czwartek, 15 marca 2018

Od Fery Rosy - Układ sfer wyższych

        Fera siedziała między dwoma drapieżnikami.
    Po swojej lewej miała lwicę. Dostojne, eleganckie zwierzę, lubiące pławić się w blasku. Z pozoru nie robiła za wiele, niektórym wydawała się wręcz leniwa, ale mimo wszystko ludzie baliby się powiedzieć to na głos. Doskonale zdawali sobie sprawę, że była w stanie ich ukarać na kilka różnych sposobów. Za gracją i spokojem kryła się bowiem brutalna siła. Mało osób widziało ją w akcji, ale w jakiś sposób wszyscy o niej wiedzieli, jakby była wyczuwalna w samej obecności lwicy. Ona była tu panią na włościach, spoglądającą na prosty lud spod przymrużonych powiek. Na jej ustach igrał delikatny uśmiech świadczący o niebywałej pewności siebie. Jasno też mówił, że wie, co tu robi i jak wszystko się potoczy, jak gdyby ktoś ją z góry o wszystkim powiadomił. Albo jakby sama patrzyła w przyszłość - widziała każdy ruch niespokojnej ofiary, przewidując jej następne kroki. W ten sposób szykowała swoją zasadzkę, czując się pewna swojego stanowiska w tej sytuacji. Chciała sprawować nad nią całkowitą kontrolę, niezależnie gdzie była.
    Po prawej natomiast siedział wilk. Pozbawiony swojej watahy był mniejszy i zdecydowanie słabszy od lwicy, ale nie mniej pewny siebie. Przywykł do faktu, że wszystkie większe drapieżniki traktują go pobłażliwie i wcale mu to w żaden sposób nie uwłaczało. Ba, wyjątkowo lubił taki obrót spraw, bo dzięki niemu zawsze miał za sobą element zaskoczenia. Nikt nie spodziewa się ataku ze strony samotnego wilka, więc nieświadomi niczego ludzie pozwalają mu podejść o wiele bliżej niż to bezpieczne. Jest cierpliwy, nie obnosi się ze swoją dumą, a nawet gorzej: pozwala ją tłamsić i deptać. Wie, że w ten sposób usypia czujność. A gdy grupa, w którą się wmieszał, wyda się o nim zupełnie zapomnieć, pojawi się okazja do działania. Wszak wystarczy jeden skok w stronę odpowiedniego odsłoniętego gardła... do tego zdolny byłby nawet pies.
    Jednak Strzygę w tym momencie zaintrygowało coś jeszcze poza samymi osobistościami z jakimi miała do czynienia. Zajęli w kafejce jeden kwadratowy stolik przeznaczony dla czterech osób. Ona sama nie miała problemu z zajęciem miejsca między ludźmi zdolnymi ją zniszczyć, ale oni sami usiedli naprzeciwko siebie. Lwicę i wilka z jednej strony oddzielała ona, z drugiej puste miejsce. Nie wydawało jej się, by żywili wobec siebie nieprzyjazne uczucia. Z realnego punktu widzenia, pochodzili z dwóch całkowicie odmiennych miejsc na świecie i w innym scenariuszu prawdopodobnie nigdy nie weszliby sobie w drogę. To nie czyniło z nich jednak przyjaciół. Drapieżniki z natury lubią ze sobą konkurować. Nie można było tego nazwać otwartą wrogością, ale instynkt obojga kazał im zachować bezpieczną odległość. Każde z nich fascynował drugi gatunek, jednak pozostawali rozsądni w swojej ciekawości.
    Oczywiście prawda mogła być zupełnie inna. Semira mogła akurat usiąść po prawej, by mieć widok na szeroką, spacerową ulicę, a Ichiro po lewej, żeby móc uśmiechać się do kelnerek. Fera nie zdziwiłaby się, gdyby druga opcja okazała się bardziej prawdopodobna. W końcu nawet jeśli znała realia świata wyższych sfer, nigdy tak naprawdę nie była jego częścią. Nie miała pojęcia, czy życie Isati i Hakugai-sha było piękniejsze, czy gorsze niż przypuszczała, na co więc wyciąganie wniosków o nich samych?
    Przywódczyni Szczurów wykorzystała spotkanie głównie w celach formalnych. Miejsce - popularna uliczna kafejka w Elizjum - wymagało od zaproszonych (i niej samej) chociaż pozorów uprzejmości. W ten sposób chciała uniknąć sytuacji, w której ta dwójka rzuciłaby się sobie do gardeł. Znała ich jako nazwiska, nie osoby, nie mogła więc być pewna, że z miejsca się wszyscy polubią. Nie mogła sobie pozwolić na poważniejsze konflikty wewnątrz własnej ekipy, tak więc wolała postawić sprawę między swoimi głównymi sponsorami jasno. Ostatnim, czego teraz chciała, był brak środków na potrzeby gangu.
    - Czyli już poznaliście się z pozostałymi? - zagadnęła, gdy temat zszedł na niedawne spotkanie ,,biznesowe" Osoku z Felixem, Kasumi i Sylvainem.
    - Kasumi doskonale znam - Ichiro uśmiechnął się lekko. - Ale nie spodziewałem jej się w żadnym gangu. Z jakiegoś powodu przecież uciekła ojcu...
    - A pozostali? - Fera oparła policzek na dłoni, przy okazji dyskretnie masując go kciukiem. Skóra nadal ją swędziała po regeneracji.
    - Zgaduję, że to mistrzowie w swoim fachu. Chyba powinienem ci zaufać w kwestii kompetencji rekrutowanych... - odpowiedział wymijająco Japończyk i wziął łyka swojej kawy.
    - Cóż, Danielowi na pewno kompetencji nie brakuje, jeśli o to chciałaś spytać - wtrąciła Ifryt. - Rozwiązał problem z Erro całkiem sprawnie... aczkolwiek co do samej obecności tego żywego trupa wśród nas miałabym lekkie zastrzeżenia.
    - Pandora obiecała więcej nie napadać na żadną z twoich placówek - zapewniła ją Strzyga. - W zamian oczekuje zaprzestania handlem ,,jej własnością", cokolwiek to znaczy.
    - UNK32-1? - Semira zastanowiła się chwilę. - A niech stracę. Jest wiele innych środków zarobku na rynku.
    - Środków nie ciągnących za sobą przekleństwa psychopatycznych mutantów - dodał Osoku. - Pani Mekbib zwróciła przy okazji uwagę na dosyć ciekawy fakt: skąd pomysł na ściąganie tylu... unikalnych osobistości?
    Isati oparła brodę na splecionych palcach, spoglądając na Ferę z równym zainteresowaniem. Ta pomyślała chwilę. Liderka gangu właściwie nigdy nie zastanawiała się długo nad sensem ściągania w jedno miejsce najniebezpieczniejszych i najdziwniejszych indywiduów w Czterech Miastach. Szczury działały w podobny sposób już zanim do nich dołączyła - oferowały jednostkom odrzuconym przez społeczeństwo dach nad głową, wypłatę i konkretne zadania. Szczególnie to trzecie okazuje się wyjątkowo dotkliwe dla ludzi pokroju Strzygi. Ona sama wręcz cierpiała z nudów, bo ileż razy można powtarzać w kółko te same scenariusze? Praca w gangu oferowała skupienie nad czymś konkretnym, przynajmniej raz na jakiś czas. A poza tym, w końcu nie czuła się taka samotna. I po raz pierwszy od bardzo dawna udało jej się z kimś szczerze zaprzyjaźnić.
    No właśnie. Przyjaźń.
    - Powiedzmy, że lubię zakłady - zaczęła.
    - Co to ma do rzeczy? - Ichiro uniósł brew.
    - Zanim odszedł mój poprzednik, założyłam się z nim, że stworzę zgraną ekipę z grupy nieprzeciętnie uzdolnionych indywidualistów - wyjaśniła. - On oczywiście wyśmiał ten plan z politowaniem, co jeszcze bardziej mnie nakręciło. Tak więc najpierw znalazłam hakera, a potem z pomocą jego i Daniela, mojej prawej ręki, zaczęliśmy szukać następnych ludzi godnych miejsca w naszej elitarnej grupie. Już w tej chwili mam wrażenie, że z obecną listą nazwisk byłabym w stanie podbić świat... ale najpierw trzeba sprawić, by się ze sobą dogadali. W innym wypadku doleję oliwy do ognia. Albo benzyny - poprawiła się.
    - Więc uważasz mnie i Osoku za podobnych indywidualistów? - Etiopka uśmiechnęła się lekko.
    - A potrafilibyście ze sobą współpracować w razie potrzeby? - odpowiedziała pytaniem Strzyga unosząc jeden kącik ust.
    Lwica i wilk rzucili w swoją stronę szybkie spojrzenia, jakby dopiero w tej chwili dwa drapieżniki zdały sobie sprawę ze swojej obecności. Meksykanka posłała im pełny uśmiech.
    - Właśnie - stwierdziła. - W moich obowiązkach, jako przywódczyni tego całego grajdołka, leży upewnienie się, że wszystko działa tak jak powinno. Tak jak wy lubię mieć kontrolę nad sytuacją i ostatnim czego mi trzeba jest rozdzielanie was wszystkich zanim rozszarpiecie sobie... - zawahała się na chwilę, uciekając myślami w stronę blizny na szyi. Ostatecznie zdecydowała się kontynuować od czegoś innego: - Bez obrazy, ale wy, ,,wyższe sfery", macie tendencje do rywalizacji.
    - Więc to jest sens całego spotkania? - Ichiro westchnął. - Naprawdę doceniam, że zapoznałaś mnie z samą etiopską królową - tu skinął głową Meraffe, żeby nie brzmiało to jak obraza - ale zapewne i ona miała ciekawsze plany na ten dzień.
    - Dziękuję za troskę - odparła nieco zjadliwie czarnoskóra kobieta.
    - Po prawdzie, to głównie chciałam porozmawiać z wami o konkretach. Szczury, z którymi już się widzieliście, mogły nie być w tym najlepsze - Strzyga kontynuowała, jakby uwaga Hakugai-sha wcale nie miała miejsca. - Jednak jest sprawa szczególnej wagi, przy której przyda mi się pomoc wyżej postawionych ode mnie ludzi. Ale z tym tematem chciałam poczekać na...
    - Przepraszam za spóźnienie - wtrącił się głęboki głos za jej plecami.
    Z promiennym uśmiechem obejrzała się w stronę czarnoskórego mężczyzny, ubranego w proste granatowe spodnie i ciemno bordową koszulę. Na jego szyi wisiał ten sam zakrzywiony ząb na srebrnym łańcuszku. Likaon (ku niesamowitemu zaskoczeniu pozostałych) przywitał się z Ferą Rosą - postrachem Megalopolis, szeroko znanym ze swojej niestabilności psychicznej - lekko całując ujętą dłoń.
    - Pozwólcie, że was sobie przedstawię - zaproponowała. - Dhaqan II Oqinile...
    - Darujmy sobie tytuły - poprosił mężczyzna. Zarówno Semira jak i Ichiro wydali się jednak zainteresowani nowo przybyłym.
    - Król Likaon - Isati uśmiechnęła się niepokojąco.
    - I Azmera we własnej osobie - Dhaqan uśmiechnął się do niej i również ujął jej dłoń.
    - Wszyscy rodzeni Afrykańczycy się znają? - rzuciła Fera unosząc lekko brew.
    - Nie osobiście - odparł król.
    - Mojej ręki nie musisz całować - wtrącił się Osoku, do tej pory w ciszy obserwujący resztę. Murzyn parsknął śmiechem, bez lęku zajmując wolne miejsce między dwójką szych.
    - A ten przemiły facet to Ichiro Osoku - dopełniła formalności Meksykanka. - No, miło was widzieć wszystkich razem.
    Rzeczywiście, to był całkiem pocieszający widok. Jak do tej pory nic nie wydawało się wskazywać na to, by którekolwiek z nich miało spróbować wygryźć pozostałych. Na razie cała trójka w duchu tworzyła sobie swoją opinię na temat pozostałych. Handel, rozrywka, szpiegostwo - Strzyga miała przed sobą komplet mogący ułatwić jej stałe wygryzienie irytującej konkurencji. A takowa wraz z gwałtownym wzrostem popularności gangu wydawała się powoli szukać zaczepki. Co prowadziło do sedna sprawy...
    - Skoro już jesteśmy w komplecie, chyba możemy zająć się ostatnim zagadnieniem - powiedziała Szczurzyca, skupiając na sobie uwagę zaproszonych przedstawicieli wyższych sfer Megalopolis. Spojrzała na Ichiro: - Który klan w shangrilaskiej yakuzie utrzymuje się najlepiej?
    Japończyk z początku zaskoczony skrzywił się lekko, niezbyt zadowolony z tematu.
    - Fujiyama. Bez dwóch zdań - odpowiedział. - Śmiesznie się składa: miałem się spotkać z mistrzem Fujiyamą... - spojrzał na zegarek - ... godzinę temu.
    - To najwyraźniej ucieszy cię wiadomość, że ostatnio jego ludzie zaczynają mi zachodzić za skórę. A nie cierpię, gdy ktoś otwarcie okazuje, w jak głębokim poszanowaniu ma konsekwencje zadzierania ze mną.
    - Planujesz zaczepić jeden z wręcz generycznych rodów tutejszej yakuzy - ton Semiry nie krył, co sądziła o tym pomyśle.
    - Nie jeden - poprawił ją Osoku. - Fujiyama należy do Triady Wschodniego Wiatru. Jeśli zamierzasz zadrzeć z jednym domem, dwa pozostałe są zobowiązane obrać cię za cel.
    - Chyba już ci wspominałam coś o ekipie zdolnej podbić świat - mutantka uśmiechnęła się zbójecko. - Wysyłając do każdego z domów po trzech ludzi podobnych takiej Erro albo Danny'emu, powinniśmy być w stanie wygryźć je z interesów, choćby na jakiś czas.
    - Łatwo ci o tym mówić. Byłaś kiedykolwiek w środku któregokolwiek z klanowych domów? To fortece.
    - Ty byłeś - Fera założyła ręce za głowę z zadowolonym uśmiechem. - Kasumi także. Wydaje mi się, że doświadczenie waszej dwójki i odświeżenie wiadomości powinno nam wystarczyć przed skokiem.
    - Jednym? Osoku wspominał o trzech klanach - zauważyła Semira.
    - Też go słyszałam - odparła mutantka. - W chwili obecnej mam wystarczająco ludzi, by stworzyć trzy osobne ekipy, które zrobią zamieszanie w tym samym czasie, gdy jedna z nich uda się ze mną do Fujiyamy.
    - W ten sposób jego sojusznicy będą zajęci własnymi problemami - odgadł Dhaqan.
    - I nie przyjdą mu na pomoc - Osoku uśmiechnął się, nabierając przekonania do planu Strzygi.
    - Nie planuj zbyt szybko wizyty u Fujiyamy - powiedziała do niego Meksykanka. - Odwlekaj to ile możesz. W ciągu kilku dni wszystko powinno być gotowe, a wtedy pójdę do niego razem z tobą i jakimś chętnym.
    - Właśnie, ci ,,chętni"... -  zagadnął Japończyk. - Kogo masz na myśli, poza Kasumi, Erro i Danielem?
    - Nie wiem. Zależy komu się będzie chciało - odparła kobieta wymijająco. - Mogę cię zapewnić, że Szczury mają pełen wachlarz możliwości, który aż się prosi o wielki pokaz.
    - Nie chcę marudzić - wtrąciła się Ifryt - ale co to ma do czynienia ze mną i Oqinile? Też mamy brać udział w zbrojnych odwiedzinach?
    - Tu właśnie w grę wkraczają pieniądze - zaczęła wyjaśniać Fera. - Przetrzebiając szeregi Fujiyamy i pozostałych, pozbawimy starucha tylko ludzi, a tych da się szybko zastąpić. Zwłaszcza, jeśli masz do dyspozycji podobny budżet co on. A gdy już się pozbiera z podłogi, przyjdzie po każdego z nas. Jeśli jednak już dzisiaj zaczniemy mu odcinać dopływ funduszy, w przyszłości nie będzie w stanie zatrudnić nowych ludzi i naprawić wyrządzone szkody w krótkim czasie. Dlatego wy zaczniecie wykupować jego udziały od lokalnych i zagranicznych przedsiębiorstw. Ćwiek razem z nowo zwerbowanymi siostrzyczkami mogą prześledzić skąd biorą się pieniądze klanu. Legalne źródła po prostu wykupimy, a nielegalnymi zajmą się moi ludzie. Oczywiście czarny rynek również wchodzi w grę, a pod tym względem mamy już niejaką przewagę - uśmiechnęła się do Isati.
    - Kiedyś jednak Fujiyama się pozbiera. Jedna akcja nie wystarczy - stwierdził Ichiro. - Musimy wymusić na nim więcej wydatków w zbyt małych odstępach czasowych. Trzeba będzie go nękać jeszcze jakiś czas zanim pojmie, że nie powinien nam podskakiwać.
    ,,Nam". Przywódczyni Szczurów bardzo się to słowo spodobało. Żeby tylko jeszcze reszta była tak chętna do współpracy.
    - Da się załatwić - zapewniła Iro. - Jak pewnie już słyszeliście, niektórych od samego początku świerzbi rozróba. Czas posłać te chęci w produktywnym kierunku.
    - Brzmi jak dobra zabawa - mężczyzna uśmiechnął się niepokojąco.
    - Podsumowując - powiedział Likaon, w namyśle obracając w palcach lwi ząb. - Ja i pani Amsalu Mekbib mamy pozbawić Fujiyamę przyszłego legalnego zarobku, podczas gdy twoi ludzie zajmą się likwidacją jego pozostałych opcji. W tym samym czasie pan Osoku będzie grać na zwłokę...
    - I utrzymywać głupca w przekonaniu, że nie mam nic wspólnego z jego niewyjaśnionymi problemami - dodał Hakugai-sha. - A co z twoją osławioną elitą?
    Fera Rosa wyszczerzyła kły w swoim popisowym upiornym uśmiechu i odpowiedziała z satysfakcją:
    - Będziemy się zbroić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz