- Coś nie tak? - spytała.
- Coś się nie chwaliła?! - wypaliła Drzazga.
- Niby czym tu się chwalić? Walki jak walki, nic interesującego - Rasha wzruszyła ramionami.
- Zależy jak dla kogo - zauważył Amerykanin. - Niektórzy goście na widowni wydają się gapić na zawodniczki niemal z namaszczeniem...jakby nigdy nie widzieli bijących się kobiet.
- Ej, najpierw zdefiniuj mi poprawnie słowo ,,bijatyka" - zaoponowała Latifa. - Rozdzielałam kiedyś dziewczyny, które ciągnęły się za włosy równocześnie próbując wydrapać przeciwniczce oczy i uparcie uważały to za prawdziwą walkę.
- Broń Boże, przyrównywać kogokolwiek takiego do ciebie? Nie śmiałbym - mężczyzna uniósł ręce w uspokajającym geście.
- Bijesz się tylko z laskami? - wtrąciła się Sea.
- Zależy - odparła Khal.
- Od czego?
- Czy robię to legalnie, czy daję komuś nauczkę.
- To pobiłabyś kogoś jakbym cię poprosiła? - na jej ustach zatańczył aż nieludzko radosny uśmiech.
- Hej, nie jestem najemnym mordoklepem, okej? - wyższa z dziewczyn urwała temat. Po chwili jednak wzruszyła lekko ramionami i dodała: - Chociaż w sumie jakby sobie tak NAPRAWDĘ zasłużył...
- Hah! To już wiem kogo szukać na przyszłość jak brata nie będę miała pod ręką - mikrus z diaboliczną uciechą zatarł ręce.
Rasha i Jaskier równocześnie spojrzeli na nią niemal z niepokojem. Mężczyzna nawet odsunął krzesło o kilka centymetrów z przeciągłym zgrzytem. Seanit albo tego nie zauważyła, albo to zignorowała, sięgając po swoje piwo. Khalida jednak nie zdziwiłaby się, gdyby Drzazga przyznała, że ta reakcja była z góry zaplanowana.
- Kiedy masz jakąś walkę? - zapytała nagle Sea.
- Co? Chcesz zobaczyć? - Latifa wzięła ostatni łyk i odsunęła od siebie szklankę. Barman wskazał na nią pytająco, ale pokręciła przecząco głową. Piła tylko do towarzystwa, tyle jej wystarczało.
- No ba! To musi być zabawne.
- Jak tak bardzo cię to kręci, to jutro mam sparing na hali przy rondzie. Niedaleko stąd - odpowiedziała Rasha.
- Z kim? - rzucił z niczego Jaskier.
- Jednak się na tym znasz, skoro pytasz - zauważyła z lekkim uśmiechem kobieta.
- Pfft, gdzie tam. Ja i takie prymitywne imprezy... - wykręcił się zabierając się za swoją szklankę.
- Jak już chcesz wiedzieć - odparła rozbawiona Khal - to sama nie mam zielonego pojęcia kogo mi dadzą. To raczej walka mniejszej rangi. Dziewczyny przychodzą się wykazać. Góra pięć faktycznie się załapie...
- A reszta na stracenie, BUAHAHA! - wcięła się Seanit.
Jaskier aż się zakrztusił. Mikrus roześmiał się, niemal spadając z krzesła.
- No już, jaja sobie robię! - klepnęła go przyjacielsko w plecy. - Ale miałeś genialną minę!
Latifa również zaśmiała się krótko. Patrząc na tę dwójkę pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie takiego wieczoru się spodziewała, ale nie miała na co narzekać. Przynajmniej nie było nudno. W końcu lepsze takie towarzystwo niż żadne.
Khalida zamknęła swoją szafkę i usiadła na ławce z owijkami na ręce. Szatnia była już pusta - wszystkie uczestniczki wyszły na zewnątrz, popatrzeć z bliska na pierwsze trzy walki. Rasha miała wystąpić jako czwarta i jakoś nie spieszyło jej się, by patrzeć na te biedne dziewczyny liczące na dobry start. Sama musiała znieść wiele podobnych sparingów zanim dostała się do ligi, doskonale więc wiedziała ile jeszcze prób czeka większość z nich. Żółtodziobów zawsze było jej szkoda najbardziej. Przeciwnicy dobierani byli losowo, nie bacząc na żadne stopnie trudności. Takie rzeczy stawały się ważne dopiero na scenie profesjonalnej. Teraz kobiecie maszyna mogła wylosować zarówno równej jej przeciwniczkę, jak i zupełną początkującą.
Gdy skończyła owijać lewą rękę, do jej uszu dotarł głuchy dźwięk zamykanych drzwi. Podniosła głowę, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech gdy zza rogu wyłoniła się rozczochrana łepetyna Drzazgi. Za nią wszedł też Jaskier.
- Jednak przyszliście? - rzuciła.
- Przecież ci mówiłam, że będę - przypomniała wesoło Seanit. - A tego tu ściągnęłam akurat z ulicy.
- I tak planowałem wejść - upierał się Jaskier. - W końcu raz danego słowa się nie łamie.
- Jak w ogóle się tu dostaliście? - Khalida uniosła jedną brew. - Na zewnątrz chyba powinna stać ochrona.
- Ależ stoi i świetnie się bawi podrywając jakąś azjatkę - odpowiedział ze wzruszeniem ramion.
- I jak tam? Gotowa skopać komuś tyłek? - Sea walnęła Rashę w ramię, papugując postawą zawodniczkę na ringu.
- Chyba bardziej się na to cieszysz niż ja - zauważyła kobieta z rozbawieniem. - Może mnie tam zastąpisz? Z chęcią usiadłabym na trybunach.
- W sumie to nie głupie - mężczyzna wyszczerzył się złośliwie. - Może przeciwniczka Seanit udusiłaby się ze śmiechu i mielibyśmy walkower?
W ostatniej chwili uniknął ciosu w brzuch. Khal parsknęła śmiechem, owijając drugą dłoń. Przez ściany dotarł do niej głos z megafonu, anonsujący koniec drugiej walki. Westchnęła i wstała z miejsca.
- No nic - rozprostowała palce. - Chyba czas wziąć się do roboty.
- Ej, tylko weź nie uciekaj od razu po walce! - Sea pogroziła jej palcem z poważną miną. - Będziemy musieli to uczcić!
- Niezależnie od wyniku - dodał Jaskier, również w niedorzecznie poważnym tonie. Uśmiech jednak psuł cały efekt.
- Niech wam będzie - Latifa naciągnęła na dłonie przygotowane do walki rękawiczki bez palców. - Lepiej idźcie na widownię. Ochroniarz nie będzie wyrywał w nieskończoność.
- W sumie, to patrząc na jej minę, możesz mieć sporo racji - Jaskier uchylił kapelusza na pożegnanie i pociągnął za sobą upartą Seę. - Powodzenia!
- Ktokolwiek to będzie, dobij ją w moim imieniu! - dodał mikrus. Przy otwarciu drzwi stłumione szumy okazały się odgłosami publiczności, po chwili jednak znowu przycichły stłumione ścianami.
Ktoś chce popisać co się dzieje na widowni? Albo ktoś się bije? >:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz