sobota, 7 stycznia 2017

Od Christiny c.d. Sylviana- Wizyta w biurze

 -Kurwa!- Po salach badawczych rozniosło się głośne przekleństwo a po nim głośny wybuch i zachrypnięty śmiech.
 -Czyś ty ocipiała?- W jednej z sal na podłodze leżał starszy mężczyzna w osmolonym fartuchu  rektor wydziału. W ścianie nad nim widniała dziura wielkości arbuza, a nad nim siedziała rechocząca dziewczyna, kręcąca się na obrotowym fotelu. 
 -Dlaczego jeszcze nie wywalili cię to ja nie wiem…- Warknął wstając z ziemi. 
 -To proste.- Wyszczerzyła się zawieszając nogi na oparciu fotela a głowę opuszczając w dół. -Jestem od ciebie mądrzejsza.- Zarechotała, sięgając po butelke dalej kręcą się w kółko.
 -Zobacz, umiem pić do góry nogami!
 -Tu nie wolno pić!- Wyrwał jej butelkę  i chciał wylać, ale nie zdążył bo następny wybuch wyrzucił go z pokoju. Z kłębów dymu wyłoniła się ponownie ta sama dziewczyna odpalając papierosa od palącego się kawałka firany. Z z zadowoleniem patrząc na maszynę stojącą w rogu sali. Pokraczny robot składający się zaledwie z kilku części wystrzeliwał małe wiązki światła powodujące wybuchy. Robot oczywiście był pod jej całkowitą kontrolą. Dziewczyna pogłaskała go jak szczeniaka i podeszła do wybitego już okna.
 -Jednak wydział w Dżannah jest ciekawszy… Spadam stąd.- Mruknęła do siebie i po prostu wyskoczyła z okna. Na odchodne każąc jedynie swojemu dziełu się wysadzić. Spadając podziwiała Eden i zastanawiała się co by tu robić przez resztę dnia. Najchętniej 
znalazłaby sobie jakąś miłą towarzyszkę. Rano zaproponowano jej pokój naukowy w Eden, żeby “miała bliżej”, a tak na prawdę chcieli ją wywalić gdzieś jak najdalej od siebie. Niestety, propozycja odrzucona, duże uniwersytety bardziej ją interesowały. Poza tym na dziś już i tak długo siedziała za biurkiem, teraz pora zrobić coś innego. Chris tak spadała i spadała, a ziemia dalej była daleko. 
 -W sumie wysoko…- Mruknęła znudzona. Wyciągnęła z kieszeni nóż sprężynowy i nacięła sobie rękę. Z rany zaczęła wypływać krew, ale nie zachowywała się jak normalna. Rozlewała się równo po całym ramieniu tworząc na nim swego rodzaju skorupę. Następnie przelała się cała tworząc coś na kształt liny. Virus zamachnęła się a krwawa lina przykleiła się do boku szklanego budynku, gwałtownie wyhamowują dziewczynę i sprawiając że zaczęła lecieć w stronę szyby, zanim jednak ją uderzyła, pocisk z krwi rozbił szybę tak że dziewczyna bez przeszkód wpadła do ogromnego pomieszczenia będącego prawdopodobnie biurami. Wszyscy pracujący tam ludzie i roboty zamarli na chwilę i nastała cisza a wszyscy patrzyli na dziewczynę w której żyły samoistnie wpływała jej krew.
 -Jestem z inspekcji pracy, czy są jakieś problemy?- Wyprostowała się i spróbowała ogarnąć rozczochraną fryzurę, ale to raczej nic nie dało. -Nie? A co to jest?- Błyskawicznie znalazła się przy biurku jednej z pracowniczek i wręcz się na niej położyła przy czym sięgając po myszkę od komputera “przypadkowo” dotknęła jej biustu. 
 -Pornole sobie oglądamy w pracy?- Na pulpicie kobiety pojawiła się ukryta zakładka z treściami dla ludzi zdecydowanie powyżej osiemnastego roku życia. -To będzie zdecydowanie ciekawsze.- Przełączyła film na inny w którym zamiast aktora i aktorki, występowały trzy aktorki bez udziału mężczyzn.
 -Od razu lepiej.- Pocałowała czerwoną z zażenowania kobietę i zaczęła iść w stronę wyjścia a na ekranie każdego komputera wyświetlały się inne lesbijskie filmy. Gdy trzymała myszkę udało jej się zainfekować tutejszy system, a teraz mogła robić z tymi komputerami co chciała. Z głośników popłynęła znana wszystkim melodia wiosny Vivaldiego w rytm której pojawiały się na kolejnych komputerach nagie kobiety. Przy samych drzwiach trafiła na drobną, ale cycatą sekretareczkę. Chris aż przystanęła patrząc w nieskromny dekolt kobiety.
 -To prawdziwe?- Zapytała i postanowiła sprawdzić sama, przytulając twarz do odkrytego biustu. -W 100%, masz kobieto na sobie prawdziwy cud, dbaj o niego.- Na pożegnanie posłała w stronę swojego “cudu” całuska i przyklepała go dłonią. Gdy zamknęła za sobą drzwi wychodząc jak gdyby nigdy nic zostawiając zupełnie zdziwionych pracowników biurowych w kulminacyjnym momencie utworu na największym ekranie w sali, który widzieli wszyscy pojawił się prawdziwy kobiecy film dla dorosłych, a muzyka wymieszała się z głośnymi jękami. Idąc korytarzem dziewczyna nuciła jeszcze pod nosem swoją Primavere. Mijała kolejne pomieszczenia, nagle zatrzymała się i cofnęła o krok. Kuchnia! Wskoczyła do środka pierwsze co otwierając lodówkę, skrzywiła się widząc same soki marchewkowe i jakieś dietetyczne jogurciki. Jednak długi czas stażu na uniwersytecie nauczył ją że ci w garniakach też mieli swoje skrytki i nawet wiedziała gdzie. Stanęła na palcach sięgając nad lodówkę.
 -Eureka!- Wyszczerzyła się wyciągając szklaną butelkę i przytulając ją do policzka. -Ty mój drugi cudzie! I oczywiście trzeci.- Wyszczerzyła się sięgając po papierosa.
 -Stój!- Usłyszała robotyczny głos. Podniosła nieco wzrok, patrząc spode łba na mechanicznego ochroniarza. Cóż… długo im zajęło wezwanie go. 
 -Masz ogień?- Zapytała maszyny, nie dostając odpowiedzi sięgnęła do własnej kieszeni. -Szkoda, będę musiała użyć swojej. W ogóle ciekawe czy roboty mogą uprawiać sex, muszę to sprawdzić...- Mruknęła zaciągając się dymem i wypuszczając go wprost na ochroniarza. 
 -Proszę się nie ruszać. Wzywam pol…- Nie powiedział całej kwestii bo dziewczyna rozbiła szybkę od kamery raniąc sobie przy tym dłoń i wpuszczając w jego podzespoły swoje nanoroboty. Dron wydał z siebie elektryczny pisk po czym jakby się zresetował.
 -Życzę miłego dnia, podać numery tutejszych pracowniczek? Wysyłamy już dane na skrytkę pocztową.- Powiedział głosem w stylu syntezatora mowy “Iwony” 
 -Jak ja kocham roboty!- Wyszczerzyła się mijając robota, ponownie zaciągając się dymem. -Jak skończysz weź się rozwal.- Mruknęła, teraz mogła już ostatecznie opuścić budynek, miała co chciała, a głośne “BUM!” było niczym doskonałe zakończenie całej odegranej sceny za już zamkniętymi drzwiami. 
 -To miasto nigdy się nie nauczy że roboty to moja armia.- Odkorkowała butelkę i zaczęła z niej pić. Znalazła się na parkingu, prawdopodobnie właśnie tutejszych pracowników. Dziewczyna chodziła między samochodami i myślała który by tu ukraść gdy jej uwagę zwróciło coś innego. Mężczyzna szamoczący się z robotami. Rozumiecie? Facet który błagał roboty o litość. Virus nie mogła powstrzymać się przed śmiechem. Co zwróciło jego uwagę na nią. Widząc jego bezradność w stosunku do maszyn śmieszyła ją coraz bardziej. Nagle ten podbiegł do niej chowając się za jej plecami. Niczym trzylatek pod spódnicą matki. 
 -A teraz piękna brązowowłosa mnie ocali.- Zawołał ale głowę Chris bardziej zaprzątała wizja jej samej jako matki małych robocików-ośmiornic. Gdy się jednak otrząsnęła z tej wizji zauważyła że to co chciało jej pomocy to mężczyzna.
 -Sorry. Nie jesteś damą w opałach. Sam się ratuj. – wypchnęła go wprost pod ogień dronów. Facet skulił się nieco kiedy kula świsnęła mu za głową. 
 -Zginiemy więc razem.– chwycił kobietę za nadgarstek i zasłonił się nią jak żywą tarczą. –Tak przy okazji jestem Leviathan. Miło poznać.- Jednak zamiast odwzajemnienia chłopak dostał soczysty łokieć pod żebra puszczając ją. Dziewczyna podbiegła pod samą kamerę robotów z iście przerażoną miną.
 -Panie władzo, ratujcie! On chciał mnie skrzywdzić.- Niemal wyłkała, grając świetnie rolę biednej poszkodowanej.
 -Proszę się nie bać, zajmiemy się panią.- Powiedział jeden z nich i oba drony oddzieliły ją od chłopaka. Chris posłała mu triumfalne spojrzenie i nagle wbiła nóż w łączenie mechanicznej kończyny, jedyne nie-kuloodporne miejsce robota przez dziurę zainfekowała go podobnie jak komputery czy ochroniarza. 
 -Uwaga niebezpie... - Powiedział drugi robot widząc abordaż biednej “ofiary”, ale nim zdążył do niej wystrzelić jako do zagrożenia, zainfekowany już robot po prostu go rozwalił paralizatorem przepalając wszystkie obwody.
 -Jednak pomogłaś.- Z ziemi wyszczerzył się jak on miał? Leviathan? Virus podeszła do niego mierząc wzrokiem.
 -Masz łupież…- Mruknęła wyciągając mu coś z włosów. -A nie, to tylko szkło, ale nie masz cycków.- Położyła mu dłonie na piersi szukając biustu, gdy jednak stwierdziła brak prychnęła a do głowy mężczyzny został przyłożony pistolet drona policyjnego. -Poza tym, rozlałeś mi gorzałkę, nie mówiąc o tym że zgubiłam fajkę… Nie lubię cię.- Wskazała rozlany podczas zamieszania alkohol. 
 -Czekaj, no sorki, chyba nie zabijesz bezbronnego?- Uśmiechnął się
 -A czemu nie?- Zdziwiła się jak dziecko któremu nie pozwolono zjeść cukierka. -Wystarczy pociągnąć za spust, więc mogę.- Wzruszyła ramionami wyciągając kolejnego papierosa i przeszukując swoje kieszenie.
 -Masz ognia?- Odwróciła się do stojącego przy lufie mężczyzny
 -A jeśli to powiesz jak masz na imię?
 -Nie, to tylko przy kielichu, ale może nie zastrzelę.- Leviathan wyciągnął z kieszeni zapalniczkę, chwilę się przyglądała ale w końcu robot odsunął broń od głowy chłopaka a ona sama odpaliła papierosa od mężczyzny.
 -To jak mam się do ciebie zwracać?- Zapytał dokładnie się jej przyglądając
 -Może być Virus. A tak w ogóle powinieneś mi się kłaniać.- Stwierdziła nagle, dmuchając dymem w twarz jak to miała w zwyczaju.
 -Czemu niby? 
 -Kłaniałeś się robotom, a roboty słuchały mnie czyli mi tym bardziej powinieneś się kłaniać. A to znaczy że mogę Ci teraz rozkazywać.- Znów twarz chłopaka zniknęła w tumanie dymu.

<Leviathan? Mam nadzieje że się podoba :) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz