poniedziałek, 15 maja 2017

Od Aurayi - Sławna pospolitość

Wiele osób marzy o sławie. Zrobią dosłownie wszystko, aby mieć choćby pięć minut sławy. Dziewczyny przechodzą na jakieś absurdalne diety, aby stać się jeszcze bardziej absurdalnie chude. Żałosne. Zwykli ludzie robią jakieś operacje plastyczne, aby lepiej wyglądać. Przecież gdy umierasz, nikt nie patrzy na twój wygląd i nie myśli „Był pięknym człowiekiem”. To byłaby jakaś komedia. A żeby było śmieszniej, są ludzie, którzy zabiją dla sławy. Czy to na wielkim ekranie, wśród blasku fleszy czy też w wieczornych wiadomościach. Już nie raz słyszałam o morderstwie jakiejś gwiazdeczki z zazdrości. I właśnie dlatego wszyscy ze sławnym nazwiskiem obstawiają się setką ochroniarzy. Jakby sami nie mogliby się postarać o własne bezpieczeństwo. Przecież taki przysłowiowy „goryl” nie będzie za tobą wszędzie chodził. Trzymał cię za rączkę, jak małe dziecko.
A co ze mną? Mam to, za co ludzie zabijają – sławę. Mój głos rozgrzewa serca fanów. Ludzie płacą absurdalne pieniądze, aby być na moim koncercie. A co ja czuje w takich sytuacjach? Nienawidzę tych ludzi, tak samo, jak nienawidzę tej całej sławy. Nie rozumiem, co zwykli ludzie w tym widzą. Wychodzę, jak jakieś zwierzątko, aby zabawić obrzydliwie bogatych ludzi. Przed koncertem otocza mnie sztab charakteryzatorów, fryzjerów, tych od ubrań i innych, których nazw nawet nie znam. A potem wychodzę na scenę i tylko śpiewam. A wszyscy się tym zachwycają. Zapraszają mnie na jakieś gale, imprezy charytatywne, bale i wiele, wiele innych. Moje nazwisko – oczywiście nie to prawdziwe. W opinii publicznej figuruję jako Namida Ferrars – w czasopismach plotkarskich, wiadomościach czy gazetach.
Oczywiście z racji tego, że przynależę do niesławnych Szczurów, również mój wygląd musiałam zmienić. Choć dla mnie to nic trudnego. Odrobina sztuczek i mam zupełnie inny wygląd. Włosy – nie są już długie i śnieżnobiałe, lecz czarne niczym noc, sięgające tylko za łopatki. A oczy? Z szarych przechodzą powoli w głęboki, chłodny błękit. Udaje mi się również nieznacznie zmienić rysy twarzy, co zmyli nawet najbardziej wyrafinowanego obserwatora. Dlatego śpię bezpiecznie. Jedna osoba, dwie sprzeczne osobowości. Z jednej jestem poszukiwaną kryminalistką, przynależącą do podejrzanego gangu, a z drugiej – światowej sławy piosenkarką. Czasami się zastanawiam, co by było, gdyby moja tajemnica wyszła na jaw. Wyobrażacie sobie miny tych wszystkich ludzi, którzy kochali i nienawidzili jednocześnie tej samej osoby? Że ta, którą tak uwielbiają, to ta sama, na którą polują? Brzmi to jak świetny kawał.
Ale dlaczego taki zawód, skoro tak bardzo go nienawidzę i skoro muszę się tak bardzo wysilać, aby nie dać się zdemaskować? Mój wybór był kierowany tylko i wyłącznie myśleniem taktycznym. Mój głos tylko mi w tym pomógł. Mam dostęp do wielu znanych osobistości, tajne informacji czy plotki z najwyższej półki przepływają przeze mnie, a co z miejscami niedostępnymi dla szarych obywateli? Stoją przede mną otworem. Dla szpiega jest to po prostu jak raj. Nawet zbytnio nie muszę się wysilać, to ludzie podają mi wszystko na tacy.
Czy ludzie z gangu wiedzą, kim jestem? Nie do końca. W zasadzie od przyłączenia się z nikim nie rozmawiałam – to raczej oczywiste. Ale miałam już parę akcji, poznałam parę osób tylko tyle, co z obserwacji. I to mi wystarczyło. I wiem już, że z niektórymi mogę mieć problem. Bo w końcu, kiedyś ktoś się dowie o wszystkim. To nic złego, ale ja osobiście wolę trzymać moje sekrety dla siebie. Niestety nie ukryję wiecznie tego, że kiedy znika Auraya w gangu, na scenie nagle pojawia się Namida. Myślę, że nieliczne osoby mogą po niedługim czasie skojarzyć fakty. Ale teraz to nie ma znaczenia.
Właśnie zaczął się kolejny nic nie znaczący dzień. Dzisiaj mam wolne, żadnych koncertów, żadnych zleceń z gangu. Cały dzień dla mnie. I jak go tu teraz spędzić? Nie chce mi się siedzieć w mojej niewielkiej kawalerce – robię to zbyt często, jak na człowieka. Ale też nie widzi mi się wychodzić na zewnątrz, wśród ludzi. Być wystawiona na ich oceniający wzrok, na twarz wyrażającą najwyższą pogardę. Na słowa, które mogą być ostrzejsze od noża. Na obserwację również nie mam co iść. Zwiad robiłam w nocy – dość nietypowa pora, ale zwykle to właśnie robię, kiedy nie mogę sapać. No trudno, znów będę wymyślać coś na poczekaniu. Zabrałam ze sobą kilka sztyletów, noży do rzucania i katany. Naprawdę skromny ekwipunek, ale na razie nie widzę powodu, aby taszczyć więcej broni ze sobą.
Wyszłam na zewnątrz, zaczerpnęłam świeżego powietrza, spojrzałam na okolicę i zaczęłam żałować, że jednak nie zostałam w domu. No ale… jak się zrobiło pierwszy krok, trzeba zrobić i drugi. I tak powrót do domu nie miałby sensu, tam nie mogę działać. A gdy poruszam się wśród tłumów, przynajmniej mam szansę, że dowiem się czegoś ciekawego. Jeszcze jeden głęboki oddech i zmusiłam nogi do ruchu. Poszłam w niewiadomym mi kierunku, wybierając drogi w ostatniej chwili, nie mając żadnego konkretnego celu. Błąkałam się niewielkimi, podejrzanymi uliczkami, przemykałam między ogromnymi wieżowcami, szłam jak gdyby nigdy nic po parkach rozrywki.
Coś koło południa znudziło mi się to wszystko. Dzisiejszy dzień był niesłychanie zwyczajny, nic ciekawego się nie działo. Zaczęłam nawet żałować, że nie mam żadnego zadania z gangu. Miałabym przynajmniej czym zająć myśli. A tak? Siedzę sobie na jakimś drzewie w parku – byłam już tak zmęczona tą niekończącą się monotonią, że znalazłam miejsce niewidoczne dla innych, ale idealne do obserwacji – i po prostu patrzyłam na żyjących w nieświadomości ludzi. W zasadzie czasami zastanawiałam się, jakby to było prowadzić zwyczajne życie. Nie martwić się dniem następnym, nie myśleć o tym, że twoja następna misja może być ostatnią. Po prostu toczyć normalne życie, słuchając tych bredni, którymi karmią nas media, może mieć szczęśliwą rodzinę? Żyć w nieświadomości. Ale w następnej chwili moje marzenia pryskają, przeplatane szarą rzeczywistością, a myśli o normalności nie powracają przez kilka tygodni. Marzenia mają to do ciebie, że są nierealne i nie do spełnienia. To dlaczego ludzie właściwie marzą? Tego jeszcze nie odkryłam.

Gdy słońce już zaczęło się zniżać nad linię horyzontu, zeskoczyłam z drzewa, rozciągnęłam zastałe kości i ruszyłam w swoim kierunku. Ludzie dookoła mnie pospiesznie wracali do swoich domostw. Wiedzieli, że po zmroku nie warto wychodzić na zewnątrz. W zasadzie trochę akcji może umiliłoby mi dzisiejszy dzień.
I w zasadzie nim ostatnie wspomnienia tejże myśli zdążyły prysnąć, kątem oka zaobserwowałam jakiś ruch w ciemności. Może ten dzień nie będzie jednak taki nudny? Szłam dalej, niczym nie wzruszona. Pierwszy i podstawowy błąd, jaki można popełnić, to dać znać obserwatorowi, że się go zauważyło. Z tą wiedzą mielibyśmy większe trudności z zaskoczeniem go.  Oczywiście trzeba również tak działaś, aby szybko obezwładnić niechcianego gościa. I właśnie dlatego w najmniej spodziewanym momencie skręciłam w ciemną uliczkę, znikając na kilka cennych sekund mojemu obserwatorowi z oczu. Sam, gdy skręcił w dokładnie ten sam zakręt co ja, zastał jedynie pustkę. Wykorzystując jego chwilowe zaskoczenie zaatakowałam go. Przycisnęłam do muru, unieruchamiając go i jednocześnie przykładając jeden z moich sztyletów do jego gardła, aby nie próbował żadnych sztuczek.
- Masz pięć sekund, aby wyjaśnić mi, dlaczego mnie śledzisz. Po tym czasie poderżnę ci gardło – warknęłam.
- Spokojnie, księżniczko…
- Cztery sekundy. Radzę ci lepiej wykorzystać pozostały czas.
A niech tylko spróbuje nazwać mnie drugi raz „księżniczką”, a przysięgam, że poderżnę mu gardło przed czasem – przemknęło mi niczym szept przez myśl.
Próbowałam przyjrzeć się twarzy nieznajomego, ale było na tyle ciemno, że cienie spowijały całą jego sylwetkę. Nie mogłam nic określić. Wieku, postury, twarzy. Niczego. To mnie denerwowało jeszcze bardziej, aniżeli sam fakt, że mnie śledził.

Ktoś, coś? Może?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz