- JEZU! - rozległo się nagle za plecami dwójki Szczurów, w akompaniamencie głuchego odgłosu upadku i przewróconych śmieci.
Odwrócili się gwałtownie - Sava strosząc pióra wyhodowanych niedawno skrzydeł (Fel wolał nie zastanawiać się nad tym, jak to właściwie działa), a Ćwiek machając rękoma jak w taniej podróbce Karate Kid z bojowym > <" na masce. Niebieskowłosa spojrzała na niego z uniesioną powątpiewająco brwią, na co chłopak ,,uśmiechnął się" z krótkim nerwowym śmiechem i mruknął pod nosem coś w stylu ,,Tego nie było".
Dziewczyna, która niemal przyprawiła go o zawał (jakby nie było właśnie był w trakcie wykonywania czynności popularnie nazywanej ,,nielegalną" w pobliżu komisariatu) była zdecydowanie bardziej zażenowana. Miała kruczoczarne włosy, bladą cerę i nieco dziecięcą twarz, jednak to oczy zrobiły na Feliksie największe wrażenie - były jadowicie różowe. Normalnego człowieka pewnie by to zaniepokoiło, ale nasz haker już nie takie cuda widział. Jakby nie było, sporo czasu spędził ze Strzygą (to już mogło dużo tłumaczyć), o muzyce dyskutował z wycofanym ze służby cyberżołnierzem i przyjaźnił się z dwójką mutantów, z czego jednym z nich był Sylve (kolejny silny argument). Na dodatek przed trzema godzinami zupełnym przypadkiem poznał Savę, i to w formie granatowego kotołaka, czy jak tam można nazwać podobną hybrydę. W porównaniu do tego wszystkiego, barwa tęczówek nieznajomej nie była wielkim problemem.
- Nie Jezus tylko Felix. - przedstawił się z lekkim rozbawieniem Ćwiek i wyciągnął do dziewczyny rękę. Czarnowłosa jednak spojrzała na niego niepewnie i wolała wstać o własnych siłach.
- Nie chciałam przeszkadzać... - zaczęła cicho.
- Nie przeszkadzasz! - przerwała jej z szerokim uśmiechem Savanna. Ruszyła przy tym skrzydłami, na co ich rozmówczyni drgnęła lekko, po czym wskazała na nie pytająco palcem. Brytyjka również spojrzała na dodatkowe kończyny, machnęła lekceważąco ręką i odpowiedziała wesoło: - Nie przejmuj się, to nie zaraźliwe. A tak w ogóle, to jestem Sava.
Wyjaśnienie chyba nie za bardzo przekonało czarną, ale dalej nie zdecydowała się uciec z krzykiem, więc najwyraźniej nie udało im się jej jeszcze poważnie przestraszyć. Mordzioch nie kwapił się robić złego wrażenia. Podszedł jedynie do nieznajomej, typowo psim zwyczajem obwąchując jej dłoń i ruszył z powrotem, by klapnąć tam gdzie wcześniej, żując zużyty - na szczęście - szablon.
- Freya. - przedstawiła się dziewczyna, siląc na lekki uśmiech. - Ładne graffiti.
Szczury równocześnie obejrzały się na właściwie już skończone dzieło zdobiące bilbord firmy produkującej zabezpieczenia antywłamaniowe. Hulkowaty zielony szczur z różowym irokezem rozwalał pięścią pułapkę na myszy z paskudnie zadowolonym z siebie uśmiechem. Chociaż zdobienie na głowie z oczywistych powodów Felowi nie pasowało, był dumny z siebie i Savy za całą robotę.
- Dzięki! ^ ^ - wypalił chłopak. - Opłacało się zużyć ostatnią puszkę zielonej farby.
- No właśnie, propos farby... - Sava skrzywiła się lekko patrząc na ostały zasób sprayów. - Chyba będziemy musieli wrócić jutro, by to wykończyć.
- Jak dla mnie jest ok. - Felix wzruszył ramionami.
- Nie, nie jest ok. Musimy to PORZĄDNIE wykończyć. Szczurek potrzebuje jeszcze ładnych cieni i kilku białych ,,odblasków". Jeśli to ma być moja wizytówka nowego członka Szczurów, to musi wyglądać pierwszorzędnie!
- ,,Szczurów"? - powtórzyła Freya.
Niebieska i ćwiekowany obejrzeli się do tyłu. Savanna zaśmiała się nerwowo, uświadamiając sobie, że chyba popełniła wyjątkowo amatorską gafę.
- TYCH Szczurów? - dopytywała się czarna. Ku zaskoczeniu Fela, wcale nie brzmiała jakby zaraz miała pobiec z tym na policję. Plus dla nich.
- Wiesz... - zaczął, ale w tym samym momencie urwał, dostrzegając niewątpliwe kłopoty. - Cholera.
Ulicą nadeszła trójka robotów policyjnych z nocnego patrolu Elizjum. Droidy zatrzymały się przed nimi.
- Proszę się zidentyfikować - rozkazał pierwszy, patrząc w szczególności na Felixa.
- Z jakiego powodu? - zapytał bez śladu zdenerwowania chłopak. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie mogli ich aresztować bez konkretnej przyczyny. Według prawa mógł ją poznać...a potem podobnego błędu już nie popełnić.
- Anonimowe zgłoszenie: wandalizm i zakłócanie ciszy nocnej. - wyjaśnił robot.
- Gówno prawda! - wypaliła Sava. - Jeden: to SZTUKA. Dwa: wcale nie jesteśmy głośno!
Ćwiek pokazał jej gestem, by nie prowokowała dronów. Rozwalenie droidów pewnie nie stanowiłoby dla niej żadnego problemu - wszystkich jej sztuczek jeszcze nie widział i na pewno miała jakiegoś asa w rękawie na podobne sytuacje. Jednak o ile niszczenie mienia raczej szybko popada w zapomnienie, o tyle niszczenie robotów policyjnych ściągnęłoby więcej uwagi na ten akurat obszar Elizjum, a tego Fera (której chłopak bał się znacznie bardziej niż policji) raczej by im nie wybaczyła.
- Proszę się zidentyfikować. - naciskał metalowy funkcjonariusz.
- Już, już! Mogę tylko zadzwonić? - poprosił haker.
Prośba chyba była na tyle dziwna i nietypowa dla programu sterującego dronami, że na chwilę się zawiesiły, szukając odpowiedzi. Przez ten czas Fel spokojnie wyciągnął komórkę i zaczął w niej grzebać. Obie dziewczyny uniosły pytająco brwi, ale nie doczekały się odpowiedzi. Tymczasem Ćwiek uzyskał dostęp do najbliższej dyspozytorni energii elektrycznej i, bez dłuższego zastanowienia, podkręcił moc w dzielnicy ponad normę. Od razu po tym rozłączył się z siecią miasta, zanim ktoś wykrył jego obecność.
Lampy ponad ulicą zaczęły ostrzegawczo brzęczeć.
- Biegiem! - rzucił do dziewczyn.
Sava posłuchała bez oporów, ciągnąc za sobą zaskoczoną Freyę. Mordzioch, lekko zaspany, pobiegł za nimi widząc, że jego pani gdzieś się wybiera bez niego. Roboty zaczęły odtwarzać nagrane ostrzeżenia o konsekwencjach stawiania oporu, ale zanim zdołały postawić krok, uliczne lampy eksplodowały w towarzystwie brzęku tłuczonego szkła, które zaraz potem spadło na szeroki chodnik. Podobnie stało się wzdłuż całej ulicy, dlatego chłopak od razu poprowadził resztę do bocznej alejki. Sztuczna inteligencja funkcjonariuszy dała się sprowokować gwałtownymi odgłosami, odbierając je jako atak i skupiła się na nieistniejącym agresorze, pozwalając ,,wandalom" uciec.
- Daniel się wścieknie. T-T - powtórzył już po raz któryś Felix. Jego głos poniósł się lekkim echem po tunelu.
Sava przewróciła tylko oczami, Freya natomiast niepewnie rozglądała się wokół. Światło z lampy w telefonie idącego na przedzie hakera oświetlało betonową ścieżkę nad suchym kanałem. Podczas drogi tutaj Brytyjka zdążyła jej opowiedzieć już co nieco o gangu, a Felowi to nie przeszkadzało. Na razie martwił się jak zastępca lidera zareaguje na wywalenie korków w części miasta. Podkręcenie mocy spowodowało zapewne wiele problemów w budynkach wzdłuż ulicy. Całe szczęście nie były blokami mieszkalnymi (niepotrzebnego męczenia cywili chłopak nie pochwalał), a pustymi na noc biurowcami, mimo to jednak przy próbie włączenia jutro prądu na pewno ktoś zwróci uwagę na masową awarię sprzętu podpiętego w tym czasie do prądu. Fera często przymrużała na to oko, w końcu im więcej garniaki miały problemów, tym lepiej. Dan jednak traktował pewne sprawy poważniej niż ona i na pewno podobnego wybryku nie pochwali. Zwłaszcza, że nie doszłoby do niego, gdyby Ćwiek prawie nie dał się złapać policji.
- Dramatyzuuujesz, mówiłeś, że to spoko gość. - odparła Sava.
- Bo jest spoko gościem, ale na pewno nie pochwali wysadzania lamp wzdłuż całej ulicy...i kilku ulicę dalej.
- Skoro już do tego wróciłeś, wspominałam, że to było ZA-JE-BIS-TE? - dziewczyna wyszczerzyła się szeroko.
- Ehm...dzięki? ^ ^
- Robiłeś to już wcześniej?
- Właściwie to kilka razy. Czasem na większą skalę. - pochwalił się haker. Miło było czasem usłyszeć komplement.
Zza rogu po drugiej stronie kanału dostrzegli znane już niewinne drzwi z zamazanym napisem ,,PRZEJŚCIE TECHNICZNE". Fel zeskoczył do głębokiego na prawie półtora metra wysuszonego koryta i wspiął się po drugiej stronie za pomocą drabinki. Dziewczyny weszły za nim, tylko Mordzioch miał pewne problemy z wyjściem, skamląc kilka minut, aż w końcu zirytowana Sava po prostu wzięła go na ręce i jakoś z pomocą Felixa udało im się wyciągnąć go na górę. Otworzył drzwi...od razu stając twarzą w twarz z Kasumi. Mimowolnie drgnął.
- Kas, błagam, nie strasz mnie tak. > <" - wypalił.
Kobieta uniosła jedną brew.
- Twój sprzęt zaczął brzęczeć, a na kamerach zdążyłam zobaczyć tylko psi ogon. - wyjaśniła Fuchicho, wyglądając przy tym chłopakowi ponad ramię na jego towarzystwo. - Ale dwóch dziewczyn i ciebie się nie spodziewałam.
- Ma branie, c'nie? - Sava ze zbójeckim uśmiechem trąciła hakera łokciem. Kasumi dalej patrzyła na nich wyczekująco. Niebieska załapała o co chodzi: - Jestem Sava, a to Freya. A to bydle za nami to Mordzioch.
Pies szczeknął zadowolony słysząc swoje imię i bez pytania przepchnął się przez wszystkich do środka, czując się w bazie jak u siebie. Feniks spojrzała podejrzliwie na pupila zachowującego się jakby znał teren na wylot, ale nie zapytała, za co Ćwiek był jej niemo wdzięczny. Gdy weszli do środka, chłopakowi rzuciła się w oczy popijająca herbatę śniada dziewczyna z wytatuowanym barkiem. Fakt, że była lepiej zbudowana od niego w jakiś sposób go krępował.
- To Rasha - wyjaśniła krótko Kas, wykładając się na drugiej kanapie tak, że stopy opierała o ścianę.
- Cześć! - rzuciła przyjaźnie nowa, dostrzegając resztę. - Pewnie Felix? Faktycznie jesteś rozpoznawalny.
Fel nie wiedząc, czy był to komplement czy ujma, wolał więc bezpiecznie uznać, że kobieta miała na myśli tylko stwierdzenie faktu. Sava widząc herbatę od razu przysiadła się pytając, czy coś jeszcze zostało. Potem zdecydowała się zapoznać z Rashą i Kasumi, chociaż ta druga z jakiegoś powodu wydawała się mieć nienajlepszy humor. Haker nie chciał wierzyć, by aż tak ją poturbowano podczas tych kwalifikacji w Dżannah, obstawiał więc, że wydarzyło się coś ważniejszego.
- Levi-san jest w swoim pokoju. - rzuciła, widząc, że Fel rozgląda się za przyjacielem. - A, i nie wystrasz się Ruska w kuchni.
- Ruska? O.o - powtórzył.
- Robi herbatę.
- Och. Czyli i Khalida i Died Maroz już są na pokładzie?
- Tak. Z czego waszemu przyjacielowi chyba coś zaszkodziło. - zauważyła Rasha.
- Tooo może lepiej nie będę mu przeszkadzał. - stwierdził Felix. Chyba to było najbezpieczniejsze wyjście jeśli mówiło się o Sylvainie w nienajlepszym stanie. - A jak tobie minął dzień, Kas?
- Co masz na myśli? - Japonka bez większego entuzjazmu przypatrywała się wszystkiemu do góry nogami.
- Zdołowana porażką w tych walkach?
Khal mimowolnie parsknęła śmiechem. Fuchicho zerknęła na nią krótko i przewróciła oczami.
- Nie, moja kariera na ringu martwi mnie teraz najmniej. - odpowiedziała. - Mam inną sprawę. Liczyłam, że do tego czasu Daniel-san wróci, ale ty chyba jesteś następny w kolejce.
- A...o co chodzi?
- Czy masz gdzieś na liście Fery Osoku Ichiro?
Chłopak podszedł podejrzliwie do kompa i odnalazł rzeczoną listę. Był - tuż pod Ifryt, w kategorii ,,Wsparcie finansowe".
- Coś z nim nie tak? - zawołał na drugi koniec pomieszczenia.
- Mogłabym ci o tym zrobić cały wykład. - mruknęła do siebie Feniks, po czym dodała głośniej: - Tak się składa, że się z nim dzisiaj widziałam.
- Co?! O.O - chłopak odwrócił się jak oparzony. - Jak, kiedy?
- Chciał ze mną ,,pogadać na osobności". Z całej rozmowy wyszło, że chce do nas dołączyć. Kazał przekazać prośbę o spotkanie z jakimś przedstawicielem Fery. - znacząco kiwnęła w jego stronę głową.
- Że ja? - Fel zamrugał kilkakrotnie. - Mam gadać z wpływowym członkiem yakuzy?
Tym razem Kas roześmiała się już na głos.
- ,,Wpływowym" może być dopiero jeśli mu pomożemy. - zauważyła. - A sam utrzymuje, że z yakuzą woli trzymać się powierzchownie.
- To i tak wysoko postawiony facet i to JA mam z nim omawiać sprawy, które zwykle załatwiają Fera i Dan. NIE JESTEM ani Ferą, ani Danem.
- Nie masz się czego obawiać, Feli-kun. Pójdę z tobą. - uspokoiła go Japonka. - I tak powinnam się stawić razem z powiernikiem. Aczkolwiek nie obiecuję, że nie spróbuję zrzucić Iro z czwartego piętra.
- Czyli...jesteście ,,na ty"? - odgadł haker. - To faktycznie może sporo ułatwić.
I tak mu się to nie podobało, zwłaszcza gdy wywnioskował z tonu jak mogą wyglądać relacje Kasumi z Osoku. Nic, a nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz