Nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa
Podstawowe informacje
Imię/Imiona: Sylvain, ale równie często ludzie mówią po prostu Sylve (rzadziej Sylv).
Nazwisko: Berthier
Znane pseudonimy: Leviathan, skracane do Levi. Twierdzi, że ksywkę wymyślił sobie sam, bo potrzebował takiej, która dobrze brzmi i szybko zapada w pamięć, żeby móc podpisywać swoje akcje na terenie Megalopolis. Policja zbyt długo nie mogła uwierzyć w fakt, że tyle zniszczenia powoduje tylko jeden człowiek, a nie cała organizacja.
Płeć: MężczyznaWiek: 32 lata
Aparycja: Sylvain Berthier z pewnością jest fascynującą osobistością. Tym bardziej, że to jak wygląda całkowicie nie pasuje do tego, co sądzi o nim opinia publiczna. Kiedy Leviathan uchodzi za barwną, absolutnie wyróżniającą się z tłumu zwykłych śmiertelników osobę, Sylvain tymczasem jest chyba najbardziej zwyczajnym Europejczykiem jakiego można sobie wyobrazić. I właśnie ta zwyczajność jest jego największym atutem, bo nikt na pierwszy rzut oka nie pomyślałby, że ten Francuz – z wyraźnym akcentem i wiecznie obecnymi w rozmowie francuskimi wtrąceniami jest równocześnie jednym z najpopularniejszych w Miastach terrorystów. Mężczyzna jest dość niepozorny. Taki, który nie budzi raczej respektu na ulicach, bo nawet gdyby chciał, nie ma fizycznie czym straszyć innych ludzi. Jest średniego wzrostu, przeciętnej postury ciała i z całą pewnością nie może pochwalić się imponującą masą mięśniową, gdyż takowej nie posiada. <Ale będzie nad tym pracował – Sylve>
Twarz Sylvaina również nie uchodzi za wybitnie skupiającą wzrok. Owszem, jest męska i może się nawet niektórym podobać, ale z pewnością nie należy do aktora czy modela. Sylvain twarz ma owalną i raczej pozbawioną tej wyraźnie zarysowanej struktury kości, która jest tak pożądana we współczesnym świecie. Ma natomiast wysokie czoło, na którym wspaniale prezentują się dwie skazy – skośna blizna po lewej, która jest pamiątką po udanym samobójstwie i niewielkie wgłębienie na środku tuż pod linią włosów, które jest śladem po postrzale. Ma też bardzo wesołe, głęboko osadzone oczy z tym błyskiem szaleństwa, o przyjemniej orzechowej barwie. W kącikach robią mu się kurze łapki od śmiania się często i chętnie. Poza firmowym uśmiechem ma także nie mniej firmową czuprynę. Włosy Leviathana są ciemnobrązowe i zwykle roztrzepane na każdą stronę. Podobno lekko kręcą się pod wpływem wilgoci. Sylvain zwykle ma też na twarzy kilkudniowy zarost. Dla ścisłości: nie pełną brodę, a krótką, szorstką szczecinę.
Berthier zwykle nie przywiązuje zbytniej uwagi co do swojego wyglądu. Ubiera się głównie wygodnie i mało rzucająco się w oczy. Jedynym warunkiem przy wyborze stroju są dla niego tylko duże, pojemne kieszenie, w których może nosić na raz tyle rzeczy, ile pomieściłaby chyba jedynie stereotypowa damska torebka. Dlatego jego garderoba składa się głównie z kolorowych T-shirtów z nadrukami i wytartych już jeansów, które czasem ustępują miejsca jednej czy dwóm parom bojówek. W kwestii obuwia Sylve także zdaje się nie mieć większych preferencji. Dba tylko o to, by jego buty były wygodne i względnie utrzymywały kostkę w dobrym miejscu – stąd najczęściej nosi takie, które chociaż przypominają wojskowe czy trekkingowe.
Są jednak dwie rzeczy, które zdają się nie zmieniać, a które stanowią o wizerunku Leviathana. Pierwszą z nich jest jego ulubiona kurtka. Skórzana i odpowiednio większa, by nie krępowała żadnych ruchów mężczyzny, a przy tym wyraźnie podniszczona. Najwyraźniej wiele już w towarzystwie Sylvaina widziała. Ba, Sylve własnoręcznie ją zmodyfikował, bo w swojej podstawowej wersji miała o połowę mniej kieszeni (w tym żadnych wewnętrznych) i nie miała materiałowego, czarnego kaptura.
Drugą z charakterystycznych dla Leviathana części garderoby jest sztywna maska, która z całej twarzy odsłania tylko czoło. Jest wyjątkowa – Sylvain złożył ją sam i zadecydował, że powinna być w pełni elektroniczna. Oznacza to, że nie nadaje się do używania, kiedy jest wyłączona albo zepsuta, bo wtedy cały widok ogranicza się do sześciu niewielkich, okrągłych otworów. Włączona natomiast świeci zielonym światłem. Oferuje ona swojemu właścicielowi trzy podstawowe bonusy. Może wyświetlać obraz podstawowy, ale równie dobrze Sylve może przełączyć widok na noktowizję lub termowizję. Trzecim bajerem jest filtr powietrza. który pozwala oddychać niezależnie od stopnia zanieczyszczenia czy temperatury powietrza.
Narodowość: Francja
Rodzina: Została we Francji. Ojciec Sylvaina – Laurent Berthier nie żyje, bo przegrał walkę z nowotworem. O Yvonne Berthier nie wiadomo zbyt wiele poza tym, że ma trójkę dzieci: Sylvaina, który jest uznany za zaginionego we Francji, Margot i Fabiena. Margot prowadzi sieć kawiarni w Levallois-Perret i Paryżu, a Fabien studiuje filozofię antyczną.
Zameldowanie: Agartha, Eden
Wprowadził się na stałe do bazy głównej w La Ciudad Blanca, Elizjum
Zawód: Martwy według baz danych | Terrorysta według opinii publicznej
Działalność
Przynależność: Szczury
Ekipa: Baza Główna [Elizjum]
Przełożony: Fera Rosa
Rola: Łatwiej byłoby chyba powiedzieć, czego Sylve dla gangu nie robi. Nie mając innych zobowiązań i życia poza działalnością Szczurów uchodzi po prostu za człowieka od wszystkich zadań specjalnych. <Bo gdzie miałbym sobie pójść? – Sylve> Tak więc jego dni upływają wesoło: najczęściej na planowaniu akcji dość głośnych i chaotycznych, by trafiły do wieczornych wiadomości. To artysta zamieszania, który z przyjemnością narobi w Miastach takiego hałasu, żeby czyjaś inna, znacznie bardziej cicha akcja przeszła niezauważona. Bądź, co bądź opinia publiczna i tak uważa go za terrorystę. Poza tym czasami, jeśli akurat ma po drodze, zajmuje się rekrutacją nowych twarzy, chociaż uważa, że akurat do tego się nie nadaje. Po prostu nie boi się żadnej pracy, nieważne jak karkołomna by nie była. Czasami pomaga informatykom, jeżeli robią coś, przy czym potrzeba każdej pary dodatkowych, średnio wykwalifikowanych rąk. Prawdopodobnie przejął jedną trzecią warsztatu <I ogłosił jego niepodległość! – Sylve>, żeby mieć miejsce na swoje graty i szalone pomysły. A poza tym jest też sercem i duszą głównej ekipy. Dość powiedzieć, że bez niego główna baza Szczurów byłaby o wiele cichszym, spokojniejszym i o wiele mniej przytulnym miejscem.
Zdolności specjalne
Mutacje: Tak
Szczegóły: Sylvain Berthier nie jest w stanie umrzeć. A przynajmniej nie na długo, bo do tej pory przytrafiło mu się to osiem razy. Ma w genach wyjątkowo zmutowany czynnik regenerujący. Nie wiadomo natomiast jak się tam znalazł ani czy zawsze tam był. Faktem pozostaje, że regeneracja Sylvaina zachodzi beztlenowo, czyli inaczej niż w przypadku większości mutantów tego typu. Mówiąc wprost: musi najpierw umrzeć, żeby móc się wyleczyć i zmartwychwstać ponownie. Tak długo jak bije serce, wszystko będzie goić się swoim normalnym, zwykłym tempem. Przy czym warto wspomnieć o tym, że im cięższe urazy spowodowały śmierć, tym dłużej trwa pośmiertna regeneracja. Otrucie również z jakiegoś powodu regeneruje się bardzo długo. Samo budzenie się z powrotem do życia sieje w organizmie mężczyzny prawdziwe spustoszenie. Przede wszystkim jest cholernie bolesne i towarzyszy mu uczucie osłabienia i rozbicia na miliardy malutkich kawałeczków. Oraz halucynacje. Dlatego Sylvain, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że zmartwychwstawanie musi odchorować, a zajmie mu to od kilku do kilkunastu godzin, zwykle decyduje się przespać jak największą część tego nieprzyjemnego procesu.
Modyfikacje mechaniczne: BrakPozostałe umiejętności: To człowiek wielu <naprawdę wielu> zainteresowań i talentów. Jego największym hobby jest majsterkowanie. Uwielbia przy czymś dłubać, coś poprawiać, ulepszać czy budować. I chociaż nowi członkowie gangu czasem poddają w wątpliwość zdolności Sylve do stworzenia czegokolwiek użytecznego, starsze stażem Szczury wiedzą, że Sylve mimo wszystko ma głowę na karku i wie, co robi. Przy tym ma świadomość, że on prawdopodobnie mógłby przeżyć porażenie prądem czy wybuch niewielkiego ładunku w bazie, ale większość pozostałych Szczurów niekoniecznie. Zna się odrobinę na pirotechnice i czasami pobawi się w małego hakera – w obu przypadkach jednak chętnie uczy się od lepszych od siebie, bo jego wiedza i zdolności są naprawdę podstawowe. Jest też kierowcą bez prawa jazdy, bo stracił je całe lata temu (co zupełnie go nie powstrzymuje) i jakimś cudem zdobył legalną licencję na pilotowanie śmigłowców i awionetek. Potrafi też się obronić w razie czego, chociaż rzadko miewa ku temu okazję. Tak czy siak jest mistrzem walki niekonwencjonalnej. Potrafi też używać noży i strzelać z krótkiej broni palnej, ale jakoś niespecjalnie się tym chwali.
Osobowość
Charakter: Sylvain Berthier jest osobowością wprost nieprzeciętną i jedyną w swoim rodzaju. Przede wszystkim dlatego, że wydaje się być swego rodzaju celebrytą w gangu. Do Szczurów dołączył w momencie, w którym jego poprzednie działania wyniosły go do rangi legendy miejskiej w Antilli, Taprobanie, Xibalbie, Aztlanie i Irkalli. Pod sztandarem Szczurów jego głośne, bardzo medialne akcje nabrały nowego rozpędu i skupiły nawet więcej uwagi wokół jego osoby i tego, dla kogo pracuje najsłynniejszy terrorysta w miastach. Chcąc nie chcąc, Sylve jest też jednym z pierwszych Szczurów zrekrutowanych w wielkim planie Fery – obok Dana i Felixa, bo tylko ta dwójka jest tu dłużej od niego. Oznacza to, że nawet jeśli Sylvain nie jest w stanie pochwalić się w gangu reputacją, która pasowałaby do jego dokonań, wciąż zna lub chociaż kojarzy większość elity gangu.
Mężczyzna jest raczej nieszkodliwy. Znaczy owszem, może zagadać cię na śmierć, ale poza tym wiele więcej krzywdy ci nie zrobi. Zwłaszcza, że tak naprawdę krzywdzenie innych ludzi, zwłaszcza jeśli sobie na to nie zasłużyli, nie bawi go ani trochę. Uważa się za artystę zamieszania i wizjonera z misją. Otaczają go światła i eksplozje. Jest stałym elementem wieczornych wiadomości. Ale nie jest znany z tego, że zabija. Jego akcje, chociaż trzęsą miastem w posadach, zwykle nie zostawiają po sobie trupów. Czasem tylko lekko rannych pechowców, którzy przypadkiem znaleźli się tylko ciut za blisko. Sylvain Berthier zna się na śmierci jak nikt inny i dlatego postanowił sobie, że nie będzie jej rozdawać na prawo i lewo bez naprawdę <NAPRAWDĘ> dobrego powodu. A takie naprawdę dobre powody raczej nie przydarzają mu się zbyt często.
Trudno nie odnieść wrażenia, że w gangu Sylvain przyjaźni się ze wszystkimi. Nawet jeżeli otacza go czysty chaos, Sylve jest osobą, którą zwykle określa się jako taką, której trudno nie lubić. To naprawdę miły gość. Co prawda o dość dziwnym, czasem czarnym i pełnym drobnych złośliwości poczuciu humoru, ale nie można mieć przecież wszystkiego. Jest niesamowicie otwarty na innych ludzi – ciężko powiedzieć czy jest w ogóle ktoś, kto pojawił się w bazie, a z kim Sylve nie próbowałby znaleźć wspólnego języka. Nie oznacza to bynajmniej, że zawsze mu to wychodzi. Są ludzie, których jego głośna, chaotyczna energia najzwyczajniej w świecie przeraża i nie chcą mieć z nim wiele wspólnego dłużej niż to konieczne. Większości jednak udziela się zbiorowe szaleństwo, a Sylvain Berthier jest znanym na całą kwaterę główną organizatorem spontanicznych zabaw karaoke.
Sam Sylvain określa siebie jako kreatywnego indywidualistę. Mało tego uważa nudę za swojego najgorszego wroga, którego przysiągł tępić wszystkimi możliwymi sposobami. I prawdopodobnie te dwie deklaracje doprowadziły do tego, że Leviathan ma całkiem słusznie uzasadnioną opinię wariata. Gdyby chciał mógłby z łatwością ukrywać swoje szaleństwo. Wciąż pamięta jaki był jeszcze przed swoją pierwszą śmiercią, która doprowadziła go do obecnego stanu. Problem polega na tym, że Sylve nie chce być normalny. Ba, usłyszał o swoim wariactwie tyle razy, że sam zaczął to powtarzać i bardzo mu się ten fakt podoba.
Czy jest przy tym ekscentryczny? Tylko trochę. Bo jeżeli Sylvain wyróżnia się czymkolwiek w szarym tłumie, to z pewnością jest to jego charakter. Skrajnie chaotyczny i nieprzewidywalny charakter – nie znasz dnia ani godziny, gdy Sylve poderwie się z kanapy w połowie zdania i wybiegnie z pomieszczenia, krzycząc coś o wielkim pomyśle i telewizji. Tak właśnie działa umysł Leviathana: nikt nie wie, którymi ścieżkami chodzi, ani co wymyśli za chwilę. A jednak trudno odmówić mu pewnej błyskotliwości.
Co by nie mówić o Sylvainie z pewnością jest w stanie nie tylko wymyślić coś wielkiego, ale także przeprowadzić całą akcję z iście chirurgiczną precyzją. Bo nawet jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, nie ma powodów do obaw. Leviathan może i jest zdrowo stuknięty. Może i gestykuluje za dużo, mówi za głośno i ma skłonności do wpadania w ekscytację w najdziwniejszych momentach. Jednak w sytuacji, gdy coś idzie źle, cały ten chaos i niewyczerpane pokłady energii potrafią ukierunkować się w jedno, bardzo konkretne miejsce, czyniąc z mężczyzny niekwestionowanego mistrza szybkiej improwizacji.
Relacje z innymi: Sylve nawiązuje relacje z innymi ludźmi chętnie i często. W zasadzie to wręcz czysto hobbystycznie i zwłaszcza z tymi, którzy jeszcze się na nim nie poznali. Mimo wszystko są to głównie pozytywne relacje, bo Sylvain nie jest człowiekiem, który miałby talent do robienia sobie wrogów. Owszem, czuje pewną niechęć do grup ludzi, którzy pośrednio i bezpośrednio przyczynili się do jego śmierci, ale poza tym? Nikt mu raczej nie szkodzi na dłuższą metę. Po prostu do jego obecności trzeba w taki czy inny sposób przywyknąć i można nazywać się jego przyjacielem.
Pozytywne: Na samym początku wypadałoby wspomnieć o tym, że jakkolwiek trudno by nie było w to uwierzyć, Sylvain Berthier znalazł w gangu dziewczynę. Mało tego, zarówno on, jak i Pandora wydają się nie mieć o tym pojęcia. Nie wiadomo kiedy zaczęli ze sobą chodzić. Nie wiadomo czy oficjalnie są razem czy nie. Wszystko stało się tak jakoś samo z siebie. Sylvain po prostu sobie był i robił swoje, Pandora słyszała o nim kilka historii. Poznali się dopiero w gangu i szybko znaleźli płaszczyznę porozumienia. Ba, Erro została nawet partnerką w zbrodni Leviathana, bo ich obu ciężko wyeliminować tak na stałe, więc doskonale się dobrali. Erro została nawet sylvaniową ślicznotką, co świadczy o tym jak bardzo Sylvain ma gdzieś wygląd zewnętrzny innych ludzi <bez obrazy mon cheri, masz piękne wnętrze <3 – Sylve> Z drugiej strony czy aseksualny facet i kobieta uchodząca za żywego trupa mogliby stworzyć związek w jego klasycznym i tradycyjnym rozumieniu?
Sylve ma też dwójkę najlepszych na świecie przyjaciół. Te jakże szlachetne tytuły należą się po równo Kasumi i Felixowi. Pierwsza dorobiła się ekskluzywnego pseudonimu w postaci kwiatuszka, drugi – Kolczatki i oboje nie mieli niczego do gadania w tej kwestii. Sylvain nie nadaje w końcu swoich pseudonimów byle komu. A nawet jeżeli nie brzmią poważnie, raczej trudno się gniewać. Sylvain, nawet nazywając kogoś kwiatkiem czy małym zwierzątkiem, potrafi zrobić to z szacunkiem. Tak czy inaczej ta trójka odpowiada za większość wściekle neonowych akcji na terenie Megalopolis. Wszędzie tam, gdzie talent i umiejętności Kasumi spotykają się z geniuszem Felixa i chaotyczną wizją Sylvaina z pewnością wydarzy się coś, co spędzi sen z powiek połowie lokalnych funkcjonariuszy policji.
Za swoich przyjaciół uznaje też samą Ferę Rosę i Daniela. Ferze nie przeszkadza nazywanie jej Różyczką, Danny natomiast nie jest zachwycony byciem ulubioną konserwą, więc Sylve dla własnego bezpieczeństwa używa tej dumnej ksywki wręcz od święta. Nawet pomimo tego jak wiele go łączy z Sylvainem – w końcu oboje mówią po francusku! Oboje dostali od Sylve chusteczki przyjaźni (Kasumi i Felix także mają swoje, ale to nie podlegało dyskusji), więc są uznanymi przyjaciółmi swojego ulubionego francuskiego wariata.
Jest jeszcze malutki, bardzo wesoły robocik, którego Sylvain własnoręcznie adoptował na Szczura. Cup w bazie głównej zdecydowanie się odnalazła, a Sylve jest przekonany, że jest jej nawet lepiej niż u Osoku.
Najnowszym przyjacielem Sylve jest natomiast ktoś jeszcze inny. Niesamowity, jedyny w swoim rodzaju Echo – wspaniałe błękitne światło, zdolne rzucać ludźmi nad dwupiętrowymi murami. Jak tu nie lubić kogoś, kto może przykleić cię do sufitu? Echo poszerzył Sylvainowi wiele perspektyw i czy tego chce czy nie, zostanie częścią przynajmniej niektórych z jego wielkich planów.
Negatywne: Sylvain raczej nie miewa zbyt wielu wrogów. Na jego czarnej liście znajdują się głównie ludzie, którzy mniej lub bardziej go skrzywdzili. W tym przede wszystkim ci, którzy pozbawili go życia. Nie ma czego ukrywać: ostatnia śmierć Leviathana doprowadziła do tego, że przynajmniej na razie czuje on dogłębną niechęć do Rosjan. Ciężko powiedzieć ile będzie się na nich dąsał, ale ma jak najbardziej logiczne powody, by żywić urazę (a przynajmniej do tego jednego konkretnego Rosjanina, który przywitał go łopatą, a potem strzelił w czoło). Na szczęście Died Maroz na zawsze zniknął z życia Sylvaina i nie musi już dłużej go znosić.
Poza tym jest zazdrosny o hipstera z Edenu, rzekomego speca od terapii grupowych. Do tej pory był jednym przyjacielem wszystkich w gangu i wciąż nie jest pewien czy w szeregach Szczurów jest miejsce na dwóch takich. I chociaż Alkai Underwood niczego mu tak wprost nie zrobił, istnieje. I to wystarczający powód, by być złośliwym. Po prostu Sylve stara się omijać The Lookout Cafe szerokim łukiem, żeby go nie kusiło za bardzo wrzucenie przez drzwi granatu dymnego.
Playlista: Crash – Days Gone Black | Man in the Mask – All Good ThingsZałączniki
[Tu o neonowym skrzyżowaniu w Shangri-La]
[Tu o fajerwerkach i Leviathan & Erro Company]
[To be continued]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz