niedziela, 25 listopada 2018

Od Corazon (CD Pandory) - Jak zwrócić na siebie uwagę

        Całe piąte piętro było puste. No, prawie. Tempest ogłosiło bankructwo przed dwoma tygodniami, ale ze swojego wieżowca wynosiło się jak sójka za morze. Wszelkie urządzenia elektroniczne i niektóre szafki już poznikały, nawet krzesła okazały się na tyle cenne, by je zabrać. W szerokim pomieszczeniu pozostały tylko białe biurka (z jakiegoś powodu nietknięte) i prosty zegar ścienny nad drzwiami do mniejszego biura. Corazon czekała naprzeciwko windy, siedząc na jednym z pustych biurek, które przesunęła spod okna, i powtarzała sobie sekwencje swojego planu, wsłuchując się w monotonne tykanie wypełniające puste pomieszczenie.
    Tik, tak, tik, tak...
    Nie bez powodu wybrała Tempest Centre na miejsce spotkania. Sam fakt, że budynek stał pusty przez ostatnie kilka dni przemawiał na jej korzyść - zmniejszyła ryzyko ucierpienia osób postronnych oraz wezwania na miejsce policji. Ostatecznie jednak to plan każdego piętra najbardziej pasował do jej potrzeb. Przestronne główne pomieszczenia wypełnione biurkami pracowników stanowiły świetny teren do manewrów Espejo i jej nieistniejącego oddziału. Pomieszczenia główne były niczym wielkie kwadratowe pierścienie otaczające ,,kręgosłup" budynku, w którym mieściły się osobiste biura i windy. Gdyby nocą oświetlić cały pierścień, z zewnątrz dałoby się przejrzeć boczne części budynku na wylot. Żeby taka konstrukcja miała jakiekolwiek prawa bytu, piętra wzmocniono kolumnami. Tak więc Cora miała przed sobą windę, za plecami okna, a po swojej prawej i lewej równo oddalone od siebie kolumny. Miejsce perfekcyjne na zasadzkę dla dobrze wyszkolonego oddziału...
    Lub jednego sprytnego mutanta.
    W końcu do uszu kobiety dotarł ledwie słyszalny dźwięk wyciągarek, a na cyferblacie windy zero zastąpiła jedynka. Uśmiechnęła się lekko. Już myślała, że nie przyjdą. Zanim rozsuwane drzwi się otworzyły, wszystko było już na swoim miejscu.
    Do pomieszczenia weszło pięciu skośnookich, każdy pod bronią. Od razu poderwali do góry poręczne pistolety maszynowe, trzymając Rael na muszkach. Spodziewała się podobnego uzbrojenia, domyślała się też, że pod nienagannymi garniturami nosili kamizelki kuloodporne. To dobrze - podtrzymają iluzję ciągłego ostrzału. Czar Espejo prysłby w momencie, w którym ludzie Orochiego zorientowaliby się zbyt wcześnie, że słyszą serię z karabinku, ale nie widzą żadnych kul. Wszystko opierało się na zaskoczeniu. Akcja nie mogła trwać dłużej, niż kilka minut.
    - Ty dzwoniłaś? - rzucił władczo mężczyzna pośrodku grupy.
    Corazon skinęła głową, zakładając ręce na piersi.
    - Kto cię nasłał? Skąd wiesz o transferze?
    - Poszperałam w nieswoich rzeczach - odparła kobieta wymijająco.
    - Kto cię nasłał? - powtórzył Azjata wychodząc naprzód.
    - Bóg w Trójcy jedyny.
    Facet już tracił cierpliwość. Mogła sobie wyobrazić, jak tu trafił: cieszył się chwilą wytchnienia od Shangri-La, gdy nagle ktoś przekazuje mu polecenie od szefa, aby przeszukać budynek w poszukiwaniu jakiegoś samobójcy. Padło na niego, bo tylko on był w okolicy, tak więc skrzyknął kilku chłopaków i zirytowany dostał się do Tempest Centre, by móc pogrozić Corazon pistoletem maszynowym. Aż jej było go szkoda.
    - Zdajesz sobie sprawę, w jak paskudnej sytuacji jesteś? - zapytał powoli, jakby rozmawiał z kimś niedorozwiniętym umysłowo. - Nie wyjdziesz stąd żywa, nieważne, ile możesz wiedzieć.
    - To po co mnie o cokolwiek pytasz? - Espejo wstała, na co cała piątka drgnęła. - Jak przyszliście mnie zlikwidować, to na cholerę robicie z tego teatrzyk? I tak nie pożyję na tyle długo, by pochwalić się wszystkim jaki to klan zasranego Orochiego jest przerażający.
    Rozmówcy Hiszpanki coś w całej sytuacji zaczęło się nie podobać. Sama Noriega też nie planowała jeszcze długo wszystkiego przeciągać. Zerknęła na zegar ścienny. Czas, który dała Ferze od ich niedawnej rozmowy telefonicznej właśnie minął. Jeśli jakiś Szczur zamierzał dołączyć do zabawy, to już tylko w trakcie.
    - No strzelaj! - kobieta rozłożyła gwałtownie ręce. - Nie mam całego...
    Krótka seria jej przerwała. Odrzut paskudnie odepchnął głowę Rael do tyłu i martwa zatoczyła się na biurko z przeoraną twarzą. Mężczyźni opuścili broń i szef grupy udał się w stronę windy, mrucząc coś pod nosem po japońsku.
    Zadowolona Corazon przestawiła bezpiecznik karabinku i wystawiła się zza najbardziej oddalonej kolumny. Razem z nią zrobiła to trójka jej pozostałych kopii, które zmaterializowały się za innymi filarami. Wszystkie naraz otworzyły ogień.
    Zaskoczeni Japończycy rzucili się za biurka w poszukiwaniu osłony, choćby tymczasowej. Jeden z nich odpowiedział na ostrzał, rozbijając jedno z okien. Trójka Odbić odwróciła uwagę od prawdziwej Espejo. Kobieta podeszła szybko kilka kroków trzymając palec na spuście. Załatwiła dwóch, zanim jej niedawny rozmówca się opamiętał i, nie mogąc zmienić pozycji, zaczął strzelać w jej kierunku. Cora jednak już wcześniej usunęła się na bok za kolejny filar, spodziewając się tego. Przez moment skupiła się wyłącznie na Odbiciach. Pozwoliła jednemu wysunąć się bardziej i oberwać, równocześnie pilnując, by trójka pozostałych Azjatów nadal widziała martwe ciało na biurku. Kolejna jej kopia popełniła taktyczny błąd, ale tylko upadła ranna. Gdy ludzie Orochiego skupili się na niej, Corazon wzięła głęboki oddech i znów wybiegła zza osłony, kierując się do następnej kolumny, tym razem od strony okien.
    Wtedy los się do niej uśmiechnął. Nikt w trakcie strzelaniny nie zwrócił uwagi, że ktoś wezwał windę niedługo po pierwszej serii. Teraz metalowe drzwi znowu się otwarły, a stojąca za nimi Brazylijka (doskonale przygotowana na udział w spotkaniu) załatwiła kolejnych dwóch członków yakuzy, nie zastanawiając się nawet do kogo właściwie strzela. Wymierzyła pistolet w stronę trzeciego, który zdążył się obrócić w jej kierunku, ale wtedy wykończyła go Espejo.
    Nieznajoma, widocznie również przeszkolona militarnie, od razu przeniosła lufę w jej stronę. Cora jednak opuściła szybko broń i uniosła dłoń do góry (zrobiłaby to z obydwoma, ale karabinek jej to utrudniał).
    - Spokojnie! Jestem z tobą! - zapewniła szybko, zsuwając z brody apaszkę. - Wybacz komentarz, ale po kolorze skóry wnioskuję, że dla nich nie pracujesz.
    Brunetka także opuściła pistolet, mierząc Rael spojrzeniem nie podejrzliwym, a raczej zaciekawionym.
    - Zgadza się - odparła i rzuciła okiem w obie strony. - Gdzie się podziała reszta?
    Cora nie musiała się dopytywać, o co jej chodzi. Po Odbiciach nie został żaden ślad.
    - Działam z reguły solo - wzruszyła ramionami.
    - Czyli inne laski w beretach tylko mi się przyśniły? W tym jedna na pewno martwa? - Szczurzyca wskazała brodą czyste biurko.
    - Wpływam tylko na przytomnych ludzi. Chyba, że Espejo śnią się ludziom po nocach. Ale na to nie mam wielkiego wpływu.
    Kobieta nadal wyglądała na skonfundowaną, jednak nie zamierzała się teraz rozwodzić nad tym, czego była świadkiem. Machnęła więc niedbale ręką na znak ,,Wyjaśnisz to później" i przeszła do konkretów:
    - Ty dzwoniłaś do Fery?
    - Tak - Espejo odwiesiła karabinek na plecy i podeszła do Brazylijki wyciągając przyjaźnie dłoń z uśmiechem na ustach. - Corazon Noriega Rael.
    - Łał, czyli witamy się oficjalnie? - kobieta przyjęła uścisk. - A więc jestem Pandora Pinheiro Reis Nascimento.
    - Erro? - Rael uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
    - A i owszem. Zawsze tak pilnie odrabiasz prace domowe?
    - Zawsze trzeba się przygotować do pracy w nowym terenie...
    - Kujon - rzuciła do siebie Pandora.
    - W każdym razie, nie miałam pojęcia, że zostanę zaszczycona towarzystwem kogoś z wyższej półki po jednym telefonie.
    - Zaszczycić to mogłaby się ta gadająca puszka albo Fera we własnej osobie, ja tu tylko sprzątam. Nie dosłownie - Erro trąciła butem martwego Japończyka. - Narobiłaś niezłego bałaganu jak na jedną osobę.
    - Wystarczającego, by zaciekawić Strzygę?
    Pandora zastanowiła się chwilę, po czym jej twarz powoli rozjaśnił diaboliczny uśmiech.
    - Pewnie tak - odpowiedziała.

Pandora? Wybacz mi, Nyan, i czas, i długość, ale muszę się na powrót wkręcić w pisanie > <

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz