Katrin Gal |
Nazwisko: Oqinile
Pseudonim: Już za dzieciaka zdobył przezwisko ,,Likaon”, które przyjęło się także jako symbol młodego księcia. W kontekście jego osoby, likaona kojarzono jako zwierzę rzadkie, niespotykane, a przez to niezwykłe. Ponadto podobnie do wspomnianych psowatych, Dhaqan zawsze stawiał na siłę grupy ponad możliwościami jednostki. Gdy jednak Król Likaon stracił swoją ziemię, został Żebraczym Królem i złośliwy tytuł kręci się nawet po Megalopolis. Nie wspominając o tym, że sporo osób mówi mu per ,,Wasza Wysokość” z czystej złośliwości. Wśród Szczurów jednak zwrot ten po prostu się utarł, zupełnie jak każdy inny pseudonim. W obrębie bazy i towarzystwa członków gangu rzadko brzmi jak kpina, a bardziej jak normalna ksywa.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 33 lata
Rasa: Po badaniu genetycznym (Dhaqan wolał dla spokoju wykluczyć ze swojej przyszłości poważniejsze choroby) Oqinile dowiedział się dosyć ciekawej rzeczy. Otóż w jego kodzie DNA siedzi nieszkodliwa, wielopokoleniowa anomalia, prawdopodobnie odpowiedzialna za wyczulone zmysły Likaona. Lekarz stwierdził jednak, że zmiana jest całkowicie naturalna i mężczyzna nie powinien być zaliczany do mutantów, a przynajmniej nie w dzisiejszym tego słowa znaczeniu.
Narodowość: Dhaqan był królem małego afrykańskiego państwa, Ezimele, które niestety nigdy nie doczekało się uznania za istniejący kraj. Tak więc w teorii jest obywatelem Suezi. Najprościej chyba zakończyć temat na tym, że to z pochodzenia Zulus. W ten sposób na pewno nie poczuje się urażony.
Obywatelstwo: Został przypisany do Dżannah, ale - szczerze mówiąc - nie przepada za islamskimi dzielnicami miasta. Przyjeżdża tam tylko dla konkretnej biblioteki i jednego z pubów, który kupił przed jakimś rokiem. Stanowczą większość czasu spędza w Elizjum, gdzie ma mieszkanie tuż obok swojego klubu - głównego ośrodka zarobku.
Rodzina: Ma matkę i trzy siostry. Wszystkie mieszkają obecnie w Suezi. Nie widział się z nimi ani razu od opuszczenia Afryki, ale utrzymuje z nimi kontakt. Stara się również wspierać finansowo ich nowo założone rodziny - wszystkie dziewczęta wyszły już za mąż, a najstarsza przyjęła pod dach mamę.
Miłość: Nie da się ukryć, że pieniądze i sława przyciągają. W innym wypadku nikt nie uczepiałby się ramienia Dhaqana, rzucając mało dyskretne komentarze o tym, ile osób powinna liczyć PARA królewska. Czarnoskóry jednak grzecznie odprawia delikwentki, niezbyt zainteresowany związkiem dla samego związku. Mimo wszystko nadal pozostaje gentlemanem, w końcu status kawalera wcale nie musi być związany z uprzejmością. Jakby nie było, wychował się w domu rządzonym przez cztery kobiety, które dopilnowały, by umiał okazywać szacunek im i każdej innej dziewczynie.
Aparycja: Na pierwszy rzut oka raczej ciężko zobaczyć w nim rodzonego członka jakiejkolwiek rodziny królewskiej. W końcu gdy wpadniesz na mieście na gościa ubranego w podkoszulek, jeansy i lekką kurtkę, raczej nie przyjdzie ci na myśl nic podobnego. Bardziej zwrócisz uwagę na fakt, że to obcy i że przypadkowo zawraca ci głowę, a to kim w rzeczywistości jest obchodzi cię tyle, co zeszłoroczny śnieg. I Dhaqan nie ma nic do tego. Ba, nawet czuje się lepiej, gdy nie jest zaczepiany na każdym kroku tylko przez wzgląd na nazwisko. Oczywiście czasem znajdą się ludzie, którzy rozpoznają Oqinile, ale na szczęście (albo i nieszczęście) nosa do tego mają chyba tylko dziennikarze. Przez większość czasu cieszy się względnym spokojem, bo pomimo raczej nietypowego jak na mieszkańca Megalopolis pochodzenia nadal jest tylko kolejnym człowiekiem, niewiele różnym od reszty. No dobra, może jego postura na siłowni lub pływalni miejskiej budzi czasem dziwne zainteresowanie. Wzrostem nie wychodzi ponad normę, ale jest szczupły i dobrze zbudowany, jak na ezimelskiego władcę przystało. Ludzie z reguły biorą go za jakiegoś sportowca, co murzynowi wyjątkowo schlebia. Mógłby też trafić w pewne gusta - posiada rysy twarzy typowe dla Zulusa, z szerokim czołem, nosem oraz ustami, ale (co bardziej nietypowe) całą twarz ma bardziej węższą niż okrągłą. W swoich stronach wyglądałby przez to ,,chudo”, jednakże tutaj okazuje się to standardem. Ma ciemne oczy, a pod lewym cienką, niemal idealnie prostą bliznę. Nieco przydługie włosy zaczesuje do tyłu, zgodnie z obecną modą. Podobnie dba także o krótki, rzadki zarost (i tak gęstej brody w życiu się nie doczeka). Jak było wcześniej wspomniane, woli ubierać się wygodniej niż elegancko. Nie znaczy to jednak, że nie lubi garniturów - jeśli sytuacja tego wymaga, potrafi wyglądać jak na jego status przystało. W końcu pojawienie się we własnym klubie w koszulce i jeansach raczej nie wyszłoby jego reputacji na dobre. Nigdy jednak nie rezygnuje z jednej rzeczy: wisiorka zrobionego z lwiego kła, zawieszonego na srebrnym łańcuszku. To pamiątka rodowa, przekazywana z ojca na syna od wielu pokoleń. Jest jedynym co pozostało mu po królewskim tytule.
Charakter: Mówi się, że ludzi takich jak Dhaqan to ze świecą szukać. Dla mieszkańców miasta informacja o tym, iż właściciel Fatamorgany przekazał część rocznego dochodu do kilku fundacji charytatywnych nie jest już niczym zaskakującym. Znajdą się dziennikarze widzący w mężczyźnie hipokrytę, skoro równocześnie we wspomnianym klubie kwitnie hazard. Mimo wszystko reputacja niegdysiejszego króla pozostaje bardziej na plusie, nie wspominając o tym, jaki jest w rzeczywistości z charakteru. Mało który człowiek w dzisiejszych czasach jest w stanie podejść do przypadkowej przygnębionej osoby i zapytać, czy stało się coś poważnego. Większość co prawda traktuje Oqinile jak jakiegoś dziwaka, a nieco bardziej uprzedzeni nawet za zboczeńca. Nie powstrzymuje go to przed ponownymi próbami, bo gdy jeszcze siedział na tronie nie miał lepszych zajęć od przechadzania się po mieście. Sam uważa się za prostego człowieka, a swoją nietypową dla tutejszego klimatu empatię względem obcych tłumaczy właśnie przyzwyczajeniami. Pomimo faktu, że pozbawiony królestwa afrykański władca pasuje do futurystycznego miasta jak deszcz do żniw, murzyn nie czuje się tu źle, a nawet uważa, iż jego życie potoczyło się nienajgorzej. Niewiele osób usłyszało jego historię w szczegółach, ale właściwie każdy wiedzący o tym, że Dhaqan został w paskudny sposób oszukany i zdetronizowany, spodziewa się raczej człowieka przygnębionego. Likaon jednak przeżył już swoją porażkę dawno temu i nie widzi sensu do niej wracać, nawet jeśli w krótkiej historii nieistniejącego państwa został uznany za najgorszego władcę. Troskliwego i inteligentnego - owszem, za to całkowicie nieprzygotowanego na trudności natury czysto politycznej. Ale, jak zwykł mówić jego ojciec, przegrywa nie ten wojownik, który pierwszy upadł, ale ten, który jako pierwszy zdecydował się nie podnosić z ziemi. Dhaqan od zawsze był uparty. To prawdopodobnie jedyna dziecięca wada, której nie zdążył się jeszcze wyzbyć. I ciężko stwierdzić, czy bardziej mu szkodzi, czy wręcz przeciwnie. Jakkolwiek by go nie próbowano zniszczyć, on zawsze wróci lepiej przygotowany i świadomy, kto chce mu zaszkodzić. Z jednej nauczki wyciągnął wystarczająco wiedzy o tym, jak działa świat poza granicami odizolowanego państewka w Afryce. Tak przygotowany stworzył swoje nowe królestwo: mniejsze i w niczym nie przypominające starego, ale stabilne i świetnie prosperujące. Może być królem tylko umownie, jednak nadal jest wysoko postawionym obywatelem miasta i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Spotkany na mieście nie przypomina nikogo ważnego. Możesz tylko odnieść wrażenie, że czarnoskóry obcy zachowuje się dziwnie oficjalnie, a przy tym swobodnie, pomimo spotkania kogoś po raz pierwszy w życiu. Jest z natury towarzyską osobą i zgodnie ze swoimi przekonaniami prawdziwą siłę widzi we współpracy, toteż zawsze stara się wypaść przed innymi jak najlepiej. I nie jest to dla niego zbyt ciężkim zadaniem, bo najczęściej wystarczy, by zachowywał się zupełnie normalnie, zgodnie ze swoimi zwyczajami. Na ustach mężczyzny przez większość czasu tkwi pogodny uśmiech, świetnie odzwierciedlający spokojną, wesołą naturę tego człowieka. Ciężko ocenić, czy czasem go na sobie nie wymusza, ale nawet jeśli tak jest, nie idzie tego rozpoznać. Optymizm Likaona poczytywany bywa różnie: jedni spojrzą na niego krzywo, inni jak na bratnią duszę i to z reguły tych drugich stara się trzymać (,,Po co walczyć z osłem, skoro masz przyjaznego konia?”). Dhaqan nierzadko wprawia ludzi w zakłopotanie wręcz przesadną uprzejmością i tytułowaniem przyjętego gościa ,,Pan/Pani”, nie przejmując się protestami. Nawet w obrębie własnego mieszkania zachowuje się bardziej jak sługa niż władca, co niektórych wyjątkowo zaskakuje. Ale czy każdy król musi być snobem? Na pewno nie taki, który nie ma już właściwie praw do niczego, poza klubem nocnym i kilkoma barami (nawet jeśli to wyjątkowo wyszukane miejsca z równie wyszukaną klientelą). W pojęciu Likaona upadły król w równie upadłym królestwie nie powinien spodziewać się, że wszyscy będą przed nim klękać i słusznie, bo już był świadkiem spektakularnych porażek kilku ludzi przekonanych, iż w Czterech Miastach każdy może siedzieć na szczycie. Cóż, szczyt jest ciasny, więc i Oqinile pilnuje swojego miejsca, wyczuwając w którym momencie mile przyjęty gość przestaje korzystać z gościnności, a zaczyna go po prostu okradać. Nie ma gorszego wroga od zdradzonego sojusznika - lepiej jest poderżnąć mu gardło na miejscu, zamiast czekać aż zbierze siły i przyjdzie się zemścić. Zwłaszcza jeśli ma na podorędziu szpiegów, kontakty w prasie i świetną reputację. Wyzywając Oqinile na publiczną wojnę ryzykujesz sromotną klęską, pewną jeśli zdecydujesz się prowadzić długi, bezkrawy konflikt opierający się na wyniszczeniu przeciwnika. Likaon potrafi być życzliwy choćby i dla obcych, ale gdy już raz mu zaszkodzisz, lepiej nie pokazuj się w jego pobliżu. Nic go tak nie drażni jak fałszywa lojalność, a będąc obecnie członkiem Szczurów, ma pełne prawo wydawać zdrajców na łaskę Fery i jej ludzi. W tak paskudnym otoczeniu chęć niesienia pomocy nierzadko okazuje się bardziej wadą niźli zaletą. Mężczyzna wie, że w Ezimele był za dobrym królem. Troska o twoje włości i dobro poddanych może sprawić, że zapomnisz o czającej się pod murami armii, czekającej tylko aż skończą ci się zapasy. Król rozsądny zdaje sobie sprawę, iż czasem trzeba poświęcić jednostki dla dobra ogółu. Dhaqan już dawno przyzwyczaił się do decyzji ciągnących za sobą szereg problemów na równi z korzyściami. Nie ma wyborów złych i dobrych - istotne są tylko wybory mądre, które pomimo kosztów przyniosą pewny zysk.
Song theme: My Silver Lining - First Aid Kit | Sincerely - Stephen
Zarys przeszłości: Afryka to kraj ciągłych zmian politycznych. Już na początku XXI wieku istniało tam pięćdziesiąt dziewięć niepodległych państw. Najbiedniejszy kontynent współczesnego świata w wielu miejscach nie zmienił się w ogóle - tam, gdzie nie sięgnęła ręka postępu, ludzie nadal czczą plemienne bóstwa, prowadzą nieuniknione w ich przekonaniu wojny i nie znają pojęcia demokracji ani republiki. Świat nie patrzy w tą stronę, co (wbrew poglądom organizacji pomocy humanitarnej) niektórym wychodzi na dobre. Jak choćby całkiem sporej grupie suazińskich Zulusów, którzy utworzyli własne państwo na granicy Królestwa Suazi i RPA.
Nie chcąc mieć wiele wspólnego z postępem i obawiając trwałego uzależnienia, mały kraj - Ezimele - odrzucał przez długi czas wsparcie sąsiadów. Dopiero król Mswati I (nazwany później także ,,Oqinile” - ,,silny”) skorzystał z kilku propozycji, poprawiając w ten sposób poziom życia ezimelczyków. Standardowy mieszkaniec królestwa mógł sobie pozwolić na coraz więcej wygód. Budowa kilku szpitali pomogła wzrosnąć średniej wieku, wkrótce zaczęło także spadać bezrobocie oraz śmiertelność niemowląt. Dynastia Oqinile sprawiła, że Ezimele zaistniało nawet na arenie międzynarodowej i mogło domagać się uznania za prawdziwe państwo.
Równocześnie była to także ostatnia z rządzących dynastii. Ostatnim królem był Dhaqan II, zwany ,,Królem Likaonem”... teraz znany jako ,,Żebraczy Król”.
Ojciec Dhaqana zmarł w wieku około sześćdziesięciu lat, ale nie zostawił syna nieprzygotowanego. Książę od małego uczył się absolutnie wszystkiego, co mogło mu się w życiu przydać. Zanim skończył dwadzieścia lat znał kilka języków (z naciskiem na naukę angielskiego), był obeznany w strukturach politycznych świata i wyjeżdżał z ojcem kilkukrotnie za granicę. ,,Rozwój i siła” - tak brzmiała rodowa dewiza Dhaqana ,,Likaona” Oqinile i przyszły król zamierzał kontynuować to, co zaczął Mswati I. Mając za sobą poparcie niemal całego kraju (stu procentom nie dogodzisz), mężczyzna pomimo żałoby patrzył w świetlaną przyszłość swojego państwa, pewny, że ojciec byłby z niego dumny. Ba - chciał by wszyscy wiwatujący podczas jego koronacji poddani byli z niego dumni.
Nie wszyscy jednak cieszyli się szczęściem Ezimele. Suazi i RPA miało sporo problemów z oddaniem nieistniejącemu oficjalnie krajowi części swoich terytoriów. Sąsiedzi nie zamierzali czekać na interwencję NATO, które ku chwale demokracji i postępu uznałoby królestwo za pełnoprawne pańswo: mając na papierze ponad osiemdziesiąt procent ludności głosującej za przynależnością do Ezimele, nie miałoby większego wyboru. Z rosnącym problemem trzeba było coś zrobić zanim będzie za późno na sprzeciw. Później jedynym wyjściem byłaby otwarta wojna i to kraje sąsiadujące uznanoby za agresorów. Wtedy na ich karki spadłoby także ONZ, a tego już nikt nie chciał. RPA i Suazi pozostał podstęp. A niespodziewana zmiana władzy była świetnym momentem na rozpoczęcie działań.
Fala imigrantów w Ezimele początkowo budziła zadowolenie władcy i miejscowych - oto ostateczny dowód, że nasz kraj jest lepszy od innych. Tymczasem przyjezdni zaczęli wykupywać ziemię od niczego nieświadomych ezimelczyków. Wszystko poszło zaskakująco szybko: po trzech latach od wstąpienia na tron Dhaqan dowiedział się, że jego sąsiedzi mają więcej praw do ezimelskiej ziemi niż on sam. Resztę wydarzeń można opisać krótko: królowi wciśnięto do ręki należne mu pieniądze i kazano nie plątać się więcej pod nogami.
Zhańbiony w oczach poddanych i głów państw połowy kontynentu, Żebraczy Król wycofał się w cień. Nie mając w Afryce już nic, zdecydował się ruszyć dalej - do świata możliwości. Inteligentny człowiek samym rozumem wiele nie osiągnie, ale mając na podorędziu sporą ilość pieniędzy może przynajmniej spróbować. Dhaqan nie mając już żadnej godności do stracenia zdecydował się spróbować zaistnieć w Megalopolis. Wykupił, wydawałoby się, całkowicie bezużyteczny budynek i po kilku latach odpowiednich inwestycji, wątpliwych sojuszy i ryzykownych decyzji, klub nocny Fatamorgana zaczął na siebie zarabiać.
Później poszło już tylko lepiej. Na tyle dobrze, że Likaon znowu poczuł się jak władca. Co prawda został królem rozrywki, szpiegów i gangsterów, ale przynajmniej coraz rzadziej słyszy tytuł ,,Wasza Wysokość” wypowiedziany pogardliwie.
Oficjalnie: Dhaqan Oqinile jest właścicielem prestiżowego klubu Fatamorgana (i częściowo także hotelu o tej samej nazwie nad nim) w Elizjum. Tak samo jak właściciel, miejsce zdecydowanie wyróżnia się wśród sobie podobnych, wynosząc definicję ,,klubu nocnego” na nowy poziom. Nadal w uszy uderzy cię muzyka, a w oczy rzucą kelnerki i barman, ale wszystko tutaj wydaje się bardziej... dystyngowane? Podstawową różnicą są przede wszystkim klienci: zamiast spoconych, naćpanych nastolatków zobaczysz dorosłych o średniej wieku w pobliżu trzydziestu lat, ubranych w stroje bardziej odpowiadające eleganckiemu wyjściu, nie jakiejś dyskotece. Likaon poza Fatamorganą posiada jeszcze kilka pubów w różnych miastach, które dobrze sobie radzą bez ciągłego nadzoru. Ponadto przynajmniej raz w roku - wzorem dbającego o wizerunek celebryty, ale i z bardziej szlachetnych intencji - przekazuje część dochodów na fundacje charytatywne.
Rola w gangu: Żebraczy Król wspiera gang przede wszystkim w kwestii finansów - mając do dyspozycji kilka różnych placówek, może przekazywać Szczurom fundusze na rachunki mało znaczących pubów, w których policja raczej by nie grzebała w pierwszej kolejności. Dodatkowo na jeden telefon może załatwić nocleg w Fatamorganie, bez żadnych wścibskich pytań o dane osobowe i krew na rękach. I oczywiście bez zapłaty, zgodnie ze swoją osławioną gościnnością. Może być też dobrym informatorem. Pracownicy jego klubu mają czuły słuch i dobrą pamięć. Stale zatrudnieni anonimowi szpiedzy również. Nie wspominając o tym, że dostanie się między najjaśniej świecące gwiazdy Megalopolis nie jest dla niego większym problemem.
Umiejętności: Likaon to człowiek wielu talentów. Jak można odgadnąć po samej posturze, nie jest kimś, komu możesz bezkarnie przywalić. Może i z natury jest raczej wyrozumiały, ale testowanie jego cierpliwości raczej nie wyjdzie ci na dobre - Dhaqan nie jest chrześcijaninem i nie widzi sensu w nastawianiu drugiego policzka. Według niego logiczniej jest po prostu oddać, jeśli ktoś się o to otwarcie prosi. Oqinile hobbystycznie ćwiczył walkę wręcz, a gdy trafił w to mniej kolorowe towarzystwo Czterech Miast, przyłożył się do treningów jeszcze bardziej. Wyszło mu to na dobre, w końcu przecież zatrudnia ochroniarzy tylko dla bezpieczeństwa swojego lokalu. W rodzinnych stronach mimo szeroko chwalonego postępu nadal popularna była walka bronią białą, choćby i dla sportu. Dhaqan najbardziej lubi włócznię, ale z oczywistych powodów raczej takowej ze sobą nie nosi. Ma za to pałkę teleskopową rozkładaną w dwie strony, od biedy robiącą za krótki kij. Radzi sobie całkiem nieźle w walce bronią improwizowaną jak na bogacza, i to na dodatek pozbawionego drogiego sprzętu, czy niesamowitych ukrytych mocy... chociaż z tym ostatnim w sumie można się kłócić. Geny w rodzinie Oqinile od kilku pokoleń są lekko zmutowane. U mężczyzn objawia się to wzmocnieniem pracy ciała i zmysłów. Król wypracował sobie swego rodzaju ,,szósty zmysł”, który ostrzega go przed niebezpieczeństwem na krótko zanim nastąpi, co pozwala mu szybciej zareagować, by temu zapobiec. Dodatkowo umysł Likaona potrafi przyswoić więcej informacji naraz, inaczej nadmiar bodźców po prostu by go przytłoczył. Pochodnym od tego jest wysoka sprawność w rozwiązywaniu zadań logicznych i uczenia się nowych rzeczy, na przykład języków czy mniej przydatnych zdolności, jak choćby tańca albo gry na instrumentach. A propos, lubi grać na fortepianie. Jego własny stoi na specjalnym podwyższeniu w głównej sali Fatamorgany. Czasem gra na prośbę gości. Chętnie także śpiewa, ale jest przekonania, że mimo wszystko najlepiej występuje się w duecie.
Przyjaciele: Zdecydowanie łatwiej nawiązuje z ludźmi pozytywne relacje niż negatywne.
Wrogowie: Stara się trzymać zasady, że wśród swoich nie ma miejsca na wrogość.
Autor: Nyan Cat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz