sobota, 16 marca 2019

Od Fery Rosy - Wojna szczurzo-japońska

        Twarz Fery rozjaśnił (złe porównanie, ale ciężko powiedzieć cokolwiek pozytywnego o błyskaniu kłami) szeroki uśmiech, ten z kategorii ,,Chyba mam pomysł". Daniel widząc jej wyszczerz, zgodnie ze swoim zwyczajem, zaczął mieć złe przeczucia. Nawet Jägerowi i Ichiro - całkowicie niedoświadczonym w tej kwestii - reakcja mutantki nie przypadła do gustu. Strzyga pochyliła się nad stołem i oparła łokciami o blat, przypatrując się Japończykowi, który przyniósł jej tak wspaniałe wieści.
    - Sobota, mówisz? - powtórzyła.
    - Dokładnie za cztery dni - potwierdził Iro. Przeczesał dłonią kruczoczarne włosy, leżące w nieładzie po zdjęciu z głowy pasującej do stroju elastycznej maski. - Idealna okazja, by zająć się całą trójką.
    Do bazy nie przyszedł ubrany na swój typowy, pół elegancki sposób. Zamiast garnituru miał na sobie ciemnoszary kostium, zakrywający całe ciało od stóp aż po całą szyję. Materiał, z którego był wykonany, wydawał się co jakiś czas rozmywać w oczach, przyjmując mieszające się ze sobą odcienie szarej ściany i granatowej kanapy. W takim wydaniu faktycznie przedstawiał się jako współczesny ninja. Ferze jakoś ciężko było sobie do tej pory wyobrazić tego aroganckiego ważniaka z bronią w ręku, a tymczasem facet przyszedł do niej w pełnym oporządzeniu. Gdy wszedł do kryjówki, na zdziwione spojrzenia odpowiedział krótko, że nie zamierzał schodzić do ścieków w nowej koszuli. Z ironicznego tonu Szczurzyca domyśliła się, iż miało to więcej związku z jego napiętymi stosunkami z yakuzą niż ze współczuciem dla ubrań.
    Rola Osoku, jaką miał odegrać w planie Fery, brzmiała prosto tylko na papierze. Kobieta doskonale zdawała sobie sprawę, że postawiła go w wyjątkowo nieprzyjemnej sytuacji i tym bardziej jej zaimponował wywiązując się ze wszystkiego. Część jego papierkowej roboty, dotyczącej przejmowania legalnych interesów Fujiyamy, przejął Likaon, dając Japończykowi więcej czasu na zbieranie kluczowych informacji prosto od źródeł. Nie było to łatwe - z samym Fujiyamą nie miał dobrej relacji, Orochi wątpił w jego lojalność odkąd przestał dostawać wiadomości o poczynaniach swojej córki, ale Takahachi podobno miał do Osoku więcej zaufania od reszty Triady. Kilka dni ostrożnego badania gruntu w końcu się opłaciło i poprzedniej nocy Ichiro kazał Ferze wezwać do bazy Jägera. Małe spotkanie rozpoczął od podania idealnej daty na wielki finał.
    - Od kiedy Fujiyama ma własne kasyno? - Dan zadał pytanie, które także i Strzygę drażniło.
    - B ę d z i e  miał - sprostował Iro. - Zbierał się do kupna sporo czasu, bo obecny właściciel dobrze się targował. Wydało się dopiero niedawno. Oficjalne otwarcie odbędzie się w tę sobotę o dwudziestej.
    - Zrujnujemy nowy interes zanim się zacznie... podoba mi się to - Fera miała już przed oczami wizję zrujnowanego kasyna.
    - Zniszczymy też jego reputację w oczach przerażonych gości - dodał Dan.
    - Nawet więcej - Ichiro na nowo zwrócił uwagę szefowej. - Podobno wydał na to miejsce małą fortunę. Gdy Isati i Likaon przejmą jego interesy, pozostanie stratny. Takahachi nie będzie miał czym mu pomóc, a Orochi odsunie się od nich obu, gdy tylko wyczuje, że kontakt z nimi mu zagraża.
    - Skoro już mówimy o Orochim... - przypomniał Matthias. Niemiec odpowiadał za zrujnowanie właśnie jego i, jak było Ferze wiadomo, ciężko szły mu przygotowania do głównej akcji. Nie była to wina samego Jägera. Trafił na wyjątkowo twardy orzech do zgryzienia w kwestii ochrony, zarówno fizycznej jak i sieciowej. Mistrz Orochi trzymał siebie i swoje dobra pod kulo- i wariatoodporną kopułą, której nie dało się sforsować... chyba, że...
    - Za dwa dni, jak co roku, wylatuje do Japonii - odpowiedział ninja. - Jakaś rodzinna okazja, nie pamiętam dokładnie. Grunt, że nie będzie go w Megalopolis.
    - I to daje mi okazję do działania? - ton Jägera sugerował Iro, by nieco bardziej wyjaśnił mu tę sytuację. Czarnowłosy nachylił się więc lekko i przeszedł do sedna:
    - Z mojego osobistego doświadczenia wynika, że Orochi największą wagę przypisuje do własnej osoby i krewnych. Gdziekolwiek by nie był, jego i kogokolwiek o tym samym nazwisku otaczają specjalnie wyszkoleni ochroniarze. Natomiast gdy opuszcza klanową rezydencję, ci najpaskudniejsi zawsze idą z nim, a na miejscu zostają zwykli uzbrojeni ludzie. I trochę czujników alarmowych, ale z pozostałymi członkami Triady zajętymi i samym Orochim za oceanem, nie przyjedzie żadne wsparcie.
    Matthias zmarszczył brwi.
    - Skoro nie pilnuje własnego domu, to co w nim cennego? - zapytał.
    - Idea, Matt - wtrąciła się Fera. - Fujiyama, Orochi i Takahachi mają wiedzieć, że Szczury wdarły się do ich domów, narobiły zniszczeń i uciekły, zanim mogli zareagować. Mają czuć się wobec nas bezsilni. Tylko wtedy zaczną się nas bać.
    - Raczej ,,traktować jak realne zagrożenie" - poprawił ją Osoku.
    Strzyga obdarowała go uśmiechem jeszcze bardziej upiornym niż zwykle.
    - Grunt, by moja twarz śniła im się po nocach - powiedziała wesołym tonem.
    Wtedy z korytarza wyszła z głębokim ziewnięciem Violet. Widząc dwójkę gości drgnęła zaskoczona, momentalnie odzyskując przytomność. Musiała nie spać od dłuższego czasu - była już ubrana i pierwsze kroki kierowała w stronę swojego stanowiska przy biurku Feliksa, zanim przerwał jej widok małego zgromadzenia w salonie.
    - Cześć, Viola - rzucił Jäger.
    - Hej... - odparła nadal patrząc pytająco na przystojnego gościa w stroju ninja.
    - Violet - Iro, Iro - Violet - Fera przeszła krótko przez formalności. Miała do Lafresque inną sprawę, skoro już przyszła: - Wiesz może, co tam w mediach w sprawie yakuzy i śmigłowca?
    Dziewczyna zmarszczyła brwi.
    - To Fel ci nie mówił? - zdziwiła się.
    - Wyszedł gdzieś z Sylve zanim zdążyłam zareagować - wyjaśniła Meksykanka.
    - Ach, no tak, przecież ty jeszcze tego nie widziałaś - Daniel nagle parsknął śmiechem. Z jego strony był to gest mało spodziewany, co tym bardziej Ferę zaintrygowało.
    - Co przegapiłam? - różowowłosa patrzyła to na cyborga, to na Violę.
    - Rano zadzwoniła Kasumi - powiedział w końcu Dan. - Kazała nam zerknąć na kanał informacyjny. Już od czwartej nad ranem nadają o moście, który ,,z niewiadomych przyczyn" opadł na statek transportowy.
    Fera zmrużyła oczy.
    - Czy ,,niewiadoma przyczyna" to nie przypadkiem drugie imię Echo? - spytała, przypominając sobie, że świecący lepik do ścian wyszedł poprzedniego dnia, by pomóc Feniksowi i Godoghanowi.
    - Od dzisiaj najwyraźniej tak - stwierdził Kanadyjczyk. - Nie wierzę, że nie usłyszałaś reakcji chłopaków.
    - Możliwe, że coś mi się wydarło za drzwiami - machnęła niedbale ręką.
    - Na pokładzie były kontenery dosyć bezpośrednio związane z Takahachim - dodała Violet. - Sporo z nich wylądowało w rzece, a gdy je wyłowią... cóż, w połączeniu z ostatnią akcją Kasumi i Godoghana w Origami Hare, możemy chyba skreślić Takahachiego z listy zmartwień.
    - Czyli zostało nam tylko podbić Akai Hari - Fera klasnęła w dłonie zadowolona. - Dżannah z głowy, w Edenie spokój, interesy Fujiyamy leżą w bezpiecznych, niejapońskich rękach... zostaje tylko parę kwestii - spojrzała wyczekująco na Jägera. - I jak? Nowe wiadomości nasunęły ci coś na myśl?
    Matthias odchylił się do tyłu w fotelu, w namyśle przykładając pięść do ust. Po chwili otworzył szerzej oczy, jakby wpadł na jakiś pomysł.
    - Potrzebuję dwoje ludzi - powiedział. - Kogoś, kto zna budynek i wejdzie do środka niezauważony i kogoś, kto załatwi grupę ludzi na pół otwartym terenie.
    - Pół otwartym?
    - Rezydencję Orochiego otacza nie tyle ogród, co prywatny park. Pełno w nim altan, wiśni i wierzb płaczących, więc ciężko tu mówić o terenie ,,otwartym" - wyjaśnił Niemiec. - Nie mam obecnie do dyspozycji na tyle licznej wyszkolonej grupy, by zabezpieczyć cały budynek i do soboty raczej ich nie zbiorę... dlatego wcale nie będę wchodził do środka. Wyciągnę ochronę na zewnątrz, może fałszywym alarmem... a może po prostu ich do tego zmuszę. W każdym razie, muszę zastawić na nich pułapkę. Albo i faktyczne pułapki. Do tego potrzebuję kogoś zdolnego wyciąć przynajmniej kilku z nich, dla całkowitej pewności.
    - ,,Wyciąć" - odezwał się ktoś nagle. - Bardzo dobre słowo.
    Strzyga drgnęła i obejrzała się przez ramię. Nie miała pojęcia jak długo (co chyba najbardziej przyprawiało ją o dreszcze), ale prawie za jej plecami stał Piaskun. Teraz patrzył w stronę Matthiasa, najwyraźniej zainteresowany udziałem w grupowym morderstwie. Jäger zmrużył oczy, nie przerywając kontaktu wzrokowego z Pierwszym.
    - Nic o tobie nie wiem - przyznał szczerze, przy okazji niedosłownie sugerując, by Caperucita Roja przekonał go, dlaczego ma go ze sobą zabrać na, jakby nie było, ważną misję.
    - Jak sam widzisz, potrafię się poruszać bezszelestnie - zaczął, wskazując brodą Ferę. Trochę ją to uraziło. - Mogę też przemieszczać się o wiele szybciej od biegnącego człowieka. Teren pełen przeszkód i osłon to będzie problem dla nich, nie dla mnie. Jeśli masz wątpliwości co do mojej skuteczności... - Piaskun wyciągnął spod płaszcza kościstą dłoń. Trzymał w niej pokaźny pęk blaszek przypominających wojskowe nieśmiertelniki. Siedząca najbliżej Fera dostrzegła znaczącą ilość daleko wschodnio brzmiących nazwisk. Wszyscy za to byli w stanie zauważyć plamy zaschniętej krwi.
    - Lepiej nie chwal się tym Echo - rzuciła złośliwie Strzyga. - Nie mam pojęcia, czy może zejść na zawał i chyba nie chcę tego wiedzieć.
    Pierwszy zignorował jej komentarz.
    - Więc? - patrzył wyczekująco na Jägera.
    Mężczyzna po chwili zastanowienia skinął tylko głową.
    - W takim razie widzimy się w sobotę - stwierdził Pierwszy i ruszył w stronę wyjścia. Brzmiał na zadowolonego, ale Fera nie dałaby sobie ręki uciąć, czy faktycznie współpraca z innymi przypadła mu do gustu. Gdy zniknął za drzwiami - dosłownie - Matthias udał się do warsztatu Fela, a reszta wróciła do rozmowy.
    - Dobra, załatwiliście już Eden, Dżannah i Shangri-la - powiedział Ichiro. - Ale Fujiyama ma znaczący wkład w nielegalne interesy w Elizjum.
    - To działka Ifryt - odparła Fera.
    Iro uniósł brew.
    - Niech zgadnę - zaczął. - Dajesz jej przejąć rynek narkotykowy i w zamian za Fujiyamę dostaniemy Mekbib.
    - Masz z tym jakiś problem?
    - Z całym szacunkiem, ale wolałbym przekazać taką władzę w ręce kolejnego niegroźnego idioty niż już i tak wystarczająco potężnej królowej czarnego rynku.
    - Ma rację - wtrącił się Dan. Strzyga zgromiła go wzrokiem. Zniósł to bez mrugnięcia wizjerem.
    - Nie bierz mnie za idiotkę - odpowiedziała w końcu, patrząc na Japończyka. - Póki mamy Norę, żaden wielki interes w Elizjum nie odbędzie się bez udziału Szczurów.
    - Nora jest neutralna - mężczyzna zmrużył podejrzliwie oczy.
    - Czyżby? - mutantka uśmiechnęła się zjadliwie. - Z całym szacunkiem, ale jesteś w tej ekipie za krótko, by prawić mi kazania.
    Osoku tylko uniósł ręce do góry i wzruszył ramionami.
    - I tak bym tym nic nie wskórał - westchnął wstając. - Wrócę więc do tego na czym się doskonale znam i dowiem się z pierwszej ręki jak głęboko w dupie jest Takahachi - mówiąc to ruszył w stronę wyjścia.
    Po chwili przy stole została już tylko Fera i Daniel.
    - Co do Mekbib, wiesz już cokolwiek na temat nowego towaru? - zapytała Meksykanka. - Mamy czas do soboty i jeśli przed tym nie trafi na rynek...
    - Dziś wieczór - zapewnił ją cyborg. - Ifryt i Likaon ustawili spotkanie z najlepszymi handlarzami Fujiyamy.
    - I to chciałam usłyszeć. Viola! - liderka Szczurów zawołała wgłąb salonu. Lafresque odsunęła się od monitora przy stanowisku Fela. - Zaproś paru naszych dealerów. Danny poda ci adres.
    Kanadyjczykowi jednak nie podobał się jej pomysł. Dało się to słyszeć wyraźnie w jego głosie.
    - Zmienianie planów Semiry może się dla nas źle skończyć - zauważył.
    - Wszystko nadal pójdzie zgodnie z jej planem. Nie możemy dać wszystkiego w ręce ludzi Fujiyamy - wyjaśniła Strzyga. - Nawet jeśli będą zbierać zaopatrzenie od Isati, dalej będą kojarzeni jako handlarze yakuzy. Jeśli natomiast ten sam narkotyk będą równocześnie sprzedawać nasi renomowani ludzie i w tym samym czasie interesy Fujiyamy trafi szlag, wszyscy skojarzą, że to my go wygryźliśmy.
    Dan westchnął ciężko.
    - Wszystko dla reputacji, co? - rzucił zgryźliwie.
    Strzyga rzuciła mu znaczące spojrzenie.
    - To więcej niż pokaz siły, Danny. To prawdziwa wojna, którą zamierzam wygrać raz, a dobrze.
    - Niczego mniej się po tobie nie spodziewam - zgodził się mężczyzna. - Co z tobą?
    - Hm?
    - Co z twoim ,,wielkim finałem"? - doprecyzował. - Sylvain ma śmigłowiec, Matthias też już na coś wpadł, ale w twoim wypadku wiem tylko o kasynie i dwójce wysoce niebezpiecznych ludzi w twoim towarzystwie. Czwórka to wystarczająca liczba szaleńców do zdobycia prywatnej posesji lub kilku pięter, ale, jeśli dobrze rozumiem, ty zamierzasz odwiedzić Fujiyamę w jego nowym kasynie w dniu otwarcia. Tam będzie o wiele więcej ludzi...
    - Między innymi mnóstwo gości, którzy narobią zamieszania paniką - wtrąciła Fera.
    - A to oznacza więcej ochrony - dokończył Daniel. - Jak zamierzasz poradzić sobie ze znaczną przewagą liczebną w takim chaosie?
    - To proste: wezmę zakładnika.
    Dan zamrugał kilka razy.
    - Ty chyba nie...
    - Tak - Strzyga uśmiechnęła się szeroko.
    - Fujiyamę?
    - Tak!
    - Ja pier... - cyborg ukrył twarz w dłoniach. Przeczekał tak chwilę, po czym wziął głęboki oddech i jego głos wrócił do opanowanego tonu. - Fera, poważnie, Osoku, Legion i Ronan to za mało, by powstrzymać ochronę przed zastrzeleniem was na miejscu.
    - Och, ależ ja nie zamierzam wziąć tylko tej trójki - uspokoiła go Strzyga, po czym wychyliła się w bok i krzyknęła w korytarz: - CORA!
    Po parunastu sekundach niewygodnej ciszy mutantka i cyborg usłyszeli zgrzyt uchylanych drzwi.
    - QUÉ?! - odwrzasnęła Corazon.
    - Serce ty moje, masz może wolny wieczór w sobotę?! - zapytała Meksykanka.
    - Zależy! - odpowiedziała. - Obawiam się, że kobiety nie są w moim typie!
    - Dobrze wiedzieć - mruknęła do siebie różowowłosa, na co Dan tylko przewrócił oczami, i dodała głośniej: - Fujiyama otwiera kasyno i mam wolne miejsca w ekipie na paru wyimaginowanych żołnierzy!
    - Trzeba było tak od razu! Pewnie, że idę!
    Zgrzyt się powtórzył, tym razem przy zamykaniu. Fera spojrzała tryumfalnie na Danny'ego.
    - Teraz mam w sumie... - przeliczyła na palcach. - Dziewięciu ludzi. Czworo to tylko iluzje, ale liczy się efekt zastraszenia.
    Kanadyjczyk jednak dalej nie wyglądał na udobruchanego. Strzyga wyciągnęła więc najcięższe działo - oparła się w fotelu, skrzywiła i założyła ręce na piersi, mówiąc prawie szeptem:
    - Jak będziesz się tak dąsał, to nigdzie z nami nie idziesz.
    Cyborg drgnął. Fera uśmiechnęła się lekko. Czasem to jednak za łatwo da się przewidzieć twoją reakcję, pomyślała.
    - Nie wspominałaś, że idę z wami - zauważył, również zniżając głos.
    - Bo jesteś moim asem w rękawie - odparła. - A przecież nie powinno się rozpowiadać o wszystkich swoich sztuczkach.
    - Czyli specjalnie dałaś mi się zamartwiać przez ostatnie kilka dni?
    - Lubię widzieć, że komuś na mnie zależy - rzuciła pół żartem Strzyga. - A poza tym, bądźmy szczerzy: byłoby mi szkoda, gdybyś przegapił widok wyrazu twarzy Fujiyamy uświadamiającego sobie, że ograły go szczury z kanałów.