystwie zwykła się obracać, pozostaje naprawdę wesołą i pozytywną osobą. Może chodzić między swoimi ludźmi i wykrzykiwać komendy, ale równocześnie klepie każdego pokrzepiająco w plecy, rzucając co jakiś czas żartobliwymi docinkami. Zawsze stara się utrzymywać w towarzystwie dobrą atmosferę i usuwać jakiekolwiek zgrzyty pomiędzy innymi. Z doświadczenia wie, że kluczem do sukcesu jest odpowiednie nastawienie i współpraca. Można się lubić, można i nienawidzić, ale dopóki nie przestaniesz podkładać towarzyszowi nogi, w efekcie zawsze znajdą się jakieś straty. Podobnie nic nie osiągniesz, jeśli z miejsca nastawisz się na porażkę. Owszem, trzeba brać pod uwagę każdy scenariusz, ale czy zabrania to równocześnie wierzyć w sukces? Charon jest raczej otwartą osobą, nie przepadającą za samotnością. Nigdy nie gardzi dobrym towarzystwem, więc trudno jej odmawiać na zaproszenia. Czy to na obiad, kolację, kawę, herbatę, czy piwo w barze – odnajdzie się wszędzie. Wspólnie się pośmieje i posłucha chętnie o wszystkim. Boi się udzielać rad, ale równocześnie zawsze chce pomagać, jeśli tylko może. A trzeba jej przyznać, że ma naprawdę spore możliwości i bardzo kreatywne podejście w kwestii rozwiązywania cudzych problemów (weźmy sobie na przykład taką Nawaricz – ta to już nie wyciągnie łap po żadnego cyborga). Czegokolwiek byś nie pragnął, masz jej wsparcie, a jeśli ona równocześnie chce tego samego... możesz uznać wszystko za załatwione.
Relacje z innymi: Kobieta bez wątpienia pomogła więcej niż połowie obecnych i być może przyszłym członkom Szczurów dostać się nielegalnie na wyspę. Przez upływ czasu mogli o niej zapomnieć, sama zresztą się o to stara. Ale z reguły, gdy ponownie widzi się z nimi już jako Szczur ze Szczurem, ludziom w głowie zapala się zielona lampka i rozpoznają ją jako tę zielonowłosą przemytniczkę, która im kiedyś pomogła. Sama uznaje się więc za przyjaciela każdego z osobna.
    Pozytywne: Mogłaby wyróżnić kilka osób. Chociażby Semirę Amsalu Mekbib – rzadko kwestionowaną królową czarnego rynku. Charon pamięta Ifryt jako tę zagubioną dziewiętnastolatkę, która usiłowała po arabsku wytłumaczyć jej dlaczego musi koniecznie dostać się do Megalopolis po cichu. Z niewielką pomocą Tłumacza Google udało im się dojść do porozumienia. A teraz proszę: na co wyrosła Isati? I pomyśleć, że gdyby nie Helena, Megalopolis nigdy nie poznałoby kogoś takiego jak Mekbib. Obecnie kobiety nie mają ze sobą już nic wspólnego. Jednak ze względu na stare dzieje nie robią sobie nawzajem problemów. Towary Semiry przepływające przez Norę z każdego kawałka Megalopolis są bezpieczne, a Imperium nigdy nie podniosło ręki na niezależność działalności Charon.
    Hel mogłaby też wyróżnić z imienia chociażby Ferę – w końcu zdarza im się współpracować, Jägera – znajomego po fachu czy Craiga – któremu zobowiązała się pomóc wyplątać z lepkich łap rosyjskiej mafii. Dopadła ją także pewna megalopolijska chaotyczna zaraza w postaci Sylvaina Berthiera i Felixa, a tej dwójki naprawdę trudno nie lubić. Zwłaszcza, gdy dostała zaproszenie od samego Berthiera, by wziąć udział w ataku na Akai Hari (i została jego życiowym autorytetem w kwestii skomplikowanych relacji damsko-męskich). Do listy swoich sukcesów Charon może też dopisać sobie Akihiro, w końcu to z jej pomocą udało mu się dostać na wyspę bez żadnych dokumentów.
    Negatywne: Ponieważ z każdym ze swojego fachu stara się trzymać dobre kontakty, raczej stara się nie robić sobie na siłę wrogów. Nienawiść nie przynosi odpowiedzi ani rozwiązań, a jedynie jeszcze więcej problemów.
PlaylistaMoney Run Low - The Score | Who We Are - Nothing More

Załączniki

piątek, 19 listopada 2021

[Załącznik] Akt zgonu Sylvaina Berthiera

[Zdjęcie u góry dokumentu]
[Młody mężczyzna z resztkami kruszącej się, zakrzepłej krwi na twarzy. Ma zamknięte oczy i dziurę po środku czoła u góry. Z pewnością młodsza wersja obecnego Sylvaina Berthiera.]

1. Dane osoby zmarłej

    Imię pierwsze: Sylvain 
    Imię drugie: Laurent     
    Imiona kolejne: –
    Nazwisko: Berthier
    Nazwisko rodowe: 
    Stan cywilny: kawaler
    
    Data urodzenia: 06.01.2052
    Miejsce urodzenia: Levallois-Perret, Francja
    Zameldowany: Antillia, Eden

2. Czas i miejsce zgonu / Znalezienia zwłok

    Data zgonu: 27.05.2074
    Godzina zgonu: 4:00, brak dokładnych danych
    Miejsce zgonu: 〒976-7543

    Data znalezienia zwłok: 27.05.2074
    Godzina znalezienia zwłok: 7:22
    Miejsce znalezienia zwłok: 〒976-7543 (magazyn, zachodnia część Yomi, Shangri-La)

3. Notatka o zdarzeniu

    W dniu 27.05.2074 o 7:22 znaleziono zwłoki mężczyzny w magazynie o adresie 〒976-7543 (tj. zachodnia część Yomi, Shangri-La). Ustalono, że zmarłym jest obywatel francuskiego pochodzenia Sylvain Laurent Berthier (22l.) zameldowany w Antilli w Edenie. Przyczyną śmierci był strzał w głowę z bliskiej odległości nieznanym pistoletem kalibru 9x19 Para. Do zdarzenia doszło około 4 rano. Na terenie magazynu najprawdopodobniej doszło do samosądu i egzekucji. Ofiara w chwili śmierci była przywiązana do krzesła. Policja wciąż poszukuje sprawców lub świadków zdarzenia, by ustalić tożsamość przestępców.

czwartek, 18 listopada 2021

Chien Duong

I'll be alright. I just need some time to learn how to feel okay with myself again.


Podstawowe informacje

Imię/Imiona: Chien
    O drugim imieniu, jeżeli jakiekolwiek w ogóle ma, a patrząc na pochodzenie powinien mieć, nie wiadomo niczego. Nie ma go w żadnych bazach danych. Poza tym Chien przedstawia się bardziej zachodnio – najpierw podając imię, a później nazwisko. 
Nazwisko: Duong
Znane pseudonimy: Legion
    To bardziej pseudonim operacyjny, który nadano mu za czasów służby w T-20. Chien nie miał na niego żadnego wpływu, ale też nie czuje potrzeby, by się z tym kłócić.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 25 lat
Aparycja: Lata służby wojskowej zawsze pozostawiają na człowieku jakiś ślad. Legion, twierdząc, że urodził się na froncie, zdaje się pod tym jedynie podpisywać. Nie trzeba być wyjątkowo spostrzegawczym, by zauważyć, że jest mężczyzną w pewien trudny do wytłumaczenia sposób niebezpiecznym. Być może to pewna surowość i czujność, które biją od jego postaci. Być może paskudne spojrzenie, którym uraczy cię, kiedy tylko przekroczysz próg pomieszczenia – paskudność polega w tym wypadku na dziwnym uczuciu bycia na raz ocenianym i ostrzeganym. A może po prostu chodzi o fakt, że Chien jest wysoki, cholernie dobrze zbudowany i doskonale świadomy tego, jak wykorzystywać obie te cechy na raz. 
    Mężczyzna ma śniadą karnację, ponad 180 cm wzrostu i sylwetkę, która jednoznacznie wskazuje na to, że nie oszukiwał podczas lat treningów. Przy czym był to naprawdę przemyślany proces – Duong poza tym, że wygląda strasznie, jest też wręcz  z b y t  szybki i zwinny jak na człowieka swojej postury. Ma też imponującą kolekcję większych i mniejszych blizn pokrywających jego ciało. Nic dziwnego, Legion przez większość swojego życia przebywał albo w centrum jakiegoś konfliktu, albo laboratorium – miał gdzie zdobyć swoje blizny. Najgorsza z nich znajduje się pomiędzy jego łopatkami i jest pamiątką po nadajniku lokalizującym, który mężczyzna wyciął sobie samodzielnie z drobną pomocą bardzo ostrego noża i dwóch lusterek. Wtedy też przez chwilę zastanawiał się nad wycięciem tatuażu. Ostatecznie jednak zdecydował się go zostawić tam, gdzie jest. Dlatego na karku ma dwie linijki tekstu. Prostego, niemalże technicznego i jednolicie czarnego. W górnej linijce napisano T-20, w dolnej – Legion.
    Twarz mężczyzny jest nieco prostokątna, ale poza tym pozbawiona naprawdę ostrych krawędzi. Chien ma delikatną jak na mężczyznę urodę – wciąż męską, ale jednak łagodną. Na pewno nie jest to twarz zbrodniarza wojennego czy osoby, która widziałaby aż tyle śmierci i ludzkich tragedii. Oczy Duonga są na to stanowczo zbyt spokojne i chłodne (skupione?). A przy tym mają niespotykany u Azjatów stalowoszary kolor, który najpewniej jest skutkiem tej czy innej ingerencji w DNA. Prawdopodobnie z powodu tej nienaturalnej barwy skośne oczy Legiona sprawiają często wrażenie podejrzliwie zmrużonych. Nos Duonga jest prosty i drobny, ale lekko garbaty w jednym miejscu. Wyraźne zgrubienie jest śladem po złamaniu. Chien ma na twarzy jedną, charakterystyczną bliznę. Taką w kształcie litery "X", długą na kilka centymetrów i znajdującą się nad linią żuchwy, tuż przy prawym uchu.
    Włosy Chiena są jedną z charakterystycznych dla niego cech. Kruczoczarne, niesamowicie gęste i po prostu sztywne. Legion, goląc głowę maszynką niemal do zera przez całe swoje życie, jakoś nigdy wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Gdy włosy trochę odrosły okazały się sterczeć pionowo do góry i dopiero przemoczone pozwalają się położyć z powrotem na krótką chwilę. Inną cechą Duonga jest jego bez wątpienia łatwy do zapamiętania głos – nieco szorstki, a jednocześnie donośny, jakby mężczyzna nie był stworzony do długich rozmów. Duong najczęściej nie musi go nawet specjalnie podnosić, żeby skupić na sobie uwagę ludzi dookoła. To głos człowieka, który wydaje rozkazy.
    Legion z sentymentu zachował swój mundur. Czarny, z pasem, chroniącym brzuch i co ważniejsze organy, z kuloodpornymi naramiennikami i całą resztą wyposażenia. I chociaż bardzo chciałby nadal go nosić, stara się tego już nie robić. Mundur jest już wyraźnie znoszony i zniszczony. A poza tym przyciąga tylko niepotrzebną uwagę, bo nigdy nie miał wyglądać jak coś, co pochodziłoby z regularnej formacji wojskowej. Do codziennego użytku przeszły więc tylko ciężkie, wojskowe buty i wzmocnione rękawice. I nieśmiertelniki, które nosi pod ubraniem chyba z czystego przyzwyczajenia. Życie w kwaterze gangu przekonało go do bardziej cywilnych ubrań. Takich jak na przykład bojówki czy najzwyklejsze, proste koszulki (z rękawem lub bez – żadnej różnicy pod warunkiem, że są po prostu jednolitego koloru). Albo golfy. Akurat te drugie zostały Chienowi przedstawione ręką pewnego francuskiego wariata i okazało się, że doskonale mu pasują. Duong jest jednak tym typem człowieka, który w cywilnym ubraniu wygląda jakoś niewłaściwie, więc i tak często nosi się po wojskowemu.
Narodowość: Wietnam
Rodzina: Brak danych
Zameldowanie: To skomplikowane, bo Legiona absolutnie nic nie łączy z Megalopolis. Początkowo był zameldowany tymczasowo w bazie wojskowej w Shangri-La, ale chyba nigdy nie został stamtąd oficjalnie wyrejestrowany. Dopisano natomiast przykrą notatkę o jego dezercji, a kamery miejskie zgłaszają jego obecność najbliższemu posterunkowi policji za każdym razem, kiedy go wypatrzą. Przez jakiś czas nielegalnie mieszkał w pustym mieszkaniu w Taprobanie. Kiedy w końcu znalazł drogę do Szczurów nawet się nie zastanawiał i po prostu pewnego dnia zjawił się z torbą swoich rzeczy w bazie gangu w Shangri-La, gdzie został na stałe.
Zawód: Były żołnierz | Najemnik
    Jednostka specjalna T-20 "Niepokonani" – międzynarodowa jednostka badawczo-militarna zajmująca się innowacyjną inżynierią genetyczną. Projekt, w którym brał udział Duong miał na celu stworzenie oddziału złożonego z 20 (teraz już 18) żołnierzy doskonałych, posiadających idealne cechy i doświadczenie, a przy tym wyjątkowo wytrzymałych i żywotnych. Projekt Niepokonani w założeniach miał rewolucjonizować współczesny front i z przyjemnością wystawiany był na targach zbrojeń. Oddział ma makabryczny dorobek, zakładający udział w każdym większym konflikcie zbrojnym ostatnich 70 lat i znany jest z paskudnych, bezlitosnych działań za wszelką cenę przy stosunkowo niewielkich stratach własnych.

Działalność

Przynależność: Szczury
    Ekipa: Penthouse [Shangri-La]
Przełożony: Kasumi Zila
Rola: Legion nie jest ani pierwszym, ani jedynym wojskowym w szeregach Szczurów. Jest natomiast jedynym, który służył pod sztandarem Niepokonanych. Oznacza to, że w zamyśle ktoś usiłował zrobić z niego żołnierza idealnego. Co sprawia, że pomimo młodego wyglądu jest jedną z najbardziej doświadczonych w kwestii wojskowości osób chodzących po ulicach Megalopolis. I to włączając w to czynny udział w misjach na całym świecie. Chien ma etykietkę osoby niezawodnej. Takiej, która spełni  k a ż d y  rozkaz przełożonego niezależnie od tego jak bardzo kłóciłoby się to ze zdrowym sumieniem i nie będzie się wahać ani niepotrzebnie zastanawiać. Jest świetnym najemnikiem, który potrafi poradzić sobie z niemalże każdym zadaniem (o ile nie wymaga ono rozwiniętych umiejętności społecznych). Potrafi działać szybko, precyzyjnie i dyskretnie, jeśli tego się od niego wymaga. Jeśli wymaga się udziału w otwartej strzelaninie – Legion również okaże się dobrym wyborem.

Zdolności specjalne

Mutacje: Tak
    Szczegóły: Legion nie jest mutantem w klasycznym tego słowa znaczeniu. Przede wszystkim dlatego, że urodził się jako człowiek bez żadnych predyspozycji do mutacji. Takich jak on międzynarodowe armie określają etykietką superżołnierz lub właśnie Niepokonany. Wszystkie jego nienaturalne zdolności zostały na nim wymuszone sztucznie z pomocą naukowców. Jest więc niesamowitym dowodem na to jak bardzo rozwinęła się w tych czasach inżynieria genetyczna pozwalająca na korygowanie dowolnych genów w już istniejącym łańcuchu DNA. I to nie tylko genów wadliwych. W swojej naturalnej wersji Chien bez wątpienia byłby po prostu mniejszy i prawdopodobnie wciąż nie odczułby jakiejś drastycznej różnicy. A tak kości bolały go tylko ciut dłużej, bo rósł nieco zbyt szybko. Jednak poza drobną wizualną poprawką jego ogólnej postury (i wpadce z zupełnie nieplanowanym kolorem tęczówek) Duong otrzymał też zestaw specjalnych cech, które jak najbardziej coś w jego życiu zmieniają. Poprawiono mu ogólną wydolność organizmu. Jest silniejszy i szybszy od zwykłego człowieka, może też skakać wyżej i biec dalej – do poziomu konkurencyjności z mutantami, a nawet niektórymi mało doświadczonymi cyborgami. Ma też wyraźnie skrócony czas reakcji. Bo chociaż Legion jest wszystkim tym, o czym zwykle marzą ludzie pozbawieni mutacji, czynnika regenerującego nie udało się skopiować. Więc przy całej swojej wyjątkowej wytrzymałości i żywotności wciąż krwawi jak człowiek – po prostu o wiele rzadziej mu się to przytrafia.
Modyfikacje mechaniczne: Brak
Pozostałe umiejętności: Chien niewiele się w życiu uczył, bo nie musiał. Ale uczono się na nim. Głównie tego jak sprawić, by włożyć komuś do głowy całą potrzebną wiedzę i doświadczenie. I co tu dużo mówić: udało się. Szybko przerzucono mu do świadomości całą niezbędną mu teoretyczną wiedzę i doświadczenia zebrane od dobrowolnie zgłoszonych weteranów. O tym jak wygląda front, jakie wypadki czasem się zdarzają, co może na niego czekać, jak używać takiej czy innej broni palnej, co to za pojazd i do czego jest zdolny. Zupełnie tak, jakby oglądał setki filmów na raz, a potem ktoś bardzo precyzyjnie posegregował je na kategorie, żeby Legion się w tym wszystkim nie pogubił. Dlatego właśnie Chien wydaje się wiedzieć więcej niż powinien.
    Legion miał jednak okazję skonfrontować suchą teorię z praktyką i nie raz udowodnił, że wszystko, czego go nauczono, rzeczywiście przekłada się na jego umiejętności. Jest ekspertem od infiltrowania obszarów o wysokim ryzyku. Skupiony umysł, nerwy ze stali i umiejętność dostosowania się do zmian – Duong ma to wszystko w pakiecie, co czyni go absolutnie nie do powstrzymania, dopóki sytuacja nie jest naprawdę beznadziejna. Ćwiczył z wieloma jednostkami antyterrorystycznymi i specjalnymi na świecie (m.in. SAT, SWAT, BOPE, FBI, SAS), dzięki czemu posiada tę rzadką, niesamowicie pożądaną elastyczność taktyczną.
    Nieważne czy zależy ci na tym, by ktoś dyskretnie przyprowadził ci konkretną osobę bez wywoływania zamieszania na pół miasta, czy chcesz kogoś po cichu załatwić z drobną pomocą snajperskiej kuli, Chien mógłby się w tym sprawdzić. Mimo wszystko najlepiej nadaje się do otwartej walki: strzelaniny, walki na noże, a nawet zwykłej bijatyki na pięści. Nie tylko w chwili, gdy jesteś atakującym. Chien fantastycznie broni ludzi i obiektów. Wykazując przy tym wcale nie najgorsze – jak na kogoś bez inteligencji emocjonalnej i umiejętności społecznych – zdolności przywódcze.
    Twierdzi także, że w jego przeszkoleniu znalazła się podstawowa pirotechnika, która pozwoliłaby mu rozbroić ładunek lub uzbroić własny. Wyraźnie zaznaczył jednak, że nigdy nie był w sytuacji, w której okazałoby się to istotne, bo zawsze w pobliżu był ktoś wykwalifikowany do takiej pracy. Można zatem przypuszczać, że nigdy nie był saperem. Za to nie raz miał okazję sprawdzić się w pierwszej pomocy. Oraz jako kierowca transportera opancerzonego, bo prawdziwego kierowcę szlag trafił chwilę wcześniej. Twierdzi, że mógłby poprowadzić też czołg. I że ma międzynarodowe prawo jazdy w kilku kategoriach pozwalających mu kierować większością rzeczy od motocykli do ciężarówek.
    Podobno zna też kilka języków. W tym płynnie te, którymi mówi najwięcej ludzi na świecie: angielski, który jest jego pierwszym językiem, chiński mandaryński i hiszpański. Dobrze zna też arabski, hindi, francuski, rosyjski, perski i koreański. Spytany o to jakim cudem udało mu się tego dokonać odpowiada jedynie, że żadnego z tych języków się nie uczył. One od zawsze były w jego głowie. Uczy się natomiast jednego języka całkowicie samodzielnie i idzie mu to raczej mozolnie. Chien próbuje nauczyć się wietnamskiego.

Osobowość

Charakter: Z Niepokonanymi zawsze jest pewien problem. Chodzi o to, że nie wiadomo w co wierzyć. Wszystko, co działo się za murami jednostki jest – oczywiście – ściśle tajne. A przy takiej ilości plotek i legend zakrawających na teorie spiskowe nie sposób oddzielić prawdy od kłamstw. Bo gdyby tak się zastanowić: Niepokonani powstali dobre 70 lat temu i od tego czasu raczej nie zmienili składu oryginalnej dwudziestki (może ich tam klonują?). Od co najmniej 50 lat w ogólnoświatowych mediach pojawiają się te czy inne wzmianki o ich działaniach. Więc tu pojawia się pytanie: Dlaczego Chien wygląda tak młodo, a w metryce ma tylko dwadzieścia pięć lat? Przecież twierdzi, że nie miał pozwolenia, by wziąć udział w jakiejkolwiek misji zanim skończył osiemnasty rok życia. Czy to nie oznacza, że w tym roku miałby co najmniej... osiemdziesiąt osiem lat? Czego jeszcze Duong nam nie powiedział? Jak to wszystko wyjaśnić? Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy.
    Wiemy natomiast, że Legion był pierwszym Niepokonanym, który kiedykolwiek powstał i nie jest to żaden zaszczyt. Kiedy mówimy o projekcie, który bezpośrednio zakłada eksperymenty na ludziach, oznacza to, że Duong przez długi czas był po prostu bardzo samotną ofiarą wielu testów. W przypadku projektu Niepokonani oznacza to także, że Chien został uznany za wystarczający sukces, by nie ingerować więcej w jego zdolności. Tylko dzięki temu jest najmniej zmodyfikowanym Niepokonanym ze wszystkich, bo każdy kolejny tworzony na jego wzór otrzymał też dodatkowe, mniej naturalne mutacje. Życie Chiena w dużej mierze upłynęło na walce. Nie tylko w konfliktach, które go nie dotyczyły, a które wymagały interwencji z zewnątrz. Chien walczył przede wszystkim o to, by w grupie pełnej innych,  l e p s z y c h  od niego żołnierzy nikt nigdy nie zwątpił w jego przydatność. I zrobił to cholernie dobrze, szybko stając się wzorem. Prototypem idealnym.
    Chien często sprawia wrażenie wypranego z emocji czy wręcz pustego w środku. Nawet wtedy, gdy opowiada o tym, co mu się przytrafiło w życiu, bo chociaż niewiele pamięta, a luki w pamięci czasami naprawdę mu przeszkadzają, mówi bez wahania. Jakby nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo go tam skrzywdzono... albo jakby już dawno się z tym faktem pogodził. Prawdą jest, że nie wie o sobie niczego. Przed przyjazdem do Megalopolis nawet nie wiedział co lubi, a czego nie. Dlatego nieco gubi się w normalnym świecie. Jest dla niego po prostu obcy i niezrozumiały. Jednak firmowa powściągliwość Legiona fenomenalnie ten fakt maskuje. Za cenę absolutnego braku poczucia humoru, co przy całej sztywnej oziębłości Duonga i tak jest niewielką stratą. Mężczyzna po prostu nie jest osobą, która nadaje się na duszę towarzystwa. Ba, nawet nie stara się nią być. Wbrew pozorom ma też kilka mniej lub bardziej przydatnych cech. Jedną z nich jest niesamowita doza samokontroli i skupienia. Legion nie musi z nikim rozmawiać, by być częścią drużyny. Potrafi istnieć całkiem na uboczu, nie zdradzając się z niczym i pilnując każdego gestu. Wystarczy jednak, że zada sobie trud wysłuchania cię i zapamiętania tego, co było dla ciebie ważne. A zada sobie takowy trud na pewno, jeżeli należysz do jego ekipy. Chien Duong jest lojalny – całkowicie i absolutnie bez żadnych zastrzeżeń. Bo lojalność względem swojego oddziału ma po prostu wyrytą w świadomości grubym dłutem i w życiu się jej nie pozbędzie. A że teraz jego domem jest siedziba Szczurów, nietrudno odgadnąć za kogo Chien byłby gotów walczyć i zginąć.
    Nie oznacza to bynajmniej, że Legion jest dobrym człowiekiem. Może wydawać się świetnym towarzyszem: niewiele mówi i rzadko wyraża jakikolwiek sprzeciw. Do tego potrafi w miarę sprawnie odratować całą sytuację, jeśli zacznie wymykać się spod kontroli, bo prawdopodobnie nigdy nie traci zimnej krwi i stalowych nerwów. Zresztą nie żeby działanie pod presją i w stresie robiło na nim jakiekolwiek wrażenie, bo Legion wydaje się być ponad tym. To chodząca oaza spokoju, która tylko czasami potrafi się na coś uprzeć tak bardzo, że nie ma nadziei na nic innego. Jest niesamowicie dokładny w tym co robi i obowiązkowy. Zawsze wywiąże się z tego, czego się od niego wymaga. A przy tym dopilnuje całej reszty rzeczy, żeby wszystko na pewno się udało. Tytanowa dyscyplina i niezawodność Chiena są niemalże legendarne. Tak samo jak fakt, że bezczynność prawdopodobnie by go zabiła i nie cierpi nie mieć niczego do roboty. Z takim człowiekiem bardzo łatwo się współpracuje i bardzo trudno przyjaźni. 
    Bo Legion wciąż jest tym, do czego go stworzono – żołnierzem idealnym. Przy czym warto sobie uświadomić, że nigdy nie chodziło tu o bohaterstwo. Każdy kto widział oddział Niepokonanych w akcji wie, że zdecydowanie bliżej im do piekielnych ogarów, które wycofają się dopiero na komendę myśliwego niż faktycznych aniołów. Chien jest żołnierzem doskonałym, czyli takim, który nie kwestionuje swoich rozkazów i nie zadaje zbędnych pytań, bo niemal fanatycznie wierzy w ich słuszność. Nie ma przy tym ani sumienia, ani skrupułów, bo obie te kwestie tylko niepotrzebnie by mu przeszkadzały. A wojen nie wygrywa się ani litością, ani sprawiedliwością. Wojny nie wygrywają ci dobrzy, tylko ci, którzy posunęli się dalej. Naprawdę nie ma w tym miejsca na poprawnie działający kompas moralny. Dlatego Chiena należy pilnować, jeśli nie ma się ochoty na brutalne, acz skuteczne rozwiązanie problemów. Nie zawahałby się strzelić komuś w plecy, gdyby tylko dostał takie polecenie.
     Obecnie, umysł Chiena wydaje się funkcjonować w bardzo dziwnym stanie przejściowym między normalnością, a normalnością. Świadomość Chiena była wielokrotnie modyfikowana i resetowana, a potem ustawiana na nowo. Nazywa to kalibracją i wszystko wskazuje na to, że tylko dzięki niej Niepokonani funkcjonują bez żadnych skutków ubocznych. Regularne resety zapobiegały powracającym wspomnieniom, które teraz uderzają w niego bez żadnego ostrzeżenia. I nie są to tylko jego własne wspomnienia, a całego systemu ludzi, którzy udzielili mu swojego doświadczenia. Urywki wspomnień, rozmowy, głosy. Uporczywa tęsknota i paląca potrzeba powrotu do jednostki, by poddać się kalibracji na nowo. Chien walczy z tym wszystkim w milczeniu, twierdząc, że poradzi sobie ze wszystkim sam, jeżeli będzie dość silny i uparty. Cóż, nawet jeśli go to dręczy i tak nie wpływa to na zdolności bojowe mężczyzny.
Relacje z innymi: Legion zasadniczo nie wzbudza większej sympatii ani za pierwszym razem, ani przy bliższym poznaniu. Raczej budzi szacunek, w niektórych przypadkach może niepewność czy strach, ale na pewno nie sprawia wrażenia osoby, z którą łatwo się zaprzyjaźnić. Wydaje się zimny i bardzo odległy od reszty świata. Przede wszystkim nie brzmi jak ktoś, kto byłby fanem złożonych relacji międzyludzkich, bo nawet jeżeli spróbujesz z nim porozmawiać o pogodzie, drobnych głupotkach czy po prostu o niczym, prawdopodobnie nie podejmie tematu. Rozmawiając z Chienem bardzo często odnosisz wrażenie, że mówisz o wiele za dużo, mimo że nigdy nie powie ci tego wprost. Bo i generalnie niewiele ci powie. Dlatego tak wielu ludzi zostawia go w spokoju po jednej czy dwóch próbach znalezienia wspólnego języka. Tak czy siak dopiero się uczy o co chodzi w normalności i życiu z ludźmi, którzy zawsze mieli nieco więcej swobody i własne myśli. Można mu wybaczyć większość niezręczności i tę sztywną nienaturalność, kiedy jednak próbuje podtrzymać jakąkolwiek rozmowę.
    Pozytywne: Chien nie musi znać osoby, która jest jego przełożonym, bądź przełożoną. Ba, nie musi nawet z nią rozmawiać czy rzeczywiście się lubić. Jednak tak długo jak długo jest jego bezpośrednim szefem (w tym przypadku szefową), będzie zwracał się do niej z pełnym szacunkiem i autentycznie współpracował w każdej kwestii. Tak jak się to ma w przypadku Kasumi.
    Negatywne: Nie mógłby umyślnie narobić sobie wrogów w gangu, bo to się kłóci z jego ideą współpracy. Nie było czegoś takiego jak wrogowie w jednym oddziale, nie ma czegoś takiego także u Szczurów. Chien po prostu wie, że to nie działa na dłuższą metę, a ma na tyle rozsądku, by nie szukać kłopotu wśród swoich.
    Z drugiej strony jest policja i wojsko. Oba te organy zostały dokładnie poinformowane co do tego kim jest Chien Duong pseudonimem Legion i do czego zdolny – wyolbrzymiając nieco fakty, zważywszy na to, że wcale nie biega po mieście i nie morduje wszystkiego jak oszalała, rządna krwi zepsuta zabawka wojska. Jest jednak brzydką plamą na nieskazitelnym wizerunku jednostki, bo świadczy o tym, że jednak istnieje ryzyko utraty kontroli nad oddziałem Niepokonanych. Władze miasta dostały najprawdopodobniej rozkaz zamordowania go na miejscu, a część patroli strzela do niego wręcz bez ostrzeżenia. Dodatkowo zdają się wcale nie liczyć ze stratami w cywilach czy niszczeniem miejskiego mienia (w tej kwestii wydaje się wręcz, że Duong martwi się o Megalopolis bardziej niż oni). Zupełnie jakby rozkazy zakładały wyeliminowanie go za wszelką cenę. Jakież to bardzo w stylu Niepokonanych…

PlaylistaBorn Ready - Zayde Wolf | Warriors - Imagine Dragons | Invincible – All Good Things


Załączniki


środa, 17 listopada 2021

Sylvain Berthier

Nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa
Podstawowe informacje


Imię/Imiona: Sylvain, ale równie często ludzie mówią po prostu Sylve (rzadziej Sylv).
Nazwisko: Berthier
Znane pseudonimy: Leviathan, skracane do Levi. Twierdzi, że ksywkę wymyślił sobie sam, bo potrzebował takiej, która dobrze brzmi i szybko zapada w pamięć, żeby móc podpisywać swoje akcje na terenie Megalopolis. Policja zbyt długo nie mogła uwierzyć w fakt, że tyle zniszczenia powoduje tylko jeden człowiek, a nie cała organizacja.  
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 32 lata
Aparycja: Sylvain Berthier z pewnością jest fascynującą osobistością. Tym bardziej, że to jak wygląda całkowicie nie pasuje do tego, co sądzi o nim opinia publiczna. Kiedy Leviathan uchodzi za barwną, absolutnie wyróżniającą się z tłumu zwykłych śmiertelników osobę, Sylvain tymczasem jest chyba najbardziej zwyczajnym Europejczykiem jakiego można sobie wyobrazić. I właśnie ta zwyczajność jest jego największym atutem, bo nikt na pierwszy rzut oka nie pomyślałby, że ten Francuz – z wyraźnym akcentem i wiecznie obecnymi w rozmowie francuskimi wtrąceniami jest równocześnie jednym z najpopularniejszych w Miastach terrorystów. Mężczyzna jest dość niepozorny. Taki, który nie budzi raczej respektu na ulicach, bo nawet gdyby chciał, nie ma fizycznie czym straszyć innych ludzi. Jest średniego wzrostu, przeciętnej postury ciała i z całą pewnością nie może pochwalić się imponującą masą mięśniową, gdyż takowej nie posiada. <Ale będzie nad tym pracował – Sylve> 
    Twarz Sylvaina również nie uchodzi za wybitnie skupiającą wzrok. Owszem, jest męska i może się nawet niektórym podobać, ale z pewnością nie należy do aktora czy modela. Sylvain twarz ma owalną i raczej pozbawioną tej wyraźnie zarysowanej struktury kości, która jest tak pożądana we współczesnym świecie. Ma natomiast wysokie czoło, na którym wspaniale prezentują się dwie skazy – skośna blizna po lewej, która jest pamiątką po udanym samobójstwie i niewielkie wgłębienie na środku tuż pod linią włosów, które jest śladem po postrzale. Ma też bardzo wesołe, głęboko osadzone oczy z tym błyskiem szaleństwa, o przyjemniej orzechowej barwie. W kącikach robią mu się kurze łapki od śmiania się często i chętnie. Poza firmowym uśmiechem ma także nie mniej firmową czuprynę. Włosy Leviathana są ciemnobrązowe i zwykle roztrzepane na każdą stronę. Podobno lekko kręcą się pod wpływem wilgoci. Sylvain zwykle ma też na twarzy kilkudniowy zarost. Dla ścisłości: nie pełną brodę, a krótką, szorstką szczecinę.
    Berthier zwykle nie przywiązuje zbytniej uwagi co do swojego wyglądu. Ubiera się głównie wygodnie i mało rzucająco się w oczy. Jedynym warunkiem przy wyborze stroju są dla niego tylko duże, pojemne kieszenie, w których może nosić na raz tyle rzeczy, ile pomieściłaby chyba jedynie stereotypowa damska torebka. Dlatego jego garderoba składa się głównie z kolorowych T-shirtów z nadrukami i wytartych już jeansów, które czasem ustępują miejsca jednej czy dwóm parom bojówek. W kwestii obuwia Sylve także zdaje się nie mieć większych preferencji. Dba tylko o to, by jego buty były wygodne i względnie utrzymywały kostkę w dobrym miejscu – stąd najczęściej nosi takie, które chociaż przypominają wojskowe czy trekkingowe.
    Są jednak dwie rzeczy, które zdają się nie zmieniać, a które stanowią o wizerunku Leviathana. Pierwszą z nich jest jego ulubiona kurtka. Skórzana i odpowiednio większa, by nie krępowała żadnych ruchów mężczyzny, a przy tym wyraźnie podniszczona. Najwyraźniej wiele już w towarzystwie Sylvaina widziała. Ba, Sylve własnoręcznie ją zmodyfikował, bo w swojej podstawowej wersji miała o połowę mniej kieszeni (w tym żadnych wewnętrznych) i nie miała materiałowego, czarnego kaptura.
    Drugą z charakterystycznych dla Leviathana części garderoby jest sztywna maska, która z całej twarzy odsłania tylko czoło. Jest wyjątkowa – Sylvain złożył ją sam i zadecydował, że powinna być w pełni elektroniczna. Oznacza to, że nie nadaje się do używania, kiedy jest wyłączona albo zepsuta, bo wtedy cały widok ogranicza się do sześciu niewielkich, okrągłych otworów. Włączona natomiast świeci zielonym światłem. Oferuje ona swojemu właścicielowi trzy podstawowe bonusy. Może wyświetlać obraz podstawowy, ale równie dobrze Sylve może przełączyć widok na noktowizję lub termowizję. Trzecim bajerem jest filtr powietrza. który pozwala oddychać niezależnie od stopnia zanieczyszczenia czy temperatury powietrza.
Narodowość: Francja
Rodzina: Została we Francji. Ojciec Sylvaina  Laurent Berthier nie żyje, bo przegrał walkę z nowotworem. O Yvonne Berthier nie wiadomo zbyt wiele poza tym, że ma trójkę dzieci: Sylvaina, który jest uznany za zaginionego we Francji, Margot i Fabiena. Margot prowadzi sieć kawiarni w Levallois-Perret i Paryżu, a Fabien studiuje filozofię antyczną.
Zameldowanie: Agartha, Eden
    Wprowadził się na stałe do bazy głównej w La Ciudad Blanca, Elizjum
Zawód: Martwy według baz danych | Terrorysta według opinii publicznej

Działalność

Przynależność: Szczury
    Ekipa: Baza Główna [Elizjum]
Przełożony: Fera Rosa
Rola: Łatwiej byłoby chyba powiedzieć, czego Sylve dla gangu nie robi. Nie mając innych zobowiązań i życia poza działalnością Szczurów uchodzi po prostu za człowieka od wszystkich zadań specjalnych. <Bo gdzie miałbym sobie pójść? – Sylve> Tak więc jego dni upływają wesoło: najczęściej na planowaniu akcji dość głośnych i chaotycznych, by trafiły do wieczornych wiadomości. To artysta zamieszania, który z przyjemnością narobi w Miastach takiego hałasu, żeby czyjaś inna, znacznie bardziej cicha akcja przeszła niezauważona. Bądź, co bądź opinia publiczna i tak uważa go za terrorystę. Poza tym czasami, jeśli akurat ma po drodze, zajmuje się rekrutacją nowych twarzy, chociaż uważa, że akurat do tego się nie nadaje. Po prostu nie boi się żadnej pracy, nieważne jak karkołomna by nie była. Czasami pomaga informatykom, jeżeli robią coś, przy czym potrzeba każdej pary dodatkowych, średnio wykwalifikowanych rąk. Prawdopodobnie przejął jedną trzecią warsztatu <I ogłosił jego niepodległość! – Sylve>, żeby mieć miejsce na swoje graty i szalone pomysły. A poza tym jest też sercem i duszą głównej ekipy. Dość powiedzieć, że bez niego główna baza Szczurów byłaby o wiele cichszym, spokojniejszym i o wiele mniej przytulnym miejscem.

Zdolności specjalne

Mutacje: Tak
    Szczegóły: Sylvain Berthier nie jest w stanie umrzeć. A przynajmniej nie na długo, bo do tej pory przytrafiło mu się to osiem razy. Ma w genach wyjątkowo zmutowany czynnik regenerujący. Nie wiadomo natomiast jak się tam znalazł ani czy zawsze tam był. Faktem pozostaje, że regeneracja Sylvaina zachodzi beztlenowo, czyli inaczej niż w przypadku większości mutantów tego typu. Mówiąc wprost: musi najpierw umrzeć, żeby móc się wyleczyć i zmartwychwstać ponownie. Tak długo jak bije serce, wszystko będzie goić się swoim normalnym, zwykłym tempem. Przy czym warto wspomnieć o tym, że im cięższe urazy spowodowały śmierć, tym dłużej trwa pośmiertna regeneracja. Otrucie również z jakiegoś powodu regeneruje się bardzo długo. Samo budzenie się z powrotem do życia sieje w organizmie mężczyzny prawdziwe spustoszenie. Przede wszystkim jest cholernie bolesne i towarzyszy mu uczucie osłabienia i rozbicia na miliardy malutkich kawałeczków. Oraz halucynacje. Dlatego Sylvain, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że zmartwychwstawanie musi odchorować, a  zajmie mu to od kilku do kilkunastu godzin, zwykle decyduje się przespać jak największą część tego nieprzyjemnego procesu.
Modyfikacje mechaniczne: Brak
Pozostałe umiejętności: To człowiek wielu <naprawdę wielu> zainteresowań i talentów. Jego największym hobby jest majsterkowanie. Uwielbia przy czymś dłubać, coś poprawiać, ulepszać czy budować. I chociaż nowi członkowie gangu czasem poddają w wątpliwość zdolności Sylve do stworzenia czegokolwiek użytecznego, starsze stażem Szczury wiedzą, że Sylve mimo wszystko ma głowę na karku i wie, co robi. Przy tym ma świadomość, że on prawdopodobnie mógłby przeżyć porażenie prądem czy wybuch niewielkiego ładunku w bazie, ale większość pozostałych Szczurów niekoniecznie. Zna się odrobinę na pirotechnice i czasami pobawi się w małego hakera – w obu przypadkach jednak chętnie uczy się od lepszych od siebie, bo jego wiedza i zdolności są naprawdę podstawowe. Jest też kierowcą bez prawa jazdy, bo stracił je całe lata temu (co zupełnie go nie powstrzymuje) i jakimś cudem zdobył legalną licencję na pilotowanie śmigłowców i awionetek. Potrafi też się obronić w razie czego, chociaż rzadko miewa ku temu okazję. Tak czy siak jest mistrzem walki niekonwencjonalnej. Potrafi też używać noży i strzelać z krótkiej broni palnej, ale jakoś niespecjalnie się tym chwali. 

Osobowość

Charakter: Sylvain Berthier jest osobowością wprost nieprzeciętną i jedyną w swoim rodzaju. Przede wszystkim dlatego, że wydaje się być swego rodzaju celebrytą w gangu. Do Szczurów dołączył w momencie, w którym jego poprzednie działania wyniosły go do rangi legendy miejskiej w Antilli, Taprobanie, Xibalbie, Aztlanie i Irkalli. Pod sztandarem Szczurów jego głośne, bardzo medialne akcje nabrały nowego rozpędu i skupiły nawet więcej uwagi wokół jego osoby i tego, dla kogo pracuje najsłynniejszy terrorysta w miastach. Chcąc nie chcąc, Sylve jest też jednym z pierwszych Szczurów zrekrutowanych w wielkim planie Fery – obok Dana i Felixa, bo tylko ta dwójka jest tu dłużej od niego. Oznacza to, że nawet jeśli Sylvain nie jest w stanie pochwalić się w gangu reputacją, która pasowałaby do jego dokonań, wciąż zna lub chociaż kojarzy większość elity gangu.
    Mężczyzna jest raczej nieszkodliwy. Znaczy owszem, może zagadać cię na śmierć, ale poza tym wiele więcej krzywdy ci nie zrobi. Zwłaszcza, że tak naprawdę krzywdzenie innych ludzi, zwłaszcza jeśli sobie na to nie zasłużyli, nie bawi go ani trochę. Uważa się za artystę zamieszania i wizjonera z misją. Otaczają go światła i eksplozje. Jest stałym elementem wieczornych wiadomości. Ale nie jest znany z tego, że zabija. Jego akcje, chociaż trzęsą miastem w posadach, zwykle nie zostawiają po sobie trupów. Czasem tylko lekko rannych pechowców, którzy przypadkiem znaleźli się tylko ciut za blisko. Sylvain Berthier zna się na śmierci jak nikt inny i dlatego postanowił sobie, że nie będzie jej rozdawać na prawo i lewo bez naprawdę <NAPRAWDĘ> dobrego powodu. A takie naprawdę dobre powody raczej nie przydarzają mu się zbyt często.
    Trudno nie odnieść wrażenia, że w gangu Sylvain przyjaźni się ze wszystkimi. Nawet jeżeli otacza go czysty chaos, Sylve jest osobą, którą zwykle określa się jako taką, której trudno nie lubić. To naprawdę miły gość. Co prawda o dość dziwnym, czasem czarnym i pełnym drobnych złośliwości poczuciu humoru, ale nie można mieć przecież wszystkiego. Jest niesamowicie otwarty na innych ludzi – ciężko powiedzieć czy jest w ogóle ktoś, kto pojawił się w bazie, a z kim Sylve nie próbowałby znaleźć wspólnego języka. Nie oznacza to bynajmniej, że zawsze mu to wychodzi. Są ludzie, których jego głośna, chaotyczna energia najzwyczajniej w świecie przeraża i nie chcą mieć z nim wiele wspólnego dłużej niż to konieczne. Większości jednak udziela się zbiorowe szaleństwo, a Sylvain Berthier jest znanym na całą kwaterę główną organizatorem spontanicznych zabaw karaoke.
    Sam Sylvain określa siebie jako kreatywnego indywidualistę. Mało tego uważa nudę za swojego najgorszego wroga, którego przysiągł tępić wszystkimi możliwymi sposobami. I prawdopodobnie te dwie deklaracje doprowadziły do tego, że Leviathan ma całkiem słusznie uzasadnioną opinię wariata. Gdyby chciał mógłby z łatwością ukrywać swoje szaleństwo. Wciąż pamięta jaki był jeszcze przed swoją pierwszą śmiercią, która doprowadziła go do obecnego stanu. Problem polega na tym, że Sylve nie chce być normalny. Ba, usłyszał o swoim wariactwie tyle razy, że sam zaczął to powtarzać i bardzo mu się ten fakt podoba. 
    Czy jest przy tym ekscentryczny? Tylko trochę. Bo jeżeli Sylvain wyróżnia się czymkolwiek w szarym tłumie, to z pewnością jest to jego charakter. Skrajnie chaotyczny i nieprzewidywalny charakter – nie znasz dnia ani godziny, gdy Sylve poderwie się z kanapy w połowie zdania i wybiegnie z pomieszczenia, krzycząc coś o wielkim pomyśle i telewizji. Tak właśnie działa umysł Leviathana: nikt nie wie, którymi ścieżkami chodzi, ani co wymyśli za chwilę. A jednak trudno odmówić mu pewnej błyskotliwości. 
    Co by nie mówić o Sylvainie z pewnością jest w stanie nie tylko wymyślić coś wielkiego, ale także przeprowadzić całą akcję z iście chirurgiczną precyzją. Bo nawet jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, nie ma powodów do obaw. Leviathan może i jest zdrowo stuknięty. Może i gestykuluje za dużo, mówi za głośno i ma skłonności do wpadania w ekscytację w najdziwniejszych momentach. Jednak w sytuacji, gdy coś idzie źle, cały ten chaos i niewyczerpane pokłady energii potrafią ukierunkować się w jedno, bardzo konkretne miejsce, czyniąc z mężczyzny niekwestionowanego mistrza szybkiej improwizacji.
Relacje z innymi: Sylve nawiązuje relacje z innymi ludźmi chętnie i często. W zasadzie to wręcz czysto hobbystycznie i zwłaszcza z tymi, którzy jeszcze się na nim nie poznali. Mimo wszystko są to głównie pozytywne relacje, bo Sylvain nie jest człowiekiem, który miałby talent do robienia sobie wrogów. Owszem, czuje pewną niechęć do grup ludzi, którzy pośrednio i bezpośrednio przyczynili się do jego śmierci, ale poza tym? Nikt mu raczej nie szkodzi na dłuższą metę. Po prostu do jego obecności trzeba w taki czy inny sposób przywyknąć i można nazywać się jego przyjacielem.
    Pozytywne: Na samym początku wypadałoby wspomnieć o tym, że jakkolwiek trudno by nie było w to uwierzyć, Sylvain Berthier znalazł w gangu dziewczynę. Mało tego, zarówno on, jak i Pandora wydają się nie mieć o tym pojęcia. Nie wiadomo kiedy zaczęli ze sobą chodzić. Nie wiadomo czy oficjalnie są razem czy nie. Wszystko stało się tak jakoś samo z siebie. Sylvain po prostu sobie był i robił swoje, Pandora słyszała o nim kilka historii. Poznali się dopiero w gangu i szybko znaleźli płaszczyznę porozumienia. Ba, Erro została nawet partnerką w zbrodni Leviathana, bo ich obu ciężko wyeliminować tak na stałe, więc doskonale się dobrali. Erro została nawet sylvaniową ślicznotką, co świadczy o tym jak bardzo Sylvain ma gdzieś wygląd zewnętrzny innych ludzi <bez obrazy mon cheri, masz piękne wnętrze <3 – Sylve>  Z drugiej strony czy aseksualny facet i kobieta uchodząca za żywego trupa mogliby stworzyć związek w jego klasycznym i tradycyjnym rozumieniu?
    Sylve ma też dwójkę najlepszych na świecie przyjaciół. Te jakże szlachetne tytuły należą się po równo Kasumi i Felixowi. Pierwsza dorobiła się ekskluzywnego pseudonimu w postaci kwiatuszka, drugi Kolczatki i oboje nie mieli niczego do gadania w tej kwestii. Sylvain nie nadaje w końcu swoich pseudonimów byle komu. A nawet jeżeli nie brzmią poważnie, raczej trudno się gniewać. Sylvain, nawet nazywając kogoś kwiatkiem czy małym zwierzątkiem, potrafi zrobić to z szacunkiem. Tak czy inaczej ta trójka odpowiada za większość wściekle neonowych akcji na terenie Megalopolis. Wszędzie tam, gdzie talent i umiejętności Kasumi spotykają się z geniuszem Felixa i chaotyczną wizją Sylvaina z pewnością wydarzy się coś, co spędzi sen z powiek połowie lokalnych funkcjonariuszy policji.
    Za swoich przyjaciół uznaje też samą Ferę Rosę i Daniela. Ferze nie przeszkadza nazywanie jej Różyczką, Danny natomiast nie jest zachwycony byciem ulubioną konserwą, więc Sylve dla własnego bezpieczeństwa używa tej dumnej ksywki wręcz od święta. Nawet pomimo tego jak wiele go łączy z Sylvainem – w końcu oboje mówią po francusku! Oboje dostali od Sylve chusteczki przyjaźni (Kasumi i Felix także mają swoje, ale to nie podlegało dyskusji), więc są uznanymi przyjaciółmi swojego ulubionego francuskiego wariata.
    Jest jeszcze malutki, bardzo wesoły robocik, którego Sylvain własnoręcznie adoptował na Szczura. Cup w bazie głównej zdecydowanie się odnalazła, a Sylve jest przekonany, że jest jej nawet lepiej niż u Osoku. 
    Najnowszym przyjacielem Sylve jest natomiast ktoś jeszcze inny. Niesamowity, jedyny w swoim rodzaju Echo – wspaniałe błękitne światło, zdolne rzucać ludźmi nad dwupiętrowymi murami. Jak tu nie lubić kogoś, kto może przykleić cię do sufitu? Echo poszerzył Sylvainowi wiele perspektyw i czy tego chce czy nie, zostanie częścią przynajmniej niektórych z jego wielkich planów.
    Negatywne: Sylvain raczej nie miewa zbyt wielu wrogów. Na jego czarnej liście znajdują się głównie ludzie, którzy mniej lub bardziej go skrzywdzili. W tym przede wszystkim ci, którzy pozbawili go życia. Nie ma czego ukrywać: ostatnia śmierć Leviathana doprowadziła do tego, że przynajmniej na razie czuje on dogłębną niechęć do Rosjan. Ciężko powiedzieć ile będzie się na nich dąsał, ale ma jak najbardziej logiczne powody, by żywić urazę (a przynajmniej do tego jednego konkretnego Rosjanina, który przywitał go łopatą, a potem strzelił w czoło). Na szczęście Died Maroz na zawsze zniknął z życia Sylvaina i nie musi już dłużej go znosić.
    Poza tym jest zazdrosny o hipstera z Edenu, rzekomego speca od terapii grupowych. Do tej pory był jednym przyjacielem wszystkich w gangu i wciąż nie jest pewien czy w szeregach Szczurów jest miejsce na dwóch takich. I chociaż Alkai Underwood niczego mu tak wprost nie zrobił, istnieje. I to wystarczający powód, by być złośliwym. Po prostu Sylve stara się omijać The Lookout Cafe szerokim łukiem, żeby go nie kusiło za bardzo wrzucenie przez drzwi granatu dymnego.
PlaylistaCrash – Days Gone Black | Man in the Mask – All Good Things

Załączniki
[Tu o neonowym skrzyżowaniu w Shangri-La]
[Tu o fajerwerkach i Leviathan & Erro Company]
[To be continued]

środa, 10 listopada 2021

Alkai Underwood

Nie interesuje mnie jak zarabiasz na życie. Nie obchodzi mnie ile masz lat i czy wyniosłeś dzisiaj śmieci. Powiedz mi raczej: co jadasz zwykle na obiad? Jak spędzasz czas, gdy wracasz wieczorem do domu? O czym marzysz? Za czym tęsknisz? Powiedz mi o tych wszystkich małych i dużych rzeczach, które czynią cię człowiekiem. A puste frazesy zostaw dla tych, których nie obchodzi kim jesteś.

Podstawowe informacje

Imię/Imiona: Alkai William, ale wyraźnie preferuje to pierwsze.
    Twierdzi, że dwa imiona ma tylko dlatego, że rodzice nie mogli się między sobą dogadać. Mama chciała nazwać syna jakoś amerykańsko i nowocześnie – stąd Alkai. Ojciec natomiast upierał się przy tym, by pamiętał o swoich korzeniach i nazywał się brytyjsko i tradycyjnie – stąd William.
Nazwisko: Underwood
Znane pseudonimy: Jeżeli go szukasz Ten hipster z kawiarni wystarczy, żeby każdy zainteresowany wiedział o kogo pytasz. Poza tym chłopak raczej nie dorobił się żadnych znanych ksywek. A przynajmniej jeszcze nie.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26 lat
Aparycja: Alkai William Underwood zdecydowanie wyróżnia się z tłumu zwykłych ludzi i przyciąga ich wzrok. Nie da się o nim łatwo zapomnieć nawet wtedy, gdy widziało się go tylko przez krótką chwilę na ulicy. Przede wszystkim dlatego, że jest cholernie wręcz charakterystycznym młodym mężczyzną. Naprawdę wysokim – w końcu nie bez powodu znajomi żartobliwie przezywają go żyrafą – i proporcjonalnie zbudowanym, chociaż niezbyt umięśnionym. Jak na człowieka, który je jeden duży posiłek dziennie i bywa aż irracjonalnie wręcz zdyszanym po wspięciu się na cztery piętra schodów przystało. Do tego miewa tendencję, by lekko się garbić, szczególnie wtedy, gdy z kimś akurat rozmawia. Wspaniale współgra to z charakterystyczną dla niego aurą wiecznego zmęczenia. Czasem sprawia wrażenie, jakby nie spał od wielu tygodni. A czasem tak, jakby tylko dobre chęci wciąż trzymały go przy życiu. Alkai potrafi wyglądać na absolutnie wręcz wykończonego, nawet wtedy, gdy nie ma to wiele wspólnego ze stanem faktycznym. Ot, taka już jego uroda.
     Bynajmniej jednak nie brzmi jakby był już jedną nogą na tamtym świecie. Alkai ma całkiem przyjemny dla ucha głos – dotykający raczej wyższych rejestrów, a przy tym bardzo jasny i ciepły. Taki głos, który budzi zaufanie, bo nie może należeć do złej osoby. Taki, który dużo i głośno się śmieje. Oraz taki, któremu w lecie często towarzyszy wyraźnie zauważalna chrypka, bo przegrywa w starciu z klimatyzatorami i nikotynowym dymem. I gdyby nie to, Alkaia na pierwszy rzut oka bardzo trudno byłoby posądzić o palenie zwykłych, klasycznych papierosów. To jedna z jego niezaprzeczalnych, szeroko znanych wśród przyjaciół supermocy – fantastycznie unika bycia przesiąkniętym dymem. Bo chociaż subtelny aromat tytoniu raczej nigdy nie opuszcza go tak do końca, najczęściej miesza się z o wiele przyjemniejszym zapachem kawy, miętowej gumy do żucia czy najzwyklejszego żelu pod prysznic. A to czyni go nie tylko znośnym. To ważna część tego, kim Underwood jest w takim samym stopniu jak cienie pod oczami i szeroki uśmiech. 
     To, co bez wątpienia odróżnia go od innych na ulicy, to jego bielactwo. Alkai ma ciepłą, kremową karnację – taką, która szybko się opala – dość ciemną, by wyraźnie odcinały się na niej jego nieregularne, bielacze plamy. Pozbawione jakiegokolwiek pigmentu przebarwienia najłatwiej zauważalne są na jego twarzy: jedna z większych plam zajmuje sobie całą prawą skroń, kawałek czoła i zaczepia o oko; inna rozlewa mu się wzdłuż linii żuchwy po lewej i znika na szyi; kolejna tylko nieco wyżej na policzku trochę przypomina fasolę; jedna z poszarpanych na krawędziach kropek przebarwia mu lewą brew tuż przy nasadzie nosa; ma też kolekcję różnej wielkości plam i plamek rozrzuconych po czole i okolicy nosa. Trudne do przegapienia przebarwienia znalazły też sobie miejsce na palcach mężczyzny. Te w zasadzie są niemal całkowicie białe. Z pierwotnego koloru skóry zostały mu tam jedynie krzywe, trochę owalne punkty pomiędzy stawami, a i one prawdopodobnie szybciej czy później znikną. Z innych plam czasem widać te, które ma na nogach – jak chociażby tę na prawym kolanie; te kilka, które przypominają krzywą kocią łapkę na udzie nieco wyżej; czy ta na biodrze z tyłu po lewej. Większe i mniejsze plamy rozlewają mu się też pod oboma kolanami, na łydkach i stopach.
     Wszędzie tam, gdzie sięgają plamy rosną mu całkowicie naturalne, białe jak śnieg włosy. Bez żadnych wyjątków. Dwukolorowe są nie tylko ręce czy nogi. Alkai ma również biało-kasztanowe brwi, rzadkiego wąsa i krótko strzyżoną brodę. Mało tego, tam, gdzie jedna z plam sięgnęła oka rosną mu nawet białe rzęsy. Oznacza to również, że burza miękkich, kasztanowych fal, która wykręca się w każdą stronę, poprzetykana jest tu i ówdzie widowiskowymi, białymi pasmami – jedno z nich zaczyna się na skroni i nie ma absolutnie żadnej szansy, by tego nie zauważyć. Cała ta bez wątpienia urocza konstrukcja ma też paskudną tendencję do tego, by skręcać się w małe loczki pod wpływem wilgoci.
     Alkai Underwood uważa się za niekonwencjonalnie przystojnego człowieka. W końcu jego szczupła, lekko trójkątna twarz z wyraźnie zaznaczonymi łukami brwiowymi i wąskim podbródkiem może uchodzić za co najmniej proporcjonalną, jeżeli nie estetyczną. A ponieważ ludzkie oko ma skłonność do lubienia proporcji i harmonii, Alkai wielu ludziom najzwyczajniej w świecie się podoba. Nawet z tym jego lekko garbatym nosem i wąskimi wargami, które rozciągają się w nienaturalnie wręcz szeroki uśmiech. Alkai śmieje się naprawdę dużo i często. I zawsze mruży przy tym stale zmęczone, podkrążone od zbyt krótkich nocy oczy. Prawe oko Alkaia nieco różni się od lewego. Oba w większości są piwne, a w ich kącikach widać drobne zmarszczki i całkiem naturalne zasinienia. Jednak tam, gdzie sięgnęła bielacza plama tęczówka przebarwiła się na jasnoniebiesko.
     Alkai ma też całe mnóstwo tatuaży i nawet nie sili się na ukrywanie tego faktu. Byłoby to niesamowicie trudnym zadaniem, patrząc na to, że ma je też na twarzy. Te jednak są najbardziej subtelne ze wszystkich. Nad prawą brwią ma wykaligrafowany czarnym tuszem napis: „Runaway”  – na pamiątkę najlepszej decyzji, którą podjął w życiu. Pod lewym okiem natomiast znalazł sobie miejsce delikatny obrys klucza sześciu ptaków w locie. Reszta tatuaży jest już zdecydowanie ciekawsza. Wszystkie tworzone są ręką tego samego artysty, w tym samym, nawiązującym do oldschoolu stylu z wyraźnym czarnym konturem i jednolitym, kolorowym wypełnieniem. Wyglądają trochę jak dziecięca kolorowanka stworzona z oddzielnych wzorów oplatających cały tors Alkaia – od szyi i karku aż po grzbiety dłoni i biodra.
     Głównym motywem przewodnim większości jego tatuaży są rośliny i zwierzęta. Ale na jego ciele znalazły sobie miejsce także inne wzory. Jak chociażby kwiatowa, okolona ciemnymi liśćmi mandala znajdująca się na jego szyi. Nieco poniżej – tuż nad obojczykami – kazał sobie wytatuować kolejno „HELLO” oraz „I’M GOOD” w taki sposób, by dało się je odczytać razem. Idąc dalej, na środku piersi ma pięknego motyla – nieco podkolorowanego rusałkę admirała – w towarzystwie dwóch rysunkowych pszczół po prawej i jaskółki po lewej. Mniej więcej na sercu wytatuował sobie odcisk łapki Winniego, nieco niżej i bliżej środka także obrys serca wypełniony kwiatkami. Serce w połowie jest przerwane, by zrobić miejsce na napis „STAY WEIRD”. Jeszcze dalej na prawo znajduje sobie miejsce cukrowa czaszka – na pamiątkę dzieciństwa spędzonego w bliskim kontakcie z meksykańską kulturą. Pod czaszką – bardziej na boku i już na linii dolnych żeber – znalazła sobie miejsce udekorowana liśćmi klepsydra z przesypującym się piaskiem. Tuż obok towarzystwa dotrzymuje jej sansewieria w doniczce z motywem palm (Noah) oraz niewielka różowo-żółto-cyjanowa mandala. Lewy bok Alkaia udekorowany jest lecącą ważką (Sebastién) i trzema żółtymi różami, które kończą się już na plecach. Na brzuchu po lewej ma przebity sztyletem kawałek pizzy (Gianluca), po prawej błękitną filiżankę ze wstążką, na której napisano „Not everyone’s cup of coffee”. Całości dopełnia zakrzywiający się jak uśmiech napis „F O O K” tuż pod pępkiem– wynik wyjątkowo głupiego, ale zabawnego zakładu.
     Plecy Alkaia także pokrywają gęsto upakowane wzory. Na karku ma kompozycję z trzech kwiatów i liści układających się w kształt „V” i sięgających aż za uszy. Bardzo drobne – niemal przypominające piegi – rysunkowe kwiatki pokrywają też oba jego barki. Między łopatkami nieco poniżej kompozycji kazał sobie wytatuować kulę ziemską, którą od dołu półkoliście otaczają słowa „World Citizen”. Towarzystwa dotrzymują jej słońce z lewej strony i księżyc z prawej – oba te wzory mają kobiece twarze. Pod słońcem w okolicy lewej łopatki znalazł sobie miejsce plecak z mapą – wspomnienie autostopowych wojaży. Niedaleko plecaka bliżej środka pleców kazał sobie wytatuować kolorową muszelkę i wychylający się zza niej kwiat hibiskusa. Okolice prawej łopatki Alkaia zajmuje natomiast bardzo specjalny tatuaż – kaktus w kształcie wprost nawiązującym do wyciągniętego środkowego palca (Zeke). Pod doniczką kaktusa wytatuowany został piękny, stary sztylet skierowany ostrzem w stronę żółtych róż. Niemal dokładnie środek pleców Alkaia zajmuje kolejna mandala. Po lewej od mandali na boku Alkai ma kolorowego tukana siedzącego na gałązce. Na krzyżu natomiast posadził sobie tęczowego kameleona. Prawy bok pleców Ala u dołu zajmuje słój pełen świetlików.
     Absolutnie kolorowe, niedopasowane do siebie nawzajem wzory pokrywają też ręce Alkaia. Jak na przykład jasna, zielona ćma księżycowa ze wzorzystymi skrzydłami znajdująca się na jego lewym bicepsie od zewnętrznej strony. Tuż pod nią mieści się kaktus z sukulentem na tle czerwonego, arizońskiego zachodu słońca. Od wewnętrznej Alkai trzyma biało-czerwonego królika, który może nie wygląda, ale w głowie właściciela nawiązuje do Tu’er Shena (Ming). Pod królikiem jest jeszcze kawałek miejsca na serduszko zrobione z kawałka odpowiednio powyginanej, grubej liny. Oba łokcie Ala pokrywają dwie zupełnie od siebie różne mandale. Niżej na przedramieniu znalazł sobie miejsce prosty napis „PASSION THIRSTY” sugestywnie ciągnący się wzdłuż niewielkiego, wypełnionego czerwonym winem kieliszka. Bliżej nadgarstka leży już tylko czerwona róża i jej rozkładające się dookoła liście. Od zewnętrznej strony przedramienia ma wytatuowaną monsterę w doniczce w geometryczne wzorki i brzoskwinię. Grzbiet lewej dłoni wieńczy natomiast kompas. 
     Patrząc na prawą rękę – Alkai na bicepsie trzyma papugę udekorowaną dookoła kwiatami i ciemnego węża po drugiej stronie. Pod papugą znalazła sobie miejsce prosta filiżanka z kawą i podpisem „WORLD’S OKAYEST BARISTA”. Po wewnętrznej stronie prawego przedramienia ma bukiet kwiatów w słoiku i małego, śpiącego kotka, którego sierść poprzetykana jest tu i ówdzie pomarańczowymi kwiatuszkami. Zewnętrzną stronę przedramienia zdobi motyl – mieniak tęczowiec – oraz gałąź pełna jasnych, różowych kwiatów. Wierzch prawej dłoni zdobi już tylko owoc granatu. 
     Alkai nigdy nie uważał, by miał jakiś wyraźnie zdefiniowany styl ubioru. I nigdy nie śledził zbyt wyraźnie modowych trendów, bo zdecydowanie bardziej ceni sobie wygodę ponad elegancją i szykiem. Trudno jednak zaprzeczyć, że jego szafa bardzo dobrze komponuje się zarówno z boho kawalerką, jak i z hipsterską kawiarnią, której jest prawie-właścicielem. Dlatego nie ma na świecie siły, która mogłaby go zmusić do założenia na siebie swojego jednolicie czarnego fartucha w ciągu normalnego dnia w pracy. Zakłada go tylko na specjalne okazje – jeżeli ma na to ochotę, któryś znajomy grzecznie poprosi lub szykuje się na wieczorną zmianę i zamierza rzucać rzeczami dookoła.
     Szafę Alkaia w większości wypełniają kolorowe, wzorzyste T-shirty i wkładane przez głowę bluzy – ba, jego ulubiona jest pastelowo różowa, a napis na niej głosi dumnie: „PAN AND TIRED”. Ma też kilka koszul w kwiaty lub kratkę. I kilka par jeansów, z których połowa jest albo sprana, albo modnie dziurawa, albo obie te rzeczy na raz. Swoją drogą zawsze też wolał tenisówki od klasycznych trampków i nie może zrozumieć ludzi, którzy muszą wiązać sznurowadła za każdym razem, kiedy chcą założyć buty. Alkai lubi proste, niezbyt rzucające się w oczy dodatki. Dlatego stwierdził, że dobrym pomysłem byłoby przekłucie tylko lewego ucha (ale za to dwa razy) i nosi tam małe, złote kółeczka. Które pasują do równie gładkich obrączek czy zrobionych z łańcuszka bransoletek, które czasem zakłada. Jednakże siły wyższe brońcie go przed zegarkami – nienawidzi ich nosić. 
     A jeżeli wychodzi z domu wieczorami – całkowicie niezależnie od pory roku – bierze też ze sobą swoją ulubioną jasną, jeansową kurtkę. W czasie zimniejszych miesięcy absolutnie nie przeszkadza mu chodzenie po mieście w czapce, płaszczu czy szaliku, bo marznie nieprzyzwoicie wręcz szybko.
Narodowość: Stany Zjednoczone Ameryki
Rodzina: Thomas i Bethany Underwood – rodzice Alkaia – żyją. Mieszkają w Buckeye w Arizonie, ale oboje pochodzą z Anglii. Przeprowadzili się do Ameryki na krótko przed narodzinami Alkaia, co tłumaczy jakim cudem zachował resztki brytyjskiego akcentu, chociaż nigdy w Wielkiej Brytanii nie był. Alkai jest jedynakiem. Nie utrzymuje kontaktu z nikim z rodziny, bo nie chce, by go znaleziono. Uciekł z domu krótko po skończeniu szkoły średniej, bo jak sam mówi: Nie chciał zostać lekarzem.
Zameldowanie: Antillia, Eden Mieszka w mikrokawalerce nad The Lookout Cafe
Zawód: Barista | Barman  w zależności od potrzeb i pory dnia

Działalność

Przynależność: Szczury
    Ekipa: The Lookout [Eden]
Przełożony: Matthias Wölf Czy aby na pewno?
Rola: Alkai został podarowany Szczurom razem z The Lookout Cafe bez prawa do zwolnienia go pod żadnym pozorem. Prowadzi kawiarnię połączoną z barem, z której dochód częściowo finansuje potrzeby kryjówki Szczurów i zapewnia odpowiednią przykrywkę dla rotacji ludzi w okolicy. Poza tym ma oko na to, co dzieje się w Edenie i dba, by nikt nieproszony nie kręcił się w pobliżu kwater gangu.

Zdolności specjalne

Mutacje: Tak (Uwaga: NIKT pod ŻADNYM pozorem nie może się o tym dowiedzieć)
    Szczegóły: Alkai jest podręcznikowym wręcz przykładem wysoko funkcjonującego empaty. Rodzinna mutacja Underwoodów – dziedziczona zawsze w linii męskiej – klasyfikowana jest jako umiejętność dwóch kategorii: pasywnej i aktywnej. Alkai pasywnie wyczuwa uczucia i emocje istot znajdujących się w jego pobliżu. Odpowiada za to dodatkowy zmysł, którego nie da się po prostu wyłączyć – to tak, jakby chcieć czasowo ogłuchnąć czy oślepnąć na życzenie. Sam Alkai twierdzi, że jego umiejętność wystarcza w zupełności do tego, by panować nad całym The Lookout i na szczęście z ulicy docierają do niego tylko te najbardziej intensywne przypadki.
     Aktywnie potrafi w dowolny sposób manipulować stanem emocjonalnym każdej osoby w okolicy. Może zmieniać natężenie danych emocji, wyciszać konkretne uczucia, wzmacniać je, a nawet zastępować zupełnie innymi. Warto jednak odnotować, że efekt jego mutacji słabnie wraz ze wzrostem odległości („Jeśli ktoś jest 60 stóp ode mnie, zwykle wiem, że i s t n i e j e, a nie od razu, że ma kiepski humor czy coś.”) Wobec czego szacuje swój maksymalny zasięg wyczuwalności na jakieś 15-20m, a łatwej i skutecznej manipulacji na mniej więcej połowę tego dystansu. Poza tym każde użycie mutacji zawsze obarczone jest bezwarunkowym odruchem – minimalnym skurczem mięśni twarzy. Nie jest to bardzo widoczny odruch, dlatego trzeba się przyjrzeć, żeby powiązać niekontrolowane drgnięcie brwi Alkaia ze zmianą ogólnego nastroju okolicy. Absolutnie nad tym nie panuje.
     Underwood do opisywania swoich wyjątkowych zdolności i działania dodatkowego zmysłu używa skojarzeń i bardzo obrazowych, synestezyjnych wręcz opisów. Zwykle nie ma żadnego problemu z przełożeniem swojego odbierania świata na język, który zrozumieć może każdy. Najczęściej opisywane emocje odnosi do powszechnie znanych dźwięków, uniwersalnie odbieranych jako przyjemne bądź nie (np. wiercenia w ścianie, gry na harfie). Bardziej złożone emocje często określa, wzbogacając opis o własne odczucia (np. wibrujące, łaskoczące), konsystencje i wrażenia dotykowe (np. lepkie jak miód, aksamitne, śliskie), czy kolory. O wiele rzadziej odnosi coś do smaków i raczej nie zdarza mu się sięgać po zapachy.
     Ukrywa mutację i nie chce, by ktokolwiek o niej wiedział. To nie tak, że się jej wstydzi. Alkai kocha swój dar i gdyby ktoś pozbawił go możliwości korzystania z niego prawdopodobnie czułby się tak, jakby ktoś amputował mu ulubioną kończynę. Underwood po prostu wie, że ludzie nagle zaczęliby patrzeć na niego z nieufnością i unikaliby go. Zostałby odmieńcem w kółko oskarżanym o wszystko, co wydawałoby się podejrzane ludziom dookoła, a The Lookout Cafe najprawdopodobniej by upadło. O tym, że jest mutantem wie w Megalopolis dosłownie pięć osób: Dhaqan i Zeke Oqinile, Fera Rosa, Matthias Wölf i Felix (który, nie chwaląc się, samodzielnie odkopał tę informację o Underwoodach).
Modyfikacje mechaniczne: Brak
Pozostałe umiejętności: Alkai nie jest człowiekiem, któremu powinno się zlecać zadania w terenie. Owszem, trochę potrafi się bić, ale na tyle, żeby nie dać sobie zbyt mocno obić twarzy w bójce barowej. Nigdy nie trzymał w rękach żadnego typu broni palnej i wyraźnie zaznaczył, że wolałby, żeby tak zostało. Noży także używa głównie w kuchni czy za barem i chociaż ma wprawę w ich używaniu, krojenie limonek i lodu to jednak nie to samo, co walka na noże w ciasnym zaułku. Ale Underwood nie jest znowu tak całkowicie bezużyteczny. Ma inne, nie mniej ważne umiejętności. Alkai jest mistrzem budowania złożonych relacji międzyludzkich. Fantastycznie radzi sobie z nawiązywaniem kontaktu z innymi, bo prawdopodobnie z większością ludzi znalazłby chociażby nić porozumienia. Bardzo szybko przekonuje do siebie innych i potrafi utrzymywać z nimi pozytywne relacje. Jest uważnym słuchaczem, który szybko wyciąga wnioski. Potrafi też przyciągnąć uwagę na tyle, by zostać wysłuchanym i spróbować przekonać swojego rozmówcę do zmiany zdania. Fenomenalnie radzi sobie z pracą w zespole, chociaż nie cierpi być liderem, bo twierdzi, że to zbyt duża odpowiedzialność dla kogoś jego pokroju. Świetnie za to odnajduje się w roli prawej ręki lidera ze swoim talentem do negocjacji i rozwiązywania wewnętrznych konfliktów. Alkai potrafi przesłuchiwać ludzi w taki sposób, by nawet nie odczuli, że byli przesłuchiwani. Bardzo dobrze radzi sobie w przypadkach, gdy przesłuchiwana osoba jest zbyt młoda lub zbyt przerażona, by mówić w innych okolicznościach. Underwood samą rozmową potrafi zdobyć zaufanie i dowiedzieć się naprawdę interesujących rzeczy. Ma też na co dzień kontakt z wieloma młodymi ludźmi z wielu środowisk, więc mimochodem doskonale zdaje sobie sprawę z tego o czym mówi miasto. 
     Prawo jazdy zrobił już po przyjechaniu do Megalopolis (i wspomina to jako jedno z bardziej traumatycznych wydarzeń w jego życiu – „Widzieliście ile na ulicach jest samochodów? I każdy robi coś innego!”), co sprawia, że jego uprawnienia do jazdy traktowane są na równi z międzynarodowymi. Mimo tego, że wcale nie radzi sobie za kierownicą tak źle i nie stwarza zagrożenia w ruchu lądowym – w przeciwieństwie do innych wybitnych osobistości w gangu – rzadko robi z niego użytek, bo miasta są fantastycznie ze sobą skomunikowane, a transport miejski działa dla niego wystarczająco dobrze. Prawdopodobnie zdecydował się na prawo jazdy tylko dlatego, że ładnie wygląda w CV i czasami ułatwia mu życie, jeśli zdecyduje się wynająć samochód z wypożyczalni. Z umiejętności, które nie mają kluczowego znaczenia dla Szczurów: ukończył cykl kursów, które zrobiły z niego naprawdę dobrego baristę. Część ufundował mu Dhaqan, część Alkai opłacił z własnej kieszeni. Okazało się, że ma do tego serce i talent, więc jego kawa nie ma sobie równych w całej okolicy miasteczka studenckiego w Antilli. Z ciekawości dorzucił sobie do kompetencji kurs z miksologii, a potem spędził wiele godzin z Internetem, ucząc się sztuczek barowych. Ma naprawdę zręczne palce i koordynację ręka-oko. Dodatkowo tworzenie czegoś z niczego jest jedną z rzeczy, które uwielbia robić. Czy to odnowienie starego mebla czy stworzenie czegoś od podstaw – Alkai wierzy, że posiada wszystkie niezbędne kompetencje, by ukończyć każdy projekt, na którego realizację wpadnie. A jeśli czego nie umie to z przyjemnością nauczy się czegoś nowego. Stąd właśnie większość bieżących napraw w The Lookout potrafi zrobić sam i nie potrzebuje wzywać żadnych fachowców. Zresztą do twarzy mu z farbą na nosie i wkrętarką w ręce. 

Osobowość

Charakter: O ludziach takich jak Alkai Underwood mówi się wiele i bardzo różnie. Zwłaszcza w kontekście tego, że porzucił całe swoje życie po niecałych dwóch dekadach, zniknął bez żadnego śladu i rozpoczął je na nowo tysiące kilometrów od domu. Ci, którzy go podziwiają, nazywają go wolnym duchem. Człowiekiem pełnym pasji i niezależności, który wiedział czego chce i miał odwagę, by po to sięgnąć. Mówią, że jest osobą, która przeżyje swoje najlepsze życie w wiecznej pogoni za wolnością i swobodą, bo nie dała się zamknąć w ciasnej klatce cudzych oczekiwań. Natomiast ci, którzy mu zazdroszczą, zwykle mówią, że to nie odwaga, a zwykła głupota pchnęła go do odrzucenia wszystkiego, co do tej pory w życiu osiągnął. I że jest naiwnym idealistą, który wcześniej czy później się sparzy i wróci do domu z podkulonym ogonem. Alkai oczywiście przybija piątkę tym pierwszym i śmieje się z tych drugich. W końcu trudno oparzyć człowieka, który pierwsze 18 lat życia spędził pośród piasków pustyni Sonora. W rodzinnej Arizonie czekałyby go tylko studia medyczne, bo ojciec uważał, że byłby wspaniałym psychiatrą. Takim samym jak on. Tylko, że Alkai wcale nie chciał być psychiatrą ani nawet psychologiem. Chciał być tylko Alkaiem Underwoodem – dzieciakiem, którego nie raz i nie dwa okradli, gdy autostopem podróżował po Stanach. Czy w takim razie naprawdę stracił tak wiele? Nie wydaje mu się. 
     W końcu zawsze uważał, że to praca w krawacie unieszczęśliwiałaby go bardziej. Nie potrafił sobie wyobrazić sobie siebie w kitlu w szpitalu. Zawsze eleganckiego i profesjonalnego jak ojciec. Nie ciągnęło go do medycyny. I nie za bardzo miał ochotę zagłębiać się w tajniki psychiatrii. Nie miał pojęcia jakim cudem miałby ukończyć studia w dziedzinie, z którą nie chciał mieć zbyt wiele wspólnego. Owszem, możliwość pomagania ludziom przez resztę była kusząca i niewiele brakło, żeby wmówił sobie, że tego właśnie chciał. Ale to nie było jego życie. Bielacze plamy nie pasowały do tej wizji. Pasowały natomiast do otwartych dróg międzystanowych, ciężaru plecaka przewieszonego przez ramię, kilometrów pustkowi bez żywej duszy i przypadkowych spotkań w przydrożnych barach. Serce Alkaia nigdy nie biło dla życia, które zaplanowali dla niego rodzice. Ono zawsze rwało się przed siebie, byle dalej od znajomego, bezpiecznego domu. Prosto ku przygodzie czekającej gdzieś daleko na granicy z Nevadą. Albo i jeszcze dalej, ku zimnej północy czy zielonemu wschodowi. Do niepewności czy następny dzień przyniesie coś dobrego czy wprost przeciwnie. Do swobody i braku planu sięgającego dalej niż dwa dni na przód. Do spontanicznych zabaw z nieznajomymi na campingach. Do ludzkiej życzliwości zdolnej przenosić góry. Do notesu wypełnionego mapami, adresami i numerami telefonów. Do ludzi, którzy przychodzili i odchodzili, rzadko wracając do jego życia na dłuższą chwilę. To, co nastoletniego Alkaia pociągało najbardziej nigdy nie kryło się tuż za najbliższym rogiem. Potrzebował tej niewygody podróży. Potrzebował napiętego budżetu i strategicznych decyzji śniadaniowych. Potrzebował czasem nie zjeść niczego przez cały dzień czy raz na jakiś czas ominąć prysznic, by następne móc docenić bardziej niż kiedykolwiek. I potrzebował tej satysfakcji, gdy po długim, męczącym dniu marszu zrzucał plecak z ramion, by w pięknym miejscu spędzić kolejną noc pod gwiazdami.
    I to właśnie takie szalone historie, pełne ślepego optymizmu, dramatycznych zwrotów akcji i małych cudów doprowadziły go do miejsca, w którym znalazł się obecnie. Nie da się jednak ukryć, że żyje w swoim małym chaosie. Takim pełnym spontanicznych decyzji, kontrowersyjnych wyborów i wybuchów entuzjazmu. Najwyraźniej dobra organizacja nigdy nie była jednym z jego wielu talentów. Po jego małym, acz bardzo gustownie zagraconym mieszkaniu doskonale widać wszystko to, co zarzucali mu rodzice. A przyznać trzeba, że straszyli go często i nader chętnie mrożącymi krew w żyłach opowieściami o tym, gdzie skończy, jeśli się za siebie nie weźmie. Ojciec mógł mu zarzucać, że jest zbyt roztrzepany i wymaga przez to bezustannego nadzoru, bo niczego nie potrafi przypilnować. Mama mogła mu zarzucać, że pamięć ma dobrą, chociaż krótką i dzięki temu po raz kolejny zapomniał wyjąć naczyń ze zmywarki czy rozwiesić prania, a przecież wyraźnie go o to prosiła. Ba, mogli mu nawet zarzucać lenistwo, gdy przyłapywali go na graniu z kolegami, kiedy według ojca powinien się uczyć ("Bo nie dostaniesz się na medycynę"). Underwood może z całą pewnością powiedzieć, że rodzice mieli wtedy rację. Jest wszystkim tym, co sobie o nim myśleli. Tym zabawniejszy jest dla niego fakt, iż okazało się, że bycie okropnie roztargnionym leniem w zasadzie nie wyklucza funkcjonowania w społeczeństwie. 
     Ba, wbrew pozorom całkiem dobrze sobie radzi z życiem w grupie. Fantastycznie odnalazł się w swoim nowym, megalopolijskim życiu i z pewnością nie może narzekać na nudę czy samotność w obcej metropolii. Underwood ma w sobie coś takiego, że działa na ludzi jak magnes i podbija serca właściwie z marszu. I to z wielu powodów zresztą! Przede wszystkim dlatego, że nigdy nie pozbył się tej drobnej iskry szaleństwa, która sprawia, że wszystko jest piękniejsze i bardziej fascynujące, a on z przyjemnością wskaże ci palcem te wszystkie niedoceniane na co dzień drobne przyjemności. Z dziką wręcz rozkoszą, bo powiedzieć, że Alkai Underwood emanuje radością życia to jakby nic nie powiedzieć. Jest przy tym duszą towarzystwa i często bywa w centrum zainteresowania. Nie dlatego, że o to zabiega. Alkai prawdę powiedziawszy przy całej swojej pewności siebie i bezczelności nigdy nie szukał uwagi na siłę – czy tego chce czy nie to uwaga zwykle znajduje jego. Na szczęście jest cholernie towarzyskim ekstrawertykiem i chyba tylko dlatego nie bywa przytłoczony całym tym zainteresowaniem. Nie żeby był w stanie je wykorzystać do czegoś złego. Nie byłby w stanie się na to zdobyć.
     Underwood jest tym typem człowieka, którego zdaje się fascynować ludzkość w każdej formie i kształcie. Z całą swoją otwartością i nieskończonymi pokładami empatii daleki jest od oceniania kogokolwiek po pierwszym wrażeniu. W ogóle stara się unikać osądzania ludzi, jeśli nie jest to absolutnie konieczne, bo zwykle z góry zakłada, że ludzie są dobrzy i co najwyżej trafił na zły czas w ich życiu. Owszem, zdarza mu się przejechać na kimś od czasu do czasu, bo nie ma w nim zgody na poglądy, które krzywdzą innych ludzi. Ale to nie oznacza, że nie starał się zrozumieć tej drugiej osoby i historii, która się kryła za takimi przekonaniami. W końcu zawsze wierzył w szczerą i jasną komunikację, co bardzo dobrze widać – pomimo małej armii byłych partnerów z połową wciąż utrzymuje luźne kontakty, a druga połowa nie chce jego śmierci w męczarniach. Potrafi być naprawdę cierpliwym i uważnym słuchaczem, jeśli tego wymaga sytuacja. Takim pełnym szacunku, który nie będzie ci przerywał i w pierwszej kolejności spyta czy potrzebujesz tylko wysłuchania czy może jednak rady (a potem czy może cię dotknąć albo przytulić – zgodzisz się raz i przepadniesz, bo już nigdy nie zaznasz spokoju, jeśli nie odwołasz tej zgody). Dlatego wielu ludzi przychodzi do The Lookout Cafe głównie po to, by porozmawiać z Alkaiem, a kawa jest tylko smacznym dodatkiem do całego doświadczenia. Bo Underwood naprawdę chętnie pomaga innym, jeżeli tylko jest w stanie. A jeśli nie wymaga się jego ratunku też nic nie szkodzi. Jest na tyle kreatywnym człowiekiem, by z miejsca wymyślić odpowiednio wciągający temat do rozmowy. Bo bądźmy ze sobą szczerzy: banalne rozmowy o pogodzie już dawno przestały go bawić. Woli raczej spytać czy wierzysz w prawdziwą miłość albo dlaczego owady nie lecą do słońca, skoro tak bardzo kochają jasne światło. Ot, ciężko się nudzić rozmawiając z Alkaiem. Zwłaszcza, że najwyraźniej zdaje się nie mieć świadomości istnienia czegoś takiego jak tematy tabu. A nawet jeżeli ktoś go kiedyś uświadomił i tak ma to gdzieś.
Relacje z innymi: Tak naprawdę trudno znaleźć osobę, która miałaby za co Alkaia nienawidzić. To raczej typ człowieka, który dogada się z każdym i stara się nikomu nie szkodzić. Ma wielu znajomych, ale niewielu z nich uznaje za swoich prawdziwych przyjaciół. Zamiast tego Alkai żartobliwie nazywa siebie królem szczeniackich romansów. I zdaje się rzeczywiście czuć dobrze, flirtując z ludźmi przez chwilę i rozstając się. Nie miewa raczej złamanego serca i nie zostawia po sobie złamanych serc. O takich znajomościach raczej szybko się zapomina. A nawet jeśli trafi na kogoś, kto nie będzie w stanie zapomnieć tak łatwo, zwykle ta osoba wie, gdzie go szukać. Alkai chętnie na ten temat porozmawia i wszystko sobie wyjaśnią.
    Pozytywne: Co ciekawe, Alkai Underwood nie odpowiada wyłącznie przed jednym przełożonym. Pośrednio odpowiada przed Ferą Rosą, bezpośrednio przed szefem edeńskiej bazy Matthiasem Wölfem, który w dodatku traktuje go jak swojego niemalże następcę. Z oboma stara się utrzymywać raczej przyjazne relacje. Jednak najbardziej związany czuje się Jego Królewską Wysokością Dhaqanem Oqinile. Bo mówiąc zupełnie szczerze zawdzięcza mu najwięcej. To właśnie Dhaqan znalazł Alkaiowi pracę w The Lookout kilka lat temu i zadbał o to, by chłopak zadomowił się w mieście jak trzeba. Upewnił się nawet czy aby na pewno niczego mu nie brakowało na początku, chociaż mieli dość skrajne opinie co do akceptowalnego standardu mieszkania Alkaia (tak, chodzi między innymi o łóżko zrobione z materaca leżącego na paletach). Alkai już od dawna nie potrzebuje pomocy Likaona, by funkcjonować całkowicie niezależnie, ale i tak nie mógłby zrezygnować z tego kontaktu. Nie tylko dlatego, że naturalnie stał się oczami i uszami Dhaqana w Edenie. Przede wszystkim dlatego, że został najfajniejszym starszym bratem pewnego nastolatka, który lubi uciekać z domu i marudzić na cały ten koślawy świat dorosłych.
    Negatywne: Prawdopodobnie dokonał w tym miejscu niemożliwego. Mianowicie: wzbudził zazdrość pewnego francuskiego wariata, który do tej pory był jedynym przyjacielem wszystkich w gangu. To nie tak, że Alkai żywi do Sylvaina Berthiera jakiekolwiek negatywne uczucia. Zasadniczo Levi niczego mu nie zrobił. A jednak Leviathan z jakiegoś powodu nie może powstrzymać się od złośliwych docinek, ilekroć dostanie szansę.
Playlista: Sleep On The Floor – The Lumineers | Luck – American Authors | I'm Not A Saint – Billy Raffoul

Załączniki