niedziela, 2 września 2018

Jeżeli sobie łeb rozbiję, to wam zaręczam, że w każdym razie pozostanie w murze porządna dziura

steelsuit
Lintu
Imię: Craig - proste imię dla faceta o prostym umyśle i równie prostych potrzebach. Zdrabniać się tego raczej nie da, aczkolwiek spora liczba osób nierzadko kończy skierowaną do niego wypowiedź na ,,Cra-". Z reguły przerywa im metalowa pięść, wycelowana albo w samego mówiącego, albo w kogoś na tyle niebezpiecznego, by był poważniejszym problemem od morałów.
Nazwisko: McReady. Nazwisko wyjątkowo adekwatne do osobowości (i już nieco nudny dowcip językowy, który mężczyzna słyszał chyba setki razy).
Pseudonim: Słysząc przezwisko ,,Leprechaun", większość raczej wyobraża sobie jego właściciela za niższego i ogółem gabarytowo mniejszego od Craiga. Widok masywnego cyborga po prostu zbija z tropu, gdy przed oczami nadal masz małego złośliwego karła z garnkiem złota i masą czterolistnych koniczynek. I to najprędzej symbolika przyczyniła się do tego, że ktoś kiedyś nazwał McReady'ego Leprechaunem, chociaż on sam już nie jest pewny, jak nim został. Ma też nieco bardziej zrozumiały pseudonim ,,Carraig", będący grą językową na jego imieniu i zdolnościach - tłumacząc z irlandzkiego, oznacza ,,skałę".
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Tu właśnie jest pewien szczególny problem z byciem znudzonym życiem cyborgiem. Gdy każdy dzień wygląda tak samo, człowiek szybko traci rachubę. Craig nie potrafi ocenić, ile czasu minęło od jego dymisji, a wtedy był już dobrze po trzydziestce. Pewnym jest, że chyba nic się nie zestarzał (nie wspominając o wieku mentalnym - kryzys wieku średniego najwyraźniej odwiedza nawet cyborgi).
Rasa: Nie ciężko się domyślić, że jest cyborgiem, skoro niemal się z tym obnosi. Wnioskując po całej posturze, od razu także widać, iż to nie byle jaki blaszak - super żołnierze już zdążyli zapisać się na kartach historii postępu technologicznego, jeszcze przed kilkoma laty widniejąc jako główny temat wieczornych wiadomości. Żeby było jeszcze ciekawiej, McReady to jedyny w Megalopolis przedstawiciel jednostki ,,Tytanów", słynącej ze swojej niezniszczalności... oraz mało skomplikowanej taktyki działania. Ale bądźmy szczerzy: czy grupka kuloodpornej piechoty musi przejmować się czymkolwiek poza bronią przeciwpancerną?
Narodowość: Urodzony i wychowany w Irlandii. Akcent, chociaż zmiękczony latami za granicą, nadal dosyć łatwo go zdradza. Do tego wyjątkowo szybko mówi, co niektórzy lubią mu żartobliwie wytykać.
Obywatelstwo: Komuś jego pokroju ciężko ujść niezauważonym, zwłaszcza, gdy pomimo zwolnienia ze służby wojskowej nadal czuje się na karku oddech władzy. Zgodnie z prawem jest wolnym człowiekiem, ale równocześnie na tyle niebezpiecznym, że jego przełożeni po dzień dzisiejszy monitorują każdego członka rozwiązanej jednostki, by zareagować natychmiastowo, jeśli któryś zacznie robić zamieszanie. Dzięki dobroci pewnej Polki, Craig nareszcie uwolnił się od paskudnego uczucia bycia śledzonym na każdym kroku, a mając wsparcie Szczurów już nie musi się przejmować absolutnie niczym. W tym faktem, iż nie ma go w spisie ludności - drony policyjne słysząc jego nazwisko zaczynają się zacinać i grozić zaprowadzeniem na najbliższy komisariat celem wyjaśnienia tego ,,niedopatrzenia". Nie trzeba być geniuszem, by domyślić się, w jakim stanie roboty docierają na rzeczony komisariat (o ile w ogóle wracają).
Rodzina: Gdyby chwilę tak się nad tym zastanowić, wychodzi na to, że nie był w domu odkąd go opuścił tuż przed dołączeniem do Tytanów. Przez wyjątkowo głupią kłótnię jego równie idiotyczna duma kazała mu nie nawiązywać żadnego kontaktu z rodzicami... przez co obecnie nie poznaliby go na ulicy, nawet gdyby próbował z nimi porozmawiać. Podobnie jego dwie młodsze o osiem lat siostry, bliźniaczki, z którymi utrzymywał o wiele lepsze relacje. Chyba tylko dla nich byłby w stanie kiedykolwiek wrócić do Irlandii, ale doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że obie już prowadzą własne życie. Przeszłości nie zmieni i woli utrzymywać się w przekonaniu, że wszyscy są zdrowi, a czas im mija o wiele spokojniej, niż gdyby w okolicy plątał się jakiś zarozumiały blaszak żyjący z bójek w barach.
Miłość: Powiedzmy to sobie szczerze: żadnego militarnego cyborga nie buduje się z myślą o życiu uczuciowym. Craig niejednokrotnie odniósł już wrażenie, że ludzie odpowiedzialni za jego nowe ciało nie przypuszczali, iż kiedykolwiek przestanie służyć w wojsku. Całe szczęście osobowości mu nie zamienili na implant i mężczyźnie nadal zdarza się słyszeć od przypadkowo zaczepionych kobiet, że jest naprawdę miłym facetem. Żadna jednak nie bierze go na poważnie, to i on nie przejmuje się za bardzo tym co i komu mówi. To podrywacz, ale - niemal dosłownie - ,,hobbystyczny".
Aparycja: Standardowi cybernetyczni żołnierze nie różnią się między sobą. Przykładowego można opisać dosłownie jako ,,mechanicznego człowieka", jakby robota zbudowanego na perfekcyjne podobieństwo do ludzkiej anatomii. Craig z zewnątrz jest więc, mówiąc krótko, zbiorem mechanizmów i tłoków układających się na kształt ścięgien i mięśni, zawiasów w miejscu stawów oraz przykrywającego resztki działających organów grubego materiału, w dotyku przypominającego chropowatą skórę. W przypadku w pełni bojowych jednostek, w miejscach wyjątkowo narażonych na ciosy (jak klatka piersiowa, uda, przedramiona, barki i sama czaszka) umocowane są także płyty wytrzymałego pancerza. Twarz w większości przypadków najwyraźniej jest zbędnym dodatkiem, bo z reguły u cyborgów militarnych zastępuje ją płyta z otworami na wizjery. Tytani pod tym względem mają trochę lepiej od starszych ,,modeli": dolna szczęka jest osobną, ruchomą częścią, która porusza się, gdy cyborg coś mówi. Dodatkowo pancerną płytą na czole może poruszać w górę i w dół jak brwiami. To dosyć dziwny zamysł, biorąc pod uwagę fakt, że kompletnie nic nie wnosi do skuteczności. Wszystko prawdopodobnie zaplanowano tak, by jednostka prezentowała się w telewizji ładniej od swoich poprzedników. Irlandczyk jednak lubi myśleć, że projektant stojący za wyglądem Tytanów chciał im dać możliwość zachowania niektórych ludzkich odruchów. Wizjery również to ułatwiają, bo cyborg może je mrużyć na różne sposoby. Lena (wspomniana wcześniej Polka) nawet kiedyś uznała z rozbawieniem, że Leprechaun specjalnie nauczył się ,,uśmiechać" samymi oczami. Zawsze błyszczą zielonym blaskiem, w mroku widocznym nawet od wewnątrz w otwartych ustach. Z jakiegoś powodu jego górna ,,warga" jest rozcięta, przywodząc na myśl wargę kocią lub (zdecydowanie bardziej adekwatne porównanie względem charakteru) psią. Ciężko ocenić, czy był to zabieg seryjny dla całej jednostki, czy tylko na życzenie właściciela. Craig, zawodowo będący czarną owcą, zawsze musiał chociaż trochę odbiec od schematu. Tytani nie byli kropka w kropkę do siebie podobni. Jako mało liczna jednostka specjalna nie byli kolejnym fragmentem armii klonów, a ponieważ ich przeznaczenie zakładało działania bezpośrednie, w pełnym świetle dnia i bez żadnych podchodów, nikt nie przejmował się ich wyglądem. Mieli po prostu zrobić wrażenie, zarówno na wrogach jak i sojusznikach, dlatego gama kolorów pancerzy ciągnęła się głównie przez szarości do czerni, z akcentami barw imitujących metale szlachetne. Carraig dla przykładu jest w całości brudnoszary, a drobniejsze elementy i płyty pancerza są bladozłote. Możliwe, że przyczyniło się to do nazywania go ,,Leprechaunem", gdy ktoś skojarzył kolor z narodowością McReady'ego, bo to na pewno nie sprawka postury. Mężczyzna dodatkowo wygrawerował sobie ryczące lwie łby - lwice, dla ścisłości - po jednym nieco ponad oboma nadgarstkami. Wzory dodatkowo poprawił złotawą farbą, by były bardziej widoczne. Cyborg jest zbudowany niczym perfekcyjny, wszechstronny atleta, zdolny do poradzenia sobie z każdą dyscypliną olimpijską. I, wedle zamierzeń, potrafi wywrzeć spore wrażenie na ludziach, jeśli zechce. Czasem wystarczy, że pochyli się nad stolikiem w barze i wszyscy ustępują mu miejsca widząc sam cień. Craig jednak zdecydowanie częściej narzeka na swoją budowę niż z niej korzysta, bo znalezienie pasujących na niego ubrań graniczy z cudem. To nie tak, że czuje potrzebę wmieszania się między normalnych obywateli Czterech Miast. Leprechaun doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo wyróżnia się w tłumie. Wie też, że próby ukrywania tego czym jest są całkowicie pozbawione sensu. Rozciągnięte kurtki i jeansy (często trochę rozerwane na wysokości stawów) nosi wyłącznie z kaprysu, chcąc jedynie jeszcze bardziej wyróżniać się wśród sobie podobnych. Nie nosi żadnych butów, bo nie może ich szybko zrzucić w razie potrzeby. Jego garderoba zwykła zmieniać się dopiero wtedy, gdy ulegnie całkowitemu zniszczeniu, dlatego potrafi przez nawet dwa miesiące chodzić w tych samych ciuchach, zanim szwy kompletnie trafi szlag. Czasem psują się nawet szybciej - sam cyborg może być kuloodporny, ale sklepowa odzież zdecydowanie nie jest wykonana z kevlaru.
Charakter: Pierwsze wrażenie gra wielką rolę w zawieraniu znajomości. Nie ma co się przed tym wzbraniać - każdy instynktownie dokonuje wstępnej oceny drugiego człowieka po samym jego wyglądzie. To swoisty mechanizm obronny, który pozwala nam dostrzec potencjalne zagrożenie zanim stanie się... no, realnym zagrożeniem. To by wyjaśniało wszelkie trudności Craiga z zawieraniem nowych znajomości. Ludzie na niego patrzą i spodziewają się, że wielki metalowy facet albo szuka kłopotów, albo przyszedł je komuś sprawić. Nie da się ukryć - Leprechaun najlepiej wyglądałby przy bramce do bogatego klubu lub eskortując członków wyższych sfer, ale w jego przypadku pierwsze wrażenie bywa zgoła błędne. Cyborg wydaje się mieć tylko dwa tryby: potulnego olbrzyma i żywego czołgu, z czego pierwszy zdecydowanie dominuje w jego codziennym nastroju. Jeśli akurat nie jest wściekły, poznasz to po pierwszym wypowiedzianym zdaniu. Ba! Nawet po odgłosie - Craig często wybucha gromkim śmiechem widząc przerażenie na twarzach grupki nieznajomych, którzy nie mają pojęcia kim jest. Z takim ,,przedstawieniem się" niepokój szybko przechodzi w konsternację, a stamtąd w dwie strony, bo McReady'ego albo się lubi, albo nie. Ciężko nie mieć o nim żadnego zdania, gdyż mężczyzna uparcie będzie sobie wypracowywał jakąś opinię, z naciskiem oczywiście na tą pozytywną wersję. Jest typowym towarzyskim gościem, który nie potrafi wytrzymać zbyt długo w samotności, a gdy już sobie znajdzie kompana, to będzie gadał za pięciu. Jednych to irytuje, drudzy odpowiadają równie przyjaznym usposobieniem, a trzeci cieszą się z faktu, że ktoś ich wyręcza w rozmowie. Tu jednak w drogę wesołego cyborga wchodzi jego zwyczaj mówienia zbyt wielu słów w krótkim czasie. Zrozumienie McReady'ego wymaga czasem poproszenia go o powtórzenie ostatnich dwóch zdań. Za to jego znajomi z reguły wydają się już przyzwyczajeni do paplaniny i - niezależnie od tego, czy rozumieją o czym mówi - po prostu pozwalają mu się wygadać. Jakkolwiek źle by to nie zabrzmiało, właśnie po tym sporo osób poznaje w Craigu Irlandczyka, a niektórzy nawet sobie z niego na tym polu żartują. Całe szczęście w parze z poczuciem humoru chętnie chodzi dystans do swojej osoby i własnych wad. Craig jest świadom swoich problemów i w miarę możliwości próbuje się poprawiać... często nieskutecznie, ale przynajmniej intencje ma dobre. Mówi się, że wielu Tytanom odbiło już po kilku tygodniach bezczynności. Obeznani w temacie czasem bezpodstawnie gratulują Leprechaunowi, że sam wytrzymał tak długo, chociaż i on tak po prawdzie nie ma całkowicie równo pod kopułą. To, że nie urządzał bezmyślnych demolek nie znaczy, iż wszystko było z nim w porządku. Długi czas wymuszania na sobie ,,grzecznego zachowania" odbił się na nim po ucieczce do Megalopolis - mężczyznę drażni spokój i cisza. Po latach ciągłego szumu wokół swojej osoby, nagły bezruch sprawia, że po prostu go świerzbi, by narobić gdzieś hałasu. Przeprowadzka do głównej bazy w Elizjum była dobrym wyjściem, bo Craig, mając wokół siebie tyle podobnych mu osób, nie wydaje się już tak szybko nudzić jak niegdyś. Nadal jednak lepiej nie testować jego cierpliwości w warunkach domowych. Posiada jej sporo do dzieci, kobiet i kumpli, ale wszystko inne stoi w strefie ryzyka. A gdy już cyborg się wścieknie... cóż, powodzenia w szukaniu kogoś na tyle silnego, by przytrzymał go aż się uspokoi. Wspomniany wcześniej tryb ,,żywego czołgu" może równie dobrze pomóc, co zaszkodzić, w zależności od tego, kiedy McReady się na niego przełącza. Jego uderzenie mogłoby okazać się zabójcze w skutkach, ale facet na szczęście zdaje sobie sprawę z własnej siły i potrafi sam się opanować. Przyzwyczaił się już do faktu, że do rozwiązywania jego ,,codziennych problemów" wystarcza jeden cios. Gorzej mają z nim przedmioty martwe - nie bez powodu trzyma w pokoju kilka zapasowych worków treningowych, w razie gdyby już naprawdę potrzebował coś walnąć (,,To tak dla dobra ścian"). Mimo wszystko jednak ciężko się go bać, gdy już raz się przekonasz, z kim tak naprawdę masz do czynienia. To naprawdę miły i uprzejmy gość z wielkim sercem, który stara się jakoś radzić z własnymi problemami. Łatwo jest się z nim zaprzyjaźnić, niezależnie od wieku i osobowości, a, co za tym idzie, zyskać sobie osobistego obrońcę. Potrafi być zaskakująco delikatny, ale z przytulaniem go nadal powinno się uważać - może oddać trochę za mocno. Nie jest przesadnie inteligentny, tylko przesadnie silny, o czym lepiej nie zapominać.
Song themeMan on Fire - Oh The LarcenyBoomerang - Smash Into Pieces
Zarys przeszłości: Craig McReady, podobnie do każdego nastolatka, nie zastanawiał się zbyt usilnie nad tym, co będzie robił ze swoim życiem. Zawsze skupiał się na swoich obecnych problemach, które rzadko wybiegały poza okręg domu i szkoły. Jego głównym zmartwieniem przez długi czas było pogodzenie nauki z pasją. Był jednym z tych dzieciaków, które wydawały się być urodzone do uprawiania sportu. Świetnie radził sobie w konkurencjach lekkoatletycznych, ale żeby móc trenować, musiał nie mieć problemów z ocenami. A takowe zdarzały mu się wyjątkowo często. Chłopak nie wybiegał myślami daleko naprzód i przejmował się wszelkimi sprawdzianami dopiero dzień przed, a to raczej nie najlepsza motywacja do nauki. Nauczyciele mimo wszystko go lubili - głównie przez fakt, że wbrew pozorom wykazywał się większą dojrzałością od rówieśników.
    Wszystko dlatego, że Craig pracował na dwa etaty: w szkole dawał z siebie wszystko, by nie zawieźć trenera i wychowawcy, a w domu solidnie wykonywał obowiązki starszego brata. I w tym drugim polu musiał pracować właściwie ponad normę. Odkąd tylko urodziły mu się siostry, Craig obiecał rodzicom, że będzie o nie dbał, ale nie spodziewał się, iż mając dwanaście lat będzie już musiał zastępować im oboje rodziców. Ojciec i matka kładli spory nacisk na swoje kariery zawodowe. Nie planowali trójki dzieci (planowanie rodziny brzmi prosto tylko na papierze), ale jednak liczyli, że nie zniszczy im to dalekosiężnych planów. Nie zrozumcie mnie źle - chcieli dla nich dobrze, w końcu zarabiali na prostszą przyszłość dla syna i córek. Jednakże z punktu widzenia dziecka, na którego głowie nagle znalazło się wychowanie dwójki innych dzieci, taki układ wydawał się po prostu nie fair.
    Plusem całej sytuacji był zdecydowanie wpływ młodszego rodzeństwa na Craiga. Opieka nad dziewczynkami nauczyła go odpowiedzialności i wymogła wiele cierpliwości, ale dzięki temu rodzeństwo bardzo mocno się ze sobą zżyło. Wyjaśniałoby to też, dlaczego w wieku szesnastu lat McReady nucił podczas treningów piosenki Disneya. Pomagał też koleżankom z klasy pleść warkocze po wf-ie, czego koledzy w liceum - po latach ubawu - zaczynali mu zazdrościć. Można uznać, że już wtedy znał się na kobietach jak nikt inny.
    Oczywiście z wiekiem do nastoletniej głowy wpadało coraz więcej drażniących myśli. Liceum było dla Craiga wyjątkowo ciężkie. Treningi kolidowały z nauką, nauka z siostrami, a siostry z treningami. McReady szczerze nie ma pojęcia, jak przez to przeszedł, ale gdy na horyzoncie zamajaczyła wizja udania się do koledżu, czuł niejaką ulgę. Uświadomiło mu to jednakże dosyć istotną sprawę: nie posiadał planów na życie. Dostanie się na uniwersytet nie byłoby dla niego problemem ze stypendium sportowym, ale chłopak zaczynał wątpić, czy jego miejsce było właśnie na takim czy innym stadionie. Doskonale wiedział, że profesjonalna scena sportowa nie jest tak kolorowa, jak mu wpajano w podstawówce, a już zwłaszcza lekkoatletyka. Niestety ze swoimi ocenami nie powinien marzyć o stopniu naukowym, nie czuł też zbyt wielkiej chęci by iść w tym kierunku. Odpowiedź przyszła nagle i wydawała się (przynajmniej jemu) genialna.
    Swoją decyzję ogłosił rodzicom na wspólnej kolacji. Chyba powinien się spodziewać, że matka niemal udławi się łyżką zupy na wieść, że jej syn chce iść do szkoły oficerskiej.
    Tego wieczoru nawet siostry Craiga nie były w stanie prędko zasnąć. Kłótnia trwała jeszcze długo po kolacji. Pani McReady odpuściła jako pierwsza, ale jej mąż ani myślał pozwolić synowi ruszyć do wojska. Jak się można domyślić, po całym zajściu chłopak długo nie potrafił już wytrzymać w domu. Wyniósł się kilka dni później, gdy pozałatwiał w rodzinnym mieście wszystkie sprawy i resztę swoich ostatnich wakacji w życiu przenocował u kumpla.
    Jakieś dziesięć lat później Craig ,,Leprechaun" McReady był już umowną prawą ręką dowódcy Tytanów. Jednostka była najnowocześniejszym i ostatnim wynalazkiem cybernetycznych sił zbrojnych, działając mniej więcej w tym samym czasie co ostatni Stalkerzy. Bez wątpienia w całej historii cyborgów w międzynarodowych siłach zbrojnych to właśnie o oddziale Carraiga było najgłośniej. Tytani oddziaływali na wynik konfliktów jeszcze przed przyłożeniem do nich ręki. Wieść o zbliżających się niezniszczalnych żołnierzach siała strach, a pokazy siły czasem nawet wystarczały, by przekonać tych bardziej inteligentnych do złożenia broni. Sam Craig - oraz pewnie paru innych żyjących jeszcze cyborgów - wyniósł jednak z tego okresu coś więcej niż sławę. Mężczyzna świetnie się czuł w swojej roli, bo wiedział, że zastępuje dziesięciu chłopa, z których prawdopodobnie przeżyłby tylko jeden. Czuł się... spełniony. Na jego oczach odwracały się losy ludzi, kończyły konflikty, świat się zmieniał... a on i reszta Tytanów przyłożyli do tego rękę.
    Ale, jak nam dobrze wiadomo, nic co dobre nie trwa wiecznie. Bo gdy na jednej szali stawiano sukcesy jednostki, z drugiej kładziono ich konsekwencje, silnie odczuwane przez przegraną stronę. Nie dało się ukryć: każdy Tytan z osobna był niesamowicie niebezpiecznym narzędziem. Jakby i tego było mało, do zakończenia projektu przyczyniły się wszystkie afery z udziałem cyborgów paramilitarnych, w tym wspomnianych wcześniej Stalkerów. Wszelkie organizacje humanitarne i stronnictwa polityczne szukające wyborców szybko wykorzystały je jako argumenty do kampanii antywojennych. Czy tego chcieli czy nie, super żołnierze stracili jedyną legalną pracę, do której się nadawali.
    Nie do końca wiadomo, co stało się ze Stalkerami. Craig miał co do tego tylko niezbyt przyjemne przeczucia, ostatecznie potwierdzone po spotkaniu z Danielem, ostatnim ocalałym z tej grupy. Tytani cieszyli się o wiele przyjemniejszą reputacją, która uratowała ich od losu ,,krewniaków". Pozwolono im po prostu odejść, ale zabroniono zniknąć - od tamtej pory każdy aktywny cyborg trafił pod ścisły nadzór. Wojsko reagowało natychmiastowo, gdy tylko któryś z nich zaczynał rozrabiać lub plątać się w szemrane interesy. Leprechauna nie dziwiło postępowanie przyjaciół. Czuł to samo co oni: nudę, gniew... czuł się bezużyteczny. Jakby był koniem wyścigowym, którego zaprzęgnięto do pługu. Normalne życie nie było dla żadnego z nich. Ale Craig nie był w stanie nic z tym zrobić, gdy nadal czuł, że wszystko go obserwuje i czeka na pretekst, by go aresztować. Ba! Władze mogłyby to zrobić bez takowego, a facet nic by nie zrobił w obawie, że skończy na stole operacyjnym jak już niemal wszyscy jego kumple. Musiał zniknąć. Nie widział innej opcji.
    Szczury, jakkolwiek źle by o nich nie mówić, niejako go uratowały.
Oficjalnie: Lokalny rozrabiaka i stały klient kilkunastu barów w okolicy. Pod tym względem zna się na planie miasta doskonale, nawet jeśli nie wpada nigdzie, by się napić. Od niedawna został zmuszony do dzielenia lokali na te, z których jeszcze go nie wyganiali i te, które zapamiętają złoto-szarego cyborga na długi czas. Większość mieszkańców Elizjum nie zna go z imienia, ale przynajmniej jedna czwarta kojarzy jego twarz (czy też bardziej posturę). Jest niestety na tyle charakterystyczny, że nie powinien szukać sobie legalnej pracy... nawet jeśli Fera uważa, iż świetnie wyglądałby kosząc żywopłoty w parku.
Rola w gangu: To chyba najlepszy wybór na ochroniarza, jeśli potrzebujesz kogoś z miejsca wystraszyć. Po prostu każ mu się nie odzywać, założyć ręce na piersi i sam jego widok zrobi swoje. Oczywiście bywa użyteczny nie tylko gdy ładnie wygląda - potrafi zrobić sporo zamieszania i wyjść z tego cało. Nie trzeba go dwa razy prosić o skuteczną dywersję. A ponieważ niewiele rzeczy jest w stanie mu naprawdę zagrozić, nie musisz się nawet o niego martwić. Leprechaun zawsze wraca do bazy, z przysłowiowym szerokim uśmiechem na ustach.
Umiejętności: Podsumowując cały zakres możliwości McReady'ego, jego niezwykłość sprowadza się tak naprawdę do jednej właściwości: cyborg jest praktycznie niezniszczalny. Zarówno płyty jak i rozciągający się między nimi syntetyk są całkowicie kuloodporne, co już daje Craigowi spore pole do manewru w przestępczej działalności. Nawet celowanie w wizjer czy otwarte usta w niczym nie pomoże. Tytana jest w stanie zniszczyć tylko ciężka broń przeciwpancerna, wszystko mniejszego kalibru po prostu się od niego odbije. Nie znaczy to jednak, że uwielbia być poddawany próbom rozerwania na strzępy. O ile dziewięciomilimetrowa kula z pistoletu nawet nim nie poruszy, o tyle długa seria z ciężkiego karabinu już może go przewrócić. To mało bolesne, ale wyjątkowo frustrujące. Podobnie z eksplozjami - Craig przeżył już kilka takich z bliska i zdecydowanie nie jest fanem fal uderzeniowych. Sprowadza to do teorii, że Leprechauna nie da się zniszczyć, a jedynie powstrzymać, dopóki masz na to amunicję. Wytrzymałość cyborga nie ogranicza się jedynie do broni palnej. Jest odporny także na materiały żrące (które okazały się słabością poprzedniej serii metalowych żołnierzy), ciężko też się przez niego przepalić, chociaż w tym wypadku stara się wyjątkowo uważać. Nie straszny mu dym i gaz dzięki filtrom powietrza. Ratuje go to także częściowo przed utonięciem: jest w stanie przetrwać pod wodą znacznie dłużej od normalnego człowieka, ale, jak się można spodziewać, z takim ciałem raczej ciężko się szybko wynurzyć. Nic dziwnego, że nieustraszony Tytan nie chce mieć wiele wspólnego z głębokimi zbiornikami. W parze z mechanicznym wspomaganiem logicznie idzie także spora siła. Przebicie się przez ścianę nie jest dla Craiga wielkim wyzwaniem, podobnie zatrzymanie jadącego samochodu (chociaż udawanie blokady drogowej jest zdecydowanie mniej zabawne). Nie jest fanem jakiejkolwiek broni. Do wszystkiego wystarczają mu dłonie, względnie pięści. Może i nie jest niesamowicie inteligentny, ale nie bije wszystkiego na ślepo. Jeszcze zanim zrobiono z niego cyborga potrafił się dobrze bić, więcej myśląc niż tłukąc. Dodatkowo jest całkiem dobrym instruktorem do walki wręcz. Partnerem sparingowym już nieco gorszym - nawet jeśli nie możesz mu zrobić poważnej krzywdy, metalowe płyty to nie najlepszy materiał do ćwiczenia ciosów.
Przyjaciele: Już zanim zdecydował się dołączyć do Szczurów trzymał dobry kontakt z Heleną. Ma wobec niej spory dług wdzięczności. Poza tym, całkiem dobrze się dogadują.
Wrogowie: Usilnie nie szuka sobie żadnych wrogów. Nigdy nie prosił się o rozwiązywanie jego jednostki, całodobowy nadzór oraz etykietę tykającej bomby. Dodatkowo trafienie na jego złą listę jest trudne i po prostu nieopłacalne. Jeśli ktoś go nie lubi, to najczęściej jest to jednostronna relacja.
Autor: Nyan Cat