Niecodziennie widuje się osoby, które łatają sobie twarz z pomocą noża, zapalniczki i dziwnej substancji. To dalekie od ludzkich zachowań i niepokojące. Zwłaszcza w oczach kogoś, kto zwykle nie bywa skołowany. Chien aż do tego dnia żył w przekonaniu, że nie można go niczym zaskoczyć. Lio udowodniła mu, że się mylił i nie był pewien czy ma jej być wdzięczny za to, że go uświadomiła. Ostatecznie przyczyniło się to do niewielkiego uszczerbku w jego samoocenie i ugodziło mu ego. Z drugiej jednak strony pokazało mu, iż nawet on czasem się pomyli, a co za tym idzie uchroniło od popełnienia kolejnego błędu. Od tej chwili Legion musiał wyrobić sobie nawyk uważania jeszcze bardziej niż dotychczas. Inna kwestia, że poczuł ukłucie zazdrości na widok tego jak szybko rudowłosa dziewczyna uporała się z uszkodzeniem. Na szczęście zaraz potem uświadomił sobie, ze w gruncie rzeczy jest przywiązany do swoich ludzkich, ratujących życie odruchów i najzwyklejszego w świecie pulsu, więc mu przeszło. Najwyraźniej Lio nie było czego zazdrościć.
Sama jej postać nieco go zaintrygowała. Żołnierz jednak powstrzymał cisnący się mu na usta szereg pytań. W zamyśle Legion nie pytał. Słuchał i wykonywał polecenia, nie pytając o cel czy powód. "Masz dwoje uszu i tylko jeden język. Słuchasz, ale milczysz." Właśnie ta wpojona powściągliwość musiała zwykle wystarczać, by utrzymać na wodzy ciekawość chłopaka. Lio najwyraźniej nie miała podobnych oporów przed poruszaniem interesujących jej kwestii, bo zaraz po dokończeniu oględzin policzka odwróciła się w stronę Duonga i spytała:
- Kim jesteś, Chien? Dlaczego policja do ciebie strzela?
Chłopak zamarł z frytką w połowie drogi do ust, po czym nieco zrezygnowany odłożył ją na poprzednie miejsce.
- Jestem porażką systemu - odparł wymijająco. - Strzelają, bo ktoś z góry kazał im usunąć wadę.
- Dlaczego? - dopytała, przekrzywiając głowę.
- Nie jest żadną tajemnicą, że mnie szukają i sama się o tym przekonałaś. Chodzi o to, że brałem udział w pewnym projekcie i w dość niefortunnym momencie odpuściłem. Najwyraźniej w moim przypadku nie ma co liczyć na drugą szansę. - uściślił Legion, wzruszając ramionami.
- Co to za projekt?
Lio najwyraźniej nie zamierzała przestać pytać, więc Chien, nie czekając aż frytki zupełnie mu ostygną zjadł kilka.
- Nie powinienem ci mówić. Tajne wojskowe projekty rządzą się swoimi utajnionymi prawami, a ja nie zamierzam sprowadzać na ciebie kłopotów.Wystarczy powiedzieć, że zrobili mi całkiem dużą krzywdę i zmusili do pracowania dla nich - Chien bezwiednie potarł palcami bliznę na policzku, wspominając jedną ze swoich misji - Mam pełne prawo szczerze ich nienawidzić. Z wzajemnością z tego co widzę.
- Rozumiem... - dziewczyna odwróciła głowę, jakby coś analizując.
Duong w tym czasie wykorzystał okazję i dokładnie przyjrzał się dziwnej ozdobie na szyi Lio. Nie wyglądało mu to na coś co dziewczyna ubrała, by lepiej się prezentować. Zdawało mu się, iż stanowi to część jej ciała. To z kolei (jak wiele rzeczy, które Chien odkrył do tej pory) dowodziło, że z całą pewnością nie jest ona człowiekiem. A jeżeli nie jest człowiekiem to czym u licha jest? Cholera by to wszystko wzięła...
- Lio to dość dziwne imię, jak na człowieka. - zaczął Legion niby od niechcenia. - Mam wrażenie, że jesteś kimś lub czymś innym. Racja?
To, że Legion nie zadawał pytań nie oznaczało, że nie mógł tego robić Chien Duong. Co prawda chłopak stale musiał sobie uświadamiać fakt, iż już nie podlega pod rygorystyczne dowództwo i może zapomnieć o tym do czego musiał się stosować. Sęk tkwił jednak w tym, iż zupełnie odruchowo przestrzegał starych zasad i dopiero po dokładnym przemyśleniu sytuacji docierało do niego co robi. Wpojone nawyki okazały się w nim nader silne i nawet nie czując nad sobą bata przełożonego podświadomie nie śmiał im się buntować. I szczerze nad tym ubolewał.
- Racja, nie jestem człowiekiem. - potwierdziła Lio.
Chien skinął głową, przyjmując do wiadomości to, czego się dowiedział. Nie wydawał się być szczególnie przejęty tym wyznaniem. Prawdę powiedziawszy nigdy przecież nie zwykł okazywać głębszych emocji czy jakkolwiek żywiołowo reagować. Jedynie chłodną kalkulacją i zapamiętywaniem ze szczegółami zdradzał się z tym, że cokolwiek go obchodzi, ale wychodziło to zwykle dużo później, gdy w rozmowie z kimś przywoływał minione wydarzenie w sposób wręcz przesadnie dokładny. Innych wyraźnych sygnałów Legion nawet nie próbował dawać.
- Kim więc jesteś? - zadał kolejne pytanie, z satysfakcją karmiąc swoją ciekawość. Powinienem zacząć pytać częściej...
- Słyszałeś może bajkę o Pinokiu? - dziewczyna ruszyła ulicą przed siebie, nie czekając na Chiena. Ten, nie mając większego wyboru dołączył do niej, zastanawiając się czy jest w stanie przypomnieć sobie cokolwiek na ten temat. Ostatecznie jednak pokręcił głową.
- Nie przypominam sobie. - mruknął. Dziewczyna posłała mu nieodgadnione spojrzenie pod wpływem którego po raz kolejny dzisiejszego dnia zwątpił w siebie, dlatego też dodał, pocierając dłonią kark: - Wychowywałem się w zamkniętym środowisku. I to nawet nie w Europie.
- Och... Wobec tego możesz nazywać mnie Lalką. Tak będzie prościej. - odparła.
- W porządku. - wyrzucił do pobliskiego kosza opakowanie po frytkach i wytarł dłoń o spodnie nawet zbytnio się tym nie przejmując. - Jaki mamy teraz plan?
- Plan na co? - zaciekawiła się Lio.
- Technicznie rzecz biorąc oboje nie za bardzo mamy co ze sobą zrobić skoro nadal krążymy po mieście bez celu i rozmawiamy. Możemy spożytkować czas na coś, co ma sens. - sprecyzował. - Co zwykle robisz?
- Pomagam ludziom. - odpowiedziała mu bez wahania.
- To świetnie się składa, bo ja zawsze miałem z tym problem. - przyznał zupełnie szczerze, mimo wszystko uśmiechając się.
Twarz dziewczyny drgnęła ledwo zauważalnie, gdy odrobinkę podniosła kąciki ust, by odwzajemnić jego uśmiech.
- Jesteś uzbrojony, a więc niebezpieczny. Policja cię nie lubi. Jak masz zamia komuś pomóc? - zauważyła.
- Trafne spostrzeżenie... Ale nikt mi nie każe strzelać do przypadkowych cywili, prawda? W zasadzie nie muszę wcale strzelać.
- Po co zatem nosisz przy sobie broń?
- Czyste przyzwyczajenie i konieczność. Domyślam się, że nie zaproszenie cię na kawę nic nie da, więc... Poszukamy sobie kłopotów do rozwiązania? - spytał Chien szczerze rozbawiony brzmieniem tego zdania.
- Rozumiem... - dziewczyna odwróciła głowę, jakby coś analizując.
Duong w tym czasie wykorzystał okazję i dokładnie przyjrzał się dziwnej ozdobie na szyi Lio. Nie wyglądało mu to na coś co dziewczyna ubrała, by lepiej się prezentować. Zdawało mu się, iż stanowi to część jej ciała. To z kolei (jak wiele rzeczy, które Chien odkrył do tej pory) dowodziło, że z całą pewnością nie jest ona człowiekiem. A jeżeli nie jest człowiekiem to czym u licha jest? Cholera by to wszystko wzięła...
- Lio to dość dziwne imię, jak na człowieka. - zaczął Legion niby od niechcenia. - Mam wrażenie, że jesteś kimś lub czymś innym. Racja?
To, że Legion nie zadawał pytań nie oznaczało, że nie mógł tego robić Chien Duong. Co prawda chłopak stale musiał sobie uświadamiać fakt, iż już nie podlega pod rygorystyczne dowództwo i może zapomnieć o tym do czego musiał się stosować. Sęk tkwił jednak w tym, iż zupełnie odruchowo przestrzegał starych zasad i dopiero po dokładnym przemyśleniu sytuacji docierało do niego co robi. Wpojone nawyki okazały się w nim nader silne i nawet nie czując nad sobą bata przełożonego podświadomie nie śmiał im się buntować. I szczerze nad tym ubolewał.
- Racja, nie jestem człowiekiem. - potwierdziła Lio.
Chien skinął głową, przyjmując do wiadomości to, czego się dowiedział. Nie wydawał się być szczególnie przejęty tym wyznaniem. Prawdę powiedziawszy nigdy przecież nie zwykł okazywać głębszych emocji czy jakkolwiek żywiołowo reagować. Jedynie chłodną kalkulacją i zapamiętywaniem ze szczegółami zdradzał się z tym, że cokolwiek go obchodzi, ale wychodziło to zwykle dużo później, gdy w rozmowie z kimś przywoływał minione wydarzenie w sposób wręcz przesadnie dokładny. Innych wyraźnych sygnałów Legion nawet nie próbował dawać.
- Kim więc jesteś? - zadał kolejne pytanie, z satysfakcją karmiąc swoją ciekawość. Powinienem zacząć pytać częściej...
- Słyszałeś może bajkę o Pinokiu? - dziewczyna ruszyła ulicą przed siebie, nie czekając na Chiena. Ten, nie mając większego wyboru dołączył do niej, zastanawiając się czy jest w stanie przypomnieć sobie cokolwiek na ten temat. Ostatecznie jednak pokręcił głową.
- Nie przypominam sobie. - mruknął. Dziewczyna posłała mu nieodgadnione spojrzenie pod wpływem którego po raz kolejny dzisiejszego dnia zwątpił w siebie, dlatego też dodał, pocierając dłonią kark: - Wychowywałem się w zamkniętym środowisku. I to nawet nie w Europie.
- Och... Wobec tego możesz nazywać mnie Lalką. Tak będzie prościej. - odparła.
- W porządku. - wyrzucił do pobliskiego kosza opakowanie po frytkach i wytarł dłoń o spodnie nawet zbytnio się tym nie przejmując. - Jaki mamy teraz plan?
- Plan na co? - zaciekawiła się Lio.
- Technicznie rzecz biorąc oboje nie za bardzo mamy co ze sobą zrobić skoro nadal krążymy po mieście bez celu i rozmawiamy. Możemy spożytkować czas na coś, co ma sens. - sprecyzował. - Co zwykle robisz?
- Pomagam ludziom. - odpowiedziała mu bez wahania.
- To świetnie się składa, bo ja zawsze miałem z tym problem. - przyznał zupełnie szczerze, mimo wszystko uśmiechając się.
Twarz dziewczyny drgnęła ledwo zauważalnie, gdy odrobinkę podniosła kąciki ust, by odwzajemnić jego uśmiech.
- Jesteś uzbrojony, a więc niebezpieczny. Policja cię nie lubi. Jak masz zamia komuś pomóc? - zauważyła.
- Trafne spostrzeżenie... Ale nikt mi nie każe strzelać do przypadkowych cywili, prawda? W zasadzie nie muszę wcale strzelać.
- Po co zatem nosisz przy sobie broń?
- Czyste przyzwyczajenie i konieczność. Domyślam się, że nie zaproszenie cię na kawę nic nie da, więc... Poszukamy sobie kłopotów do rozwiązania? - spytał Chien szczerze rozbawiony brzmieniem tego zdania.
Lio? W sumie krótko i nieciekawie. Najwyraźniej takie początki zawsze są nudne... Ale! Jeszcze to zmienimy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz