Był spokojny, aczkolwiek nieco chłodny wieczór w Megalopolis, gdy dwójka mutantek wróciła do zwycięsko do bazy w Elizjum, pewien atencjonalny Francuz rozpoczynał ze swoim kumplem ozdabianie skradzionego śmigłowca, w Shangri-la walił się most, a Raskolnikow czekał zdenerwowany przy pancernej limuzynie.
Czuł na sobie wzrok Antoszki, opartego kilka metrów dalej o ścianę magazynu, i na upór go ignorował. Nie tylko dlatego, że cwaniacki błysk zielonych oczu sprawiał, iż w Ilji coś miękło... ale racja, głównie z tego powodu. Ze wszystkich ludzi, jakich Kuglarz mógł do tej roboty wybrać, wziął akurat Antona. Oczywiście był to wybór zupełnie nieświadomy. Rasko nigdy nikomu się nie przyznał, że pociągają go mężczyźni, ani tym bardziej, że wśród tych gburów i półgłówków z którymi pracował był jeden jedyny koleś, który faktycznie przyciągnął jego uwagę. Anton był inny, bo traktował starszego o rok mutanta jak wszystkich innych - jak kolegę po fachu. Ba, często preferował jego towarzystwo ponad kompanią reszty. To, że był przy tym atrakcyjnym facetem było tylko przyjemnym dodatkiem. Ale przez okrutną rzeczywistość wszystko to działało na Rasko odwrotnie niż powinno. W tej rzeczywistości Anton był nieosiągalny. Ponadto, w komplecie ze zniewalającym uśmiechem i sylwetką zawodowego pływaka miał także narzeczoną. Życie bywało po prostu podłe.
Obecność Antona była bardziej niż dekoncentrująca. Do stresu podbudowywanego czekaniem na Sukę dołączyła niepewność o bezpieczeństwo nie jednej, a dwóch osób. Ilja wiedział, że będzie działał o wiele bardziej trzeźwo jeśli zapomni o jego obecności. Dlatego skupiał całą swoją uwagę na zaciskanym w dłoni w kieszeni płaszcza rublu - pamiątce jeszcze z sierocińca - bo tylko to pomagało mu trzymać nerwy na wodzy. Czuł w palcach stop metali, jego konstrukcję i miękkość. W porównaniu do o wiele więcej wartego euro był n i c z y m, Raskolnikow czuł to lepiej niż ktokolwiek. Moneta była jak idiotyczne marzenia Kuglarza o wysokiej pozycji w przestępczym świecie Megalopolis: giętka i słaba w porównaniu do innych. Gawaryłow miał wielkie ambicje, ale jego gang był niczym obok pozostałych graczy na planszy Czterech Miast. Ba! nie był nawet najsilniejszym wśród r o s y j s k i c h organizacji. Dowodził tego fakt, że właśnie czekali na rozmowę z Ksenią ,,Suką" Nawaricz i pozwalali jej się od tak spóźniać. To ona tu dyktowała warunki, a Kuglarz z naiwnością dziecka myślał, iż jest inaczej. Obnosił się ze swoją władzą jak Strzyga, chociaż do jej poziomu
brakowało mu co najmniej kilkunastu wyszkolonych szaleńców gotowych na
wszystko. Co gorsza, Nawaricz wiedziała, że Jurij Gawaryłow jest zapatrzonym w siebie idiotą. Świadomość tego tym bardziej Ilję martwiła. Gdyby nie kontrakt i brak jakiejkolwiek innej osoby, do której mógłby się zwrócić po wsparcie, pewnie dawno temu spróbowałby się wkupić w łaski Suki. A gdyby był odważniejszy, to może nawet rzuciłby to wszystko w cholerę i zaczął żyć jak normalny człowiek.
Niech cię szlag, Piotr, pomyślał, tak jak zawsze, gdy zaczynał się zastanawiać, co w ogóle robi w kryminalnym półświatku.
Anton warknął zirytowany, dalej trzymając wzrok na otwartej bramie, w której lada chwila miała się pokazać Suka i jej ludzie. Rasko powstrzymał się od odruchowego spojrzenia w jego stronę, dalej wbijając wzrok w ziemię między czubkami butów. Za sobą miał chłodną karoserię, przed sobą budynek prawie w całości z blachy i metalowych wzmocnień - na tym zawiesił swój szósty zmysł, swoje ,,wyczucie".
- Ilja - zagaił w końcu (o zgrozo) Antoszka. - Wiesz może, kiedy jaśnie pani zamierza nas zaszczycić swoją obecnością?
Nie wiem, skąd mam, kurwa, wiedzieć?
Tylko pokręcił głową na boki w odpowiedzi, wzruszając przy tym ramionami. Anton westchnął i dał na migi znać do przyciemnianej szyby, że nadal nikogo nie ma. Rasko nie mógł dojrzeć siedzącego w środku Kuglarza. I może nawet dobrze, bo mógłby przypadkiem powiedzieć mu na głos, co myśli o spotkaniu z Suką na j e j warunkach.
Nagle Anton ożywił się i zapukał w szybę. Ilja słysząc ten sygnał gwałtownie przeniósł wzrok ze swoich butów na bramę. Na plac wjechały dwa nieoznakowane samochody. Ten sam model, oba czarne i wyglądające, jakby mogły w rozpędzie mogły staranować blokadę policyjną. Anton dał niewidocznym kierowcom znak, by nie zastawiali bramy, co w pierwszej kolejności chcieli zrobić. Po chwili wahania zaparkowali nieco dalej.
Kuglarz wyszedł z limuzyny na równi z Suką. Miał na sobie sportowy garnitur z ciemną koszulą. Wcześniej tego dnia przydługie rudawe włosy spiął z tyłu głowy, a brodę krótko przyciął. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Sprowadziłaś wsparcie antyterrorystyczne w drugim samochodzie? - rzucił kpiąco do blondynki samotnie idącej w ich stronę. - Nie wiedziałem, że aż tak się boisz dwójki bezbronnych ochroniarzy i kierowcy.
Ksenia skrzywiła się tak, jak tylko ona potrafiła. Miała jasne włosy ścięte ukośnie do połowy szyi, białą marynarkę, pasujące do niej spodnie i buty oraz różową koszulę. W całej tej jasności w oczy rzucała się krwistoczerwona szminka. Raskolnikowa zastanowiło, dlaczego nikt nie wysiadł z samochodu razem z nią, jakby przyszła na spotkanie bez jakiejkolwiek ochrony (co dla kogoś o jej inteligencji było nie do pomyślenia). Wtedy jednak z drugiego samochodu wysiadł ktoś, kogo nie spodziewał się tu ani Kuglarz, ani Rasko, ani Anton, ani nawet siedzący za kierownicą limuzyny pan Aleksander. Nawaricz zawsze brała sobie swoje bezpieczeństwo do serca, to wszyscy wiedzieli, ale widoku potężnie zbudowanego cyborga nikt się nie spodziewał. Wysiadając nawet nie rzucał się tak strasznie w oczy, bo miał na sobie jeansy i skórzaną kurtkę, jednak gdy ruszył w stronę limuzyny Ilja momentalnie rozpoznał matowy odblask ulicznych latarni na metalowej czaszce i odsłoniętej klatce piersiowej, chociaż nigdy wcześniej nie widział wojskowego cyborga na własne oczy. Zielone wizjery, co ciekawe, mrugające z częstotliwością mrugnięć normalnego człowieka, dało się dostrzec z daleka. Gdy podszedł bliżej i stanął za Ksenią, zakładając ręce na szerokiej piersi, Rosjanin dostrzegł więcej szczegółów: prawie ludzkie rysy twarzy, złote zdobienia i grawer na przedramieniu przedstawiający łeb jakiegoś dzikiego kota.
- Co to ma znaczyć? - zapytał grobowym tonem Kuglarz, mierząc cyborga nieufnym spojrzeniem. Mężczyzna zniósł to bez najmniejszego poruszenia.
Suka uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Powiedziałeś, że mogę ze sobą wziąć maksymalnie dwójkę ochroniarzy - odpowiedziała z tryumfem. - Wzięłam jednego, który mi w zupełności wystarczy.
- To żywy czołg, nie człowiek - zarzucił jej Gawaryłow.
- A to na pewno są zupełnie bezbronni chłopcy - Ksenia sugestywnie spojrzała na Antona, a potem Ilję. Nie spuścił wzroku. Czekał, aż ona pierwsza to zrobi. W końcu przeniosła go z powrotem na Jurija. - Myślisz, że jestem głupia, czy naiwna?
Kuglarz przez moment, ku niebywałej satysfakcji Ilji, przełykał gorzko to małe zwycięstwo Suki, wygrywającej z nim w negocjacjach jeszcze zanim się zaczęły. Jednakże już chwilę potem uśmiechnął się paskudnie i ukłonił lekko, wskazując drzwi do magazynu.
- Może więc przejdźmy do interesów? - zaproponował.
- W końcu gadasz z sensem - odparła Suka i machnęła ręką na cyborga. Ruszyła przodem, zupełnie nie obawiając się zostawiania Jurija za plecami, ani wchodzenia jako pierwsza do ciemnego magazynu. Kto by się czegokolwiek bał, mając ze sobą takiego ochroniarza? Cyborg mijając Rasko spojrzał na niego podejrzliwie, ale tylko przez kilka sekund. Rosjanin natomiast trzymał na nim wzrok przez cały czas. Czuł swoim dodatkowym zmysłem poruszającą się metalową powłokę i mechanizmy kończyn. I doskonale wiedział, że nie będzie w stanie tej masy metalu zatrzymać, jeśli się rozpędzi w jego stronę.
Anton odpalił bezpieczniki i pomieszczenie wielkości garażu rozjaśniły świetlówki. Na środku stały trzy samochody przykryte plandekami, które od razu ściągnęły uwagę Suki. Ilja stanął przy drzwiach, mając na oku tylne wyjście, którego pilnował Anton. Było to trudne przy cyborgu stojącym zaledwie kilka metrów dalej, mającym oko na n i e g o. Kuglarz podszedł do pierwszego samochodu dumnie wyprostowany i zarzucił materiał z maski na dach, odsłaniając czerwoną sportową Teslę.
- Trzy sztuki - powiedział, dla dowodu pokazując następne dwa pojazdy. - W pełni elektryczne, prosto z wytwórni. Nikt przy nich nie grzebał.
Ksenia przejechała palcem po czerwonej masce, jakby bała się jej dotknąć całą dłonią. Na jej ustach igrał lekki uśmiech należący do kogoś, kto właśnie oglądał coś wartego jego uwagi. Nawaricz lubiła handlować motoryzacją. Widać po niej było, że czuła się w tym temacie swojsko. Tym bardziej głupim by było próbować ją oszukać podrobionymi samochodami. Ilja zerknął kątem oka na Kuglarza. I tak ci karze podnieść maskę, pomyślał. A wtedy twój cały plan runie i będziemy mieli na głowie wściekłą Sukę oraz jej żywy taran w kształcie człowieka.
Kobieta jednak nadal nie proponowała spojrzenia na silnik, co zaczynało Rasko niepokoić. Nie wiedział czemu. Po prostu coś mu mówiło, że powinien się teraz martwić o własne bezpieczeństwo. Posłał ostrzegawcze spojrzenie Antonowi, ale zignorował je tak samo, jak robił to Jurij. Ilji pozostało kląć w myślach i obracać w kieszeni pamiątkowego rubla.
- No proszę - powiedziała w końcu Suka. - W końcu coś ładnego... czy to aby na pewno zdobycz tego samego Gawaryłowa jakiego znam?
Jurij tylko wzruszył ramionami ze sztucznym uśmiechem.
- Przyznam, nie spodziewałam się po tobie czegoś takiego - kontynuowała.
- Najwyraźniej nie znasz się na ludziach tak dobrze jak myślałaś - stwierdził zadowolony Kuglarz. - Ten stary pies ma jeszcze sporo sztuczek w zanadrzu.
- Och, w to nie wątpię - uznała, po czym odwróciła się plecami do Gawaryłowa... i spojrzała Raskolnikowi w oczy.
W tamtym momencie był już pewien, że coś jest nie tak. Nawet Kuglarz w końcu się zorientował.
- Nigdy wcześniej cię nie widziałam - zaczęła rozmowę, jakby Gawaryłowa nie było w pomieszczeniu. - Jak się nazywasz?
Ilja milczał, starając się nie pokazać po sobie zdenerwowania. Ksenia uniosła ręce do góry, opierając się pupą o samochód za sobą.
- Jaaasssne, to tajemnica. Żaden idiota nie wyśpiewałby o sobie wszystkiego jak na spowiedzi - zgodziła się z wewnętrznym przekonaniem Rasko. - Po prostu jestem ciekawa nowych twarzy. Zwłaszcza, jeśli to twarze stare, które ktoś uparcie ukrywa przed wzrokiem konkurencji... kim jesteś, że ten stary głupiec tak starannie ukrywa twoje dane osobowe?
Gawaryłow odchrząknął głośno. Blondynka połowicznie obróciła się w pasie w jego stronę, darząc znudzonym wręcz spojrzeniem.
- Nie chciałbym ci przerywać flirtowania z moją ochroną - powiedział siląc się na kpiący ton - ale mam tu trzy sprawne wozy i niedobity targ.
- Ależ zaraz się tym zajmiemy, Juriju - zapewniła go kobieta. - Chciałam tylko coś sprawdzić.
I wtedy sprawnym szarpnięciem ręki rzuciła czymś w stronę Ilji. Nie zdążył zauważyć, co to takiego, ale wyczuł, że było z metalu i jego instynkt zadziałał natychmiast. Odruchowo uniósł do góry rękę, odpychając pocisk w bok...
Zupełnie niegroźne wieczne pióro uderzyło z cichym stuknięciem w blaszaną ścianę i spadło na podłogę. Ilja spojrzał w oczy Suki i zobaczył tryumfalny uśmiech.
- No proszę... to było cwane - powiedziała. - Sprowadzić mnie na spotkanie bez jakiejkolwiek broni palnej do wypełnionego ciężkimi, METALOWYMI narzędziami garażu razem z MUTANTEM mogącym mnie nimi zabić w każdej chwili. Będę musiała dać mojemu informatorowi podwyżkę.
Do Raskolnikowa powoli docierało, co właściwie Nawaricz powiedziała. Razem z tym wyczuł, jak jej cyborg zaciska i rozprostowuje palce. Ksenia znowu obejrzała się na Gawaryłowa.
- Ładnie tak mnie oszukiwać? I jeszcze zasadzać się na moje życie? - zapytała, nadal uśmiechając się niepokojąco.
- Zasadzać...? Nikt się, do cholery, na nikogo nie zasadzał! - odpowiedział.
- A jednak ochrona wedle umowy miała być bezbronna.
- Powiedziała shlyukha z metalowym kolosem u boku.
- Ja przynajmniej nie miałam czelności kryć się z tym, kim jest mój bodyguard, ublyudoku - Suka wstała i ruszyła w stronę drzwi, przed którymi stał Rasko. - A skoro już o tym mowa, panie McReady?
Metalowa ręka złapała go za poły płaszcza i bez większego wysiłku cisnęła nim w samochód. Ilja sapnął czując boleśnie drogą karoserię na wysokości krzyża. Łokciem przypadkiem wybił szybę okna. Zsunął się na ziemię, obserwując odchodzącą kobietę.
- Zajmij się Kuglarzem - rzuciła na odchodnym do cyborga. Ten zamarł w pół kroku.
- Tego nie było w umowie - zaprotestował.
- Teraz już jest - Ksenia założyła ręce na piersi. - Zamierzasz się dalej kłócić, czy może od razu przejdziemy do wyjaśniania twoich problemów z prawem na najbliższym posterunku? Chyba nie chciałbyś się tak szybko wyprowadzać...
Raskolnikow mimo poważniejszych zmartwień zmarszczył brwi. Czy ona właśnie zaszantażowała o głowę wyższego i prawie dwa razy szerszego w barach cyborga?
Długo jednak się nad tym nie zastanawiał. Wstając z ziemi już widział, jak metalowy ochroniarz zaciska bezsilnie pięści i rusza w jego stronę. Nie, nie jego - utkwił wzrok w Kuglarzu, jakby Ilji w ogóle nie było. Rasko nie musiał Gawaryłowa przekonywać, by udał się do drugiego wyjścia. Anton ruszył zaraz za nim. Trzeciemu z Rosjan zostało tylko powstrzymać idący ich śladem taran na dwóch nogach. W końcu z całej trójki to on miał największe szanse przeżycia.
Podobno.
Nie mając lepszego pomysłu, jak zwrócić na siebie uwagę McReady'ego, Rasko po prostu chwycił leżący na ziemi śrubokręt i cisnął nim w stronę drzwi. Ostry koniec trafił mężczyznę w ramię, rozciął skórzaną kurtkę i odbił się rykoszetem. Ochroniarz zatrzymał się z ręką na klamce. Spojrzał powoli na wyrwaną w sztucznej skórze dziurę, a potem na Ilję.
- Rozerwałeś mi kurtkę - powiedział tonem wyrażającym oczywistość, ale równocześnie brzmiącym jak złowróżbna zapowiedź.
Cóż, przynajmniej zadziałało. Kurtka najwyraźniej była dla cyborga cenniejsza od martwego Kuglarza, bowiem zwrócił się już całkiem do mutanta.
- Dobra, młody, nie mam do ciebie żadnej urazy - mówił idąc w jego stronę. - Ale jestem w kiepskiej sytuacji finansowej, ty mi właśnie zniszczyłeś kurtkę, a ta cholerna baba najwyraźniej ciebie też nie lubi. Więc stłukę cię, ale tylko na pokaz, żeby dała mi spokój, zgoda?
Raskolnikowa jakoś wcale oferta McReady'ego nie przekonała, nawet jeśli przedstawił ją naprawdę zapraszającym, przyjacielskim tonem. Chyba tym bardziej go to wystraszyło. Rosjanin nagle się zorientował, że nie ma pojęcia, co zrobić dalej. Odwrócił uwagę czołgu od Gawaryłowa. Teraz może wypadałoby zająć go na kilka minut i uciec licząc, że limuzyna nadal czeka w pobliżu.
Metalowa pięść zamachnęła się w jego stronę szybciej, niż się tego spodziewał. Odsunął się w tył, próbując odepchnąć ją od siebie. Całkowite wytrącenie z równowagi o wiele większego mężczyzny było dla niego niemożliwe, ale przynajmniej był w stanie zmienić trajektorię ciosu. Z dwoma następnymi zrobił to samo, aż w końcu McReady zorientował się, że coś jest nie tak.
- Daj. Się. TRAFIĆ - rzucił między następnymi ciosami.
Rasko czując, że zbliża się w stronę ściany odepchnął następny atak tak, by trafił w grubą blachę za nim. Fragment aż wysunął się z całości, od czego sufit zadygotał niebezpiecznie. Ilja zacisnął metal szczelniej wokół dłoni cyborga i wykorzystał chwilę, prześlizgując się pod jego ramieniem z powrotem na otwarte pole. Cyborg wyrwał rękę, starając się przy okazji nie zrzucić całej ściany... i ku zaskoczeniu chłopaka zaśmiał się pod nosem.
- W końcu coś ciekawego... - stwierdził i zauważył, że Rosjanin ruszył biegiem w stronę głównych drzwi. - HEJ! - zaprotestował. Zaraz po tym Rasko prawie trafiła rzucona opona. - Jeszcze z tobą nie skończyłem!
Opona walnęła gdzieś za nim w blachę. Wibracje poniosły się przez całe pomieszczenie. Wtedy mutant wpadł na pewien pomysł. Szybko prześledził wzrokiem łączenia w dachu niedaleko fragmentu ściany z dziurą po pięści cyborga. Zaczął się cofać w stronę drugiego wejścia, tego za samochodami.
- Czyżby? - odpowiedział głośno. - Potrafisz coś więcej?
McReady ruszył w jego stronę. Rasko pobiegł w stronę wyjścia, ciągnąc za sobą wysuniętą blachę. W jednej chwili trafiła mężczyznę w plecy razem z zapadającym się z jednej strony dachem. Zanim zdążył się wygrzebać, Ilja już biegł ulicą wybierając numer do Kuglarza.
Nie czekali daleko - Aleksander wjechał do bocznej uliczki i wyłączył silnik. Uruchomił go ponownie gdy tylko Rasko wypadł zza rogu. Anton otworzył mu drzwi i chwilę potem oddalali się od przeklętego garażu. Chłopakowi chwilę zajęło zanim złapał oddech.
- Gdzie Suka? - wydusił w końcu.
- Odjechała - Kuglarz wyglądał podejrzliwie na ulicę. - Chyba była przekonana, że jej metalowy chłoptaś załatwi sprawę...
- Nie jej - poprawił go Ilja odkaszlując.
- Co to znaczy ,,nie jej"? - Jurij zmarszczył brwi.
- Nie pracuje dla niej - wyjaśnił Raskolnikow. - Zanim go za tobą posłała, musiała go ,,przekonać" do współpracy. Mówiła coś o problemach prawnych i wyprowadzce... groziła posterunkiem.
- Czyli nie będzie nas ścigał? - upewnił się jego szef.
- Patrząc po jego podejściu, raczej sobie odpuści, gdy już wyjdzie z tego magazynu...
Gawaryłow odetchnął z ulgą. Rasko jednak nadal nie czuł się bezpiecznie. Podobnie Anton, który wypowiedział na głos to, co wszyscy mieli na myśli:
- Ale Suka nie. Mamy kłopoty, szefie. I sami ich nie rozwiążemy.
Jurij zmroził go wzrokiem.
- ,,Nie rozwiążemy"? - powtórzył. - Nie jestem bezradnym dzieckiem! Mamy swoich ludzi. Jak Suka chce wojny, to ją będzie miała.
- Nie wygramy tej wojny - warknął Ilja, nie wytrzymując.
Kuglarz aż się zdziwił słysząc tak agresywny ton z ust najcichszego i najbardziej zamkniętego w sobie człowieka jakiego kiedykolwiek zatrudnił. Anton czując, że w końcu mają okazję, by przemówić staremu do rozumu, szybko poparł mutanta:
- Suka ma więcej możliwości od nas. Ma pieniądze i wspólników, a my do tej pory tylko sobie wrogów narobiliśmy. Musimy znaleźć kogoś, kto wygra tę wojnę za nas.
- I co jeszcze, schować się pod czyimś pantoflem? - Jurij skrzywił się, powoli zauważając, że młodsi mają rację.
- Jeśli tego wymaga przetrwanie... - stwierdził Anton.
Nastąpiło parę minut ciszy. Wkrótce potem o szyby zaczęły bębnić krople deszczu. Siedzący za kierownicą Aleksander włączył radio. Gawaryłow sapnął pod nosem jeszcze parę razy, przetrząsając w myślach ,,za i przeciw" propozycji Antona. Ten zerkał co jakiś czas w jego stronę, a Rasko po prostu przymknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Zaczynał na nowo odczuwać skutki zderzenia z samochodem. Nie był pewien, czy jutro w ogóle będzie miał siłę podnieść się z łóżka.
- Macie rację - powiedział w końcu Kuglarz.
Obu mężczyzn spojrzało na niego z mieszaniną ulgi i zaskoczenia, że Jurij Siemienowicz Gawaryłow się z nimi zgodził w jakiejś sprawie.
- Jest jedno ,,ale" - dodał. - Nie zamierzam się kryć pod byle jakim pantoflem.
„ - Dobra, młody, nie mam do ciebie żadnej urazy - mówił idąc w jego stronę. - Ale jestem w kiepskiej sytuacji finansowej, ty mi właśnie zniszczyłeś kurtkę, a ta cholerna baba najwyraźniej ciebie też nie lubi. Więc stłukę cię, ale tylko na pokaz, żeby dała mi spokój, zgoda?” - KOCHAM <3 Uchwyciłaś cały charakter Craiga w kilku wypowiedziach!
OdpowiedzUsuń