niedziela, 2 kwietnia 2017

Człowiek w pewnym momencie życia uświadamia sobie, że jakby chciał, to by mógł, a skoro może, to czemu nie?

Kuvshinov Ilya
Imię: Joan. Mimo, że krótkie, dla niektórych często brzmi zbyt formalnie i elegancko. Samej właścicielce czasem wydaje się nieco zbyt poważne jak na niektóre okoliczności. Stąd też wzięło się (dość niekonwencjonalne jak na kobietę) zdrobnienie Joe, albo nawet samo ,,J".
Nazwisko: Martin. Nie za bardzo pasuje do rodzonej Szwedki, ale papiery nie kłamią - tam się urodziła i wychowała. Po prostu któryś pradziadek parę pokoleń wstecz był przyjezdnym.
Pseudonim: W swoim fachu musi mieć jakiś pseudonim ,,sceniczny". Przychodząc do pracy staje się więc Ginewrą, a niektórzy mylnie uznający to za jej prawdziwe imię oraz ,,koleżanki po fachu" zwracają się do niej Gina. Dla wszystkich nie związanych z jej robotą woli jednak pozostawać Joe.
Płeć: Kobieta
Wiek: 28 lat
Rasa: Skrajnie można ją uznać za mutanta, ale nie w takim znaczeniu w jakim jest to słowo powszechnie pojmowane. Otóż Joan - nie bójmy się użyć tych słów - powstała w probówce. Jej rodzice wybrali sobie najlepszy ,,wariant" dziecka i była nim ona. Z tym, że eugenika to nadal metoda eksperymentalna i w kilku genach dokonały się niekontrolowane modyfikacje. Stąd nienaturalne ,,defekty" w wyglądzie. Nie posiada żadnych niszczycielskich mocy, a jedynie kilka zmutowanych genów. A jednak etykietka mutantki w niektórych wypadkach nawet się przydaje. W klubie, mówiąc brzydko, uchodzi za ,,egzotyczny towar".
Narodowość: Szwecja
Obywatelstwo: Elizjum
Rodzina: Jakoś nigdy nie umiała traktować tego bogatego małżeństwa jako swoich rodziców. Zawsze zwracała się do nich po imieniu. Do dzisiaj właściwie czuje się jak sierota bez żadnej rodziny. I taki stan jej odpowiada. Bo czemu miałaby żałować z powodu braku czegoś, czego nigdy nie miała?
Miłość: Większość znajduje to zaskakującym, niektórzy nawet smutnym, ale Joan zamiast kretyńskiego, jej zdaniem, Tristana, wolałaby złotowłosą Izoldę. Oczywiście każdy widzący ją na występach w klubie nie zdaje sobie z tego sprawy, często oferując trochę kasy za niemoralną przysługę. Kobieta zawsze wtedy uśmiecha się niewinnie i proponuje rozmowę z ochroniarzem o nietykalności tancerek. Jednakże pomimo oczywistego przekonania, że do stałych związków nadają się tylko kobiety, nie powstrzymuje się przed flirtowaniem z facetami. Pozostaje jednak bez wątpienia lesbijką.
Aparycja: Gina już z założenia miała mieć idealny wygląd. Czy też tak się stało - nie jej sądzić, w końcu ,,ideał" dla każdego może być czymś innym. Ciężko jednak nie zauważyć, że za idącą ulicą Joan faceci oglądają się jak namagnesowani. Równie trudno stwierdzić z jakiego właściwie powodu. Może tu chodzić o faktycznie nie byle jaką figurę i długie nogi. Twarz jest nie gorsza, z ostro zarysowanym nosem i wydatnymi lecz nadal subtelnymi kośćmi oraz wąskimi ustami, wszystko podkreślone minimalnym makijażem (rzęsy ma na tyle ciemne i gęste by wymagały go naprawdę niewiele). Sięgające połowy pleców włosy mają dosłownie atramentową barwę - czerń łagodnych loków pod światło nabiera granatowego połysku. Ale równie dobrze wzrok przyciągać może nienaturalnie sina skóra, mająca niemal błękitny odcień. Jest prawie całkowicie czysta, nie pokryta niczym, poza skromnym, delikatnym tatuażem na prawym przedramieniu, imitującym pęknięcia jak na porcelanie. Jest to swego rodzaju demonstracja światopoglądu Joe, ironicznie do celów jej rodziców doskonale świadomej, że nie ma na świecie ludzi idealnych. Kolejnym nietypowym elementem są oczy. Atrakcyjne dziewczyny często narzekają, że rozmawiając z przypadkowym facetem muszą im przypominać na jakiej wysokości znajduje się ich twarz. Joan tego problemu nie ma - gdy ktoś już raz spojrzy wyżej to mimo wszystko ciężko będzie odwrócić wzrok. Tęczówki jej ostro zarysowanych oczu mają aż jadowicie żółtą barwę, pozbawioną naturalnego brązowego odcieniu. Ma dojrzały, nieco głębszy od standardów głos, prawie zawsze posiadający uwodzicielski wydźwięk. Na co dzień ubiera się wyjątkowo skromnie, lecz elegancko: proste spódnice lub spodnie, koszule lub swetry. Włosy często upina wsuwkami po prawej stronie głowy, aby spływały na lewe ramię lub wiąże w najprostszy koński ogon. Sporo widzów Ginewry jest święcie przekonanych, że to mutantka posiadająca jakieś hipnotyczne umiejętności. Ludziom po prostu chce się na nią patrzeć i jej słuchać, jakby roztaczała wokół siebie jakąś aurę. Tak naprawdę kobieta jednak żadnych umiejętności nie ma. To jej wina, że wszyscy się na nią gapią gdziekolwiek by nie poszła, czy genów?
Charakter: Perfekcja Martin miała obejmować nie tylko aparycję - idealna kobieta posiada także idealny charakter. Ale i tu ciężko stwierdzić czym właściwie jest ,,ideał". W przypadku wyglądu u wielu ludzi mogą się powtarzać te same wersje, w końcu przez wiele wieków ustalono iż kobieta-cud musi mieć jasne włosy, oczy i cerę, a chociaż Joan żadnej z tych cech nie posiada, to jednak spotyka się z tym określeniem. Jak więc zdefiniować doskonały charakter? Dla jednych kobieta musi być dowcipna, a z drugiej strony stonowana, inni cenią pewność siebie, a jeszcze inni wręcz przeciwnie - nie powinna się w ogóle odzywać. Mimo wszystko i w tym zakresie znajdują się utarte, powtarzające się schematy. I Joe posiada właściwie każdą z najbardziej powtarzanych cech. U kobiety ceni się przede wszystkim... kobiecość. Ginewra, czegokolwiek by nie robiła, zachowuje tą samą elegancję i delikatność. Do pewnych rzeczy potrzeba czasem ,,damskiej dłoni" i z takowymi Joan radzi sobie najlepiej. Ma doskonałe wyczucie sytuacji. Wie kiedy grozi jej przekroczenie niebezpiecznej granicy, niezależnie czy chodzi o napiętą dyskusję czy sypaną do jedzenia przyprawę. Jej zdaniem każda czynność wymaga starannego dopracowania. Lubi gdy wszystko jest na swoim miejscu i w mgnieniu oka dostrzega wszelką nieprawidłowość. Może i nie jest pedantką i krzywo położona łyżka nie doprowadzi jej do szału, ale jednak byłoby miło, gdyby ją jednak wyprostować. Kobieta po kilku latach psychologii (dobranej nie jako główny kierunek, ale jakże się to okazało pomocne) umie szybko poznać się na człowieku, z którym właśnie rozmawia. Potrafi przejrzeć każdego na wylot, a co za tym idzie ciężko coś przed nią ukryć. Jak doskonałemu materiałowi na żonę przystało, posiada iście matczyny instynkt. Wobec swoich znajomych zachowuje się jakby opiekuńczo, ale nie w tym przesadzonym tego słowa znaczeniu. Mierzi ją strasznie gdy widzi, że coś kogoś gryzie i nie umie odpuścić dopóki nie dowie się, o co chodzi. Jeśli sam z własnej woli nie odpowiesz, to staje się nieco bardziej bezpośrednia. W ostateczności na siłę posadzi cię obok siebie i zacznie wypytywać aż dobrnie do prawdy. Mimo pracowania wśród zawodowych plotkar, Joe jest jak najbardziej poufną osobą. Wystarczy, że raz zaznaczysz, iż nie chcesz, by pewien fakt wyszedł na światło dzienne i możesz być pewien, że się tak nie stanie, a przynajmniej nie za sprawą błękitnoskórej Szwedki. To cierpliwa rozmówczyni, znosząca zarówno przynudzanie jak i obelgi. Żartobliwie uznaje samą siebie za taką emocjonalną poduszkę: możesz się przy niej wykrzyczeć, wypłakać, a nawet oprzeć na ramieniu. Różnica polega na tym, że Joe nie jest niema i z pewnością spróbuje coś poradzić, a na koniec przytuli na pocieszenie. Nie ma żadnych oporów przed cudzą bliskością - prędzej to ona doprowadzi cię do rumieńców niż ty ją (doświadczenie zawodowe). Czasem nawet sama prowokacyjnie się do kogoś klei, głównie do mężczyzn. Mimo orientacji, z kobietami flirtuje rzadko. To, że jest homo jeszcze nie znaczy, że chciałaby się przespać z każdą mijaną laską. Ma swoje wyraźne, choć nieco przekręcone zasady moralne, wedle których podrywanie facetów traktuje jedynie jako rozrywkę (bo i tak koniec końców do niczego nie dojdzie), a uwodzenie dziewczyn to jednak coś poważniejszego.
Song theme: One Of Us - New Politics | Move - Saint Motel
Zarys przeszłości: Medycyna jest chyba jedną z niewielu rzeczy, które z reguły raczej nie powinny się cofać. W obecnych czasach przeżywa gwałtowny rozkwit. Stała się nawet już stałym obiektem działań nielegalnych. Już nie chodzi tu o przeszczepy kupionych na lewo narządów, czy ,,nieoficjalne" kliniki dokonujące operacji sprzecznych z ludzką moralnością. Ale w tej historii chodzi tylko o kwestię postępu. Przejdźmy więc do rzeczy.
  Wszyscy pamiętamy afery z zapładnianiem in-vitro. Że to niemoralne, że takie dzieci będą później miały przesrane w życiu, że nie można tak zbudować normalnej rodziny. Religijne gadanie i negatywne nastawianie opinii społecznej oddaliły plany na rozwinięcie w tym kierunku. Ale czasy się zmieniły i postęp wyprzedził moralność. W wysoko rozwiniętych placówkach we Szwecji zaczęto kombinować nad możliwością stworzenia człowieka od zera. Brzmiało to absurdalnie, ale się przyjęło. Niektórzy rodzice obarczeni chorobami genetycznymi marzą o zdrowym dziecku, nie zmuszonym do cierpień ich bądź ich dziadków. Tym bogatszym (i podchodzącym do sprawy mniej poważnie, a niestety zawsze ktoś taki się znajdzie) spodobała się wizja wybrania koloru oczu, włosów oraz skóry, decydowanie o wzroście, muskulaturze, a nawet i uzdolnieniach. Mogli wiedzieć jak będzie wyglądać ich dziecko w dorosłości jeszcze zanim się pocznie! Dla jednych był to postęp, dla innych kasa. W każdym razie - same plusy.
  Joan była jedną z pierwszych dziewcząt poczętych w ten sposób. Miała być szczupła, atrakcyjna z twarzy i ciała oraz niezwykle inteligentna. I tak się też stało, jak widać dzisiaj. Z jednym drobnym niedopatrzeniem: miała błękitnoszarą skórę i żółte oczy. Ciężko uznać w którym miejscu popełniono błąd. Rodzice Joe, na całe szczęście mający nieco więcej rozumu niż pieniędzy, i tak się cieszyli, że eksperyment w pewnym sensie jednak się powiódł. Tym bardziej gdy dorastające dziecko wykazywało się wzorowym zachowaniem, doskonale się uczyło, a przy tym z wiekiem stawała się coraz ładniejsza. Wszystko wskazywało na to, że Joan zostanie kobietą idealną, mającą przed sobą świetlaną przyszłość pomimo nienaturalnego wyglądu.
  Problemy zaczęły się wtedy, gdy dorosła już Szwedka porzuciła studia w połowie nauki.
  Dla jej rodziców było to coś niewyobrażalnego. Nie spodziewali się niczego w takim stylu po swojej perfekcyjnej córce. Jednak kierowanie życiem pełnoletniego dziecka nie jest mądrym posunięciem i im bardziej nakłaniali ją do postępowania jak ONI sobie tego życzą, tym bardziej Joe do siebie zrażali. W końcu zapytali wprost dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej. Odpowiedź była krótka: ,,Jestem zbyt idealna".
  Ironicznie, wpisana w genach inteligencja obróciła się przeciwko państwu Martin. Ambitna studentka do studiów lekarskich dobrała dodatkowe zajęcia z psychologii. Siedząc na nich już kolejny rok powoli uświadamiała sobie jak bardzo była oszukiwana całe życie. Nie było rzeczy idealnych, nawet jeśli rodzice wmawiali jej to dzień w dzień. A skoro coś takiego na tym świecie nie może istnieć, ona też musiała mieć jakieś wady. Nie umiejąc ich u siebie znaleźć, postanowiła takowe stworzyć.
  Tym sposobem córka-ideał pomimo rozpisanego przez rodziców planu, zamiast zostać lekarzem pracuje jako tancerka w klubie nocnym, nie zamierza się ożenić z żadnym facetem ani mieć rodzinę, a na domiar tego wszystkiego zaciągnęła się do świetnie prosperującego gangu. Jak dobrze, że jej rodzice o niczym z tego nie wiedzą. Teraz to brakowało im tylko wylewu.
Oficjalnie: Tancerka w elizejskim klubie ,,Venus". Można powiedzieć, że ma tam nawet pewną pozytywną reputację. W końcu żadna praca nie hańbi, a Joe w przeciwieństwie do kilku koleżanek po fachu faktycznie za pieniądze tylko i wyłącznie tańczy. Jej sąsiedzi co prawda chyba nie dają w to wiary, ale kto by się tam przejmował osiedlowymi plotkami.
Rola w gangu: Działa przede wszystkim jako informatorka. Nie uwierzylibyście ile wpływowych osób przychodzi do klubów nocnych. Można nasłuchać się całkiem sporo ciekawych rzeczy i to bez żadnego wysiłku. Typowy klient najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, że uczepiona jego boku ślicznotka jest na tyle inteligentna by zarejestrować każde wypowiedziane przez niego słowo. Ładna buzia daje jej także przewagę w kwestii pozbywania się niechcianych delikwentów. Ginewrze wyjątkowo łatwo przychodzi odciąganie mężczyzn w ustronniejsze miejsca - toaleta, schowek, pokój na wyższym piętrze, czasem nawet boczna uliczka. I do ostatniej chwili nikt nie ma pojęcia jak okrutnie dał się oszukać. Kobieta może także sprawdzić się w roli szpiega na ważniejszych imprezach. Nieoficjalnie uznaje się także za główne wsparcie moralne członków ekipy.
Umiejętności: Wszystkie umiejętności Giny biorą się głównie z jej doświadczenia - i zawodowego, i życiowego. Jak się można domyślić, swoją posadę dostała niebezpodstawnie: świetnie tańczy i to nie tylko w pojęciu erotycznym. Szybko załapuje nowe kroki i łatwo wczuwa się w różne klimaty. Nieważne czy to samba, salsa czy nawet balet - kobieta porusza się z niesamowitą gracją i wprawą, nie mając problemów nawet na szpilkach. Potrafi również tańczyć na rurze, co wiąże ze sobą jednak nieco więcej wysiłku i niejakich zdolności akrobatycznych. Z pewnością dałaby sobie radę w konkurencjach gimnastycznych, gdyby tylko miała na to ochotę. Jednak tym, co gra najszczególniejszą rolę w jej nieoficjalnej pracy jest talent aktorski. Jak to bywa z pięknymi kobietami zdającymi sobie sprawę ze swoich atutów, potrafi z łatwością okręcać sobie ludzi wokół palca. Umie wmówić nieświadomemu niczego mężczyźnie, że jest tylko kolejną przysłowiową blondynką i nie potrafi nic poza ładnym tańcem i niewinnym uśmiechem. Z jej strony właściwie nikt nie spodziewa się niebezpieczeństwa. A jest czego się bać. Nie ma może niesamowitego obeznania w obsłudze broni palnej, ale studia na kierunku biologicznym jednak się na coś przydały. To zawodowa trucicielka, wykorzystująca wszelkie możliwości, od proszków i tabletek po strzykawki. Umie także działać wstecz, do tej pory jednak, na szczęście, mało miała okazji ku ratowaniu kogoś przed otruciem. Jedynym elementem wskazującym na przerobione geny Joan (poza wyglądem, oczywiście) jest jej niesamowity układ odpornościowy. Organizm Joe jest w stanie zwalczyć każdą obcą komórkę, nieważne w jaki sposób próbowałaby go atakować. Wirusy i bakterie giną właściwie natychmiastowo. Wyjątkowo łatwo pozbywa się także trucizn, niezależnie od tego, czy dostały się do organizmu z jedzeniem czy bezpośrednio do krwiobiegu. Martin jednak nie chwali się tą cechą na prawo i lewo. Doskonale zdaje sobie sprawę co się dzieje z mutantami przejawiającymi podobne cechy i nie chciałaby skończyć w jakimś laboratorium jako obiekt badań. To jej ciało, z jakiej paki reszta świata miałaby brać z niego korzyści? Jak do tej pory medycyna świetnie sobie radzi bez niej.
Przyjaciele: Łatwo nawiązuje znajomości i chociaż na nazwanie prawdziwym przyjacielem trzeba sobie zapracować, to trafienie tutaj większą trudnością nie jest.
Wrogowie: Joan nie umie stwierdzić, czy istnieje jakikolwiek typ ludzi których szczerze nienawidzi. Po prostu jakoś jej to nie wychodzi.
Autor: Nyan Cat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz