- Och, więc to DLATEGO jesteś taki spięty - powiedziała, bawiąc się bransoletką na ręku. - Już się bałam, że ludzie się mnie po prostu boją...
Pilnujący wejścia do budynku cyborg znowu zakaszlał w zaciśniętą pięść. Dziewczyna przewierciła go wzrokiem. Powstrzymała się jednak od komentarza na temat tego, jakim w ogóle cudem mężczyzna jest w stanie wydawać typowo ludzkie dźwięki. Podeszła do przerażonego Lachlana, który opuścił ręce i cofnął się sztywno o krok.
- Fera, przysięgam - zaczął się tłumaczyć. - Mieli przewagę liczebną...M-my nic nie mogliśmy zrobić...
- Ćś-ćś! - uniosła mu palec do ust. - Uno: dla ciebie per ,,szefie". ,,Fera" mogą mi mówić tylko przyjaciele i niezniszczalne dupki pokroju Daniela, którym i tak nie mogę nic zrobić. Więc albo zdobądź u mnie plusa, albo załatw sobie metalowy tyłek. Dos: nie gniewam się.
Kurier zamrugał kilkakrotnie. Wydawał się nie wierzyć w to co słyszy.
- Nie...nie gniewasz się? - powtórzył tępo.
- Pewnie, że nie, głuptasie.
- Ale...złupili wszystko!
- Oj, już nie dramatyzuj. To JA złupiłam twoją ciężarówkę.
- Co proszę?! - teraz Lachie nie rozumiał już nic.
Fox pokręcił głową w niemym rozbawieniu. Możliwość obserwowania tego typu prywatnych spotkań zdecydowanie należała do plusów roboty bodyguarda. Strzyga uśmiechnęła się do zagubionego kuriera jak do nic nie rozumiejącego dziecka.
- To wszystko było takim testem lojalności - zaczęła wyjaśniać. - Dzisiaj rano, równo o godzinie dziewiątej, wysłałam grupkę naszych, by anonimowo napadli na twój transport. Chciałam się przekonać, czy masz na tyle jaj by się od razu do wszystkiego przyznać. Nienawidzę gdy ludzie coś przede mną zatajają. Ale ponieważ nie było cię u mnie przez cały dzień, zaczęłam tracić cierpliwość. Wysłałam więc po ciebie Daniela, a po dowalonej kurtce i tym guzie na czole wnioskuję, że próbowałeś przed nim zwiać. Nieładnie, nieładnie...
Przeszła się w stronę krawędzi dachu z rękoma zaplecionymi za plecami. Zerknęła w dół. Sześć pięter poniżej ulica zaczynała błyskać neonami, chociaż słońce dopiero co zniknęło za horyzontem i było jeszcze dosyć jasno. Przez chwilę przeszło jej przez myśl jak wielkie wywołałaby zamieszanie, gdyby zrzuciła stąd Lachlana na chodnik. Pewnie spore. Potem jednak spojrzała w stronę klubu nocnego po przeciwnej stronie ulicy i przypomniała sobie dlaczego właściwie wybrała akurat to miejsce na spotkanie. Obecność robotów policyjnych raczej jej w niczym nie pomoże i znowu spędzi kolejne kilka dni na śledzeniu jednego gościa. Westchnęła i odwróciła się z powrotem do kurczącego się z nerwów kuriera. Jej ostatnie słowa nie zabrzmiały zbyt dobrze jak na jego gust.
- Ale koniec końców, gdy w końcu Danny cię tu przywlókł - dała nacisk na ostatnie słowo - przyznałeś się dosłownie bez bicia. Jestem pod wrażeniem. Małym, ale jak na gościa twojego pokroju może być.
- To znaczy...? - wydusił chłopak.
- Co najważniejsze dla ciebie, masz ze mną spokój na jakiś czas - odpowiedziała. - Masz na tyle rozumu, by przeżyć w tym interesie i to w tobie cenię. Chciałabym ci zaproponować stałe miejsce w gangu.
Lachie zaniemówił.
- Ja...To dla mnie zaszczyt, szefie - powiedział w końcu, a nerwy już całkowicie go opuściły.
- Daruj sobie - Strzyga uśmiechnęła się z politowaniem, a jej głos nabrał surowej nuty: - Nie daj mi okazji, bym miała żałować swojej decyzji. Miłej nocy.
Odeszła z powrotem w stronę niedokończonego graffiti, uznając konsultację za zakończoną. Fox odchrząknął, zwracając uwagę Lachlana, i kiwnął znacząco głową w stronę wyjścia. Chłopak ruszył do wyjścia, odprowadzony stalowym spojrzeniem cyborga. Fera wróciła do szablonu jeszcze zanim drzwi trzasnęły. Z nałożoną na usta i nos maską przeciwpyłową skończyła zamalowywać drugie oko. Zadowolona oderwała szablon i cofnęła się na dach, podziwiając swoje dzieło. Wtedy zdała sobie sprawę, że Daniel nie ruszył się ze swojego miejsca pod ścianą. Dobrze, potrzebny jej będzie.
- Skoro nie ruszyłeś się z miejsca to znaczy, że albo chcesz coś chamsko skomentować, albo coś ode mnie chcesz - zgadywała, nie patrząc w jego stronę.
Mężczyzna podszedł i stanął obok niej. Przez jakąś minutę w ciszy gapili się na jaskrawozielony szczurzy łeb.
- Jedno oko jest mniejsze od drugiego - zauważył cyborg i od razu zasłonił się przed ciosem w żebra.
- Czepiasz się - fuknęła Fera. - Dwie godziny tu siedzę.
- A to już propos drugiej opcji - zmienił temat Daniel. - Wlazłaś tu tylko po to, by upiększyć ulicę aktem wandalizmu?
- To SZTUKA - poprawiła go kobieta. - Ale masz rację, nie kazałam ci przyjść akurat tutaj, by się pochwalić malunkiem. Spójrz w dół: co najbardziej zwraca twoją uwagę?
Danny zerknął na ulicę i zastanowił się chwilę.
- Epileptyczne oświetlenie klubu nocnego? - zgadywał.
- Nie byle jakiego - Strzyga uśmiechnęła się znacząco. - Jakieś pół godziny temu wszedł tu pewien jegomość...
- Mam go wywlec za kark? - przerwał jej Dan.
- Co? Nie! Nic z tych rzeczy.
- Wybacz, przyzwyczajenie. Kontynuuj.
- Idziemy znaleźć typa o pseudonimie Leviathan - wyjaśniła.
- Kolejny handlarz?
- Myślisz, że zjechałabym kilka nocy na śledzeniu jednego handlarza? - dziewczyna uniosła jedną brew powątpiewająco. - To zupełnie inna liga. Chcę...,,zróżnicować" naszą ekipę.
- ,,Ekipę"? Pierwsze słyszę, byś kiedykolwiek tak nazywała Szczury - zauważył Fox.
- Nie chodzi mi o cały gang - Fera uśmiechnęła się. - Mamy wystarczająco dużo szmuglerów, najemników i informatorów. Teraz zależy mi na znalezieniu elity do zadań specjalnych. Wyobraź to sobie: najgorsi kryminaliści i najbardziej wpływowi ludzie w Megalopolis, działający pod sztandarem Szczurów. Czyż to nie jest piękna wizja?
- O ile nad nimi wszystkimi zapanujesz... - mruknął cyborg, nieprzekonany.
- Zastanów się, Danny. Możliwe, że będziesz miał w końcu okazję zmierzyć się z kimś, kto będzie miał więcej niż 12% szans na przeżycie... - wymruczała podpuszczającym tonem Strzyga.
Daniel spojrzał na nią z przymrużonymi oczyma, jakby mówił Weź mnie nie kuś. Kobieta odsłoniła śnieżnobiałe zęby w drapieżnym uśmiechu - Wiem, że tego chcesz. W końcu mężczyzna westchnął i ruszył w stronę wyjścia. Fera pobiegła za nim zadowolona.
- Nienawidzę cię - rzucił sucho.
- Też cię kocham, blaszany łebku - dziewczyna cmoknęła go w policzek uradowana.
Ten jedynie pokręcił głową z lekką rezygnacją. Z kim też mu przyszło pracować po tylu latach służby...
Sylve? Chris? Robimy rozstrzał! >3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz