wtorek, 17 stycznia 2017

No pain, No gain, Never stand out, made your own way, Never going slow, we pick up the pace, This is what we wanted from a young age

Nyan Cat (chałwa ci za to! *^*)
Imię: Felix. Co prawda imię pochodzenia czysto skandynawskiego, ale za to jakie adekwatne do charakteru. W końcu oznacza ,,szczęśliwy", a Fel jest nie tylko wyjątkowo wesołym człowiekiem, ale także i niesamowitym szczęściarzem.
Nazwisko: Brak. Albo faktycznie nie figuruje nigdzie w spisach ludności, albo chłopak po prostu nie kwapi się nikomu go przedstawiać. W każdym razie nikt ze znajomych o to nie pyta. Ten jeden jedyny Felix wydaje się na tyle specyficzną osobistością, że chyba nie trzeba precyzować go nazwiskiem by znaleźć go wśród innych Feliksów... no chyba, że jesteś dronem policyjnym. Tylko one się przy tym gubią. Trudniej gubią niego samego, ale hej, przecież z jakiegoś powodu rzadko opuszcza kryjówkę...
Pseudonim: Przyjęło się (mało oryginalne i dość oczywiste) Ćwiek, od... no cóż, od ilości rzeczonego żelastwa w jego stroju. Wszyscy doskonale wiedzą o kogo chodzi, gdy kieruje się ich do Ćwieka, nawet jeśli nigdy w życiu wcześniej go nie widzieli. Poza tym specjalnych przydomków nie ma, poza sylvainową ,,Kolczatką". Ale Sylve ma specjalny monopol na nowe przezwiska i nikt inny mu ich nie zabiera.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 21 lat
Rasa: Człowiek. Może czasem tylko wydaje się, że odrobinę zbyt długo nic nie jadł ani nie pił, ale pod większością względów jest normalnym gościem. Nie marudzi na braki czegokolwiek, a zapytany tylko kręci głową i wraca do roboty nucąc pod nosem (I am machine, I never sleep, I keep my eeeyes wiiide ooopeeen...).
Narodowość: Australia
Obywatelstwo: Nie figuruje w żadnym z katalogów. Podał jedynie fałszywe nazwisko ,,Brad Rowe" w Edenie. Mimo to stanowczą większość czasu spędza w głównej bazie w Edenie, skąd nadzoruje działalność pozostałych. Doświadczenie nauczyło go, że nie powinien długo plątać się po strasznym świecie samotnie. To po prostu zawsze kończy się zbędnymi nerwami.
Rodzina: Zostali w Melbourne. Są przekonani, że ich kochany Felix jest informatykiem i przez nawał pracy nie ma jak się z nimi skontaktować... w sumie jakby się uprzeć, to wcale tak bardzo się nie mylą. A przynajmniej w sprawie nawału pracy przy komputerze.
Miłość: Jak każdy normalny facet lubi ładne dziewczyny, ale ciągnie go raczej do związków. Za dużo niepotrzebnych nieporozumień. Poza tym, z jakiegoś powodu stanowcza większość kobiet z miejsca traktuje go jak dobrego kumpla i na takim stopniu pozostaje. Wychodzi na to, że chłopak jest skazany na wieczne trwanie w mitycznej krainie Friendzone, z której podobno żaden facet się nie wydostaje.
Aparycja: Felix jest średniego wzrostu. Chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się raczej chuderlawy, ma przeciętną posturę typowego zdrowego dwudziestolatka. Co do wyglądu, to ma swój własny, specyficzny styl, od którego zresztą wzięło się jego przezwisko. Na ciemnoszarą lub czarną bluzę z kapturem zawsze narzuca charakterystyczną skórzaną kamizelkę nabijaną ćwiekami. Ażeby dopełnić swojego kolczastego wizerunku, na lewej ręce często nosi także skórzane bransoletki, z czego przynajmniej jedną ze wspomnianymi ozdobami. Do tego proste jeansy i wychodzone czerwone trampki (i nawet nie próbuj go przekonywać do kupna nowych butów). Przedramiona pokryte ma całą serią drobnych tatuaży, wyglądających jak wyrysowane długopisem bazgroły prosto ze szkolnej ławki. Niektórzy są nawet pod wrażeniem, że istnieją tatuażyści zdolni do zrobienia czegoś takiego, ale chłopak nigdy się nie pochwalił, kto jest autorem. Do niedawna główną rozpoznawalną cechą Feliksa była niepowtarzalna elektroniczna maska, pod którą chłopak krył się już sporą część swojej nielegalnej kariery, ale wskutek... wydarzeń, na które nie miał wpływu, jedno z dzieł jego życia trafił szlag. Musiał jakoś przeboleć fakt, że od tamtej pory wszyscy będą wiedzieć jak wygląda. A krył się z wyjątkowo głupiego powodu. Gdyby jeszcze chodziło o anonimowość, to nikt by się nie zdziwił, ale Fel tak naprawdę... wstydził się swojej twarzy. Wszystko przez drobne blizny świadczące o dosyć paskudnym przebiegu trądziku, od policzków aż po skronie. Poza tym szczegółem, wygląda raczej jak przeciętny dwudziestolatek. Ma szczupłą twarz z lekko zarysowaną szczęką i prostym nosem. Przez bladą cerę wory pod błękitnymi oczami jeszcze bardziej rzucają się w oczy, ale - wbrew temu - chłopak nigdy nie wygląda na zmęczonego. Blond włosy są na tyle długie, by móc je spokojnie spinać w kucyk. Nie ma najmniejszego zamiaru ich ścinać w najbliższej przyszłości i przed każdą osobą grożącą mu nożyczkami zasłania się egzorcyzmami. Unikalny wizerunek Ćwieka podkreśla jeszcze jego głos - w żaden sposób męski, ale nie sposób pomylić go z kobietą. Najbliższe skojarzenie jakie może przyjść na myśl, to postać z kreskówki. Kto wie? Może i zrobiłby karierę w dubbingu...
Charakter: Imię może być doskonałym odzwierciedleniem charakteru. ,,Felix", znaczące tyle co ,,szczęśliwy", opisuje chłopaka idealnie. Ćwiek przez cały czas brzmi jakby się czegoś nawdychał. Jego naturalny ton głosu chyba po prostu nie nadaje się do wyrażania negatywnych emocji. Optymizm widać w całej jego osobie i sposobie bycia. Jak na introwertyka przyzwyczajającego się do życia bez maski, jest niesamowicie otwarty na innych. Łamie wszelkie stereotypy cichego, pracującego w jakiejś piwnicy aspołecznego hakera. Owszem, pracuje w piwnicach, ale na pewno jest przeciwieństwem słów ,,cisza" i ,,aspołeczność". Na przykład lubi się przytulać, do wszystkich, niezależnie od płci i wieku (może tylko do niektórych członków ekipy wolałby się nie zbliżać). Stanowi to pewną ironię co do jego upodobania do ćwieków. Kieruje się dewizą carpe diem, ale nie w aż tak przeinaczonym tego słowa pojmowaniu - ,,YOLO" i prawdziwe carpe diem to nie to samo, a Felix jest nawet w stanie zrobić ci cały wykład humanistyczny o różnicach między tymi dwoma mottami. I tu pojawia się niezwykła skrajność osobowości: chłopak w jednej chwili może wydawać się, jakby opuścił gdzieś połowę liceum, a w następnej z czystej złośliwości wytknie ci wszystkie błędy językowe i merytoryczne jakie popełniłeś w ostatnich wypowiedziach. To doprawdy niezwykłe, ale Ćwiek ma niesamowite zacięcie do filozofii, objawiające się w przeróżnych momentach. Jedno jest pewne: w życiu nie był na żadnych ukierunkowanych studiach i wszelkie mądre gadki jakie zdarza mu się produkować pochodzą z czystej improwizacji, bez najmniejszego zastanowienia. Po prostu mówi to co myśli, mało przejmując się faktem, że marnuje się w posadzie hakera, bo jest to oczywistą bzdurą. Nigdy w życiu nie naszły go wątpliwości, czy aby na pewno idzie w dobrym kierunku. Jest święcie przekonany, że to co robi od zawsze było mu pisane, nawet jeśli nie jest tak wielkim głąbem za jakiego się uważa i poradziłby sobie na studiach. Czuje, że spełnia się w swojej roli. Swoją pracę uznaje za sztukę - świetnie opracowane oprogramowanie jest dla niego niczym wspaniały akt i jak każdy artysta ma swoje magnum opus (tak, używa na co dzień takich słów). Czasem wydaje się nieco zbyt ekscentryczny i żywiołowy. Trzeba wyjątkowo uważać, gdy się obok niego przechodzi, a akurat jest czymś zajęty - chłopak w momencie przełomu może po prostu przypadkiem ci przywalić ręką (albo ćwiekową bransoletą. Au). Jest nakręcony jak po czterech kawach. Bardzo szybko mówi i czasem nie idzie go w ogóle zrozumieć, jeśli nie gadasz w języku zwariowanych geniuszy. Lubi ryzyko i igranie z przedstawicielami miejskiej policji, co często idzie w parze. Zawsze pracuje z muzyką. Ubóstwia zwłaszcza hip-hop, rock każdego rodzaju, niektóre electro i gatunki hybrydowe. Często siedzi więc w słuchawkach od telefonu, albo po prostu puszcza muzykę na pełny regulator, dopóki ktoś nie przyjdzie się skarżyć. Przy tym zdarza mu się wystukiwać palcami lub ołówkami rytm jak na perkusji. Kocha robić zamieszanie, im większe tym lepiej. Jego dzieła muszą być jednym wielkim show. Jeszcze lepiej, gdy ma nad tym chaosem zupełną kontrolę. Manipulacja jest dla niego kolejnym odłamem hakerskiej sztuki, wymagającym niesamowitej precyzji i finezji, których - wbrew pozorom - chłopakowi nie brakuje. Programowanie nauczyło go cierpliwości oraz dokładności. Jak każdy informatyk zdaje sobie sprawę, że czasem jeden drobny błąd, nie ta litera, kropka zamiast przecinka, inny nawias doprowadza do tego, że program nie wypali, a ty musisz grzebać w tysiącach znaków w tę i z powrotem szukając tej jednej, upierdliwej usterki. Równocześnie Felix uznaje siebie i innych członków Szczurów za właśnie takie usterki - niewłaściwe znaki w jednym wielkim programie, nie pozwalające mu funkcjonować - i stara się wykonywać to zadanie jak najlepiej.
Song theme: Revolution - Wolfgang Black & Robin Loxley // We Are Here For Fun - Happy Republic
Zarys przeszłości: System Megalopolis na całym świecie ma krystalicznie czystą opinię bezbłędnego i doskonałego. Automatycznie prowadzi perfekcyjne spisy obywateli dokładnie co tydzień we wtorki o godzinie piątej nad ranem. Kieruje całą organizacją policyjną we wszystkich miastach naraz. Kataloguje każdy transport, wykroczenie, choćby i kichnięcie. Wszyscy są przekonani, że jest nieomylny i nie istnieje człowiek zdolny go obejść.
  Ale tacy ludzie jednak istnieją. Po prostu nie lubią się chwalić swoimi umiejętnościami, wiedząc, co owy system by z nimi zrobił gdyby ich odkrył. Tacy ludzie są dla systemu jak każda inna usterka, a usterki i błędy najpierw się poprawia, a ostatecznie usuwa. Dlatego tacy ludzie zwykle chowają się po piwnicach, załatwiając wszelkie sprawy na odległość za pomocą komputera i sieci.
  Aż tu nagle w mieście pojawia się młody, żądny wrażeń Australijczyk z Melbourne, zarejestrowany pod nazwiskiem Bradley Rowe. Nic dziwnego, że przy takim natłoku przyjezdnych nikt nie powiązał blondyna z największym zapisanym w dziejach Edenu blackoutem, czyli odcięciem od prądu i wszelkiej łączności, który objął ponad połowę miasta. Po około dziesięciu minutach bezskutecznych prób przywrócenia zasilania, nieznanego pochodzenia blokada została samoistnie zdjęta. Mimo krótkiego czasu trwania zdołało to doprowadzić do sporej paniki i poruszenia w mediach. Osiągnęło także swój najważniejszy cel: zasianie wątpliwości w idealizm systemu Megalopolis.
  Blackouty zdarzały się częściej. Początkowo uznawano to za najzwyklejsze awarie, zdarzające się przecież w każdym normalnie funkcjonującym mieście. W końcu jednak ktoś doszedł do założenia, że gdyby były to zwykłe przypadki, pracownicy byliby je w stanie naprawić. A tymczasem za każdym razem, jak podczas pierwszego blackoutu, podczas prób naprawy trafiano po prostu na ścianę nie do przebicia. Jedynym lekarstwem była cierpliwość - bariera zawsze znikała po jakimś określonym czasie, zdjęta przez kogoś kto ją postawił. Gdy powiązano awarie z działalnością Szczurów, sprawą zajęła się policja. Jednakże każdy podejmowany przez nich trop prowadził jedynie do ślepego zaułka, opatrzonego złośliwą notką - Better luck next time :), See you soon! albo najczęściej powtarzające się H4CK TH3 PL4N3T. Ten ostatni komunikat uznano za nawet bardziej niż niepokojący. Sprawę oczywiście zatuszowano najlepiej jak się dało, a wszelkie blackouty bagatelizowano przed mediami. Odpowiedzialność za nie policja oficjalnie przyznała jakiemuś terroryście.
  Teraz wyobraźcie sobie Ćwieka z poprzednich pól. Wesołek z bazgrołami na rękach, brzmiący czasem lepiej niż jakikolwiek profesor filozofii, wykładający swoje przemyślenia tym niepoważnym głosem w trakcie tworzenia street artu, tak bardzo odbiegającego od definicji słowa ,,wandalizm". Czy ktoś taki może być terrorystą?
  Oczywiście, że tak.
Oficjalnie: Pracuje co kilka dni w sklepie muzycznym w Edenie. Czasem jak ktoś jest chętny, to udziela podczas roboty lekcji gry na perkusji. Zajmuje się też hobbistycznie street artem i trzeba przyznać, że ma do tego pewien talent. Jednakże na pełnym etacie po prostu znika pod ziemią do kryjówki. Żaden jego znajomy spoza gangu nie ma pojęcia, co robi i chyba się nad tym nie zastanawia.
Rola w gangu: Popularnie na człowieka o jego zdolnościach mówi się haker, ale Felix jakoś nie lubi tego słowa. Woli określenie ,,nieograniczany przez przepisy informatyk"... informatyk posiadający dostęp do właściwie każdego miejsca w Megalopolis, odpowiedzialny za największe zanotowane przerwy w dostawach prądu i kilka nieokreślonego pochodzenia awarii sieciowych.
Umiejętności: Jak na profesjonalnego ,,informatyka" przystało, Ćwiek ma niesamowity talent do urządzeń zawierających jakiekolwiek systemy operacyjne. Terminale, monitoring, bankomaty, jak się postara to nawet i telefony komórkowe, o zwykłych komputerach nie wspominając - wszystko może działać na jego korzyść. Chłopak zapytany o ograniczenia jego możliwości odpowiada, że byłby w stanie wykonać całkowity blackout w Edenie za pomocą zwykłego laptopa z dostępem do sieci. Ciężko stwierdzić, czy aby na pewno nie zmyśla, ale pewnym jest, że odkąd zaczął działać dla Szczurów już kilka razy się zdarzyło, że cała dzielnica nagle pozostawała bez łączności i monitoringu, i to akurat przed poważnym napadem. Oczywiście takowe akcje zawsze wymagają od niego przynajmniej kilku godzin przygotowań, ale efekty na pewno będą zadowalające. Odkąd grzebanie w komputerach zaczęło Ćwieka nudzić, haker zaczął bawić się w konstruowanie zagłuszaczy radiowych i telefonicznych. Urządzenia o kształcie i rozmiarze krążka do hokeja mogą być umieszczone w każdym miejscu i odpalone zdalnie przez smartfon. Sam telefon Brada wydaje się być jedną wielką zagadką. Z pozoru niczym się nie odróżnia od innych, ale gdyby bliżej przyjrzeć się oprogramowaniu można dostrzec, że chłopak stworzył od zera własny system operacyjny, pozwalający mu poprzez urządzenie włamywać się do sieci miejskiej. Bezimienny, własnoręcznie opracowany system jest perłą w jego osiągnięciach. Poza tym wszystkim potrafi dobrze grać na perkusji, a co za tym idzie ma świetne wyczucie rytmu. Ze śpiewaniem jest gorzej, ale wcale go to nie powstrzymuje przed próbami - w życiu nie odmówił udziału w karaoke.
Przyjaciele: Na pierwszym miejscu zdecydowanie ląduje Sylve, a zaraz za nim Kasumi - najlepsi przyjaciele Australijczyka. Do tej małej porąbanej rodzinki dołączyła także Cup, której po prostu nie sposób nie pokochać. Trzyma też dobre kontakty z Ferą i Danielem, a od jakiegoś czasu Strzyga nawet wydaje się traktować Feliksa jak swojego drugiego zastępcę. Takiego zastępcę zastępcy. Co do reszty, to jednak ciężko tego głąba nie lubić i koniec końców większość poznanych przez niego osób trafia na tą listę.
Wrogowie: Koreańczycy, odpowie ci ze śmiertelną powagą w głosie. Cały ich żółty rząd spiskuje jak mnie dorwać. Lepiej chyba nie pytać o którą Koreę chodzi i czemu wszyscy Koreańczycy mieliby chcieć mu coś zrobić. Póki co jedynym Koreańczykiem w ekipie jest Ghan i za każdym razem gdy pojawia się w bazie Ćwiek uparcie śledzi go wzrokiem, jakby próbował przewidzieć jego niecne plany.
Autor: Red Riding Hood

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz