niedziela, 12 marca 2017

Niektóre kobiety są po prostu niezniszczalne - wrzucisz taką do wulkanu, to jeszcze ci pamiątkę przyniesie

terrorwatt
Imię: Pandora. Ma z tym imieniem pewne problemy. Ludzie, którym się przedstawia, są święcie przekonani, że zmyśla. Najwyraźniej wyjątkowo ciężko uwierzyć, że w jakimś zakątku świata rodzice są zdolni dać dziecku imię wydające się wyjęte wprost z mitologii greckiej. Zauważmy jednak jak często rodzina porównywała ją do samych nieszczęść i pomyłek, a wybór imienia nie wydaje się już taki dziwny.
Nazwisko: Jak większość Brazylijczyków, Pandora posiada aż trzy nazwiska. W pełni przedstawia się więc jako ,,Pandora Pinheiro Reis Nascimento" i większość ludzi reaguje właściwie identycznie - ,,Możesz powtórzyć?". Kobieta jednak odkryła szybko plusy posiadania kilku nazwisk, mianowicie może sobie korzystać z tego, które akurat w tej chwili jej pasuje i żaden wykrywacz kłamstw nie zarzuci jej oszustwa.
Pseudonim: Zapomnijmy, że większość uznaje samo ,,Pandora" za przykrywkę i skupmy się na innych przydomkach, które nazbierała. Ze wszystkich najbardziej upodobała sobie Wendigo, nawiązujące do ludożerczego demona z indiańskich legend. Zaraz po nim używa również bardziej złośliwego przezwiska Erro, które przylgnęło do niej już w dzieciństwie (z portugalskiego ,,pomyłka"). Gdy nabrała trochę dystansu do siebie przestała już na nie tak krzywo patrzeć.
Płeć: Kobieta
Wiek: Wygląda na późną dwudziestkę, ale biorąc pod uwagę możliwości jej organizmu, to faktycznej liczby nie idzie odgadnąć. Możesz jedynie sam zapytać, aczkolwiek pamiętajmy, że ,,kobiety o wiek się nie pyta", a Pandora na pewno nie wygląda na kobietę cierpliwie znoszącą upierdliwe pytania.
Rasa: Wendigo nie jest człowiekiem, ale ciężko ją też nazwać mutantem. Prędzej można by użyć terminu ,,zarażona", ale to kojarzy się zbyt negatywnie. W jej ciele krąży pewien egoistyczny, nie roznoszący się samoistnie wirus opatrzony mianem UNK32, odpowiedzialny za niezwykle potężny czynnik gojący. Co ciekawe, może żerować tylko na martwych tkankach, w wyniku czego Pandory nie da się nazwać inaczej niż ,,żywy trup".
Narodowość: Brazylia
Obywatelstwo: Elizjum lub Eden - zależy, które nazwisko poda.
Rodzina: Erro jakoś nie umie ich sobie przypomnieć. Głosy - owszem, te słyszała na okrągło, ale wygląd czy imiona zupełnie się zatarły. Nie ma za czym rozpaczać. Kiedyś wręcz marzyła, by pozbyć się swoich wspomnień.
Miłość: A i owszem, ktoś jej się podoba. Ciężko tylko stwierdzić, czy to powód do radości, czy też przeciwnie, bo Pandora potrafi być nieco...napastliwa. Ale bacząc na to, że Sylvainowi i tak nic na dłuższą metę nie zaszkodzi, to chyba nie ma się czego obawiać. Jeden żywy trup drugiemu żywemu trupowi i tak nic nie zrobi.
Aparycja: Ma prawie metr siedemdziesiąt wzrostu i sylwetkę, którą można uznać za całkiem atrakcyjną. I faktycznie, smukła, wyprostowana Brazylijka z warkoczem ciemnych włosów często ściąga na siebie uwagę mężczyzn. Gdy jednak obróci się w ich stronę, jakoś nagle tracą zainteresowanie. Jej twarz pokrywa nałożony na trwałe wzór czaszki, który podkreśla ciemne oczy i zniekształca rysy tak, że ciężko stwierdzić jak właściwie kobieta mogła kiedyś wyglądać. Nie budzi na ulicy większej sensacji - w tych czasach już nie takie dziwadła chodzą po ulicach. Nosi na sobie wojskowy mundur, z marynarką odsłaniającą ręce aż po łokcie, luźnymi spodniami moro, wysokimi glanami i beretem z logiem brazylijskiej jednostki specjalnej BOPE. Przez aktualne wciąż umundurowanie i broń przy pasku cywile biorą ją za wojskową, co bardzo jej odpowiada. Jednak to nie jej wygląd zewnętrzny niegdyś budził powszechną sensację w mediach. Gdy uda ci się poznać Erro bliżej, odkryjesz, że jest...martwa. Inaczej nie da się tego nazwać. Jej skóra w dotyku jest lodowata, jakby zmartwiała, a jednak dalej posiada naturalny kolor. Nie idzie wyczuć u niej żadnego pulsu, ani bicia serca. Jeśli spróbujesz ją zranić, nie zobaczysz żadnej krwi, a jedynie nieco ciemniejszy, nienaturalny kolor tkanki mięśniowej. Czasem może się nawet zdarzyć, że zapomni oddychać, a gdy głupio zwrócisz jej na to uwagę, odpowie coś w stylu ,,No tak, zapomniałam" i nabierze kilka kontrolnych wdechów. Wbrew pozorom, ożywione trupy jednak potrafią biegać. Porusza się z typową jej osobie pewnością, niemal widoczną w każdym kroku, i osobliwym, unikalnym wdziękiem. Co ciekawe, zawsze roznosi za sobą ostry zapach, przywodzący na myśl zmielone igliwie sosny. Nazwisko ,,Pinheiro", oznaczające w tłumaczeniu owe drzewo iglaste, okazuje się więc niesamowicie adekwatne.
Charakter: Jak na zombie, Pandora jest całkiem żywotnym trupem. Niektórzy sądzą, że odkąd odkryła pełne możliwości swojego wirusowego przyjaciela, to po prostu jej odbiło. Nie ma czemu się dziwić - gdybyś pewnego dnia normalnie wstał z łóżka, chociaż poprzedniego wieczoru ktoś strzelił ci w głowę, nie poczułbyś się...inaczej? Odkrycie regeneracji w sporym stopniu wpłynęło na psychikę Erro. Świadomość, że jest się teoretycznie niezniszczalnym, posuwa często do czynów powszechnie uznawanych za karygodne i nie do przyjęcia. I Pandora nie ma z tym najmniejszych problemów - bez wahania złamie każdy istniejący zakaz, wystarczy, że grzecznie poprosisz. Albo powiesz, że to niewykonalne. Wtedy to już na pewno spróbuje, chociażby po to, by udowodnić ci brak racji. Dla Wendigo nie istnieją rzeczy niemożliwe. Jakby nie było, każdy naukowiec na świecie wyklucza istnienie czegoś takiego jak ona, a skoro możliwe jest życie z martwym ciałem, to co może być tak naprawdę nie do wykonania? Ciągnie to za sobą niesamowite jak na człowieka pokłady pewności siebie i nieco rozdęte ego. Kobieta nie boi się stanąć naprzeciw żadnemu zagrożeniu. Ba, dźgnie je w pierś wytykając mu wszystko czego w nim nienawidzi. To ta słynna skrajność odwagi i głupoty, w której właściwie nie da się już odróżnić jednego od drugiego. Nie boi się posunąć o jeden czy dwa kroki za daleko. Jeśli grupa ludzi stoi przed trudnym wyborem, to możesz być pewien, że pierwszą osobą, która podejmie jakiekolwiek działanie, będzie właśnie ona. Jest osobą wyjątkowo gwałtowną i bezpośrednią. Nie da się ukryć, że brakuje jej cechy popularnie nazywanej ,,taktem". Nie rozumie pojęcia ,,nieodpowiedniej rzeczy w nieodpowiednim czasie", nie wspominając, że jej kultura pozostawia sporo do życzenia. Język ma aż paskudnie cięty i nieco zbyt wyszczekany. Dodajmy do tego wielorakie wiązanki przekleństw i oto macie burdę na zawołanie. Z tym, że Wendigo nierzadko zapomina, że nie wszyscy są tak trudni do ukatrupienia jak ona i nie zwraca uwagi na ostrzeżenia rzucane jej przez tych jak najbardziej ukatrupialnych towarzyszy. Pozostało jej jednak coś z wojskowej dyscypliny. Potrafi zaakceptować jakąś konkretną osobę nad sobą, a rozkazy wykonuje bez mrugnięcia okiem, nieważne czym by to nie było. Daje to pewne solidne wyobrażenie o moralności Erro. Nie bez przyczyny zyskała miano pozbawionej skrupułów wariatki. Trzeba jednak zwrócić uwagę na typy ludzi, którzy najczęściej padają jej ofiarą. Niektórzy - ci, którzy faktycznie to sprawdzili - śmieliby nawet uznać kobietę za mścicielkę-bohatera. To pierwsze przyjmie bez problemu, bo owszem, jej głównym motywem życia tutaj dalej pozostaje zemsta za kradzież jakby nie było części niej samej, niedostępnej dla nikogo innego. Jednak przez to drugie słowo nawet trup byłby w stanie udławić się na śmierć ze śmiechu. Ciężko jednak nie zwrócić uwagi, że chociaż z reguły działa dla własnego interesu, to jednak istnieją osoby dla których w jednym momencie rzuciłaby wszystko. To zaskakująca doza lojalności jak na kogoś jej pokroju, ale najwyraźniej nawet najgorsze ścierwa mają swój honor. Obraź ją, a splunie ci w twarz. Obraź któregoś z jej przyjaciół, a będziesz zbierał zęby (i wszystko inne co można przeliczyć) z podłogi. Jedyną rzeczą, jaka przychodzi jej z niesamowitym trudem jest wybaczanie. Trudno ją do siebie zrazić, ale jeśli już dopniesz celu, to gratulacje: zyskałeś wroga do końca życia i jeszcze dalej. Wendigo ma niesamowitą pamięć do urazów i niezwykle niski współczynnik litości do osób, które darzy czystą nienawiścią.
Song theme: Gun In My Hand - Dorothy // I Am The Enemy - All Good Things
Zarys przeszłości: Rządy Edenu i pozostałych miast od zawsze zadają sobie pytanie ,,Skąd się biorą terroryści?". Co sprawia, że w człowieka uderza chęć siania przypadkowego chaosu? Dlaczego wszyscy nie mogą być dobrzy, szczęśliwi, et cetera. Odpowiedź jest banalnie prosta, a jednak ciągle umyka opinii publicznej. Dla nich terrorysta to człowiek bez żadnych skrupułów, który jest albo fanatykiem religijnym, albo najzwyklejszym psychopatą, któremu ktoś dał do ręki nożyczki i inne zabawki masowej zagłady. Ale terroryści nie biorą się znikąd. Cholera, nic nie bierze się znikąd! Wszystko można logicznie wyjaśnić, w tym i pochodzenie zjawiska terroryzmu. Nie oszukujmy się - stanowcza większość to faktycznie powody religijne, kolejny wysoki procent to polityka i konflikty zbrojne. Nie zapomnijmy również o pieniądzach (będących, de facto, odpowiedzią na wszelkie pytania ludzkości). A wśród tego figuruje pewien odsetek ludzi zajmujących się terroryzmem tylko dlatego, bo wszyscy im wmówili, że się do tego nadają. Mieliśmy idealny przykład naszego monachijskiego policjanta wrobionego w zamach, a teraz oto jawi się wam kolejny...
  Jakiś czas temu (nie powiem dłuższy czy krótszy, bo każdy inaczej odczuwa upływ lat) w Pôrto Alegre urodziła się dziewczynka. Na pierwszy rzut oka nic niezwykłego, w końcu codziennie rodzą się tysiące dzieci. Gdy dodam, że ta jedna urodziła się martwa, również ciężko o jakąś niesamowitą reakcję, bo to również, niestety, zupełnie naturalne. Może jedynie przykro się zrobi na myśl o wszystkich młodych rodzicach tak okrutnie wyśmianych przez los. Dziecko to było martwe, bez dwóch zdań. Serce nie biło, płuca nie wzięły pierwszego oddechu, skóra nienormalnie szybko oziębła. Gdy jednak doktor próbował jakoś delikatnie przekazać smutną wiadomość, jedna z pielęgniarek wrzasnęła i wybiegła z sali w przerażeniu, a druga zemdlała - dziecko się ruszało. Ba, po kilku minutach zaczęło normalnie płakać. I co tu zrobić? Dziewczynkę przebadano póki rodzice się nie upomnieli (szpital nie mógł sobie odpuścić przegapienia takiej okazji) i, tak jak z każdym porodem, po tygodniu wróciła z matką do domu. Wszystko było dokładnie tak, jak powinno być. Poza samym dzieckiem.
  Cała historia stała się pożywką mediów na długi czas. Małą Pandorę dręczono kamerami i naukowcami jeszcze kilka lat, aż w końcu rodzina zaczęła grozić każdemu wchodzącemu na posesję dziennikarzowi. Nie chcieli nagłaśniać całej sprawy. Sąsiedztwo już i tak zaczęło wyciągać jakieś durne teorie zahaczające o strefę boską. Jedna część sądziła, że to błogosławieństwo - oto martwe dziecko nagle ożyło, to musi być ręka Boga. Druga część uznawała to raczej za przekleństwo, karę albo - jakże słynny argument - pomyłkę. Nie bez powodu dostała na imię Pandora: ją także wszyscy wokół obwiniali za wszelkie nieszczęścia. Nietrudno więc domyślić się jak ciężko było dziewczynie wychylać głowę z domu, bez napotykania się na nieprzyjemności. Im była starsza, na tym więcej sobie pozwalano. Gdy zaczęła na dodatek pięknieć, rówieśnicy zrobili się paskudnie napastliwi, dorzucając do tego złośliwe komentarze, czy w środku też jest taka zimna jak na zewnątrz. W domu nie było lepiej. Krok w krok wmawiano jej, że nie nadaje się do niczego innego poza rujnowaniem cudzego życia. Że jest Erro, błędem, pomyłką. Jej tu w ogóle nie powinno być.
  A więc zrobiła to, czego chcieli wszyscy: zniknęła. Śledząc jej nazwisko, można jeszcze trafić na zapisy z archiwów BOPE (Batalhão de Operações Policiais Especiais), czyli elitarnej jednostki żandarmerii wojskowej w stanie Rio de Janeiro. Stąd wzięło się jej obeznanie w korzystaniu z broni i umiejętności skrytobójcze. Tam nie była nieszczęściem, tylko czymś wyjątkowym, asem w rękawie brazylijskiego wojska. Okazało się, że to, co robiło z niej chodzącego trupa, dawało jej niesamowite zdolności regeneracyjne oraz niejaką wytrzymałość na ból. Dzięki temu znów zrobiło się o niej głośno i do Brazylii ściągnęli naukowcy z całego świata, domagając się pozwolenia na zbadanie próbek DNA Pandory. Kobieta w końcu uznała, że sama właściwie chciałaby się dowiedzieć o sobie czegoś bardziej konkretnego od wyjaśnień religijnych. Udzieliła więc zgody ekipie z Megalopolis. Wtedy właśnie udało się odnaleźć źródło niecodziennych umiejętności. Ku zaskoczeniu naukowców, nie była to mutacja, tylko wirus, któremu szybko wymyślono dźwięczną nazwę UNK32. Pandorze więcej nie trzeba było - podziękowała im za pomoc i wyprosiła za drzwi, wracając do swojego codziennego życia. Trwało ono do momentu, w którym podczas jednej z akcji trafiła na swoje lustrzane odbicie - terrorystę posiadającego podejrzanie podobny czynnik gojący. Po wybadaniu sprawy okazało się, że w jego ciele również znajdował się UNK32, ale w zmienionej formie. Ktoś wszczepił wirusa w postaci genu, przez co efekty nie były tak drastyczne jak w przypadku Pandory, u której krążył on sobie beztrosko po organizmie. Wyjaśnienie było jedno: ktoś dorwał się do próbek zabranych przez typów z Megalopolis. A nieświadomej dawczyni wcale nie podobał się fakt, że po słynnych Czterech Miastach krążyła część niej w formie jakiegoś pieprzonego produktu na sprzedaż.
  Ponownie zniknęła, tym razem na dobre. Następne wiadomości dotyczą już trupów dealerów i szmuglerów odnajdywanych w Megalopolis. Powieszeni, z poderżniętymi gardłami, zastrzeleni w ciągu dnia na środku ulicy. Z pozoru zupełnie przypadkowe ofiary jakiegoś maniaka okrzykniętego mianem Wendigo. Jedynym co ich łączyło były wzmianki o nielegalnym handlu sztucznie wyhodowanym genem UNK32-1. I gdy tylko ktoś głośniej zareklamuje obecność tego towaru w swojej ofercie, w przeciągu kilku dni jest martwy, a jego magazyny kończą w płomieniach. Dealerzy genami już przywykli do tego, by nie rozgłaszać informacji o posiadaniu jakichkolwiek czynników gojących. Zaczęto nawet mawiać, że UNK32-1 jest w jakiś sposób przeklętym towarem. A Pandora przecież nie chce niczyjej krzywdy. Po prostu chce się upomnieć o to, co należy do niej.
Oficjalnie: Samo nazwisko i imię nie powiedzą przypadkowemu przechodniowi nic. Ale Erro, czy też Wendigo to groza czarnorynkowych handlarzy genów. Ktokolwiek wyściubi wyżej nos, będzie musiał się kiedyś z nią policzyć i nie wyjdzie z tego cało. Ściganie handlujących UNK32-1 uznaje za swój główny cel pobytu w Megalopolis.
Rola w gangu: Jako snajper stanowi idealne wsparcie w sytuacjach, w których pojawienie się z obstawą byłoby...,,nietaktowne". Tak więc gdy któryś z członków gangu będzie musiał prowadzić niepewną rozmowę, Pandora będzie cierpliwie czekała w ukryciu z celownikiem na potencjalnym zagrożeniu. Jeden sygnał i będzie pierwszą, która odda strzał. Co za tym idzie, jest też dobrą skrytobójczynią.
Umiejętności: Zacznijmy od ludzkich zdolności. Erro to z wykształcenia skrytobójczyni. Nieobce jest jej więc słowo dyskrecja i zawsze stara się wykonywać swoją robotę najciszej jak się tylko da. Z niesamowitą wprawą walczy bagnetem, którym także całkiem nieźle rzuca. Świetnie radzi sobie także w walce na dystans. Zawsze ma przy sobie pistolet z wydłużoną lufą (zwiększającą zasięg broni) i tłumikiem. Drugą, niemniej lubianą przez nią bronią, jest nietypowy rosyjski karabin snajperski OTs-03. Ma daleki zasięg, jak snajperce przystało, ale dzięki odsuwanej na bok lunecie nadaje się także do ostrzału na terenie zamkniętym. Ta nienaturalna część umiejętności Pandory opiera się na działaniu wirusa UNK32. Dzięki niemu kobieta posiada niespotykany nigdzie indziej czynnik gojący, pozwalający jej wyleczyć nawet odciętą dłoń, chociaż do tej pory sprawdzała to tylko na palcach (i raz przypadkiem na uchu. Długa historia). Siniaki i zacięcia to kwestie sekund, poważne obrażenia zajmują trochę dłużej. Jej największym osiągnięciem zdecydowanie była regeneracja niemal połowy odstrzelonej głowy i to nawet z włosami (również długa historia...mina faceta, który jej to zrobił była bezcenna). Co ciekawe, tak jak można wstrzymać oddech, tak Pandora potrafi się nie leczyć. Oczywiście również może to robić tylko przez określoną ilość czasu, dopóki się nie ,,udusi". Wirus ma też mniej przyjemną stronę. Jej ciało jest właściwie w zupełności martwe. Serce to po prostu nieruchomy mięsień, przez co Wendigo nie krwawi. Dzięki temu także jej skóra jest zupełnie zimna, oszukując skanery termowizyjne. Jej nerwy również wydają się szwankować, bo wszystko czuje jakby przez warstwę grubych rękawic kuchennych, w tym i ból. Oddychać również nie musi (niedotlenione komórki mózgu szybko są zastępowane przez żywe), robi to dla pozorów. Przy tym wszystkim pytanie czy musi jeść to czysta głupota. Jedynie sen się do czegoś przydaje - idealny czas na zregenerowanie wszelkich drobiazgów, które mózg przeoczył wcześniej.
Przyjaciele: To na pewno trudne przyzwyczaić się do towarzystwa zombie. Ale jednak wykonalne.
Wrogowie: Każdy człowiek powiązany z handlem jej własnymi tkankami. Niezależnie od wieku czy płci.
Autor: Nyan Cat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz