- Pomagam ludziom.- stwierdziła- Po to stworzył mnie ojciec.
- Ojciec?- zaciekawił się brunet
- Aksel Hassel. Największy Alchemik i jedyny człowiek który zdołał stworzyć Kamień Filozoficzny.- wzmianka o Kamieniu wydała się zaintrygować Chiena, Lalka nie widząc w tym większego zagrożenia pośpieszyła z wyjaśnieniami.- Kamień Filozoficzny, Eliksir Nieśmiertelności, Źródło Życia, et cetera, et cetera. Może występować w każdym stanie skupienia, posiadacz zachowuje wieczną młodość, jest wony od chorób i posiada zdolność do regeneracji uszkodzonych komórek.- sprostowała, głosem jakby nieco bardziej monotonnym niż zazwyczaj.
- Więc co się stało z twoim ojcem?
- Zmarł- sytuacja ta miała w sobie jakiś czarny humor. Człowiek, który okiełznał czas i mógł spokojnie żyć przez stulecia tak po prostu umarł, poświęcił wszystko dla wyższej idei, projektu, który tak czy siak okazał się wadliwy. - A ty masz jakąś rodzinę Chien?
- Nikogo o kim bym pamiętał. - Odparł krótko brunet, rozsiadając się na kanapie i zabierając za rozkręcanie karabinu, przy akompaniamencie jakiegoś magazynu informacyjnego lecącego akurat w telewizji, którą przy okazji włączył. Anorektyczna reporterka przedstawiająca wynik jakiegoś meczu nie bardzo interesowała czerwonowłosą, która skupiła swoją uwagę na karabinie. Zawsze interesowało ją rozkładanie przedmiotów na czynniki pierwsze, oglądanie każdej części i odkrywanie co odpowiada za co. Jak kilka niewielkich fragmentów złożonych razem pozwala na płynne funkcjonowanie całej maszyny. Trochę tak jak ludzie, choć 'rozkręcanie' człowieka miała okazję przeprowadzić tylko raz, na samym początku swojego istnienia. Nie chciała zrobić nikomu krzywdy. Niby skąd miała wiedzieć, że rozerwanie czyjegoś brzucha zabija? Wszystkie szmaciane lalki w sklepie Aksela zawsze dało się zaszyć i wyglądały prawie jak nowe. Kto by pomyślał, ludzie jednak nie mają aż tyle wspólnego z tymi szmaciankami. Z melancholijnych rozmyślań Lio wyrwało nieprzychylne spojrzenie Chiena, który najwyraźniej nie był w stu procentach zadowolony z faktu, że niemrugające oczy Lalki tak badawczo przyglądały się jego broni.
- Wiadomość z ostatniej chwili, dostaliśmy informacje na temat strzelaniny na ulicach Elizjum. Jednostki policyjne już zmierzają na miejsce zdarzenia by zneutralizować zagrożenie, uprasza się wszystkich o pozostanie w domach.- oznajmiała reporterka, podczas gdy na ekranie pojawiło się nieruchome ujęcie z kamery ulicznej. Obraz był niewyraźny, zbliżony na mężczyznę o długich, ciemnorudych włosach, w rękach trzymał karabin. Nad ujęciem widniał adres ulicy, na której odbywała się strzelanina, nie można było wywnioskować jak wielkie szkody już poczynił ten człowiek, co nie było niczym nowym, gdyż media zawsze starały się uniknąć pokazywania nazbyt drastycznych scen. To często utrudniało Lio zadanie, nie wiedząc jak poważne było zagrożenie ciężko było jej ocenić kiedy i gdzie jest najbardziej potrzebna. W czasie kiedy czerwonowłosa skupiała się na telewizorze, Chien zebrał swoją broń i szykował się do wyjścia.
- Gdzie idziemy?- spytała marionetka
- Najwyraźniej jedziemy do Elizjum.- Rzucił wychodząc z mieszkania, z lalką posłusznie idącą za nim.
Chien? Sorry że krótkie i tyle to trwało, ale coś tam jest...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz