poniedziałek, 4 września 2017

Od Felixa (CD Sylvaina) - Towarzystwo rośnie

        Gdy dla Sylve znalazło się już zajęcie i ruszył razem z Hiccup na poszukiwania ,,kici", ruszyła ta ,,poważna" część rozmowy z Osoku. Szczerze mówiąc, Felix rozumiał co drugie słowo w temacie biznesu. Musiało być to widoczne, i to pomimo maski, bo Japończyk w pewnym momencie zdecydował się zrezygnować z opisywania Ćwiekowi szczegółów współpracy. Oboje doszli do niemego porozumienia: trzeba to omówić z Ferą. Niemniej chłopak i tak był z siebie dumny, nawet jeśli jego rola ograniczyła się do... właściwie samego BYCIA kimkolwiek.
  Kątem oka czasem zerkał na siedzącą na końcu kanapy Kasumi. Kobieta wydawała się spokojna, zupełnie inaczej niż sprzed pół godziny. Siedziała z jedną nogą podwiniętą, co jakiś czas wzdychając bezgłośnie, jakby zaczynała się już nudzić. Ale Felix, mając już doświadczenie nabyte w towarzystwie Fery, miał pewność, że zachowanie Kas było tylko grą aktorską. Świadczyło o tym chociażby postukiwanie co jakiś czas w oparcie kanapy lub ciągłe obracanie w palcach ogniwa w czarnym łańcuchu. Nie wspominając już o tym, że przez niemal całe spotkanie nie spuściła z Ichiro wzroku, jakby mężczyzna mógł w każdej chwili zaatakować któreś z nich. Fel nie miał zielonego pojęcia co między tą dwójką zaszło, ale był już pewien, że chyba nie powinien wiedzieć. Tak dla własnego dobra.
  W końcu Osoku i Ćwiek podali sobie symbolicznie dłonie, na co Feniks wywróciła oczami, tym razem nie kryjąc co sądzi o całej sytuacji.
  - Dziękuję za przyjęcie oferty - powiedział Japończyk.
  - A my za złożenie ^ ^ - odpowiedział Felix. - Przydałby się czasem ratunek...
  - Nie tylko wam - odparł Ichiro z lekkim westchnieniem. - Kiedy będę mógł się zobaczyć z Ferą?
  - Ehm... o o"
  Fel zaniemówił na chwilę, uświadamiając sobie dosyć istotny fakt: Strzyga zniknęła z radaru całe dwa dni temu. Akurat przed rozmową z Isati i Hakugai-sha. Ani jednego, ani drugiego Australijczyk wolał nie zniecierpliwić.
  - Damy ci znać - wybrnął z aż nazbyt udawaną radością. Całe szczęście, Osoku jedynie uniósł jedną brew i zdecydował się zakończyć temat.
  Kas z ulgą wstała ze swojego miejsca, od razu ruszając w stronę drzwi. Felix dotarł tam chwilę potem, po drodze wołając Sylvaina. Francuz wyłonił się z kuchni. Wtedy znikąd przybiegł puszysty szary kocur, a tuż za nim z szumem pojedynczego kółka nadjeżdżała nieustępliwa Hiccup. Zwierzak przebiegł odległość między kuchnią, a salonem zygzakiem, robocik również - podążał dokładnie po jego śladzie, zapatrzony w uciekający ogon. Wtedy kot przebiegł hakerowi między nogami, po czym rozpędził się w stronę kanapy.
  - Kiiiiici kici ki... - Czkawka zderzyła się czołem z kolanami Ćwieka, od razu gwałtownie odsuwając się do tyłu. Spojrzała powoli na jego twarz i nagle jakby zapomniała o kocie: - Czeeeść! Chyba na ciebie wpadłam.
  - Nic nie szkodzi ^ ^ - odparł chłopak.
  - Możemy ją adoptować? - wypalił nagle Sylve z euforią.
  - Czekaj, co? O.O Levi, ona do kogoś już należy, tak? - przypomniał Felix.
  - Nie do mnie - wtrącił się Ichiro.
  - Słyszysz? Należy do... - Ćwiek urwał skonfundowany. - Nie do ciebie?
  - Wlazła mi do mieszkania niedługo przed waszą wizytą - wyjaśnił krótko mężczyzna. - Nie wiem kto ją tu przysłał, ale to na pewno nie mój robot. Wygląda mi na jakąś sekretarkę... najpewniej zepsutą.
  - To możemy ją adoptować? - powtórzył Sylvain. - No popatrz na nią! - dodał, wskazując na robota.
  Hiccup słysząc, że istnieje opcja zostania z nowym przyjacielem, zaczęła chybotać się na boki, powtarzając w kółko ,,Proszęproszęproszęproszę!". Kasumi stłumiła chichot.
  - No dalej - szturchnęła Fela w ramię. - Nie daj dziewczynie zwariować z niepewności.
  - Ehm... no chyba możemy ją wziąć... - zaczął.
  - JEJ! - Cup przytuliła się z całej siły do jego nóg.
  - Tylko nie wiem, co na to Fera - dokończył.
  - Nie przejmuj się, Kolczatko - zadowolony Sylve klepnął go w ramię. - Ja ją przekonam.
  - Czemu mnie to bardziej martwi niż uspokaja... - mruknął haker na wpół do siebie i otworzył drzwi na korytarz.

        Hiccup całą drogę wesoło trajkotała o niczym. Znaczy się, o wielu rzeczach, ale tak mało istotnych i tak wielu, że ciężko było się połapać, czy faktycznie chwytała się jakiegoś konkretnego tematu. Gdy byli coraz bliżej zejścia do bazy, zaczynała się robić coraz bardziej ciekawa, czego właściwie powinna się spodziewać. Sylve poczuł się w obowiązku uzupełnić wiedzę nowej rekrutki na temat członków.
  - Daniel na pewno już jest na miejscu - zaczął, schodząc po drabinie jako ostatni. - To taki wysoki pan w czarnej zbroi. Podobno ludzie myślą, że jest straszny, ale na pewno go polubisz. W końcu mówi po francusku - jak ja - i w sporej części jest robotem - jak ty.
  Zamknął właz i tunel pogrążył się w ciemności. Jedynym źródłem światła były okrągłe oczy Hiccup.
  - Nie lubi zwlekać z robotą, więc skoro poszedł po Różyczkę, to ona też już musi być w kryjówce - Sylve wyciągnął z którejś z licznych kieszeni małą latarkę.
  - Nie chcę rujnować ci marzeń, Levi-san - wtrąciła się Kasumi - ale to chyba tak nie działa.
  - Nawet jeśli Daniel jest najbardziej niezawodną osobą z całej naszej ekipy - dodał Ćwiek.
  - Na pewno już ją znalazł - upierał się Berthier. - Wracając do tematu: Fera jest naszą szefową. Ma różowe włosy i słabość do puchatych stworzonek... a przynajmniej tak słyszałem. To ona prowadzi teraz Szczury ku pięknej, świetlanej przyszłości.
  Po tunelu potoczył się sarkastyczny kaszel hakera.
  - A czemu chowacie się pod ziemią? - zapytała Czkawka.
  - To bardzo dobre pytanie, mon ami - Sylvain zastanowił się przez chwilę, po czym poważnym tonem rozpoczął dłuższą wypowiedź: - Mógłbym wskazać ci wiele wyjaśnień tegoż zagadnienia. Zaczynając na przykład od...
  Felix poczuł w kieszeni wibracje telefonu. Odciął się więc na chwilę (pomijając najprawdopodobniej najmądrzejszy wykład szalonego francuza jaki przyszło komukolwiek usłyszeć) i zerknął na ekran blokady. Wiadomość. Od ,,J&H". Odblokował telefon w zastanowieniu. Jako osoba ogółem odpowiedzialna za kontaktowanie się z nierzadko bardziej podejrzanymi osobistościami, mogącymi nie lubić rozgłosu, logicznie nie nazywał nigdy swoich kontaktów ,,po imieniu". Albo wymyślał im własne pseudonimy, albo dawał im zdrobnienia tak oczywiste, że mogłyby należeć do każdego, jak choćby w przypadku Danny'ego. Gdy przeczytał treść wiadomości, przypomniał sobie nagle o wysłanym dosyć dawno zaszyfrowanym zaproszeniu, zaadresowanym do pewnej interesującej Szwajcarki mogącej pomóc mu w wygrzebywaniu informacji o różnych mieszkańcach Czterech Miast.
  Jekyll i Hyde, jego mózg momentalnie rozwinął skrót. Dziewczyna... czy też dziewczyny, załatwiły już w Edenie wszystkie formalności i chciały oficjalnie dołączyć do Szczurów. No nie ma co, pomyślał odpisując. Rozrasta się nam towarzystwo.
  -... ale najprawdopodobniej poprzednik Fery był po prostu wielkim fanem ,,Wojowniczych żółwi ninja" - podsumował Sylvain, całkowicie pewny swoich słów.
  Hiccup wpatrywała się w niego niemal z uwielbieniem. Intencji wyrazu twarzy Kas już nie dało się tak łatwo odgadnąć.
  - Chyba już jesteśmy na miejscu - wtrącił się wesoło Felix. Faktycznie - za zakrętem zobaczyli drzwi.
  Australijczyk odblokował drzwi i wparował do środka z głośnym ,,Dzień do..." skierowanym do kogokolwiek mogącego być obecnego w środku, ale urwał widząc zebrane w salonie towarzystwo. Widok Fery (całej i zdrowej, pomimo przedziurawionego rękawa kurtki) najbardziej ucieszył Sylve, który nie omieszkał szturchnąć Kasumi łokciem powtarzając ,,A nie mówiłem?". Przy monitorach chłopak dostrzegł znajomą sylwetkę Daniela, ponownie potwierdzającą ,,Teorię o niezawodności" według Sylvaina Berthiera... oraz kogoś jeszcze. Kobiety w mundurze z krótkim rękawem i warkoczem ciemnych włosów opadającym na plecy.
  - Miło cię znowu widzieć, Ćwoku - rzuciła ze swoim firmowym uśmiechem Strzyga. Jej głos jednak brzmiał jakby była zmęczona. Fel jednak uznał to za przesłyszenie.
  - I nawzajem, Różyczko! - odpowiedział Sylvain uznając, że mówiła do niego. - Patrz tylko, kogo nam tu przyprowadziłem! - pochwalił się, popychając lekko Hiccup jak nieśmiałego dzieciaka.
  Rozmawiająca z cyborgiem nieznajoma odwróciła głowę słysząc głos francuza. Ćwiek drgnął lekko na widok jej twarzy, pokrytej wzorem czaszki. Zmrużyła podejrzliwie oczy, których białka mocno kontrastowały z ciemną farbą. Czkawka tymczasem podjechała do kanapy, na której siedziała Fera.
  - Czeeeść! - rzuciła z euforią, wyciągając przed siebie metalową łapkę. - Ty jesteś Fera, prawda? Sylve mi o was opowiadał po drodze!
  - W to nie wątpię - odpowiedziała Rosa, ściskając rączkę palcami na powitanie. Na jej ustach tańczył nieco już bardziej nieodgadniony uśmiech. - Chcesz do nas dołączyć?
  Robot pokiwał gwałtownie głową, prawie się przy tym wywracając.
  - To super - odpowiedziała kobieta i spojrzała na resztę. Kasumi bez zastanowienia ruszyła do swojego pokoju. Sylve usiadł na drugiej z kanap, dalej obserwowany przez nieznajomą. - Daniel też znalazł przyjaciół - dodała po chwili Strzyga.
  Dan nie udzielił komentarza. Kobieta z warkoczem za to parsknęła niezbyt zdrowym śmiechem, decydując się w końcu dołączyć do reszty.
  - To jest Erro - przedstawiła ją Fera. - Równie szeroko znana jako Wendigo, a węziej jako Pandora. Jägera przegapiliście. Wyszedł jakiś czas temu.
  - Felix. ^ ^ Szerzej nieznany, węziej jako Ćwiek - rzucił wesoło haker wskazując na swoją pierś kciukiem. - A to Sylvain... który chyba jest tylko szeroko znany.
  - No a jakżeby inaczej? - mężczyzna rozparł się dumnie, wykładając nogi na stół. - Kto nie zna Leviathana?
  Pandora zamrugała kilkakrotnie. Powoli uśmiechnęła się szeroko.
  - Nie wierzę... - nagle zerwała się z miejsca, nachylając się nad zaskoczonym Sylve. Wnioskując po jego minie, była zdecydowanie za blisko. - WIEDZIAŁAM, że skądś poznaję tę mordkę, ale żeby Sylvain Berthier należał do Szczurów...?
  - No a... czemu by nie? - odpowiedział niepewnie i posłał błagalne spojrzenie przyjacielowi. - Fel - szepnął po chwili. - Jak się nie ruszę, to się znudzi?
  - Prędzej zareaguje na strach - rzuciła złośliwie Fera opierając się.
  Spojrzała na każdego z nich po kolei. Haker z niejakim przerażeniem zauważył, że ona faktycznie wyglądała na zmęczoną. I to nie w taki normalny sposób, bo, patrząc na możliwości organizmu przeciętnego mutanta, doprowadzenie Fery do wycieńczenia graniczyło z cudem. Była zmęczona bardziej w kontekście psychicznym. Chyba nikt inny poza nim tego teraz nie zauważył, chociaż Sylve miał usprawiedliwienie w postaci nieco bardziej namacalnego problemu. Fela naszły niepokojące wątpliwości. Co mogło jakkolwiek zmęczyć legendarną Strzygę?
  - Trochę was tu przybyło - rzuciła w końcu Meksykanka.
  - No, ,,trochę" - odpowiedział Sylvain, wyślizgując się z potrzasku Erro. - Szalony rusek morderca, zawodniczka walk mieszanych, przeuroczy robocik, lekko przerażająca kobieta, tamten dzieciak w kolorowej masce w pokoju na końcu korytarza...
  Fera Rosa podniosła się gwałtownie do pionu, a Felix zamarł w połowie siadania na swoim krześle. Erro i Sylve wyglądali na równie skonfundowanych ich reakcją. Szefowa spojrzała najpierw na korytarz, potem na Leviego, a następnie na Daniela. Temu ostatniemu poświęciła spojrzenie bynajmniej wymagające od niego wyjaśnień. Cyborg jednak wyglądał na równie zszokowanego co ona. Po chwili westchnął z frustracją i ruszył w głąb korytarza.
  - Żeby tak na mojej warcie... - mruczał pod nosem, kierując się do wspomnianego przez francuza pomieszczenia.

Kto następny? ^^
PS: I'M FINALLY BACK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz