wtorek, 14 marca 2017

Od Fery Rosy (CD Chris) - Niedokończone sprawy

        Na słowo ,,rozbierany", Kasumi natychmiast zrobiła taktyczny odwrót oznajmiając, że i tak nie umie grać. Felix zdecydował się również nie angażować, nagle przypominając sobie ile to ważnych rzeczy musi jeszcze załatwić. I o ile tego drugiego Chris nawet nie próbowała zatrzymywać przed dostaniem się na drugą stronę pomieszczenia, o tyle Japonka ledwo uniknęła jej stalowego uchwytu. Fera powstrzymała złośliwy uśmiech. Oj, będziesz musiała do tego przywyknąć, pomyślała niemal ze współczuciem, zarówno do nowej jak i naburmuszonej Włoszki. Przy stole została tylko Strzyga, Sylvain i Virus. Sylve ignorując zamieszanie przetasował karty i rozdał.
  - Twój harem chyba nie akceptuje twojego zwierzchnictwa - zauważyła Fera, jakby nie było tego widać.
  - Nie ma co się zrażać na samym starcie - odpowiedziała Chris patrząc w swoje karty. - Jeszcze się wszystko zmieni...
  - Jaki harem? - wtrącił Francuz, zupełnie nie obeznany w temacie.
  - Wirusek wymyślił sobie założyć własne stadko lwic - wyjaśniła liderka Szczurów. - Z tym, że tu to ona będzie jedynym samcem.
  - A w jakim sensie ,,samcem"? - mężczyzna parsknął śmiechem.
  - A w takim, że nie toleruję konkurencji - zagroziła mu Virus.
  - Ja i konkurencja? Pfft - Sylve machnął ręką niedbale. - Czego ty się obawiasz?
  W oddali dało się słyszeć śmiech Felixa, do którego najwyraźniej dotarł ten fragment rozmowy. Po chwili dotarła do niego także rzucona przez Leviathana pusta puszka, trafiając idealnie w tył głowy hakera. Chłopak uniósł na ślepo kciuk w górę na znak, że zrozumiał i już się nie wcinał.
  - W ogóle to jak wam minął dzień? - zapytała różowowłosa, kierując się do Sylve i Dana, opierającego się o ścianę obok drzwi. - CIEBIE nie muszę pytać - dodała stanowczo, widząc, że Chris już zamierza się odezwać. Doskonale wiedziała jak bardzo głupim pomysłem okazało się zostawianie jej bez żadnej roboty.
  - Poza tym, że przywieźliśmy tu kolejnego kwiatuszka? - odparł Berthier i na chwilę spojrzał w sufit, zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu wzruszył ramionami. - Nic ciekawego.
  Fera miała niejasne wrażenie, że zmyśla. Nie zamierzała jednak naciskać. Zamiast tego zerknęła pytająco w stronę Daniela.
  - Niewiele nowego - odpowiedział cyborg, dalej bawiąc się nożem. - Lachie się dostosował, nikt więcej nie sprawia problemu. Nie znalazłem niczego ani na Jägera, ani na Ifryt. Będziemy musieli z nimi normalnie pogadać.
  - Zdefiniuj ,,normalnie" - kobieta uśmiechnęła się podejrzanie.
  - W MOJEJ terminologii normalności - zapewnił Dan.
  - Ostatni facet, z którym miałeś NORMALNIE pogadać tak zupełnie PRZYPADKIEM zleciał z dachu - zauważyła z przekąsem.
  - Słabeusz - wtrącił Levi. - Ja bym się z tego wyzbierał. A kim są Ifryt i Jäger? Ten drugi brzmi jak Niemiec.
  - Popularnie nazywają go ,,tym niemieckim piromanem" więc chyba się zgadza - odparł Daniel. - Ifryt za to jest królową rynku przemytniczego...
  - COOO?! - przerwała mu nagle Chris. - Zamierzasz mnie zastąpić, Różyczko? - zrobiła błagalne oczka, przysuwając je jak zwykle nieco zbyt blisko oczu Strzygi.
  - Skądże, skarbie - uśmiechnęła się Fera. - Nie przejmuj się nią. Na razie martw się moim fullem - rzuciła swoje karty na stół z tryumfem na twarzy.
  Homoś popatrzył na nie z niekłamanym zawodem. Po chwili jednak wzruszyła ramionami i wedle zasad zsunęła z siebie spodnie, pozostając na kanapie po turecku w samej bieliźnie.
  - Tym razem ci się upiekło - pogroziła palcem szefowej. - Ale następnym...
  - SYLVE! KAS! JESTEŚMY W TELEWIZJI! - wydarł się nagle Felix.
  Sylvain od razu zapomniał o pokerze, rzucając się w na drugą stronę pokoju i wieszając na fotelu Ćwieka. Kasumi wyszła ze swojego pokoju z pytającym wyrazem twarzy. Nawet Dan podszedł do monitorów zaciekawiony. Virus widząc, że wszyscy ją opuszczają otwarła usta z oburzenia.
  - Ej, a MOJA partia satysfakcji? - upomniała się.
  - Jeszcze z tobą zagram, nie bój nic - obiecała Fera, połowicznie już koncentrując się na zebraniu przy jednym z ekranów.
  Szła właśnie na żywo relacja z centrum Shangri-La. Kamera z lotu ptaka filmowała jedno z większych skrzyżowań. Na jego środku ktoś zostawił neonowy, bijący w oczy rysunek środkowego palca z napisem ,,Z dedykacją dla Megalopolis". Całości dobijała dyskoteka świateł z sygnalizacji. Wokół, poza policją próbującą doszukać się sposobu na usunięcie tego cudnego dzieła sztuki, zebrała się spora kolekcja gapiów. Tym, co jednak najbardziej zwróciło uwagę ekipy, był podpis - rysunek szczura. Strzyga i cyborg spojrzeli równocześnie na Sylve, Kas i Felixa.
  - ,,Nic ciekawego", co? - rzucił Daniel z powątpiewaniem w głosie.
  - A widzisz, tak mi się o tym jednym zapomniało - Levi uśmiechnął się przepraszająco, po czym przyjacielsko klepnął Kasumi w plecy. - Kawał dobrej roboty Kwiatku!
  Między nimi rozpoczęła się jakaś rozmowa na temat zdolności nowej członkini gangu. Felix chyba zaczął śmiać się z policji, ale Fera zupełnie straciła wątek. Wierzcie mi lub nie, ale w tamtej chwili zobaczyła ponad krawędzią monitora coś zupełnie przebijającego świetlny pokaz w Shangri-La. No a przynajmniej w jej mniemaniu. Ekran wyżej Felix przygotowywał profile osobowe potencjalnych członków gangu, wpisując do nich wszelkie wzmianki na ich temat. Na czołowym miejscu wciąż znajdowali się Sylve i Chris, obecnie już odhaczeni z listy. Niżej Kasumi, jeszcze nie odznaczona, Khalida (z dopiskiem ,,Turniej sparringowy, środa"), Ifryt, Jäger, Jaskier (ten musiał się tu pojawić dosłownie chwilę temu), a pod tym wszystkim jeden profil podzielony na dwie części. I to jedno nazwisko widniejące w tytule skupiło na sobie obecnie całą uwagę liderki Szczurów...
  Katon.
  Nawet nie obchodziło ją, o które dokładnie chodziło - gdzie było jedno, tam musiało być drugie. A to znaczyło, że ON był w Megalopolis. Mimowolnie sięgnęła ręką w stronę boku szyi, potem zjechała nią ku przypiętej na piersi czerwonej wstążce. To się nie może dziać. Miała go już nigdy więcej nie zobaczyć na oczy. A teraz gdy przypomniała sobie przed oczami tego złotookiego dupka nawet nie była pewna, czy ogarnia ją z tego powodu furia...czy wręcz przeciwnie.
  - Ehm...Fera? - zapytał nagle Ćwiek. Dziewczyna zamrugała i spojrzała w jego stronę. - Chyba drapiesz mi biurko...
  Spojrzała na opartą na meblu dłoń. Faktycznie, zacisnęła paznokcie trochę zbyt mocno na blacie. Wzięła wdech i zrobiła w tył zwrot, chwytając po drodze swoją kurtkę.
  - Gdzie idziesz? - spytał podejrzliwie Dan, wyczuwając, że coś się święci.
  - Przewietrzyć się - przeładowała pistolet.
  - Z bronią w ręku?
  - To tylko na wszelki wypadek - odparła krótko.
  - Co ty znowu kombinujesz? - cyborg nie zamierzał łatwo odpuścić.
  - Nic w czym powinieneś brać udział - zapewniła, urywając rozmowę. - Rozplanujcie jakiś sposób na zaproszenie do ekipy pozostałych kandydatów. Ja muszę załatwić pewną niedokończoną sprawę - otworzyła drzwi i wyszła.
  To się dzieje.
  To się, kurwa, naprawdę dzieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz