piątek, 30 sierpnia 2019

Od Matthiasa - Plan

         - Wiesz, gdzie Felix trzyma zagłuszacze? - zapytał Jager.
    Violet na chwilę zamarła, gapiąc się w monitor. Zmarszczyła brwi i zajrzała przez przerwę między ekranami do małego warsztatu. Przyglądała się moment, gdzie Matthias właściwie szuka, po czym pokręciła głową.
    - Na pewno nie tam - odpowiedziała, mając na myśli dolną szufladę, którą właśnie otworzył. - A przynajmniej od dzisiaj.
    - Od dzisiaj? - powtórzył brunet.
    - Cup dorwała się ostatnio do jednego, gdy Hyde jej pilnowała - wyjaśniła dziewczyna wracając do wystukiwania czegoś na klawiaturze. - Dzisiaj rano uznał, że „to nie była najlepsza decyzja w jego życiu" i zaniósł wszystkie do swojego pokoju.
    Wolf zastanowił się chwilę.
    - Cup to ten mały robot? - upewnił się.
    - Tak.
    Nie musiał już więcej pytać. Widział się z Hiccup tylko kilka razy i za każdym rozmowa z nią ograniczała się do kiwania głową ze zrozumieniem, czy okazjonalnego rzucenia „Serio?", „Naprawdę?" i tym podobnych zwrotów sugerujących, że nadąża za zbyt szybkim potokiem słów. Przy okazji zorientował się, jak szybko robocik tracił wątek, gdy coś go rozkojarzyło oraz ile rzeczy naraz go fascynowało. Nawet po tak krótkiej znajomości potrafił zrozumieć, dlaczego Ćwiek postanowił przenieść swoje zabawki poza zasięg metalowych łapek.
    - A do czego ci zagłuszacz? - zainteresowała się Jekyll.
    Jager wrócił do salonu, nie mając tam zbyt wiele do roboty, skoro nie miał w czym grzebać.
    - Przyda mi się w sobotę - odparł. Usiadł na pustym fotelu na kółkach obok niej. - Ale najpierw muszę się upewnić, ile szkód może narobić. Jeśli za mało, będę musiał przy nim pogrzebać...
    - Odradzam - przerwał mu ktoś z tyłu. Obejrzał się, by zobaczyć zamykającą główne drzwi Kasumi. - Sylve raz próbował coś zrobić z jednym z zagłuszaczy. Zabrakło nam prądu na godzinę.
    - Pewnie coś zepsuł - Niemiec wzruszył ramionami.
    Japonka zmarszczyła się z oburzeniem, jakby to jej zdolności techniczne poddawał w wątpliwość, a nie Sylvaina.
    - Sylve nie jest głupi - powiedziała z absolutną pewnością. - To Fel jest sprytniejszy niż ci się wydaje. Jego sprzętu nie da się przerobić bez jego pomocy.
    Matthias uniósł jedną brew, autentycznie zainteresowany.
    - Zagłuszacze mają zabezpieczenia? - dopytywał.
    Kas zastanowiła się chwilę, ale ostatecznie wzruszyła tylko ramionami w niemym „Chyba tak". W jej interesie nigdy nie leżało grzebanie w elektronice. Od takich rzeczy Szczury miały Felixa, Sylve, a teraz także RatFace'a. Ironicznie, to właśnie ich Matt powinien traktować poważnie, nawet jeśli byli albo dziećmi, albo niepoważnymi dorosłymi, albo oboma naraz.
    Viola widząc niepewność Kasumi ruszyła jej z odsieczą:
    - Felix to nie byle haker. Siedzi w tej branży  Jakoś by mnie nie zdziwiło, gdyby się okazało, że każdy swój wynalazek zaminowuje pułapkami w ten czy inny sposób. Pamiętaj, że ostatecznie ma grubszą kartotekę niż ty - zerknęła znacząco na Matthiasa. - Po prostu nie ma na niej jego imienia.
    - Bo jest inteligentniejszy od trzech czwartych tego gangu - Feniks wyciągnęła nogi na kanapie, uśmiechając się lekko do bruneta.
    - Dobra, załapałem - mężczyzna machnął ręką niedbale. - Bez jego pomocy nic nie zdziałam. Ale lepiej żeby udało mi się go tutaj złapać przed sobotą.
    - Kiedyś wróci. To introwertyk - rzuciła Jekyll.
    - Poważnie? A nie wygląda - stwierdził Matt zgryźliwie.
    Violet wzruszyła ramionami.
    - Dam mu znać, że próbowałeś się dobrać do jego sprzętu - zaproponowała Kasumi.
    - Od kiedy zrobiłaś się taka wygadana? - Wolf obrócił się w jej stronę.
    - Pewnie udzieliło mi się wasze zbiorowe szaleństwo - odgryzła się Japonka.
    - Właśnie, skoro już przy szaleństwie stoimy... - Jager wstał i rozejrzał się wokół. Kobieta uważnie śledziła go wzrokiem, aż mężczyzna znalazł plany domu Orochiego, podszedł do stołu i rozłożył je przed nią.
    Kas patrzyła na nie przez chwilę. Uniosła jedną brew.
    - I co mam z nimi zrobić? - spytała.
    - Ty nic - odpowiedział brunet przysuwając sobie fotel. - Ale wypadałoby, by chociaż jeden uczestnik tego szaleństwa poza mną był obecny przy omówieniu planu.
    Czarnowłosa zamrugała kilka razy.
    - Kiedy zgłaszałam się do udziału w twojej akcji? - zapytała całkowicie poważnie.
    - Gdy dowiedziałem się, że znasz tę willę lepiej niż ten rysunek techniczny pobrany z internetu - odparł Matthias.
    Kobieta wyprostowała się, mierząc Wolfa tak morderczym spojrzeniem, że aż mu ciarki przeszły po plecach. Zdjęła nogi z kanapy i pochyliła się lekko nad stołem.
    - Z jakiej racji miałabym tam wracać? - niemal wysyczała.
    - By wysadzić to wszystko w cholerę.
    Kasumi nadal nie urwała kontaktu wzrokowego. Tym razem jednak wydawała się szukać jakiejś oznaki, że to wszystko to jakiś dowcip. Oczekiwała nagłego wybuchu śmiechu, choćby drobnego uśmieszku sugerującego, że Niemiec sobie z nią pogrywa. Ale Matthias mówił poważnie. Gdy w końcu to do niej dotarło, oparła się na kanapie i założyła ręce na piersi. Wyrazu jej twarzy nie dało się odczytać.
    - Mów - rzuciła krótko, jak rozkaz. Jej ton głosu także zupełnie się zmienił.
    Jager uznał to za osobiste zwycięstwo. Nie chcąc tracić zainteresowania Kas, od razu przeszedł do wyjaśnień:
    - Fera kazała mi zostawić Orochiemu jasną wiadomość. Ponieważ nie możemy go upokorzyć tak samo jak Fujiyamę lub Takahachiego, bo nie będzie go w mieście w dniu ataku, jedynym, w co możemy uderzyć jest ten budynek. I z tego, co się dowiedziałem w ciągu ostatnich kilku dni, wyjątkowo sobie go ceni... - urwał, chcąc usłyszeć potwierdzenie tego faktu z pierwszej ręki.
    - To już rodzinna rezydencja - Feniks skinęła głową. - Wprowadził się tam mój dziadek, jako jeden z pierwszych japońskich przedsiębiorców w Megalopolis. Mój ojciec i ja urodziliśmy się w Megalopolis.
    - Czyli ma wartość praktycznie sentymentalną? - upewnił się brunet. Znowu potaknęła. - Rozumiem więc, że to w połączeniu z jego patriotyczną obsesją na punkcie tradycji - tu Kasumi syknęła pod nosem, jakby przypomniała sobie coś nieprzyjemnego - sprawi, że zniszczenie willi nieźle nim poruszy.
     - Poruszy? - kobieta parsknęła wisielczym śmiechem. - Ten człowiek może nam za to zrzucić niebo na głowę.
    - Jak dobrze więc, że zawczasu przeprowadziliśmy się pod ziemię - Matt uśmiechnął się.
    - Dobra, przejdź do sedna - pospieszyła go nagle Feniks. - JAK zamierzasz zniszczyć ten budynek? Przekonaj mnie, że to możliwe.
    - Tu właśnie będziesz mi potrzebna. Ktoś musi ułożyć pojemniki z gazem przy przewodach wentylacyjnych. Tak, by rozniósł się po całym budynku bez niczyjej pomocy.
    - Gaz?
    - Wysoce łatwopalny - uśmiech Niemca nabrał paskudniejszego wyrazu. - Jeśli damy mu wystarczająco czasu, rozejdzie się po kilku piętrach i po zdetonowaniu małych ładunków cały dom rozniesie o wiele większa eksplozja.
    - A co z tym czasem? - Kas zmarszczyła brwi. - Ile go potrzebujesz? Co z dywersją?
    - Dywersję załatwisz mi ty i Piaskun - brunet wskazał punkt na mapie: fragment ogrodzenia wokół domu. - Rezdencja ma kilka poziomów zabezpieczeń, w tym alarm zewnętrzny włączany przejściem przez mur. Tego alarmu nie będziemy wyłączać.
    Japonka uniosła wzrok skonfundowana, ale Matt uniósł palec wskazujący na znak, by dała mu dokończyć:
    - Piaskun może przejść przez mur bez włączania alarmu. Ale kiedy ty go przeskoczysz, ochrona zostanie wezwana na zewnątrz. Oczywiście na miejscu zamiast ciebie spotkają Pierwszego i raczej dobrze się to dla nich nie skończy. Zamieszanie wyciągnie z budynku jeszcze więcej ludzi. Tymczasem ty dostaniesz się do willi niezauważona i dzięki zagłuszaczom Ćwieka nie uruchomisz wewnętrznego alarmu. Normalnie prościej byłoby po prostu wyłączyć prąd w domu, ale wtedy wyglądałoby to bardziej podejrzanie. Z braku ochrony w środku i przez realne zagrożenie w postaci Piaskuna, nikt nie zwróci uwagi na rozpylający się gaz. A gdy jego stężenie wyniesie odpowiedni poziom i wyniesiecie się poza pole rażenia, zafunduję Shangri-La brutalny pokaz fajerwerków.
    Feniks słuchała go uważnie. Gdy skończył, przez chwilę trawiła cały plan.
    - Chcesz zmienić dom, w którym spędziłam całe swoje dzieciństwo i część dorosłego życia, w wielką kulę ognia - powiedziała powoli, jakby sama temu nie dowierzała. Matthias wzruszył ramionami.
    - W gruncie rzeczy, tak: do tego sprowadza się cała akcja - zgodził się.
    - Idę - odparła od razu kobieta, zaskakując jego samego tym upiornym spokojem, z jakim to powiedziała. - Ten budynek nie może spłonąć bez mojego udziału.