sobota, 18 marca 2017

Od Semiry (CD Matthiasa) - Fundamentalne planowanie

         "Wierz mi lub nie, ale doskonale cię rozumiem." Semira oczywiście nie uwierzyła, a samo zdanie zwyczajnie ją rozbawiło. Nie mogła jednak pozwolić sobie na okazanie tego. Jäger mógł sądzić, że rozumie. Mógł też uważać, że jest w stanie przewidzieć działania Ifryt, a nawet im zapobiec. Kobieta nie wątpiła w jego inteligencję, lecz w ostatecznym rozrachunku nadal był tylko najemnikiem. Kompetentnym i wyjątkowo, jak na reputację tej grupy, trzeźwo myślącym, ale nadal pozostawał poza wszelkimi kategoriami rozumowania Semiry. Jednakże nie mógł zdawać sobie sprawy z tego, że tok myślenia kobiety zwykle podąża kompletnie inną drogą niż można się tego spodziewać. Tak już po prostu było, a sama Isati wręcz się tym szczyciła.
         Nie przerwała mężczyźnie, gdy ten mówił, a on bez szczególnej zachęty streścił jej wszystko to, czego chciała wiedzieć. Stale i na bieżąco analizowała każde słowo, które padło z ust mężczyzny, szukając ewentualnych luk, których mogłaby się uczepić. Jedno musiała Jägerowi przyznać. Pomimo tego, że od razu założył, iż zamieszanie ją bawi, trafił w samo sedno. Ifryt nie miała zamiaru opierać się tej propozycji, bo wizja oszukania tych wszystkich ludzi i prawdopodobny zysk w związku z tym skusiły ją. Isati jako istota, która z największą przyjemnością udowadnia sobie i wszystkim innym czego jest warta, uznała także, że może wnieść swój wkład w działania Niemca. Wieść o ponownej współpracy tej dwójki nie mogła zaszkodzić żadnemu z nich. Wręcz przeciwnie - skoro sama Ifryt decyduje się na współpracę z Jägerem po raz wtóry, oznacza to, że jest on niezrównany w swoim fachu.
- Trzymaj mnie mocno. - rzuciła i nim Jäger zdołał w pełni pojąć sens jej słów, a co za tym idzie należycie zareagować, rzuciła się w bok w akcie desperackiej próby uwolnienia się z rąk oprawcy. Nie zaskoczyła tym Niemca całkowicie, dlatego też jej nie puścił. Udało jej się natomiast wywołać u niego autentyczną reakcję, w efekcie czego Jäger chwycił ją mocniej, brutalnie przyciągnął do siebie i przycisnął broń do skroni nieco mocniej niż wymagała tego sytuacja.
- Nawet nie próbuj. - warknął do niej - Bo rozwalę ci łeb.
- Nie rób mi krzywdy... Proszę... - ton głosu Ifryt, choć mocny i doskonale słyszalny w całym pomieszczeniu, sugerował, że kobieta lada moment zacznie płakać. I choć była to tylko gra, sama Isati czuła się tym zażenowana, ale nie mogła przestać skoro już przystała na propozycję Jägera. Nie mogła jednak porzucić roli w połowie jej odgrywania. Dlatego też ciągnęła dalej - Nie chcę tu umierać. Moja rodzina tego nie przeżyje! Moi fani będą bardzo płakać! Proszę. Puść mnie... Proszę... - zniżyła głos niemal do szeptu, a jej oczach zabłyszczały łzy. Zaraz potem osunęła się na swojego oprawcę, gdyż ugięły się pod nią kolana. Jäger nie chcąc utrzymywać na sobie jej ciężaru, pozwolił jej paść na kolana, gdzie ukryła twarz w dłoniach, niezwykle przekonująco przy tym szlochając. Niemiec na szczęście ani myślał jej wypuszczać. Semira pomiędzy palcami widziała natomiast bardzo wyraźnie ludzi. Na ich twarzach malowało się przerażenie i bezradność. Przedstawienie musiało trwać aż do samego końca napadu niezależnie od tego czy Isati chciała czy nie. Ostatecznie samo nabieranie ludzi  nie było bardzo złe, lecz w przedziwny sposób ta taktyka godziła w jej dumę. Co więcej, była pewna, że Jäger doskonale zdawał sobie sprawę z tego i między innymi właśnie dlatego zdecydował się na to działanie.
         Niemiec ze swoją ekipą zniknęli równie niespodziewanie co się pojawili, zostawiając Semirę w centrum uwagi. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że dzięki jej wkładowi w działania terrorystów nieco opóźni sam moment podjęcia ich tropu. Dlatego też, nie wstając z ziemi sięgnęła po leżący najbliżej niej telefon - jej telefon - i wybrała odpowiedni numer. Musiała dobrze wsłuchać się w sygnał, bo zamieszanie dookoła niej zdecydowanie nie było jej na rękę. W końcu, po trzecim sygnale, odebrał dobrze znany jej głos:
- Dzień dobry. Czym mogę służyć?
- Espen - rzuciła krótko - Daj znać gazetom, że doszło do napadu w banku przy Mont Sec. Jestem ofiarą tego zdarzenia. Chcę mieć tu zaraz zatrzęsienie dziennikarzy, jasne?
- Mhm... Mhm... Jak słońce. Daj mi kwadrans. - odparł jej manager.
- Masz 10 minut. - odpowiedziała mu i rozłączyła się.
         Jakiś młody mężczyzna niepewnie otulił jej nagie ramiona kurtką i cofnął się na odpowiedni dystans. Inne dwie dziewczyny, najprawdopodobniej fanki Azmery, usiadły na ziemi obok niej, nieporadnie ofiarując jej swoje wsparcie. Samą Ifryt ta sztuczna bezradność coraz bardziej irytowała, ale sam fakt tego jak wielu ludzi się nią interesowało podobał jej się i nie mogła być aż tak niesprawiedliwa, by nie przyznać skuteczności myślenia Jägera. Gdy przybyła mała armia dziennikarzy po równo 13 minutach (drogi Espen jak zwykle wynalazł złoty środek) oraz odpowiednie służby, których zadaniem było wytropić i dopaść terrorystów nadal nie wyszła ze swojej roli. Miała być nieporadną ofiarą w delikatnym szoku powstałym z zetknięciem się z możliwością śmierci i taką też postawę przyjęła. Na cały czas trwania wszelkich wywiadów, które, nawiasem mówiąc, odrobinę utrudniły całą pracę specjalistom o wyciągnięciu z Isati zeznań nie wspominając. Kobieta naturalnie nie powiedziała nic, co w jakikolwiek sposób mogłoby zaszkodzić Niemcowi i podległym mu ludziom. Obowiązywała ją swoista lojalność względem ludzi po fachu. Ta sama w wyniku której szanujący się morderca nie wyda innego mordercy, dealer dealera, a włamywacz włamywacza. Ostatecznie oni wszyscy siedzieli w tym razem, więc nie mieli powodów, ani interesów do tego, by donosić na siebie nawzajem. Za faktem tym przemawiało też to, że półświatek surowo karał i usuwał donosicieli, bo stanowili oni pospolite zagrożenie dla ogółu i byli zwykle darzeni większą nienawiścią niż cokolwiek innego. Celebrytów tej społeczności także obowiązywały te niezapisane niczym zasady, ale nikt nie czuł się nimi specjalnie skrępowany.
         Ifryt była niepodważalnie i niezaprzeczalnie szczęśliwa, gdy w końcu flesze aparatów i wszelkie kierowane do niej pytania ustały. Dziennikarze w większości rzucili się na biednych funkcjonariuszy policji, żeby wydobyć z nich jak najwięcej informacji na temat napadu. Semira, korzystając z chwilowego braku zainteresowania jej osobą zwyczajnie się oddaliła.
         Messiah Union było twierdzą ze stali i szkła. Niezdobytą, sięgającą nieba konstrukcją w pasującym do otoczenia modernistycznym stylu. W większości przeszklone piętra biurowca służyły miejscu pracy jednego z największych koncernów w okolicy. Pierwotne przeznaczenie budynku, tak samo jak zresztą firma wynajmująca całe 20 pięter leżały jednakże poza zainteresowaniem Isati. Dla niej Messiah Union było jedynie doskonałą kryjówką. Nie mogła ukryć, że dostęp do niej zawdzięczała w większości Jägerowi. Jednak jego usługi zakończyły się jedynie na zapewnieniu dostępu do środka. Reszty dokonali ludzie Semiry. Krok po kroku przejmowali oni kolejne części budynku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że robili to zupełnie legalnie i w procesie trwającym dobre parę miesięcy. W ten właśnie sposób cały budynek należał tylko i wyłącznie do Ifryt, nikt więc nie miał prawa choćby żądać od niej czegokolwiek czego ona sama nie chciała zdradzić. Budowla była jednak zdecydowanie zbyt wielka, więc właścicielka zgodziła się przeznaczyć pod wynajem znaczną część górnych pięter. Tak właśnie na konta Ifryt spływały pieniądze z czynszu, a zwyczajna praca zwyczajnych ludzi maskowała podziemne działanie Messiah Union.
         Ifryt poczuła się dobrze dopiero po przekroczeniu progu szklanego kolosa. W swoim imperium mogła przestać być ofiarą. Zmiana roli z bezbronnej piosenkareczki na władczynię wszystkiego w zasięgu wzroku nieodmiennie jej się podobała i za każdym razem przywoływała na twarz kobiety drapieżny uśmiech. Nie chciała jednak pławić się swoją władzą stojąc w przestronnym holu, więc skinąwszy na powitanie siedzącej za biurkiem recepcjonistce udała się wprost do swojego gabinetu.
         Pokój łudząco przypominał salę tronową rekina biznesu, choć nie taki był zamysł Semiry. Jedną ze ścian pomieszczenia przecinały w równych odstępach od siebie pionowe okna ze stali pancernej. Podłoga wykonana była z jasnoszarych, drewnianych paneli. Ściany miały kolor kości słoniowej. Dokładnie na środku pod na wpół przeszkloną ścianą stało duże, nowoczesne biurko w połyskującym bordowym kolorze z dodatkową ladą rozciągającą się w prawo i z tyłu. Na jednym końcu lady piętrzył się stos kartek, kilka teczek oraz parę segregatorów. Na głównym segmencie biurka, po lewej leżał prosty, niewielki laptop. Do mebla dosunięty był wysoki fotel obity czarną skórą aksamitem. Po przeciwnej stronie biurka mieściły się jeszcze dwa, pasujące do kompletu, ale niższe. Prawą ścianę pokrywała magnetyczna mapa całego Megalopolis. Z wielką precyzją Semira naniosła na nią z pomocą kolorowych magnesów wszystkie punkty, które były dla niej w jakikolwiek sposób ważne. Największy z nich mieścił się w miejscu Messiah Union - wymowny znak centralnego punku na całej mapie wpływów Ifryt. Lewą stronę pokrywał natomiast regał, który do połowy zapełniały segregatory i teczki, których treść nie znał nikt poza Isati. Resztę regału zajmowały książki. Na ścianach wisiały też abstrakcyjne obrazy w kolorach bieli, czerni i czerwieni.
         Semira usiadła w fotelu i oparła przedramiona na podłokietnikach, wdychając znajomy zapach dobrze wyprawionej skóry. Przez krótką chwilę trwała w bezruchu, chłonąc otoczenie i zastanawiając się dlaczego ma wrażenie, że coś jest nie tak jak być powinno. Dopiero po chwili jej wzrok spoczął na raporcie opatrzonym czerwonym symbolem.
- Erro. - mruknęła do siebie, czytając o kolejnym zniszczonym magazynie. Słowo zabrzmiało w jej ustach jak wyjątkowo paskudne przekleństwo i trudno się było temu dziwić.
         Z początku wzięła tę działalność jako zabawę. Przejaw niewinnego buntu nie poparty niczym konkretnym. Z czasem jednak okazało się, że ataki powtarzają się, więc sprawa nabrała nieco poważniejszych kształtów. Do chwili obecnej równo 12 magazynów Ifryt zostało zrównanych z ziemią, a była to jedynie część z całokształtu zniszczeń dokonanych ręką Erro. Ofiarą nie padały wyłącznie magazyny Isati, wobec tego kobieta wykluczyła, by było to działanie wymierzone bezpośrednio w nią. Tak czy siak zaburzało to działalność całego rynku, więc szkodziło także imperium Etiopki. Z czasem dostrzegła jeden wspólny mianownik dla każdego zniszczonego magazynu. Był nim owiany mroczną sławą, przeklęty w każdym języku UNK32-1. Właśnie ta wiedza pozwoliła Semirze opracować sposób działania zdolny sprowadzić Erro w staranie utkane przez nią sidła. Wymagało to przygotowań i Ifryt nie była jeszcze gotowa na przeprowadzenie swojego śmiałego planu, lecz kolejny spustoszony magazyn sprawił, że zapragnęła jak najszybciej rozprawić się z przeszkodą.
         Wcisnęła przycisk na interkomie i odczekała aż Espen, rosły Norweg pełniący równocześnie funkcję managera Azmery i prawej ręki Ifryt, odezwie się.
- Tak? - z urządzenia dobiegł ją zniekształcony, choć z całą pewnością właściwy, ludzki głos.
- Zadbaj o to, by w jak najbliższej przyszłości stawił się u mnie Jäger.
Usłyszała skrobanie na karce, oznaczające, że Espen notuje jej słowa, zakładając, że to nie jedyna jej prośba na chwilę obecną.
- W porządku. Co jeszcze?
- Chciałabym też, żeby najlepsza grupa zostawiła osławionym Szczurom wiadomość. Pora ujawnić nieco, więc życzę sobie, by przedstawiciel tej organizacji spotkał się ze mną na neutralnym gruncie. Wykup w tym celu jakąś halę gdzieś w Edenie i podaj im adres. Idzie o sprawy związane z Erro, gdyby przyczyna tego żądania musiała zostać ogłoszona. - mówiła kobieta - Ach. I jeszcze jedno. Liczę, że niejaka Christina Russo stawi się u mnie osobiście poza poselstwem Szczurów. To wszystko. Dziękuję, Espen.
- Gdzie mam ustawić spotkanie z nią?
- Tutaj. W Messiah Union. - odparła, doskonale zdając sobie sprawę z zagrożenia jakim jest sprowadzenie tej dziewczyny wprost do swojej kryjówki. Semira gotowa była jednak zaryzykować, by przekonać się co ugra.
- Tak jest, Ifryt. Do usłyszenia. - Norweg wyłączył się.
          Isati czasem podziwiała to z jaką wprawą kierował wszystkim z jej ramienia, gdy ona sama nie mogła tego robić. Teraz miała jednak nieco inne sprawy na głowie. Spotkanie z Christiną jawiło jej się w zdecydowanie paskudnych barwach, lecz było niezbędne dla powodzenia jej sprawy.

          Zaledwie dzień i parę godzin później czekała w swoich pokojach na przybycie gościa. Zabijała czas przeczesując szczotką długie włosy. Jej oczy niespiesznie lustrowały krajobraz za oknem. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, barwiąc niebo na wszelkie dostępne barwi od żółci, pomarańczu i czerwieni, aż po róże, fiolety i granaty. Słońce odbijało się od budynków, rozświetlając je, światła także stawały się coraz bardziej widoczne, co dodawało uroku panoramie miasta. Semira czekała, nie zdradzając oznak zdenerwowania, choć przejmowała ją niepewność. Dobrze znała przemytniczkę okrzykiwaną czasem Virus, choć nigdy nie spotkały się osobiście. Wywiad Isati działał dość sprawnie, by kobieta poznała nawet ogólny zarys charakteru przemytniczki i to napawało ją niepokojem najbardziej.
           Drzwi otworzyły się, a do środka wpadła właśnie ona - półnaga i z burzą brązowych loków - tuż za nią z bezradną miną podążał Espen, wysoki, całkiem dobrze zbudowany blond mężczyzna o błękitnych oczach dziecka i typowo skandynawskich rysach. Kobieta na jego widok uśmiechnęła się i odesłała go gestem ręki, a potem przeniosła wzrok na swojego gościa.
- Christino... - zaczęła, ale nie dane jej było dokończyć, gdyż kobieta jednym susem znalazła się przy niej i przywarła do niej każdym kawałkiem ciała.
- Jak dla ciebie starczy Chris, moja droga. - odpowiedziała jej, bez najmniejszego skrępowania, choć stanowczo naruszyła przestrzeń osobistą Isati.
- Chris - powtórzyła za nią - Ta sławna na całe Megalopolis osobistość tak?
- Czy sławna to ja nie wiem. Sporo ludzi mnie nie lubi. - wzruszyła ramionami i wtuliła twarz we włosy Semiry. - A ty jeszteś...? - spytała nieco przytłumionym przez włosy głosy.
- Ifryt - odpowiedziała jej, siląc się przy tym na to, by jej głos zabrzmiał zmysłowo. - I mam ci do powiedzenia dwie ważne rzeczy. Jesteś mi potrzebna, gattina mia.
          Chris spojrzała na Semirę, przekrzywiając głowę w niemym geście zaskoczenia. Nie nawykła widać do tego, by ktokolwiek zwracał się do niej per ,,koteczko moja" w jej ojczystym języku.
- Mów dalej - na jej twarz wypłynął zadowolony, niejednoznaczny uśmiech.
          Tak więc Semira, znosząc uwieszoną na niej Chris i cały wachlarz jej wyuzdanych zachowań, opowiedziała jej pokrótce o magazynach i tajemniczej Erro oraz o tym, że sama Chris będzie jej niesamowicie potrzebna, by zwabić tamtą w pułapkę. Wtajemniczyła ją w plan rozpowiedzenia o handlu fałszywymi genami, które Erro z takim zacięciem tropiła i niszczyła. Kobieta słuchała tego wszystkiego, nie wykazując zbyt wiele zainteresowania tematem. Właśnie dlatego Semira posunęła się jeszcze dalej i zbliżyła się do kobiety tak blisko, że wystarczył jej szept, by Chris słyszała.
- Naprawdę jesteś mi potrzebna. Co powiesz na nagrodę za to, że przystaniesz na współpracę?
- Zależy o jakiej nagrodzie mówimy.
Semira przysunęła się do niej jeszcze bardziej i złożyła na jej ustach długi pocałunek.
- Bądź grzeczna skarbie. - wymruczała - A dam ci znacznie, znacznie więcej.
Ku jej zaskoczeniu Christina rzeczywiście się zastanowiła.
- Na przykład poznamy się BLIŻEJ? Albo będę mogła zrobić coś po swojemu?
- Jeżeli twoja wola nie krzyżuje moich interesów, to owszem. Zawrzyjmy drobny układ. Nie zniszczysz mojego planu, ja w zamian ofiaruję ci co tylko zechcesz. Absolutnie wszystko. Proszę jedynie byś postarała się dla mnie, słoneczko moje - kusiła Isati. Z każdym jej słowem hipnotyzowała dziewczynę nieco bardziej i choć nie miało to szczególnie wielkiego wpływu w tak wczesnym stadium znajomości i tak przyniosło pożądany skutek. Dziewczyna kiwnęła głową, zgadzając się z wolą Ifryt. Zrobiła to z wahaniem i niechętnie, ale Semira i tak poczuła, że wygrała. Zostało jej mieć nadzieję, że Chris nie zawiedzie, nie pogrzebie jej misternego planu i nie zmarnuje włożonego w to poświęcenia. Musiała także przekonać przedstawiciela Szczurów do swoich racji, a potem wszystko skoordynować. Nie bardzo wiedziała jednak jak ma pozbyć się Chris, bo ta nie była jej już na chwilę obecną potrzebna.

          Następne zadanie, które trafiło na listę kobiety, było dla niej zdecydowanie milsze i przyjemniejsze niż tamto. Szczury zareagowały stosownie na wezwanie, zostało więc jedynie stosownie przeprowadzić całe spotkanie. Limuzyna Isati zmierzała w stronę Mitchie Turnpike. Właśnie na tej ulicy stała świeżo kupiona hala. Ifryt nie miała względem niej żadnych dalekosiężnych planów, gdyż budynek ten już niedługo miał zostać zniszczony pod budowę nowego centrum handlowego. Idealnie zatem nadawał się do jej celów.
         Limuzyna zatrzymała się w końcu przy krawężniku. Szofer otworzył drzwi i pomógł wysiąść Etiopce. Tuż za nią z wnętrza wozu wyłonił się nie kto inny jak nieodłączny jej Espen oraz dwójka uzbrojonych goryli. Jeden z nich od razu skierował się w stronę wejścia, tuż za nim ruszyła Semira, zaraz za nią Espen, a pochód zamykał drugi ochroniarz.
         Wnętrze było wyjątkowo czyste jak na budynek przeznaczony pod rozbiórkę. Co ważniejsze wszystkie okna zabite były już deskami, co uniemożliwiało podejrzenie wnętrza z zewnątrz. Do środka prowadziło też tylko jedno wejście, co znacznie utrudniało niepostrzeżone dostanie się tam. Właśnie dlatego tylny ochroniarz zatrzymał się tuż obok drzwi i skupił wzrok na wysokiej postaci w centrum hali. Tam też zmierzała Isati. Z bliska okazało się, że postać jest cyborgiem.
- Witaj. - to Semira jako pierwsza odezwała się, gdy ten był już w zasięgu jej głosu. Cyborg skinął jej głową na powitanie. - Z kim mam przyjemność?
- Mógłbym zapytać o to samo, ale zakładam, że ktoś taki jak ty stawia się osobiście na wyznaczonych przez siebie spotkaniach. - odparł tamten zdawkowo.
Kobieta uśmiechnęła się do niego nieznacznie. Już na pierwszy rzut oka widać było, że nie jest pierwszym lepszym z brzegu człowiekiem od nadstawiania karku.
- W istocie. Jednak nadal nie wiem jak powinnam się do ciebie zwracać.
- Daniel. Czego oczekujesz w związku z Erro?
- Pomocy w usadzeniu jej na miejscu. Sugerując się działalnością - skinęła na Espena, który podał cyborgowi teczkę z materiałem dotyczącym absolutnie wszystkich ataków Wendigo i cofnął się na odpowiedni dystans - sądzę, że mogłaby być dla was wartościowym nabytkiem. Oraz znacznie odciążyłoby to cały mój rynek. Zadowoliłoby to obie strony, które coś by zyskały i zaowocowałoby otwarciem współpracy między waszą organizacją i moją.
- Mówisz więc, że pomoc tobie sprawiłaby, że pozwolisz wciągnąć się pod patronat Szczurów? - upewnił się jeszcze. Semira była pewna, że jej nie dowierza i nie dziwiła mu się.
- Nie mówię o całkowitym wcieleniu mojego imperium pod Szczury. Mogę swoją osobą zasilić szeregi gangu o ile zagwarantuje mi to wolność w kierowaniu moimi ludźmi. Nie odbiegajmy jednak od tematu. Chcę zwabić Erro do tego budynku.
- Jak?
- Wendigo z uporem osła tropi UNK32-1 i każdy ogłaszający się tym handel kończy w piachu. Naturalnym jest, że taki stan rzeczy nie podoba się ani mnie, ani mi podległym.
- Więc chcesz ustawić handel w tym miejscu. - domyślił się cyborg - Tylko, że tym razem zamiast drażliwego towaru będzie czekała pułapka.
- Dokładnie tak. Nie będzie to może śmiertelna pułapka, lecz wystarczająca, by dało się wyjaśnić sobie parę rzeczy.
- Jak ma to wyglądać?
- To właśnie musimy przedyskutować... Proponuję, by całą okolicę obsadzić moimi ludźmi. Są kompetentni będą czuwać w razie gdyby trzeba było wezwać wsparcie. Każę też rozpowiedzieć o wyimaginowanym handlu w tym miejscu. Biorę na siebie ciężar odpowiedzialności za sprzedaż. Kupującą będzie Christina Russo. Proszę jedynie o to, by nie zniweczyła naszego wysiłku. Mógłbyś przybyć tu razem z nią, Danielu, bo wydaje mi się, że byłbyś w stanie uratować sytuację gdyby ta cudem wymknęła się spod kontroli.

Wychodzi na to, że Dan został wywołany do tablicy : >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz