cpt_sunstark |
Imię: Ciężko stwierdzić, czy jego obecne imiona są tymi prawdziwymi, czy kolejną przykrywką - ostatnimi czasy przedstawianie się swoim imieniem i nazwiskiem stało się dla niego niebezpieczne. Przywykł do faktu, że z każdą przeprowadzką zmienia swoje dane osobowe i obecnie sam właściwie nie ma pojęcia, czy ,,Kuan Thai” to jego prawdziwe imiona. Dla własnego bezpieczeństwa zmuszał swój umysł do całkowitego odrzucenia tej informacji, aż w końcu osiągnął swój cel. Co ciekawe, imiona Kuana można przetłumaczyć na ,,przyjazny żołnierz”. Patrząc powierzchownie wszystko wygląda na przypadek, ale równie dobrze może być to gorzką ironią. Jest to jednak raczej mało możliwy scenariusz, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że facet nie posiada poczucia humoru, choćby i czarnego.
Nazwisko: Tuyen. Tak samo jak imiona, prawdopodobnie nie ma nic wspólnego z prawdziwą tożsamością mężczyzny.
Pseudonim: Częsta zmiana danych osobowych oraz zamierzone wyparcie się tych prawdziwych sprawiły, że tak naprawdę jedynym imieniem, które pozostało z Kuanem na dobre i na złe, jest ,,Godoghan”. To przezwisko, które przylgnęło do niego jeszcze w wojsku, a później służyło mu jako kryptonim operacyjny. Słowo, z koreańskiego oznaczające ,,samotnika”, po ucieczce zżyło się z jego osobowością na tyle, że gdyby ktoś od tak zapytałby go na ulicy o imię, rozkojarzony mógłby odruchowo odpowiedzieć ,,Ghan”. Tak też nazywają go wszyscy uważający się za jego przyjaciół.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Wielu ludzi z początku w to nie wierzy (uznając podaną liczbę za kolejną zmyśloną informację), ale Kuan Thai ma trzydzieści lat. W sumie nie ma czemu się dziwić, bo na takowe nie wygląda, a fakt jak bardzo chronione są jego prawdziwe dane tylko przekonuje wszystkich wokół, że i wiek stara się ukrywać.
Rasa: Człowiek, chociaż i w to ciężko uwierzyć. Ghan wydaje się znosić znacznie więcej, niż ludzie od niego oczekują. Już nie biorąc pod uwagę kontekstu psychicznego, bo to jego stopień wytrzymałości fizycznej budzi podziw wymieszany ze strachem. Niejednokrotnie (i nieumyślnie) udało mu się utrzymać kogoś w przekonaniu, że to jakaś mutacja pomaga mu znosić ból. Tylko to wydaje się logicznym wytłumaczeniem dlaczego pomimo rany postrzałowej Kuan nadal pozostaje najspokojniejszą osobą w pomieszczeniu.
Narodowość: Wychowany w Korei Południowej, za czym przemawia także aparycja, więc nikt nie zadaje więcej pytań. Jednak przybrani rodzice Tuyena nie ukrywali przed nim faktu, że znaleziono go wśród uchodźców, prawdopodobnie z Korei Północnej.
Obywatelstwo: Wedle wszystkiego jest obywatelem Shangri-La, ale prawo na szczęście nie zabroniło mu mieszkać na stałe w Elizjum. Zdarza mu się sporo jeździć pomiędzy tymi dwoma miastami, a teraz przynależność do Szczurów wymaga od niego częstszej obecności w ich bazie. W życiu jednak nie zdecydowałby się na zajęcie któregoś z wolnych pokoi, chociaż w jego sytuacji byłoby to nawet wskazane. Dlatego znalazł tanią kawalerkę w Xibalbie.
Rodzina: Ze swoimi prawdziwymi krewnymi Ghan łączy jedynie urywki wspomnień, wszystkie jasno mówiące, że jego matka, starszy brat i ojciec nie żyją. Jego przybrani rodzice pewnie nadal mają się dobrze. Problem w tym, że Kuan dosłownie wymazując z pamięci swoje prawdziwe dane osobowe, zapomniał także ich nazwisko, bo w końcu to od nich je dostał. Ale tak jest lepiej - gdyby próbował się z nimi skontakować, tylko narobiłby im kłopotów. Wystarczy, że ich adoptowane dziecko widnieje na to-do list FBI i koreańskich oddziałów antyterrorystycznych.
Miłość: Morze i adrenalina. Nic innego nie budzi w nim podobnych emocji jak otaczająca go aż po horyzont pustka lub napięcie przy dociskaniu spustu. Oczywiście swojemu psychologowi zdradził jedynie tą pierwszą namiętność, ale uparty człowiek tylko stwierdził, że jego pacjent jest po prostu aseksualny, co byłoby logicznym następstwem długiego życia w samotności i całkowitej izolacji. Niektórzy ludzie najwyraźniej muszą mieć wszystko zapisane na papierze w jakiś sensowny sposób.
Aparycja: Zastanów się: czy byłbyś w stanie w grupce przypadkowych ludzi rozpoznać mordercę? Uwierz mi lub nie, ale na co dzień nie chodzi z rękoma upapranymi krwią, a jego ubrania nie śmierdzą prochem. Zawodowi przestępcy to mistrzowie tworzenia pozorów normalności. Ghan żyjąc z tym przekonaniem nadal nie potrafi uwierzyć, że stojący obok niego ludzie niczego się z jego strony nie spodziewają. Chyba nie do końca ufa własnym zdolnościom wtapiania się w tłum. Kuan Thai wygląda po prostu normalnie. Wiadomo, jest dobrze zbudowany (jak na żołnierza przystało), ale nie czyni to z niego dziwoląga. Nawet jeśli w głębi czuje strach, że za chwilę ktoś go rozpozna, z zewnątrz nie okazuje absolutnie niczego. Jego twarz wydaje się niewiele różnić od jego własnej maski. Rzadko się uśmiecha (większość jakikolwiek ruch kącików ust Koreańczyka uznaje za przywidzenie), nie okazuje także gniewu. Najprościej chyba przychodzi mu niewerbalne pytanie, czasem poparte lekkim uniesieniem brwi. Ktoś kiedyś zwrócił mu uwagę (najpewniej jakaś kobieta, bo faceci raczej nie patrzą na podobne drobiazgi), że czasem przechyla przy tym głowę na bok jak pies - dziwny odruch, na który on sam nigdy wcześniej nie zwrócił uwagi. Twarz ma jakby kanciastą, z zarysowanymi kośćmi policzkowymi i grzbietem nosa oraz, naturalnie dla jego pochodzenia, wąskimi ciemnymi oczami. Włosy goli na długość kilku milimetrów, nie dopuszcza także do pojawienia się zarostu (który, swoją drogą, i tak nigdy nie chciał wyrosnąć). Ubiera się najprościej jak się da - jeansy, podkoszulek i kurtka, byleby tylko było mu wygodnie. Większą wagę przykłada do “zbrojeniowej garderoby”. Udało mu się sprowadzić z Korei oporzędzenie Batalionu 707 “White Tiger”. W jego skład wchodzi między innymi ciemnoszara kamizelka kuloodporna, będąca raczej lekkim pancerzem, nieskutecznym w przypadku ciężkiego ostrzału. Ghan ceni bardziej mobilność ponad mocniejszym opancerzeniem, dlatego właśnie trzyma się taktyk skrytobójczych zakładających, że nikt go nie wykryje. Mit Godoghana w pewnym stopniu podbudowała już całkiem słynna w Megalopolis czarna maska balistyczna z wymalowanym numerem 707. Tuyen czasem odnosi wrażenie, że gdyby mógł to nigdy by jej nie zdejmował, jakby miało mu to w czymś pomóc. Maska stanowi już właściwie część niego. To swoiste przypomnienie o tym, czym jest i dlaczego nie powinien próbować normalnie żyć. Zamach na maskę Godoghana to jak zamach na niego samego. A każdy próbujący mu ją - nie daj Boże - zdjąć z twarzy, spotka się z paskudną nauczką.
Charakter: Ghan całe życie słyszał jedną, sparafrazowaną na różne sposoby sentecję: emocje to słabość. Wydaje mu się, iż od zawsze żył bezpiecznie tylko dzięki masce (zarówno tej prawdziwej jak i metaforycznej) kryjącej wszystko, co mogłoby go w czymś zdradzić. Nie ma zielonego pojęcia, czy powiedział mu to któryś z instruktorów, przybranych rodziców, czy też sam sobie to wmówił, ale to, czego nie da się zobaczyć - myśli, uczucia - powinien trzymać tylko dla siebie. Tym sposobem w całym Megalopolis nie ma osoby mogącej powiedzieć o nim coś więcej niż mówią plotki. Kuan to zamknięty w sobie człowiek, kryjący przed resztą świata samego siebie. I jak to w przypadku tych najbardziej małomównych bywa, nie powinno się przez to go ignorować. Niedocenienie możliwości Tuyena może być najgorszym (a nawet i ostatnim) z twoich życiowych błędów. Mężczyzna bez żadnych wątpliwości wie więcej niż mówi i dostrzega więcej niż zdajesz sobie z tego sprawę. Fakt, że rzadko się dzieli swoimi spostrzeżeniami czy wiadomościami mylnie utrzymuje wszystkich w przekonaniu, iż nie powinno mu się ufać. Może jest w tym trochę racji - Godoghan z popartym doświadczeniami przekonaniem wyznaje zasadę ,,jedz, lub zostań zjedzony” i stając przed wyborem między sobą, a dobrem ogółu, woli ratować własną skórę. Zdaje sobie sprawę, że w oczach wspomnianego ogółu jest zwykłym tchórzem, ale zadajmy sobie proste pytanie: czy ogół zrobił coś dla niego? To człowiek praktyczny wręcz do bólu, nie widzący sensu w działaniach nie przynoszących żadnej korzyści. Z tego wywodzi się dosyć makabryczna zasada, że nie zabije drugiego człowieka za nic i mówiąc o tym kwestia moralna jest jego ostatnim argumentem. Jeśli ktoś mu zapłaci za morderstwo, zrobi to, niezależnie od wszystkiego. Mężczyzna, kobieta, kaleka, dziecko - co za różnica? To nadal zabójstwo, uzasadnione tylko tym, że ktoś za to pozwoli mu spłacić wynajem mieszkania, połatać się i odpocząć. Misja i rozkaz to priorytet. Wpojono mu to już dawno temu, dlatego z reguły nie zwraca uwagi na własne przekonania co do sensu jakiegoś przedsięwzięcia tak długo, jak tylko mu za to płacą. Jedynym, co może sprawić, że zakwestionuje zadanie, jest samolubne (szczerze mówiąc) wahanie przed własnoręcznym ukręceniem sobie sznura. Ghan nie jest głupi. Wie, że niektórym ludziom po prostu nie powinien stawać na odcisk, ani tym bardziej nie powinien próbować ich zabić. I tu pojawia się kwestia jego szemranej lojalności. Za sprawą szybko rozchodzących się plotek już właściwie każdy szanujący się zorganizowany przestępca wie, że Koreańczyk stoi w szeregach Szczurów. Stanowcza większość jest przekonana, że Fera Rosa kupiła sobie kolejnego psa stróżującego, który pobiegnie wszędzie gdzie tylko rzuci mu piłkę. Prawda jest jednak odrobinę inna. Kuan nigdy oficjalnie nie obwieścił, że należy do gangu Strzygi, ale nieustannie korzysta z tego jak stuknięta mutantka rozdmuchuje jego reputację. Mężczyzna nie wypiera się więc niczego, bo czerpie z tego więcej korzyści niż szkody. Jednak w życiu nie dałby się zagonić pod czyjkolwiek pantofel. Fera po prostu dobrze mu płaci za adekwatnie wykonaną robotę, nawet jeśli równie łatwo strzeliłby do innego Szczura, gdyby ktoś dałby mu ku temu powód. Nawiązywanie głębszej relacji ze swoimi pracodawcami nie leży w jego naturze, a nawet więcej - Tuyen sądzi, że to szkodzi późniejszym interesom. Jeśli zostałby trwale skojarzony z jakimś znaczącym nazwiskiem, mógłby stracić sporo potencjalnych klientów. Już powiązanie ze Szczurami narobiło mu niepotrzebnych wrogów. Woli więc pozostawać bezstronnym wolnym strzelcem jak najdłużej, otwartym na każdą propozycję. Kuan wydaje się stosować tą zasadę nawet w swoim życiu prywatnym: ciężko znaleźć go w tłumie ludzi, bo mężczyzna się ich po prostu nie trzyma. Zawsze stara się stać tak daleko od reszty, jak tylko jest to możliwe, zupełnie jakby bliższe spotkanie z innym człowiekiem miałoby stanowić wyrok. Ghan wygląda, jakby nie był w stanie nawiązać kontaktu z własnym gatunkiem. Patrząc na całokształt łatwo wyjaśnić to sobie ciągłą nieufnością, uzasadnioną zresztą, bo w Megalopolis jest sporo osób uważających Godoghana bardziej za zagrożenie niż potencjalną pomoc (czy też narzędzie). Koreańczyk faktycznie ma wyrobiony odruch, by przyglądnąć się każdej obcej osobie w pomieszczeniu w poszukiwaniu ukrywanej broni lub przeszkolenia. Tu doświadczenie wyniesione z wojska jest nieocenione, w końcu (wedle popularnego w mieście powiedzonka) swój swojego pozna i nie da się przez niego zaskoczyć. Jeśli zajdzie potrzeba, potrafi w mgnieniu oka dobyć broni i zrobić z niej użytek, więc lepiej go nie straszyć bez powodu. Ale wyjaśnienie tej własnowolnej izolacji okazuje się o wiele bardziej ,,przyziemne” - Kuan jest po prostu aspołeczny i to wręcz do niezdrowego poziomu. Ma poważne kłopoty z udzielaniem się w grupie, co widać chociażby po jego twarzy, wiecznie zastygłej w obojętnym wyrazie. Już kilka razy słyszał, że Daniel (będący pozbawionym twarzy cyborgiem) okazuje więcej emocji niż on. W jego przypadku ,,sztywny” to zbyt proste ujęcie problemu: Tuyen z reguły odzywa się krótko i na temat, nie zna się na niczym wychodzącym poza zakres jego umiejętności i nie posiada choćby cienia poczucia humoru. Wciśnięty na siłę w towarzystwo, będzie po prostu uważnie słuchał, przyglądając się każdemu z mówiących. Rozmowa z nim w rzeczywistości może okazać się kłopotliwą wymianą kiwnięć głową, twoich własnych wypowiedzi oraz krępującą ciszą... cóż, zależy dla kogo - Ghanowi absolutnie nie przeszkadza, gdy ktoś chce sobie pomilczeć w jego towarzystwie. Przynajmniej to jedno doskonale rozumie.
Zarys przeszłości: Kuan nie spędził w Megalopolis wiele czasu (a przynajmniej nie tak dużo jak niektórzy będący z nim podobno na równi w kwestii reputacji), ale pomimo tego zdążył stworzyć całkiem niezłą legendę bezimiennego snajpera z koreańskiego wojska, szkolonego w ojczystej marynarce, wśród amerykańskich Navy Seals, a nawet pracującego przez jakiś czas z FBI SWAT. Po mieście kręcą się plotki o tym, że był nierejestrowanym mutantem podającym się za człowieka, szpiegiem z Korei Północnej, czy też oba naraz. Pewnym jest, iż zadarł z federalnymi siedząc w ich szeregach i przeżył - już sama ta informacja pobudza wyobraźnię (oraz podbija ceny). Na podstawie tych szczątkowych informacji ludzie tworzą przeróżne życiorysy i obecnie po przestępczym półświatku Czterech Miast krążą historyjki o samowolnej dezercji, handlowaniu informacjami, udziale w najgłośniejszych zamachach na życia polityków i celebrytów, et cetera, et cetera...
Nikt nie wie ile z historii osławionego Koreańskiego najemnika jest prawdą, a ile dopisaną bajką. Nikt ogólnie nie wie wiele o prawdziwej przeszłości Ghana, łącznie z nim samym. Mężczyzna potrafi bardziej szczegółowo opisać swoje życie dopiero od momentu rozpoczęcia szkolenia do ROKN-u (Republic of Korea Navy), ale nawet na torturach nie zdradziłby niczego wcześniej, nawet swojego prawdziwego nazwiska. On tego n i e p a m i ę t a. Tak po prostu. Wszystko zapomniał, co ciekawsze, na własne życzenie.
W psychologii nieobcy jest termin traumy i szoku pourazowego. Ludzie różnie radzą sobie z kłopotliwymi wspomnieniami, wszystko zależy właściwie od osobowości. Jedni potrafią wypominać wszystko w kółko, przypisywać sobie winę za własną i cudzą krzywdę. Inni stają się agresywni i nieprzewidywalni, jeśli tylko rozmowa zejdzie na tory paskudnych wydarzeń, których byli świadkami. Jeszcze kolejna grupa wpada w swego rodzaju transy, nie jest w stanie się poruszyć, żyjąc głęboko w przeszłości, przeżywając wszystko na nowo każdego dnia. A grupka Tuyena, zdecydowanie mniej liczna od pozostałych, postanawia odcinać się od niechacianych informacji. Ale Kuan zaszedł jeszcze dalej - on się tego nauczył, tak jak uczysz się nowego języka albo jazdy samochodem.
Ghan niejednokrotnie skutecznie wymazał z pamięci to, co może mu zaszkodzić, albo rozkojarzyć. Nie wie, ile razy zmieniał nazwisko, kto nauczył go strzelać, kiedy trafił do FBI i kiedy z niego uciekł. Z urywków ocalałych wspomnień pamięta, jak jego przybrani rodzice dali mu jedną konkretną radę: “Zapomnij o tym. Nie wracaj do niczego, co może ci zaszkodzić”. I Tuyen zapomniał wszystkie potworności przez jakie przeszedł mając zaledwie siedem lat. Zostały z tego przebłyski, czasem odbijające się w jego pamięci. Wie, że miał rodzinę. Uciekali gdzieś - pamięta pospieszający ton ojca, jakieś okrzyki i strzały. Pamięta dżunglę, ostre liście smagające po twarzy w biegu, ulewny deszcz i rwącą rzekę, do której ktoś wpadł... chyba jego brat. Potem (Albo wcześniej? Ciężko ocenić) zostawili za sobą matkę. Chyba była chora, albo po prostu słaba... w każdym razie spowalniała pochód.
Z tego wszystkiego najwyraźniejszy jest ojciec. Zakazał mu płakać. Groził, że ich usłyszą. Ghan miał siedzieć cicho. Nawet wtedy, gdy jego ostatni bliski wsadził sobie do ust lufę i pociągnął za spust.
Potem byli nowi rodzice, szkoła i w końcu wojsko, z którego może wyciągnąć najwięcej wspomnień. Najłatwiej jest mu przypomnieć sobie kilka lat spędzonych na lotniskowcach - najpierw koreańskich, a potem amerykańskich. Prawdopodobnie to właśnie za sprawą swojego przełożonego z Navy Seals dostał się do FBI, gdzie przeszedł podstawowe, a potem i rozszerzone szkolenie. Wkrótce został członkiem oddziału SWAT, gdzie po jakimś czasie zrobiono z niego tajniaka.
Patrząc na obecne podejście do życia Ghana, teoria o byciu podwójnym agentem wydaje się logiczna. Wysłany za granicę szpieg odkrywa, że tam zapłacą mu więcej, po czym ostatecznie okrada obie strony i ucieka - brzmi jak coś w jego stylu. Szczegółów jednak nie idzie się doszukać. Zapytany o to, jak zaszedł za skórę dwóm różnym krajom, mężczyzna odpowiada krótko “Trzem - Korea Północna też była w to zamieszana”.
Tuyen wiele o samym sobie nie wie. Pewien jest kilku rzeczy - musi być twardszy od wszystkich wokół, opanowany i cierpliwy. Musi siedzieć cicho i kryć się w cieniu. I że musi być dumny z faktu, iż przeszedł na bosaka przez piekło i przetrwał, gdy twardsi upadli. Nie zawiódł oczekiwań ojca, wojska, biura, a teraz nie zawiedzie i gangu.
Oficjalnie: Tuyen Kuan Thai jest tylko bezrobotnym malarzem-amatorem, z braku zajęcia pomagającym sąsiadom przy drobnych problemach. Skutecznie utrzymuje ich w przekonaniu, że jest ochroniarzem w klubie nocnym, dzięki czemu nie zastanawiają się długo nad tym, dlaczego ma rozciętą skroń lub podbite oko. Jego alter ego, Godoghan, ma nieco więcej roboty. Niektórzy bezdyskusyjnie uznają go za najlepszego snajpera w przestępczym półświatku Czterech Miast, co robi z niego cennego sojusznika i niebezpiecznego wroga. Zdarza się, że co bogatsze osobistości prześcigują się w tym, kto mu więcej zapłaci... podczas gdy inni widzą Megalopolis lepszym bez niego i płacą komuś innemu za jego głowę. Bezskutecznie. Jedno jest pewne: nikt nie chce czuć na sobie celownika koreańskiego karabinu S&T Motiv K14, a rozwiązanie widzą tylko w swoich portfelach lub w kimś jeszcze paskudniejszym od Ghana.
Rola w gangu: Jak było wspomnianie, Kuan jest niesamowitym snajperem i wyjątkowo upartym zabójcą na zlecenie. Jeśli Fera chce czyjejś śmierci, Tuyen zadba o to, by była zadowolona. Zawsze również może posłużyć jako kolejna para rąk do pomocy, zwłaszcza w kwestii uzbrojenia i jego użytkowania. Pod względem swojej ,,lojalności” nadal jest wolnym strzelcem i jego usługi kupić może właściwie każdy, ale Szczury czasem lubią się chwalić listą członków swojej ,,elity”. Imię Godoghana okazuje się zarabiać za niego, brzmiąc równie imponująco co zdecydowanie wyżej materialnie postawione od niego nazwiska.
Umiejętności: Wojskowe przeszkolenie Kuana wyglądało podobnie jak setek innych marines - obsługa karabinu szturmowego oraz broni bocznej, akcje desantowe, abordaże i obrona mobilna w razie ataku. Ghan przykładał sporo uwagi zarówno do taktyki zarówno w teorii jak i praktyce, dzięki czemu szybko zyskał w oczach przełożonych. W jednostce antyterrorystycznej brał udział w trzech poważnych operacjach (z czego jedna prowadzona była ściśle przeciwko piractwu) i to prawdopodobnie z tego okresu wyniósł najwięcej doświadczenia. W tamtym czasie również przywiązał się do karabinów wyborowych. Gdy dostał do rąk także celownik termiczny, zaczął rozwiązywać “problemy” swojego oddziału w kilku strzałach. Teraz również udało mu się odnaleźć podobny sprzęt, ale nie wydaje mu się, by był on niezbędny. Trzeba jednak przyznać, że termowizja stanowi nieocenioną pomoc oraz niezwykłą przewagę jeśli przychodzi mu pracować w nocy. Jednak pozbawiony broni Godoghan nadal pozostaje niebezpieczny. Za swój najlepszy oręż uważa umysł, czy też bardziej instynkt. W Narodowej Akademii FBI nauczono go - mówiąc w skrócie - myśleć jak przestępstwa. Agentom terenowym pozwala to przewidywać wydarzenia zanim do nich dojdzie. Obowiązywało to głównie napady, morderstwa i porwania, ale także i najprostsze kwestie samoobrony. Co za tym idzie, został przeszkolony także w walce wręcz. W ten sposób Tuyen reaguje niemal natychmiastowo, niwelując zagrożenie w ciągu jednej chwili. Przewidywanie posunięć przeciwnika działa także na dłuższą metę przy planowaniu zamachów. Określenie odpowiedniego miejsca i czasu gwarantuje sukces za pomocą nawet jednej kuli, dlatego Kuan nigdy nie działa impulsywnie. Oczywiście nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planami - Koreańczyk wielokrotnie wracał do swojego mieszkania na tarczy, zaciskając rękę na ranie po kuli. I tu właśnie ludzie doszukują się wyjaśnień w formie mutacji, bo jak inaczej wytłumaczysz fakt, że pomimo postrzału Godoghan jest w stanie zniknąć z radaru, po czym wrócić choćby i następnego dnia by dokończyć swoją robotę? Na pewno nie jest to zdrowe przyzwyczajenie, ale mężczyzna wydaje się całkowicie nie przejmować własnym stanem zdrowia. Nie okazuje po sobie bólu poza naturalnymi odruchami (jak choćby spięcie mięśni), których i tak na pierwszy rzut oka nie dostrzeżesz. Z wojska wyniósł jeszcze jedną przydatną umiejętność: bez problemu zajmuje się własnymi ranami i potrafi ocenić, kiedy jednak przydałoby mu się kilka dni wolnego. W takiej sytuacji zajmuje się swoim jedynym hobby, czyli szkicem i malarstwem. Z jakiegoś powodu to lubi, chociaż nie umie tego wyjaśnić. Ghan nie ma pojęcia kiedy po raz pierwszy wziął do ręki pędzel. Po prostu to robi, bo ma wrażenie, że w jakiś sposób mu to pomaga. Na pewno jest to o wiele bardziej relaksujące od strzelnicy.
Przyjaciele: Ciężko tu mówić o przyjaźniach, jeśli mężczyzna w większym towarzystwie czuje się jak osaczone zwierzę. Ale podobno do każdego da się dotrzeć, jeśli tylko nie robisz tego na siłę.
Wrogowie: Pewnie sporo. Sam osobiście urazy do nikogo nie ma, może poza Jägerem i Erro, ale stanowią oni bardziej dla niego konkurencję niż otwarte zagrożenie. Nie ufa każdemu nowemu w gangu, zwłaszcza jeśli ma za sobą wykształcenie wojskowe.
Autor: Red Riding Hood
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz