piątek, 10 stycznia 2025

[Semira] Imperium: W ogniu cz.1

    Wysokie drzwi gabinetu przesunęły się z cichym sykiem, gdy Semira wkroczyła pewnym krokiem do przestronnej, eleganckiej przestrzeni. Jej biuro na szczycie wieżowca Messiah Union zdawało się niemal zawieszone w chmurach. Z jednej strony otoczone było grubymi ścianami szkła, za którymi rozciągał się panoramiczny widok na Tian; z drugiej wyłożone jasnym, beżowym kamieniem odbijającym poranne światło. Sufit gabinetu unosił się wyżej w centralnej części, tworząc efektowne wgłębienie. Wzdłuż jego krawędzi poprowadzono dyskretną linię LED-owego oświetlenia. Podłogę w centrum pomieszczenia wyłożono hartowanym szkłem, które odbijało miękkie światło z sufitu, tworząc iluzję głębi. Ogromne biurko z czarnego marmuru upstrzone złotymi żyłkami zdawało się wyrastać z równie ciemnej posadzki.
    Kolejny pracowity dzień w Imperium nadciągał z wolna, lecz nieubłaganie. Semira nie spieszyła się. Zegarek na jej nadgarstku wskazywał godzinę 7:23. O tej porze miała jeszcze chwilę wyłącznie dla siebie. Za mniej niż dziesięć minut jej asystent – Espen Tellefsen – miał przekroczyć próg, niosąc na ręce plik dokumentów i swój niezawodny tablet. Wtedy też zaczynały się raporty i spotkania; pytania i problemy; decyzje do podjęcia i te, które należało zignorować.
    Semira postawiła parujący kubek kawy na biurku. Zapach palonych ziaren wypełnił gabinet, mieszając się z subtelnym aromatem jej perfum. Rozsiadła się w miękkim fotelu, zakładając nogę na nogę i postukała w ekran wbudowany w blat, by go wzbudzić. Urządzenie mignęło ekranem powitalnym, gotowe na kolejny dzień wyzwań. Zaraz za nim obudziły się hologramy: trójwymiarowa mapa miasta w kącie pokoju i nieco mniejszy model budynku w rogu biurka.
    Kobieta chwyciła za kubek i przesunęła palcami po ekranie, by wyświetlił najnowsze artykuły z Czterech Miast. Zatrzymała wzrok na wiadomości, której nagłówek wspominał o strzelaninie w jednym z przyległych miast. Inny artykuł mówił coś o przeklętym wlocie do kanałów, gdzie po raz kolejny zaginął człowiek. Jeszcze inny donosił o nietrafionej inwestycji w Brahmaloce. Marszcząc brwi, uniosła kubek do ust, rozkoszując się ciepłym, gorzkim smakiem kawy. Semira ceniła te krótkie chwile, gdy nad Shangri-La – jej miastem – budził się dzień. Nawet jeśli częściej były to momenty ciszy przed burzą. A szczególnie wtedy, gdy wiedziała, że za kilka godzin spokój pozostanie tylko pachnącym kawą wspomnieniem.
    – Dzień dobry, Sem.
    – Dzień dobry, Espenie.
    Espen wszedł do gabinetu cicho, ale jego obecność i tak wypełniła przestrzeń. Wysoki i postawny, z jasną cerą, błękitnymi oczami i równo przyciętą, zadbaną brodą, wyglądał w tej luksusowej scenerii niemal jak idealnie wyrzeźbiona figura. Pojedynczy kosmyk blond włosów uciekał mu z krótkiego kucyka zebranego z tyłu głowy i miękko opadał na czoło. Ubrany był w szary, skrojony na miarę garnitur i jasnoniebieską koszulę. Kiedy zbliżył się do biurka Semiry przystanął z lekkim skinieniem głowy. W jednej ręce trzymał swój tablet, w drugiej – kubek kawy. Zmarszczył brwi, gdy przeniósł wzrok z Semiry na blat jej biurka.
– Och? Już masz kawę?
Semira, wygodnie oparta w fotelu, upiła mały łyk napoju i posłała mu lekki, bardzo zadowolony z siebie uśmiech.
– Mam. Mam nadzieję, że twoja spełni wygórowane oczekiwania, które pielęgnujesz z taką pasją i też będzie ci smakować.
Espen parsknął cicho, patrząc na kubek w swojej ręce.
– Zobaczymy… Ale dziękuję, Sem.
Odstawił kawę na krawędź biurka i rozluźnił ramiona, przygotowując się do rozmowy. Semira przekrzywiła głowę, opierając skroń na dłoni.
– Zastanawiam się… – zaczęła z nutą ironii w głosie. – Co jest nie tak z kawą, którą przyniosłeś dla mnie? Za ciepła, jak sądzę?
Espen skrzywił się teatralnie.
    – Za mało cukru. Zdecydowanie.
Semira westchnęła, przewracając oczami.
– Gdybyś chociaż raz wypił gorzką kawę nic by się nie stało… Ale dobrze. Tym razem ci wybaczam.
Espen uśmiechnął się nieco zbyt radośnie jak na tak wczesną, zimną porę.
– Jesteś zbyt łaskawa, Sem.
– Semiro – poprawiła go spokojnym, ale stanowczym tonem. Takim, którym sugerował, że czas na żarty już minął. Trzeba było zabierać się do pracy.
Espen odchrząknął, poważniejąc. 
– Semiro – powtórzył, prostując się bardziej.
Otworzył tablet i kilkoma szybkimi kliknięciami odnalazł właściwy plik.
– Cóż. W takim wypadku… Zacznijmy może od rzeczy prostych. Sprawy legalne związane z Mekbib Estates.
Semira spojrzała na niego z nowym zainteresowaniem.
– Jakieś problemy?
– Nie całkiem. Twoje biuro nieruchomości przyniesie trochę mniej zysków niż zakładano. Ale na szczęście nie straty. Po prostu sezon był martwy.
    – Grudzień – zauważyła Semira, obracając kubek w dłoniach. – Jedna trzecia miasta wydaje ostatnie pieniądze na prezenty.
    – A dwie trzecie czeka na noworoczne podwyżki – Espen kiwnął głową. – Styczeń, a najpóźniej luty, prawdopodobnie wyrówna wynik.
– A ten nadchodzący proces sądowy? Pamiętasz? Ten w sprawie pleśni w blokowisku nad kanałem.
– Ten z Taprobany?
    Semira przytaknęła, wolnym ruchem ręki mieszając kawę. Espen przeglądał dokumenty przez chwilę, zanim odpowiedział.
    – Wycofany, z tego co widzę Wygląda na to, że nasi przeciwnicy przemyśleli sprawę i uznali, że nie mają szans.
    Semira pokiwała głową z satysfakcją.
    – Nie ma jak twarde dowody.
    Espen przesunął palcem po ekranie, przeglądając kolejne notatki.
    – Jeśli chodzi o inne rzeczy: mamy kilka maili z pytaniami o rabaty i drobne decyzje dotyczące lokali, które już posiadamy. To może zaczekać.
    Semira machnęła ręką.
    – W takim razie zaczeka.
    Espen spojrzał na nią z udawaną dezaprobatą, ale kontynuował:
    – A z rzeczy, które nie mogą zaczekać… Na dzisiaj zaplanowane masz dwa spotkania. Jedno o trzynastej w restauracji „Zenith” , cztery przecznice stąd. Taksówka będzie czekała o dwunastej czterdzieści pięć pod głównym wyjściem.
– Nie za wcześnie?
– Uwzględniłem korki.
– Rozumiem.
     – Tematem spotkania ma być nadchodzący kontrakt handlowy i duży zakup mieszkań w Taprobanie. Informacje na temat sprzedającego przerzucę ci na czytnik jak tylko skończymy.
– A to drugie spotkanie?
– To wywiad dla „Stargazera”. Jest o… – urwał, by szybko znaleźć potrzebną notatkę – o szesnastej. W jednej z naszych salek w części rekreacyjnej.
– Zaprosiliśmy media do Messiah Union? Myślałam, że do tej pory unikaliśmy takich sytuacji. Z mojego polecenia – rzuciła chłodno, wyraźnie akcentując ostatnie zdanie.
Espen westchnął z irytacją skierowaną raczej ku całej sytuacji, a nie jego własnej szefowej.
    – Dziennikarka była wyjątkowo uparta. Próbowałem zaproponować jej inne miejsce w innym terminie, ale nie chciała mnie słuchać. Zresztą to tylko wywiad do styczniowego wydania specjalnego o kobietach w biznesie.
     – Ta, gdzie tytuł był już ustalony zanim w ogóle zgodziliśmy się na wywiad? Jak to było… „Kobieta, która podbiła szklane wieżowce: Fenomen Semiry Amsalu Mekbib”, tak?
– Doskonała pamięć, Sem.
– To nie jest coś za co powinieneś mnie chwalić, Espenie – upomniała go.
– Przepraszam.
        – Miejmy nadzieję, że nic innego nie przyciągnie jej uwagi – posłała mu znaczące spojrzenie.
        – Będę jej pilnował – obiecał.
    Semira zmrużyła oczy. Wzięła do ręki leżące na biurku dokumenty, by spojrzeć na wczorajsze raporty z laboratoriów.
        – Na to właśnie liczę. Co dalej…?
    Hologram na biurku rozbłysnął ostrzegawczym czerwonym światłem, a w powietrzu rozległ się niski, pulsujący dźwięk alarmu. Semira podniosła wzrok znad raportu, który właśnie przeglądała, a Espen odruchowo zamarł z palcem nad ekranem, odwracając się w stronę rogu biurka.
    – Coś poważnego – rzucił, unosząc rękę, by wyciszyć alarm, ale Semira już zdążyła aktywować holograficzny ekran.
    Na wyświetlaczu pojawił się komunikat opatrzony czerwonym wykrzyknikiem. „PILNE! Zanieczyszczenie w próbkach” – głosił nagłówek. Semira szybko otworzyła załącznik, a Espen przesunął się bliżej, czytając razem z nią. Raport był pełen technicznych detali, ale kluczowe informacje nie pozostawiały wątpliwości – doszło do skażenia partii w jednym z laboratoriów.
    – Podpisane przez Li Mei – zauważył Espen, wskazując na końcówkę dokumentu. Jego głos był spokojny, ale twarz zdradzała niepokój. – Domaga się natychmiastowych działań.
       Semira zignorowała go na moment, przewijając raport w milczeniu. Jej oczy szybko przesuwały się po linijkach tekstu, a wargi zacisnęły się w cienką linię.
        – Joan Martin – powiedziała w końcu beznamiętnym tonem.
Espen uniósł brwi, ale skinął głową. Znał ten głos – oznaczał decyzję, której nikt nie miał prawa podważyć.
    – Zaraz ją wezwę – odpowiedział, wyjmując smartfon, by wykonać połączenie. Jednocześnie spojrzał na Semirę, próbując odczytać coś z jej twarzy. Tym razem jednak jej wyraz pozostawał chłodny i nieprzenikniony.
    Semira wcisnęła czerwony przycisk umieszczony w górnym rogu holograficznego panelu. W odpowiedzi na ten gest z wnętrza gabinetu dobiegł niski, pulsujący dźwięk alarmu, który natychmiast przekształcił się w krótkie, powtarzające się sygnały rozbrzmiewające w podziemnych laboratoriach. Na ekranie pojawiła się animacja przedstawiająca zatrzymanie operacji w całym kompleksie.
    – Wszystkie prace zostały wstrzymane – potwierdził komputerowy głos, gdy system alarmowy zaczął wdrażać swoje protokoły.
      Semira odsunęła kubek z kawą na bok i przechyliła się w stronę mikrofonu wbudowanego w biurko. Jej głos był zimny i wyważony. Wydawanie rozkazów było dla niej codziennością:
   – Uwaga, wszystkie zespoły. Zatrzymać dystrybucję natychmiast. Powtarzam: wstrzymanie dystrybucji do odwołania. Każdy obiekt produkcyjny pozostaje zamknięty do czasu wydania dalszych instrukcji. Personel obowiązuje absolutny zakaz opuszczania budynku.
     Kiedy zakończyła transmisję, wyprostowała się, a na jej twarzy pojawił się wyraz determinacji. Odwróciła się do Espena, który wciąż stał obok niej z napięciem wypisanym na twarzy.
    – Odwołaj wszystkie dzisiejsze spotkania – poleciła, a ton jej głosu nie znosił sprzeciwu. – Joan ma przyjechać najszybciej jak będzie w stanie. A od ciebie potrzebuję listy wszystkich, którzy pracowali na nocnej zmianie w laboratoriach.
        Espen skinął głową, szybko przetwarzając polecenia.
        – Oczywiście, zaraz się tym zajmę – odpowiedział, odsuwając się o krok.
        Semira przez chwilę wpatrywała się w ekran, analizując szczegóły raportu. Gdy Espen zmierzał w kierunku drzwi, dodała jeszcze jedno:
        – Przejrzyj logi osobiście. Potrzebuję pełnego obrazu sytuacji. Każdy szczegół ma znaczenie.
       Espen przystanął w pół kroku, odwrócił głowę i ponownie skinął głową, zanim wyszedł z gabinetu, zamykając za sobą drzwi. W ciszy, która zapadła po jego wyjściu, słychać było tylko niski, ledwo słyszalny szum miasta za oknami gabinetu.
        Semira spojrzała na swoją odbitą w hartowanym szkle sylwetkę i westchnęła ciężko. Chaos dopiero miał się rozpocząć.

####

Drzwi do gabinetu przesunęły się z cichym sykiem, wpuszczając obu asystentów. Joan weszła jako pierwsza pewnym siebie krokiem. Jej obcasy wydawały miękki, rytmiczny stukot, odbijający się od hartowanego szkła podłogi. Długie, ciemne włosy układały się w luźne fale, które opadały na jedno ramię. Prosta, jasna koszula, proste, ciemne spodnie i subtelny makijaż nadawały jej eleganckiego, poważnego wyglądu.
       Semira, stojąca nad raportami rozłożonymi na swoim biurku, spojrzała na nią krytycznie. Wcale nie było widać, że zbierała się tego dnia w biegu. Bardzo dobrze.
        – Cieszę się, że przyszłaś, Joan – powiedziała, choć ton głosu wskazywał bardziej na konieczność niż faktyczną radość. – Sytuacja jest poważna. Nie możemy sobie pozwolić na żaden błąd.
    Joan skinęła głową, zatrzymując się w pobliżu biurka. W międzyczasie Espen rozejrzał się po gabinecie, zauważając dwa krzesła ustawione po przeciwnych stronach blatu.
        – Krzesła? – spytał z lekkim zaskoczeniem, unosząc brwi. – To nowość.
        Semira odwróciła się w jego stronę, jej ciemne, bordowe oczy błysnęły delikatnie w świetle LED-owego oświetlenia.
        – To dlatego, że ten gabinet stanie się centrum całej operacji – odpowiedziała, gestem zapraszając ich do zajęcia miejsc. – Dzisiaj to miejsce jest naszym wspólnym biurem.
        Espen zajął jedno z krzeseł, a Joan po chwili zawahania usiadła na drugim, delikatnie kładąc dłonie na kolanach. Semira usiadła w swoim fotelu, jej spojrzenie przenosiło się między nimi z chłodnym profesjonalizmem.
        – Przejdźmy do konkretów – zaczęła, wyświetlając holograficzny raport nad powierzchnią biurka.         – Skażenie wykryto podczas dodatkowych testów.
        – Ktoś przewidział problem? – zapytała Joan.
        – Nie przewidział, ale miał szczęście – odpowiedział Espen. – Testy przeprowadziła techniczka, Li Mei. Znalazła coś, co wzbudziło jej podejrzenia.
     – I dobrze, że to zrobiła – odparła Semira, wskazując palcem kolejne sekcje raportu. – Skala skażenia sugeruje celowe działanie, nie błąd czy przypadkową kontaminację.
        – Celowe? – Joan wciągnęła powietrze, jej twarz wyrażała mieszankę zaskoczenia i niepokoju.
    – Musimy zakładać najgorsze – Semira wpatrywała się w linijki tekstu jak w dowody rzeczowe w sądzie. – Z tego, co wiemy, problem może dotyczyć większej partii. Dlatego wstrzymaliśmy działania wszystkich zespołów do odwołania. Nasi technicy będą musieli dokładnie przebadać każdą próbkę w każdej partii. Nie możemy pozwolić na to, by skażony towar opuścił mury tego budynku.
        Espen skrupulatnie notował na swoim tablecie.
      – Pierwszym krokiem będzie rozmowa z ludźmi, którzy pracowali ostatniej nocy – podsumował.
    – Nie tylko rozmowa – Semira spojrzała na nich oboje z naciskiem. – Chcę pełnego obrazu. Od logów i monitoringu po zeznania. Ktokolwiek za tym stoi, znajdziemy go.
    – To bardzo dużo pracy – zauważyła Joan, podnosząc wzrok znad własnych notatek. – A z tego co rozumiem musimy działać szybko.
    – Dlatego jest nas trójka – doprecyzowała Semira. – Ja zajmę się przeglądem monitoringów i logów zabezpieczeń. W tym samym czasie Espen będzie kontrolował spływające na bieżąco raporty z laboratoriów, żebyśmy zobaczyli problem w pełnej skali i próbował rozwiązać naszą zagadkę. Przesłuchaniem pracowników zajmiesz się ty, Joan.
        Joan skinęła głową, zgadzając się na swoje obowiązki.
    – Udało mi się wydrukować listy obecności – Espen położył na stole kilka kopii tego samego dokumentu. 
    – Powinniśmy zacząć od przesłuchania zespołu, w którym pracuje Li Mei – Semira wzięła do ręki swoją kopię. – Zespół F.
    – Też tak pomyślałem. Dlatego wyciągnąłem z działu kadr profile pracujących tam techników. Zaraz prześlę je Joan, żeby mogła się przygotować przed przesłuchaniami.
    – Skąd możemy wiedzieć, że to ktoś z tego zespołu? – Joan zmarszczyła brwi, wczytując się w listę nazwisk. – Czy to nie mógłby być równie dobrze ktokolwiek inny?
    – Zawsze jest taka możliwość – przyznała Semira niechętnie. – Ale to relatywnie mało prawdopodobne. To nie jest pierwsza próba sabotażu w Imperium. Mieliśmy wystarczająco dużo czasu, żeby nauczyć się na własnych błędach. Zespoły produkcyjne nie mają ze sobą żadnego kontaktu, bo oddzielają je zamknięte drzwi.
    – Żeby przedostawać się pomiędzy laboratoriami trzeba mieć przepustkę – dodał Espen. – A każde użycie przepustki jest zarejestrowane w systemie. Wiemy dokładnie kto i kiedy otwierał konkretne główne drzwi.
    – To nasz najlepszy trop – podsumowała Semira. – Chcę, żebyś przesłuchała zespół F i zanotowała wszystko, co uznasz za istotne. Każde podejrzane spojrzenie, każdą sprzeczność, każde zawahanie. Wyciągnij z nich wszystko, co wiedzą.
    – Rozumiem, pani Amsalu Mekbib. Zrobię co w mojej mocy.
    – Nie, Joan. Zrobisz to, co będzie trzeba, żeby ci się udało.
    Zapadła cisza, w której jedynym dźwiękiem był subtelny szum systemów wentylacyjnych gabinetu. Cała trójka wymieniła spojrzenia. W powietrzu wyczuwało się napięcie. Rozpoczęła się gra, w której stawką było więcej niż reputacja Imperium.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz