czwartek, 19 stycznia 2017

Od Sylvaina (CD. Fery Rosy) - Wieczorek zapoznawczy

        "Mój dom waszym domem, czujcie się jak u siebie et cetera, et cetera..."
         Leviatan wcale nie musiał usłyszeć tego drugi raz, by po prostu zapomnieć o tym, że jest w kryjówce jest po raz pierwszy. Proste, nieprzemyślane zdanie stało się katalizatorem dla całego nowo kształtującego się poglądu mężczyzny na ten szczurzy gang żółwi ninja. Skoro ktoś mówi mu, że czyjś dom jest jego domem powinien spodziewać się, że Sylvain potraktuje to wręcz niemożliwie dosłownie i przyjmie taki, a nie inny fakt za prawdę objawioną.
        Dlatego też z właściwą sobie dozą nieskoordynowanych ruchów rzucił się w stronę Felixa i zawisł na oparciu krzesła za mężczyzną, z ciekawością zerkając mu przez ramię. Wcale nie zwrócił uwagi na to, że pod wpływem jego siły krzesło obróciło się kilka razy. Sam może i miał się za takiego nieco wątpliwej jakości hakera, ale człowiek z maską wydał mu się póki co mistrzem w swoim fachu. Naturalnym więc było to, że Berthier chciał sobie popatrzeć na specjalistę przy pracy. Na masce wyświetlił się obraz, który Sylvainowi skojarzył się tylko z uniesieniem jednej brwi.
        - Zostajesz na stałe? - spytał, nie zaszczyciwszy go choćby spojrzeniem, ale mężczyzna wyczuł w zniekształconym głosie nutę rozbawienia.
         Leviathan pokiwał głową z taką mocą, że kilka niesfornych kosmyków opadło mu na oczy i skwitował to pełnym przekonania "Achaa!".
        - Fajnie tu macie. I wszyscy są taaaaacy mili... - ostatnie dwa słowa zabrzmiały głośniej i dobitniej niż cała reszta i kierowane były do pewnego cyborga. Dopiero po fakcie Leviathan zorientował się, że cyborga w pobliżu nie ma. - Hej! A gdzie jest konserwa?
        - Jak znam życie pewnie u siebie. - wtrąciła Fera, rozsądnie odwracając wzrok od Sylvaina, który z przejęciem godnym przedszkolaka stukał palcem w jeden z wizjerów maski Felixa.
        - Powiesz mi jak to działa? Też chcę takie cacko w mojej! - oznajmił wszem i wobec, zupełnie ignorując szefową.
        - Możesz nie palcować? > < - Felix odtrącił jego rękę, lecz zaraz potem jego wyraz "twarzy" zmienił się na zgoła bardziej przyjazny. - Może przy innej okazji ci pokażę, co?
        - Stoi. Zapiszę to sobie w kalendarzu. - Sylvain obszukał wewnętrzne kieszenie kurtki - Ups. Nie ma kalendarza. A no tak! Przecież ostatnio robiłem ognisko. - zaśmiał się krótko, zerkając co się dzieje na ekranie jednego z monitorów po lewej.
        - Sylvain? Powiedz mi tylko jedną rzecz. Jak to jest możliwe, że twoja facjata figuruje w bazie danych cmentarza w Edenie? O.o
        - Serio? A chociaż ładne zdjęcie tam dodali? - Leviathan wychylił się w stronę monitora nieco bardziej.
        Felix kliknął w coś kilka razy i na ekranie pojawiła się podobizna mężczyzny. Pół twarzy pokrywała mu zakrzepła krew, której źródłem była okrągła dziura dokładnie na środku czoła.
        - Merde! Nawet mnie dranie nie umyli. No i jak ja wyglądam na tym zdjęciu? Zero poszanowania dla zwłok... - prychnął - Wrzuć mi na komórkę adres szefa, okej? Muszę przypilnować, żeby następnym razem potraktowali mnie po ludzku. Ygh... I pomyśleć, że sądziłem, że to porządny dom pogrzebowy.
         - Sfiksowałeś swoją śmierć? - tym razem zdawało się, że Felix wyraził autentyczne zainteresowanie tematem. Sylvain tylko się roześmiał.
          - Ależ oczywiście, że nie! Naprawdę mi się zmarło. Wiesz, kula w mózgu i te sprawy... Zobacz. Został mi tu ślad - stuknął palcem w czoło dokładnie w miejsce gdzie znajdowało się niewielkie wgłębienie - Pamiętam nawet twarz tego, który mnie zabił. Bezczelny typ...
         Odepchnął się od krzesła i stanął dokładnie na środku między salonem, a warsztatem. Wziął głęboki oddech, by móc wrzasnąć na całą kryjówkę.
          - HEJ, HEJ, HEJ MON CHER! KTO CHĘTNY NA WIECZOREK ZAPOZNAWCZY?! ROBIMY KARAOKE!
         - Jaaaa! - Chris pomachała mu ręką - Każdy sposób dobry, żeby poznać się bliżej z moją Różyczką! - posłała różowowłosej całusa.
         - Tak trzymać wirusku, bierz ją!
        - I ja! ^ ^ - dorzucił Felix. Cała trójka spojrzała wyczekująco w kierunku szefowej, a ta widząc, że wszyscy czekają na jej decyzję wzruszyła ramionami.
         - I tak nie dalibyście mi spokoju, co nie?
         - Nie ma szans - odpowiedział jej Felix. - Dan też się bawi?
         - Dana to ty w to nie mieszaj. - z korytarza dobiegł głos w cyborga. Po chwili pojawił się i on, przeciął pokój, by paść na najdalszą od zgromadzenia kanapę. - Ja tu będę jedynie obserwatorem.
        - Non. - wtrącił Sylvain - Będziesz nam sędziować. Słuchajcie, kochani, robimy dwie drużyny! Chłopcy na dziewczyny. Sztywniak ocenia! Fera, słodki groszku, czy mogłabyś zdradzić mi czy mamy na stanie jakiekolwiek napoje w puszkach? Myślę, ze będą nam potrzebne. I może jeszcze jakieś przekąski. Będziesz na tyle dobra, prooooszęęęęę?
        Fera miała taką minę jakby zastanawiała się właśnie nad tym jak tragicznym w skutkach błędem jest sam Sylvain. Jeśli kiedykolwiek wątpiła w swoją normalność teraz właśnie prawdopodobnie wyleczyła się z tego.Prawdę powiedziawszy wydawała się być nawet nieco zszokowana tym specyficznym sposobem bycia Berthiera. W końcu chyba podjęła jakąś decyzję i Leviathan dałby sobie rękę obciąć, że jej myśli sprowadzały się do krótkiego twierdzenia, że swój wariat jest nieco mniejszym zagrożeniem niż ten obcy. Uśmiechnęła się, prezentując kły i odpowiedziała złowrogo słodkim tonem:
        - Ależ oczywiście, że tak.
        Zniknęła na chwilę, po czym wróciła, niosąc kilka puszek i paczkę paluszków. Tylko Sylvain nie widział kompletnie nic dziwnego w tym, że tymczasowo przejął gang, by realizować swoje wizje, ale szczerze mówiąc, on nigdy na dobrą sprawę nie dostrzegał wad w swoim rozumowaniu dopóki nie było za późno.
        - Możemy zaczynać? - spytał Sylvain. Odpowiedziały mu skinienia, więc ukłonił się nisko. - Panie przodem.
        Chris złapała Ferę za ramię i pociągnęła ją w stronę ekranów.
        - Wyświetl nam jakiś fajny tekst.
        - Czego?
        - Dawaj coś żenującego. Musimy rozbawić blaszaka! - zaśmiał się Sylvain - Też bym się pośmiał. To prawda, że śmiech wydłuża życie?
        - Mówisz, masz!
        Jakiś pojedynczy rzutnik ożył i na stosunkowo mało zagraconej ścianie wyświetlił się tekst "The Fox".
        - To może być dobre... - Leviathan zrzucił kurtkę i rozsiadł się na kanapie, z sykiem otwierając puszkę gazowanego napoju. - Przez rok miałem to jako dzwonek telefonu.

        - No. To było... mocne. - oznajmił kiedy dziewczyny skończyły już swój utwór - Takie mocne 3/10 bym powiedział, ale macie głęboko ukryty talent wokalny. Co o tym myślisz, Felix?
        - Myślę, że nam pójdzie jeszcze lepiej. - zaśmiał się haker.
        - Optymistycznie. Daaanieeel, et vous? - spytał, uśmiechając się do niego promiennie. Mógłby spytać go po ludzku. Cała zabawa tkwiła jednak w tym, by przypomnieć cyborgowi ich pierwszą rozmowę.
        - A mi się podobało. - stwierdził obojętnie.
        - Dobra. Twoja kolej. - oznajmiła Chris. Dziewczyny chwyciły Syvlaina i niemal bez trudu postawiły go na nogi, a potem zawlekły do Felixa.
        - Let it go. - Fera posłała obu drapieżny uśmiech. - Oboje marzyliście o tym, żeby zostać księżniczkami Disney'a, ale jak dobrze wiemy zabrakło wam odwagi, by powiedzieć o tym światu.
        - Au. Kiedy ktoś bawi się we mnie to już nie jest tak zabawne... Ale przyznam ci, że lepiej wybrać nie mogłaś. Jedziemy Felix! Zapodaj jakąś rockową wersję!
        - Do dzieła! ^ ^
        Zgodnie ze wszystkimi oczekiwaniami względem Leviathana i jego nowego kumpla dali prawdziwie rockowy pokaz obejmujący zarówno grę na wyimaginowanej perkusji, jak i gitarze z dodatkiem wszystkich tych zarezerwowanych dla gwiazd rocka gestów. Co więcej, zdawali się doskonale przy tym bawić.
        Karaoke miało jeszcze kilka swoich rund. Padały wyłącznie hity z gatunku "What's Going On" czy "Barbie Girl" (to oczywiście w męskim wykonaniu), ale tak czy siak ostatecznie Leviathan uznał, że zabawa była przednia. W pewnym momencie nawet i Fera uległa urokowi robienia z siebie skończonego kretyna na oczach cyborga. Gra skończyła się remisem.
        - No to jak rozstrzygniemy która drużyna jest górą? - spytał na koniec, siedząc oparty o jeden ze stołów z elektroniką.

Przerywamy ten festiwal radości czy bawimy się dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz