Jeszcze chwila...
Jeszcze trochę...
Małe mechaniczne łapki w mgnieniu oka chwyciły wiszący z krzesła ogon. Kot zareagował od razu, z nieartykułowanym dźwiękiem podskakując do góry. Stanął na krawędzi stołu i spojrzał na nędzne, metalowe stworzenie, które odważyło się zakłócić jego spokój. Syknął przeciągle, jeżąc przy tym grzbiet, ale Hiccup jedynie zaczęła chichotać, nie rozumiejąc przekazu.
- Kotek, kotek! - skandowała, wyciągając rączki do góry. Sonet tylko położył się tam, gdzie stał, nie zamierzając już schodzić ku zasięgowi robocika.
Iro parsknął śmiechem.
- No dobra, jeśli już pomęczyłaś kotka, to możemy wrócić do wyjaśnień? - zapytał.
Dziewczyna spojrzała do góry, przypominając sobie o obecności mężczyzny. Uśmiechnęła się swoim zwyczajem.
- Peeeeewnie! - odpowiedziała wesoło. Po chwili jednak jej mina zrzedła nieco: - Jakich wyjaśnień?
- Wiesz co? - Japończyk westchnął. - Zapomnijmy o tym.
- Ale, że niby o czym?
Na całe szczęście dla Czkawki, Osoku zignorował ostatnie pytanie, przez chwilę nasłuchując czegoś w zupełnej ciszy.
- Ktoś jest na korytarzu - rzucił krótko i przegonił ze stołu kocura. - Trzy osoby... nie skradają się - dodał bardziej do siebie.
- Mamy gości?! - rzuciła z entuzjazmem Hiccup.
- JA mam gości - poprawił ją Ichiro.
Zastanowił się chwilę nad tym, co zrobić z robotem. Kątem oka dostrzegł wymykającego się do sypialni Soneta. Uśmiechnął się lekko.
- Hiccup, możesz przypilnować kotka? - poprosił. - Nie chcę, żeby się plątał naszym gościom pod nogami.
Dziewczyna obejrzała się za znikającym za uchylonymi drzwiami ogonem. Po chwili pokiwała ochoczo ,,głową" i ruszyła za Bogu ducha winnym Sonetem. Iro pokręcił głową w niedowierzaniu i ruszył do drzwi, doskonale wiedząc kogo zastanie na korytarzu...
Cup tymczasem wjechała do sypialni, nawet nie myśląc o otwieraniu drzwi przed sobą. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Pół ściany po jej prawej zajmowało szkło, wpuszczające sporo światła dziennego. Po lewej natomiast robocik minął biurko, a naprzeciw niej stało podwójne łóżko. Podobnie jak w salonie, meble i ściany były w stonowanych, jasnych odcieniach brązu, przywodzącego na myśl zabielaną kawę. Obok szafki z książkami były półotwarte odsuwane drzwi, pewnie do garderoby.
Czkawka wydała z siebie przeciągłe ,,Hmmmmm", w ogóle nie przejmując się faktem, że ukrywający się Sonet musiał je usłyszeć i tym razem potraktować mrożący krew w żyłach odgłos jako wyraźne ostrzeżenie. Znaleźć kotka - tylko tyle od niej wymagano. A Hiccup nie przywykła do zaniedbywania swoich zadań.
- Kiiiici kici kici...Gdzie jeeeesteeeś? - szepnęła, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę, iż potrzebuje być nieco bardziej dyskretna. - Taś taś?
Jakimś odłamem świadomości dotarły do niej odgłosy rozmowy z salonu. Teraz jednak większą część jej uwagi zajmował kot. Przecież musiał gdzieś tu być. Analitycznie myśląc, przez okno uciec nie mógł, bo po pierwsze było zamknięte na stałe, a po drugie mieszkanie znajdowało się na czwartym piętrze. A widziała, jak tutaj wchodził! Czemu się chował?
- Kici kici! - powiedziała już nieco głośniej, jadąc w stronę garderoby. Przy okazji nie patrzyła przed siebie, więc gdy tylko odwróciła głowę we właściwym kierunku spotkała się gwałtownie z ramą łóżka. - Au! - rzuciła, bardziej przez wyuczony od ludzi odruch niż z powodu jakiegokolwiek faktycznego odczucia kolizji. - To bardzo nieładnie z pana strony, panie łóżko! - pouczyła mebel i powróciła na trasę ku garderobie.
Tym razem na drodze stanęło jej zbyt wąskie przejście między uchylonymi rozsuwanymi drzwiami i framugą. Spróbowała wejść, najpierw wpychając głowę. Zablokowane czymś drzwi nie miał zamiaru się ruszyć. Dziewczyna spróbowała więc jeszcze raz, i jeszcze...
Aż utknęła.
Cup dopiero po chwili uświadomiła sobie w co się wpakowała. Mruknęła coś niezrozumiałego i z frustracją wrzuciła wsteczny. Dodatkowe upominanie drzwi jednak na nic nie zdawało - uparcie trzymały robota w miejscu. Gdy Czkawka pomyślała, że już gorzej być nie może, usłyszała nad sobą miauknięcie. Chociaż nie mogła podnieść głowy, domyśliła się, że siedział gdzieś wysoko, daleko poza jej zasięgiem.
- Kiciuś! Dobrze, że tu jesteś! Weź mi pomóż! - poprosiła.
Jak się można domyślić, Sonet nie miał zamiaru pomagać swojej prześladowczyni. Już nawet nie chodziło o fakt, że kot nie miał żadnej możliwości, by pomóc Cup, nawet gdyby chciał. Tu chodziło o jego urażoną dumę i instynkt samozachowawczy. I postanowił nie tylko zignorować prośbę - dostrzegł szansę ucieczki ze ślepego zaułka. Spiął się więc do skoku...
- Kiciu? - zapytała z nadzieją Czkawka, gdy nagle kot wylądował na jej łbie, uwalniając ją i przewracając na podłogę, po czym pobiegł w stronę drzwi do salonu.
Hiccup szybko podniosła się, po czym popędziła za ciemnoszarym uciekinierem.
- Kiiiciaaaa! - zawołała za Sonetem, wypadając na zewnątrz i niemalże zabierając ze sobą drzwi.
Sonet chyba nie docenił ani uporu Cup, ani prędkości, z jaką dziewczyna może się poruszać na tym swoim pojedynczym kółku. Złapała go w połowie drogi do kuchni i przytuliła do siebie, nie zamierzając dać mu więcej szans na ucieczkę.
- Zła kicia! - pouczyła uciekiniera. - Nie wolno przeszkadzać panu Osoku i goś...
Nagle zauważyła trójkę obcych ludzi siedzących na kanapach w salonie. Stojący naprzeciwko nich Ichiro przejechał dłonią po twarzy z głośnym westchnieniem.
- Czeeeeść! - przywitała się, zapominając o kocie, i podjechała do nieznajomych. - Jestem H11-CUP! Dla przyjaciół Hiccup.
Ciemnowłosa kobieta - jedyna w towarzystwie - uniosła jedną brew i spojrzała z powątpiewaniem na Iro.
- ,,To tylko kot", tak? - rzuciła złośliwie.
Red, Apo? Wejście smoka! > <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz