niedziela, 1 października 2017

Kiedy ludzie są tego samego zdania co ja, zawsze mam wrażenie, że jednak się pomyliłam

Anakin Lee

Imię: Helena. Spotkała już sporo zachodnich Europejczyków, którzy żartobliwie zwracają uwagę, że jak na polskie imię to całkiem łatwo się je wymawia. Pomimo tej prostoty, kobieta w przyjacielskim gronie nie lubi być nazywana cały czas per ,,Heleno” (spróbuj wypowiedzieć to kilka razy i nie odczuć zbędnie poważnego wydźwięku). Zdecydowanie lepsze są zdrobnienia Hela lub Lena. Ważna uwaga: ,,Helenką” mogła ją nazywać jej babcia, nie znajomi po fachu.
Nazwisko: Pamiętacie tą wspominkę o łatwości w czytaniu imienia Leny dla obcokrajowców? Zdarza się, że pytają później o nazwisko. Słysząc ,,Sobieszczańska” nieco rzedną im miny. Nie wspominając o tych, którzy jedynie widzieli zapis, i muszą kombinować jak się to cholerstwo czyta.
Pseudonim: Zawodowo, z reguły nie przedstawia się imieniem. Z resztą i tak mało kto o to pyta, bo wielu ludzi, których miała okazję spotkać, widziało ją tylko raz w życiu i prawdopodobnie niedługo potem zapomniało. Czemu się dziwić? Kobieta imigrantom próbującym się dostać do Megalopolis przedstawia się krótko jako Charon lub Hel, nie dodając nic więcej. Wyjaśnienie ich pochodzenia jest dosyć proste. W mitologii greckiej, Charon był przewoźnikiem, który za drobną opłatą bezpiecznie przeprawiał dusze na drugą stronę Styksu... bardzo podobnie wyglądają interesy Heleny. Idąc tym tropem, Hel jest imieniem nordyckiej bogini śmierci, strażniczki wrót do Helheimu, oraz równocześnie - jakby nie patrzeć - zdrobnieniem pełnego imienia Sobieszczańskiej. Dodatkowo, ,,Hel” niegdyś było jej pseudonimem operacyjnym, wymyślonym przez kolegów z oddziału.
Płeć: Kobieta
Wiek: 32 lata
Rasa: Człowiek. Posiada co prawda JEDEN mechaniczny implant, ale podobno jeszcze to z niej cyborga nie czyni. I całe szczęście - nie znosi być traktowana inaczej niż reszta. Wcale nie czuje się lepsza od zwykłego żołnierza.
Narodowość: Polska. Chociaż obecnie rzadko ma okazję powiedzieć coś po polsku (poza słynnymi na całą Europę przekleństwami), nadal nie pozbyła się charakterystycznego akcentu z twardo wymawianym ,,r”. I nie ma na co narzekać. To tylko kolejna z jej niepowtarzalnych cech.
Obywatelstwo: Eden. Mieszka w Wyraju.
Rodzina: Rodzice zmarli dosyć wcześnie, jak na obecną średnią życia obywatela pierwszego świata, jeszcze zanim w ogóle myślała o wybraniu się do Megalopolis. Wujostwo nie utrzymuje z nią kontaktu (dalsi krewni chyba nigdy jej za bardzo nie lubili), a rodzeństwa nie ma. Tak więc jedynym, co ją trzymało w domu była jej córka, Emilia... nie za bardzo lubi wracać do tego tematu.
Miłość: Stwierdzając fakty, jest wdową już ponad pięć lat. Nie umie się zebrać do rozpoczynania nowego związku, tłumacząc się swoim nowym życiowym celem i oklepanym brakiem czasu na podobne brednie. Jednak w głębi serca Charon nigdy nie uznawała uczuć za bzdury. Jakby nie było, z własnego doświadczenia wie co to znaczy kochać kogoś ponad wszystko. Przynajmniej następnym razem - jeśli takowy nadejdzie - już nie będzie mieć wątpliwości co do pochodzenia tej dziwnej, konfundującej reakcji na jakąś konkretną osobę.
Aparycja: Nie zdziwi was, że Sobieszczańska raczej nie rzuca się w oczy. Nie czuje żadnej potrzeby zwracania na siebie zbytniej uwagi. Jest po prostu zwyczajna. Ma może metr siedemdziesiąt pięć wzrostu i raczej krępą sylwetkę osoby przyzwyczajonej do wysiłku fizycznego. Nie ma ani wyraźnie wciętej talii, ani, modnego obecnie, płaskiego brzucha, ale czego można wymagać od kobiety po już jednej ciąży? Nie czuje do siebie wstrętu, bo naprawdę nie ma czego tu się wstydzić. Za to na basenie przy każdej młodej lalce Barbie krzywiącej się na widok rozciągniętej skóry, może z satysfakcją poprawiać biust i szczerzyć zadbane zęby. Posiada typową dla słowianek urodę, z szerszym nosem, wąskimi brwiami i lekko zaokrągloną twarzą pozbawioną wydatnych kości. Patrząc na oczy za pierwszym razem raczej nie zauważysz drobnej różnicy między kolorem zielono-niebieskich tęczówek - prawe po dłuższej obserwacji może wydać się jakby bardziej... sztuczne? I to całkowita prawda: to implant. Swoje prawdziwe prawe oko straciła w dosyć paskudnym wypadku przeszło dziesięć lat temu. Zapytana o szczegóły opisuje całe wydarzenie jako ,,błąd żółtodzioba” i kończy temat. Gdyby to zależało tylko od niej, wybrałaby zamiast mechanicznego ustrojstwa najzwyklejszą opaskę, ale wtedy jej rozwijająca się kariera stanęłaby pod znakiem zapytania. Tym sposobem jest posiadaczką Echo-Eye+, jednej z najbardziej zaawansowanych protez tego stulecia (a przynajmniej tak się reklamuje). Po wypadku i operacji pozostały jej jednak wąskie blizny na dolnej powiece, z czego jedna jest bardziej wyraźna i kończy się dopiero na policzku. Nawet tego nie ukrywa, a pozostałe zwykle stają się niezauważalne przez najzwyklejszy tusz do rzęs. Znakiem szczególnym Heleny zdecydowanie są krótkie, ścięte na skos włosy. Z natury mają kolor ciemnego blondu, ale kobieta przyzwyczaiła się do farbowania ich na zielono. Powodu nie umie wyjaśnić. Po prostu lubi ten kolor... i być może dlatego, że czasem jednak czuje się zbyt ,,blada” w porównaniu do reszty Szczurów. Jakby nie było, towarzystwo wybrała sobie niesamowicie barwne i niepowtarzalne. Czas w jakim zaczęła się farbować sugerowałby także wejście w ,,nowe życie”, ale nie ma co się tutaj zagłębiać. Ubiór dobiera bardziej pod funkcjonalność niż wygląd. Stąd królują u niej wytarte jeansy, proste podkoszulki i cienkie swetry. Buty to już najmniej pasjonujący temat - preferuje obuwie sportowe i każda para wygląda, jakby była starsza od jej mieszkania. Do roboty zabiera kurtkę moro, tak jakby ,,bez pytania” porwaną jeszcze z GROMu. Na lewym ramieniu ma naszyte godło i flagę krajową, na prawym natomiast białą na czarnym kotwicę Polski Walczącej - obecny symbol oddziału GROM, który rozpozna każdy lepiej zapoznany z historią Europy, ale może co dwudziesty rozpozna w tym insygnia służb specjalnych. Hela ma nieco ochrypły głos, przywykły do przekrzykiwania strzelaniny i wydawania rozkazów. Dodatkowo ma ten swój unikalny akcent, który stanowcza większość błędnie uznaje za rosyjski. W sumie nie ma czemu tu się dziwić - Sobieszczańska nie pamięta, kiedy ostatnio spotkała w Megalopolis jakiegoś Polaka.
Charakter: Co o Helenie jest pewne? Przy opisywaniu jej, pierwszym, co przychodzi na myśl jest - całkiem słuszne - ,,Twarda baba”. Charon należy do osób, które przeszły w życiu tyle, że obecnie nic nie jest w stanie ich złamać. Nie jest nieczuła, raczej odporna na wszelkie obciążenia psychiczne. W życiu nie przyznałaby się nikomu ile jej leży na sercu, bo większość z tego uznaje za głupoty. Głowę pozwala sobie zaprzątać prawdziwymi zmartwieniami, z czego część, do których zalicza własne problemy, jest wręcz chorobliwie mała w porównaniu do troski o cudze potrzeby. Dosyć często niepotrzebnie na kolację zamiast porządnego posiłku zżera własne nerwy, martwiąc się o rzeczy, które nie powinny ją obchodzić. Łatwo poznać, gdy jest poddenerwowana: chwali się światu wyjątkowo rozległym wachlarzem polskich przekleństw, czego później cholernie się wstydzi. Ostatecznie jednak stwierdza, że przynajmniej ma na tyle przyzwoitości, by nie tłumaczyć ich na angielski (chociaż, prawdę powiedziawszy, pewnych słów i przy ich mnogości synonimów dosyć trudno znaleźć jedno odpowiednie tłumaczenie). Doskonale zdaje sobie sprawę ze wszystkich swoich wad i błędów, więc oskarżanie jej o cokolwiek mija się z celem. Kobieta hardo odpowie, że jedynie marnujesz czas wymieniając oczywiste fakty, po czym zagoni cię z powrotem do roboty (,,Mam już własne sumienie, nie potrzebuję sekretarki, która będzie mi to wszystko wyliczać!”). Co za tym idzie, zranienie jej uczuć graniczy z cudem, zwłaszcza pod tak głupim pretekstem jak wygląd czy zachowanie. Jest dumna ze swojej nie-idealności i otwarcie pluje na wydumane ,,standardy kobiecości”. W jej rodzinie kobieta była nie szyją, a twardym karkiem trzymającym głowę domu w ryzach. Sama udowodniła to będąc równocześnie żoną, matką i członkinią oddziałów specjalnych. Obecnie trudno jej stwierdzić, którą z tych ról wykonuje się najtrudniej. Stąd wynika jej dogłębne przekonanie, że w pewnych sprawach nie wystarczy tylko męska, ale i żeńska ,,twarda dłoń”. Hela może czasem brzmieć pod tym względem jak feministka, jednak równie często udowadnia, że ma całkowitą rację. Jakby nie było, nawet nauka przyznaje, iż kobiety są bardziej spostrzegawcze i łatwiej radzą sobie z wieloma zadaniami naraz. To by mogło wyjaśniać skłonności przywódcze Sobieszczańskiej. Jeśli zatrudnisz ją do roboty, może w pewnym momencie zacząć zachowywać się jak organizatorka całego przedsięwzięcia. Nie ma czego się tutaj obawiać - Lena nie lubi, gdy ktoś zmienia jej plany, więc nie zrobiłaby tego nikomu innemu. Co najwyżej zwróciła uwagę na poważniejsze niedociągnięcia, ale poza tym postąpi wedle poleceń. Po prostu będzie się przy tym zachowywać, jakby to ona je wydawała. I przy tym wszystkim, co niektórzy znajdują zaskakującym, pozostaje naprawdę wesołą i pozytywną osobą. Może chodzić między swoimi ludźmi i wykrzykiwać komendy, ale równocześnie klepie każdego pokrzepiająco w plecy, rzucając co jakiś czas żartobliwymi docinkami. Zawsze stara się utrzymywać w towarzystwie dobrą atmosferę i usuwać jakiekolwiek zgrzyty pomiędzy innymi. Z doświadczenia wie, że kluczem do sukcesu jest odpowiednie nastawienie i współpraca. Można się lubić, można i nienawidzić, ale dopóki nie przestaniesz podkładać towarzyszowi nogę, w efekcie zawsze znajdą się jakieś straty. Podobnie nic nie osiągniesz, jeśli z miejsca nastawisz się na porażkę. Owszem, trzeba brać pod uwagę każdy scenariusz, ale czy zabrania to równocześnie wierzyć w sukces? Charon jest raczej otwartą osobą, nie przepadającą za samotnością. Nigdy nie gardzi dobrym towarzystwem, więc trudno jej odmawiać na zaproszenia. Czy to na obiad, kolację, kawę, herbatę, czy piwo w barze - odnajdzie się wszędzie. Wspólnie się pośmieje i posłucha chętnie o wszystkim. Boi się udzielać rad, ale równocześnie zawsze chce pomagać jeśli tylko może. Czegokolwiek byś nie pragnął, masz jej wsparcie, a jeśli ona równocześnie chce tego samego... możesz uznać wszystko za załatwione.
Zarys przeszłości: Helena jest raczej rozmowną osobą, ale nie da się nie zauważyć, że unika większości tematów dotyczących jej historii. Owszem, bez problemu opowie ci o służbie w GROMie, swojej nauce, czy nawet dzieciństwie spędzonym na podwórku babci (a tak będąc w temacie: strzelanie do kur z pistoletu na plastikowe przyssawki to dla siedmiolatki idealny wstęp do nauki obchodzenia się z bronią palną). Największym plusem jej obecnego towarzystwa jest to jak mało z nich interesuje się cudzymi sprawami rodzinnymi. Nie pamięta, kiedy ostatnio ktoś pytał ją, czy zostawiła w Polsce kogoś dla siebie ważnego, bo na co komu taka wiedza? Szczury formalnie mogą interesować się jej sprzętem, umiejętnościami, a poza pracą najbardziej może ich interesować to, jakim człowiekiem Lena JEST teraz, nie jakim BYŁA.
  Ale jeśli już musi opowiedzieć co nieco, zawsze zaczyna od śmierci Rafała.
  Pogrzeb męża dopiero od niedawna rozpoznaje jako punkt zapalny dla późniejszych wydarzeń. Emilia miała wtedy trzy lata i Helena nigdy nie była pewna, czy jej córka kiedykolwiek zrozumie co się właściwie stało. Tłumaczenie, że ,,Tatuś poszedł do lepszego miejsca” wydawało jej się głupie i takie... płytkie. Nie da się wyjaśnić tak małemu dziecku przez co wtedy przechodziła. Wiedziała tylko, że Emilka zapamięta jak płakała, jak dziadkowie od strony taty często je wtedy odwiedzali i rozmawiali z mamą. I że tatuś nie wrócił do domu. Ale nie zrozumie dlaczego tak się stało jeszcze przez najbliższe dziewięć lat. Helenie pozostało się pocieszać, że dziewczynka nie rozumiała. Wtedy załamałyby się obie.
  Rafał walczył z czerniakiem rok. Lekarz sucho stwierdził, że paskudny nowotwór wykryto za późno. Dwudziestosiedmioletnia wdowa, mająca za sobą jeszcze świeży przeszczep sztucznego oka, miała ochotę wygarnąć mu sporo, ale ostatecznie nie powiedziała nic. Starała się wrócić do normalnego życia.
  Jakoś się to udało. Wróciła do służby po kilku miesiącach rehabilitacji, a i przez ten czas nie umiała pogodzić się z bezczynnością. Zajmowała się Emilką, uczęszczała do różnych ośrodków zdrowia i widywała się z przyjaciółmi z oddziału, często złośliwie pytając, czy już znaleźli zastępstwo dla ,,zrzędliwego cyklopa”. Nie znaleźli i chyba nawet nie zamierzali szukać. Z pomocą teściów była w stanie pogodzić opiekę nad córką ze służbą, chociaż jej własna rodzina często robiła jej z tego powodu długie wywody o byciu wyrodną matką. Patrząc na to z perspektywy czasu, Charon obecnie bije się w pierś za to, że ich wtedy nie słuchała. Nie miała pojęcia, jak mało czasu spędzała z własną córką.
  Przyszło się jej o tym dowiedzieć w najgorszym tego przypadku. Nieszczęście musiało ją prześladować niczym bohatera greckiej tragedii. Fatum, popularniej nazywane ,,rakiem skóry”, pojawiło się w jej życiu ponownie, na Bogu ducha winnej Emilii. Żeby było jeszcze gorzej, nie istniał sposób wyleczenia go u dziecka, bo żaden lekarz nie spodziewałby się wykryć czerniaka u tak młodej osoby. Emilce Sobieszczańskiej próbowały pomóc w sumie dwie fundacje charytatywne, ale - tak jak w przypadku jej ojca - nie wystarczyło im czasu.
  Kilka dni po tym, jak mała trumienka sześciolatki zniknęła pod ziemią, Helena w końcu dała zmartwionym teściom i przyjaciołom znaki życia. Powiedziała dużo. Za dużo. Wielu z tych słów żałuje. Dała się ponieść emocjom, ostatecznie zrażając do siebie wszelkie wujostwo i rozstając się z teściami w złości. Niedługo później dobrowolnie opuściła GROM i na dobre zniknęła z radaru.
  Chociaż nigdy nie lubiła dużych miast, w Megalopolis Hela odnalazła niejaki spokój. Cztery Miasta dały jej konkretne zadania, a tego właśnie wtedy potrzebowała: odciągnąć myśli od rodzinnych stron. Ostatecznie zrozumiała, że nie jest w stanie funkcjonować w wiecznej żałobie. Tym sposobem powróciła stara Charon, twardsza o bagaż doświadczeń, ale równie pozytywna. Liczy się tu i teraz, a przeszłości, pogrzebanej obok męża i córki, nie zamierza odkopywać.
Oficjalnie: Tak CAŁKOWICIE oficjalnie, jest po prostu kolejną obywatelką Edenu i ,,emerytowaną” członkinią GROMu (szkoda, że z tego miana pozostaje jej jedynie mundur). Pomaga sąsiadom, płaci normalne podatki i ogółem nie sprawia żadnych problemów pod czujnym okiem systemu... za to tam, gdzie nie patrzy, działa jako niezawodny współczesny ,,przewoźnik”. Mówiąc krótko, Charon jest nieuchwytnym wyjaśnieniem zawodności rejestru przyjezdnych. Sporo ludzi chciałoby rozpocząć tutaj nowe życie, ale powstrzymuje ich przed tym prawo lub pieniądze. Kobieta jest w stanie załatwić wszystko: dokumenty, bilety, pracę. Nie pytaj jak - i tak ci nie powie. Ciężko zliczyć, ilu imigrantów zdołało się dostać do Megalopolis nielegalnie dzięki jej pomocy.
Rola w gangu: Jak było wspomniane, potrafi sprowadzić do Czterech Miast każdego, nieważne skąd i na kiedy. Chętnie pomaga pozostałym członkom gangu w kwestii ich warunków życia. Może znaleźć ci tanie mieszkanie, jakąś pracę, ogółem przekonać Megalopolis, że jesteś kolejnym cywilem. Jest najlepszą osobą, do której możesz się zgłosić po pomoc. Helena to jednak przede wszystkim wyszkolona specjalistka w infiltrowaniu i zabezpieczaniu budynków. Ma także doświadczenie w rozbrajaniu i zakładaniu ładunków wybuchowych, nie wspominając już o tym, że zawsze posłuży jako kolejna para rąk umiejąca się posługiwać bronią palną.
Umiejętności: Charon przeszła pełne szkolenie wojskowe, zarówno taktyczne jak i sprawnościowe. Jako jedna z niewielu kobiet niemal perfekcyjnie zdała egzaminy rekrutacyjne, w wyjątkowo młodym wieku. Ma za sobą prawie dziesięć lat praktyki zawodowej, nie wliczając w to kilku lat w szkole oficerskiej i niezliczonej ilości godzin spędzonych na poligonie. Upór się opłacił - dzisiaj Sobieszczańska wyrobiła sobie opinię niezawodnej najemniczki. Nie muszę chyba tu wymieniać obeznania z wszelaką bronią palną, zarówno w sprawie teorii jak i zastosowania. Helena utrzymuje, że poradzi sobie ze wszystkim, poza karabinami snajperskimi. Z reguły pozostaje jednak przy swoim dobrze służącym Skorpionie EVO III, ze względu na precyzję, rozmiar (jest o wiele poręczniejszy od zwykłych karabinów) i szybkostrzelność. Niejeden raz przyszło jej pracować z materiałami wybuchowymi, jednak przyznaje, że jej pojęcie ogranicza się jedynie do ,,nie stracenia kończyn” (,,Oko to był wypadek, nawet profesjonalista ma do nich prawo”, tłumaczy się, gdy ktoś złośliwe pokazuje na cienką bliznę). Skład mieszanin i rozplanowanie wszystkiego zostawia lepszym od siebie. Mówiąc w skrócie, można zatrudnić ją do właściwie każdej poważniejszej akcji. Najlepiej jednak sprawdza się w roli przewodniczki - Lena zna każde miasto na wylot, jakby miała wyrytą w głowie mapę pięter, ulic i podziemi. Każdego na tyle ciekawego by zapytać utrzymuje w przekonaniu, że po prostu spędziła tu masę czasu i jej pamięć zgrabnie układa w wyobraźni wszelkie możliwe ścieżki. I nie kłamie. A przynajmniej w pierwszej kwestii. Faktycznie, ludzki umysł łatwo zaznajamia się z terenem, który często odwiedza, ale w przypadku Heleny owa wizualizacja możliwej drogi pojawia się jej po prostu przed oczami. Sztuczna gałka oczna nie służy tylko jak implant zastępujący organ oraz swego rodzaju ,,łatka” po paskudnym w skutkach błędzie. To nic innego, jak kolejne użyteczne narzędzie. Charon potrafi dostrzegać przez ściany słabe zarysy poszukiwanych obiektów. Jest w stanie śledzić wzrokiem aktywne i nieaktywne przewody elektryczne oraz żywe organizmy. Na tej bazie potrafi na bieżąco wytyczać bezpieczne przejścia, przekradać się poza widokiem kamer i zasięgiem jakichkolwiek ochroniarzy. Przez większość czasu wyłącza tą funkcję - jej drugie, jak najbardziej żywe oko sprawia, że wręcz schematyczny, konturowy widok nakłada się na ten rzeczywisty i przy normalnych codziennych czynnościach takie nakładanie na siebie ciągle mieszających się warstw doprowadzałoby ją do szału. Jeśli więc zobaczysz, jak przy robocie zamyka lewe (prawdziwe) oko lub intensywnie mruga oboma naraz, teraz już będziesz wiedział dlaczego.
Przyjaciele: Kobieta bez wątpienia pomogła więcej niż połowie obecnym (i być może przyszłym) członkom Szczurów dostać się nielegalnie na wyspę. Przez upływ czasu mogli o niej zapomnieć, sama zresztą się o to stara. Ale z reguły, gdy ponownie widzi się z nimi już jako Szczur ze Szczurem, ludziom w głowie zapala się zielona lampka i rozpoznają ją jako ,,tę zielonowłosą przemytniczkę”, która im kiedyś pomogła. Sama uznaje się więc za przyjaciela każdego z osobna, chociaż mogłaby tu wyróżnić parę osób, choćby Jägera (znajomego po fachu).
Wrogowie: Ponieważ z każdym ze swojego fachu stara się trzymać dobre kontakty, raczej nieprędko ktokolwiek tu trafi. Nienawiść nie przynosi odpowiedzi ani rozwiązań, a jedynie jeszcze więcej problemów.
Autor: Red Riding Hood