środa, 12 kwietnia 2017

Od Lio (CD Chiena) - W zasadzie to nudy i brak pomysłu na tytuł

Eksplozja była... No cóż.... Lio raczej nie spodziewała się że dziś będzie ten dzień kiedy po raz kolejny wybuch granatu rzuci ją na kolana. A dokładniej miotnie nią przez pół placu. Wiecie jaki jest problem z nieposiadaniem ludzkich odruchów? Nie przejdzie ci nawet przez myśl by zasłonić twarz kiedy widzisz jak beton zbliża się do twojej głowy, w zasadzie problem w tym, że musi ci to przyjść na myśl by to zrobić. Tak więc choć Lalka nie musiała się martwić perspektywą bycia zmieloną przez latające na wszystkie strony odłamki, czy też możliwością połamania sobie kończyn po gwałtownym przerolowaniu się po dobrych trzech metrach betonu, rozbicie twarzy było dość problematyczne. Teoretycznie wciąż możliwe do naprawienia, jednak okazuje się że kiedy ktoś pozbawiony twarzy próbuje pomóc, nagle wszyscy chcą uciekać w popłochu. Więc tak, rozbita twarz byłaby wyjątkowo niewygodna w obecnej sytuacji. W powietrzu unosił się pył utrudniający ocenienie strat, jednak jeśli wziąć pod uwagę że dało się słyszeć okrzyki bólu i łkania dochodzące z kilku gardeł sytuacja nie była przyjemna. Tak więc Marionetka momentalnie pozbierała się do kupy, poprawiając ułożenie stopy i kolana które w wyniku odrzutu trochę za bardzo się wykręciły. Koło niej leżał jakiś nieszczęśnik, w którego stronę się skierowała, sprawdzając przy okazji czy aby na pewno jej twarz wciąż jest w całości i na swoim miejscu. Na szczęście jedyną pamiątką po tej małej przejażdżce po chodniku były nierówne wgłębienia pokrywające jej lewy policzek, parę zadrapań od których odchodziła drobna pajęczyna pęknięć, łatwe do naprawienia i nie wymagające natychmiastowej uwagi. Tego samego nie można było powiedzieć o nieprzytomnym mężczyźnie na którym Lalka skupiała swoją uwagę. Po chwili jednak kto inny pojawił się w polu jej widzenia, młody mężczyzna który przyglądał się jej chwile przed wybuchem.
- Jakby nie spojrzeć to poniekąd moja wina...- Lalka zawiesiła swój wzrok na obcym chłopaku lekko przekrzywiając głowę, co było jednym z niewielu często stosowanych przez nią gestów stosowanych przez ludzi. Główną zaletą była jego uniwersalność, przechylenie głowy dawało znak, że osoba nad czymś się zastanawia, słucha wypowiedzi swojego rozmówcy czy zachęca go do kontynuowania wywodu. Człowiek nad którym klęczała miał wstrząśnienie mózgu, obrażenia czaszki, połamane żebra i niebezpiecznie dużą ilość odłamków wbitych w różne części ciała. W czasie gdy Kamień działał cuda naprawiając zniszczone wybuchem tkanki Lio miała chwilę by przeanalizować całą sytuację i rolę jaką odgrywał w niej stojący przed nią brunet "To poniekąd moja wina." Jednak to nie on strzelał, był celem. Poczucie winy? Raczej nie. Poczucie odpowiedzialności. To wystarczy. Chłopak wydawał się raczej... Doświadczony w byciu celem ataków, nie wydawał się bowiem szczególnie przejęty że właśnie ktoś próbował go zlikwidować.
- Kto strzelił?- spytała zwracając swoje spojrzenie w kierunku rannego. Dalej nieprzytomny, ale jego życiu nie zagrażało już niebezpieczeństwo. Było zdecydowanie zbyt wielu rannych by mogła sobie pozwolić na marnowanie czasu kiedy już pewnym było, że poszkodowany prędzej czy później odzyska pełną sprawność.
- Patrol policji mnie zauważył i wszczęli alarm. Skutki widzisz sama. - Mówiąc to rozłożył ręce wskazując zniszczenia spowodowane przez granat. - Mogę jakoś pomóc?
- Znalezienie ofiar w stanie krytycznym jest priorytetem. Tych których stan jest nie zagrażający życiu zgromadź z daleka od miejsca wybuchu. - Brunet skinął głową w odpowiedzi i bez zwłoki ruszył wykonać powierzone mu zadanie. Pozostawiając Lio w towarzystwie własnych myśli i kobiety w ciężkim szoku z rozciętym łukiem brwiowym i poważnymi uszkodzeniami nóg, nie wspominając o ciele dziecka które kobieta przytulała do piersi kołysząc się na boki. Policja ma obowiązek strzec pokoju. Ten mężczyzna jest uzbrojony, ale nie było słychać strzałów, nie miał jej wyciągniętej kiedy tu się pojawił. Dlaczego więc tak drastyczne środki? Całkowicie pominięty został protokół zatrzymania. Siły policyjne ewakuowały się natychmiast po strzale, nie sprawdzając nawet czy przeżył. Nie chciano by to policja została obarczona odpowiedzialnością za atak. Ktokolwiek tak bardzo chce zlikwidować tego człowieka nie przejmuje się przypadkowymi ofiarami. Rozważania Lalki przerwał dopiero przeraźliwy jęk syren zwiastujący nadjechanie ambulansu. Ktoś z niewielkiego tłumu zgromadzonego wokół placu w końcu zadzwonił po pomoc, szkoda że większość pracy już została wykonana, ci których dało się uratować siedzieli w niewielkich grupkach cicho rozmawiając lub tępo wpatrując się w pustkę, wciąż w szoku po całym tym wydarzeniu, ciężko ich winić, większość pewnie nigdy nie miała do czynienia z ranami gorszymi niż skręcona kostka lub rozcięty palec. Ofiary śmiertelne niestety także wystąpiły, mała dziewczynka i mężczyzna koło czterdziestki, który uderzył głową o krawężnik, którym otoczone były pojedyncze drzewka stojące w równych odstępach od siebie wokół całego placyku. Mężczyzna który zaoferował pomoc faktycznie okazał się niezwykle przydatny, nie dość że zachował spokój i pomógł tym lżej rannym przejść z daleka od miejsca wybuchu  to gdy gapie zaczęli się gromadzić skutecznie trzymał ich z daleka umożliwiając Lio spokojną pracę. Zbliżające się syreny oznaczały że Lalka może się w końcu ewakuować, nie miała zamiaru czekać aż tu przyjadą i będą chcieli zadawać te wszystkie pytania, o to jakim cudem udało się uniknąć większej liczby ofiar i jak to jest możliwe by ktokolwiek uleczał rany za pomocą dotyku dłoni. Ich 'tajemniczy anioł' dalej pozostanie nieuchwytny. Tak więc czerwonowłosa zwinnie wymanewrowała wśród tłumu gapiów i ruszyła spokojnie w stronę przeciwną od nadciągającej karetki.
- Poczekaj chwilę!- zatrzymał ją znajomy już głos bruneta. Gdy już ją dogonił oboje znowu zaczęli się oddalać od miejsca tragedii, najwyraźniej Lio nie była jedyną która nie miała ochoty na spotkanie z oddziałem medycznym, w sumie nie ma się co dziwić, jeśli policja strzela do ciebie z granatnika kto wie co zrobią drony medyczne.
- Dziękuję za twoją asystę, byłeś bardzo pomocny... Jak powinnam się do ciebie zwracać nieznajomy?- czerwonowłosa w końcu przerwała ciszę, dźwięki syren już dawno zniknęły i jak dotąd nie wydawało się by ktokolwiek był szczególnie zainteresowany dwójką spacerujących postaci, nawet tak niecodziennych jak ta para. Właśnie zatrzymali się koło budki z fast foodem, gdzie brunet kupował frytki. Zaoferował też coś do jedzenia Lio, jednak ta musiała odmówić tłumacząc, że nie ma układu trawiennego.
- Chien Duong, ale w szerzej znany jestem jako Legion.- Lio odwróciła się w stronę chłopaka i wyciągnęła do niego rękę
- Więc miło mi cię poznać Chien. Obyśmy nie musieli znaleźć się po przeciwnych frontach.- mówiąc to uśmiechnęła się do Legiona, choć prawdę mówiąc ciężko to nazwać uśmiechem, zaledwie lekkim uniesieniem kącików ust, ledwo zauważalnym ale zawsze.
- Wzajemnie i też mam taką nadzieję- Chien uścisnął wyciągniętą rękę, w kolejnej chwili wyjątkowo znudzony sprzedawca wręcz wcisnął chłopakowi zamówione frytki, przeganiając parę, która według niego blokowała nieistniejącą kolejkę do jego małej budki.
- Mógłbyś udostępnić mi na moment zapalniczkę i ostrze?- ponownie zagadnęła czerwonowłosa gdy już znaleźli się poza zasięgiem narzekań sprzedawcy. Brunet chwilę szperał w kieszeniach próbując jedną ręką utrzymać pojemnik z jedzeniem by wyciągnąć małą zapalniczkę i prosty nóż motylkowy, które przekazał towarzyszce.- Co masz zamiar zrobić?
- Muszę naprawić uszkodzenie- Lio z wprawą wsunęła koniec ostra w łączenie nadgarstka, z którego już po chwili zaczęły skapywać krople ciemnopomarańczowej cieczy, zatrzymując się przy pustym oknie wystawowym, które wykorzystała jako lustro podsunęła ogień zapalniczki pod zniszczony policzek, doskonale świadoma ciekawego spojrzenia które posyłał jej Chien. Następnie nad rozgrzaną powierzchnią wyciągnęła nadgarstek, gdy ciecz zaczęła skapywać na pęknięcia te rozpoczęły się zasklepiać. W ten sposób w krótkim czasie nie pozostał po nich nawet ślad, Lio by się upewnić przechyliła głowę przyglądając się całemu już policzkowi pod każdym kątem. Gdy efekt ją zadowolił przyłożyła płomień do nadgarstka i choć tym razem żadnej widocznej zmiany nie było, ciecz przestała kapać.
- Dziękuję po raz kolejny. - oddała Chienowi jego rzeczy - Jestem ci dłużna, jest coś w czym mogę tobie pomóc?

Chien? Złe? Bardzo złe? Bo że nudne to wiem :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz