niedziela, 22 kwietnia 2018

Od Jaskra (CD Seanit) - Trzy szczury

        Mężczyzna parsknął śmiechem. Cała ta konwersacja z bezsensownej i konfundującej zeszła najwyraźniej do anegdot z życia rodzeństwa Katona. Jaskier nie za bardzo rozumiał jak owy Ronan złożył mechaniczne zwierzę, ale póki co nie zastanawiał się nad tym zbyt długo. Zapewne gdy w środku nocy obudzi go przypadkiem jakiś dźwięk z ulicy, dopiero wtedy zda sobie sprawę z tego co właśnie usłyszał i zacznie zżerać go prawdziwa ciekawość, ale na razie miał o wiele ciekawszy temat. W końcu kto inny mógłby roztrząsać zagadnienie powiązań ryb z morderczą bronią? Zwłaszcza, że tym razem to on mógł czymś zaskoczyć swoją nową przyjaciółkę.
    - A wiesz, że twój brat nie do końca ma rację? - zaczął. Sea uniosła jedną brew. - Widziałem bronie białe wykonane z tych urwanych ząbkowanych czubów.
    - Poważnie? - dziewczyna wydusiła to słowo z parsknięciem śmiechu.
    - Poważnie - Wierszokleta kiwnął głową. - Wyspiarze z Morza Karaibskiego wykorzystywali pozostałości z łowionych zwierząt do wyrobu różnych przedmiotów. Szczypce krabów, żółwie skorupy, ,,piły" ryb pił, niczego nie marnowali.
    - Byłeś na wyspach? - odgadła.
    - Wiesz, równie dobrze mogłem być w najbliższym muzeum poświęconym temu tematowi, ale tak: byłem na wyspach. Byłem w wieeelu miejscach - Jasper zastukał w szybę wystawy sklepu zoologicznego. Jeden ze szczurów wydawał się już nieco bardziej pewny faktu, że nic mu nie grozi. - Sporo się można nauczyć od miejscowych w różnych częściach świata.
    - Na przykład, że wyspiarze dalej walczą bronią zrobioną z ryb? - wypaliła Pchła, na co poeta nie mógł powstrzymać śmiechu. - Będę musiała o tym opowiedzieć Ronanowi - dodała z uśmiechem, po czym wróciła do obserwowania szczurów.
    Przez jakieś dwie minuty tak klęczeli na chodniku, patrząc na akwarium i pokazując palcami poszczególne zwierzaki, jak dwójka dzieci. Fizycznie obydwoje za niedługo mieli kończyć trzecią dekadę życia, ale mentalnie najwyraźniej obydwoje zatrzymali się w wieku najwyżej dwunastu lat. To by w sumie wyjaśniało, dlaczego spędzali wolny czas w swoim towarzystwie, chociaż znali się zaledwie kilka dni. W Megalopolis od dawna krążyło popularne przysłowie ,,Swój swojego pozna", interpretowane różnie w zależności od tego, kto kim był. Jaskier widział to w ten sposób, że jeśli ulicą przejdzie ktoś pokroju jego lub Seanit (o ile nie są tym samym pokrojem ludzi - wtedy wybór nie robi różnicy), najpewniej albo zapyta z ciekawością co takiego ciekawego oglądają, albo od razu do nich dołączy. W ten sposób oboje będą wiedzieć, że ten człowiek jest jednym z nich: niewinnych, wesołych wariatów, nie mających do roboty nic lepszego od siedzenia na chodniku i oglądaniu zwierzątek na sklepowej wystawie. Cała reszta świata, nie chcąca mieć z nimi nic wspólnego, po prostu mijała dwójkę wyrośniętych dzieciaków, darząc ich jedynie nierozumiejącym uniesieniem brwi.
    - Jaskier? - rzuciła w pewnej chwili dziewczyna.
    - Tak?
    - Wspominałeś, że piszesz wiersze... - zagaiła Katona.
    - Co w związku z tym? - zapytał Jaskier.
    - Umiesz improwizować?
    Wierszokleta wyprostował się na tyle dumnie, na ile mógł to zrobić klęczący na ziemi dorosły mężczyzna.
    - Ależ oczywiście! - odpowiedział pewien siebie. - Co to za artysta, który nie umie wyjść poza schemat?
    - To ułóż mi wierszyk - zaproponowała Pchła z szerokim uśmiechem. - Byle jaki, choćby i prostą rymowankę. O szczurach.
    Wyraz twarzy Jaskra w jednym momencie stał się zacięty, jakby mówił do mikrusa ,,Wyzwanie przyjęte". Po chwili przystąpił do procesu myślowego, uprzednio oparłszy brodę na pięści.
    Przyglądał się każdemu szczurkowi z osobna. Były różne: szare, czarne, białe i w łaty. Wszystkie zachowywały się dosyć podobnie, z początku kryjąc się po kątach z każdym gwałtowniejszym poruszeniem tak blisko ich szyby. Teraz wydawały się już być spokojne, a przynajmniej spokojniejsze, jakby zdały sobie nareszcie sprawę, że dwójka dwunogów przed nimi nie zamierza stłuc ich bezpiecznego akwarium.
    Akwarium... bezpieczna kryjówka, czy może raczej więzienie?
    Jasper uśmiechnął się tryumfalnie i zaczął układać w głowie próbną strofę. Już wiedział, że nie będzie to byle rymowanka. Calaghan nigdy nie pisał swoich utworów bezmyślnie - zawsze stały za nimi jakieś przemyślenia, rozpoczęte przez krótką, przelotną myśl. Jak szklane akwarium, które w tym momencie wydało mu się perfekcyjną ,,kotwicą". A sam proces tworzenia wcale nie był tak skomplikowany, jak mógłby się wydawać postronnym. Gdy już raz załapał rytm, wszystko szło szybciej, a z każdym następnym wierszem odnajdywanie go było jeszcze prostsze. W opinii Jaskra każdy mógłby pisać wiersze, zwłaszcza w epoce, gdy cztery nie rymujące się zdania nazywano poezją. Pisać każdy może, tylko wieszczami zostają nieliczni.
    - Trzy szare szczury... - zamruczał pod nosem na głos Wierszokleta, zwracając na siebie z powrotem uwagę Seanit. Po chwili odchrząknął i powiedział pewniej na głos:

Trzy szare szczury
Zamknięte w szklanej klitce
Trzy szare szczury
Trzy, ale nie wszystkie
Jeden odszedł od stadka
Zmęczyła go klatka
Skóry nie sprzeda tanio
Przez dziurę się wydostał
Słuch po nim nie został
A otwór załatano
I dwa zostały szczury
Zamknięte w szklanej klitce

    Sea potarła wskazującym palcem brodę, jakby przeprowadzała właśnie krytyczną ocenę zaledwie próbki możliwości Jaskra.
    - To tylko początek! - zapewnił ją mężczyzna. - Dałaś mi świetny materiał na wiersz.
    - Naprawdę? - dziewczyna uniosła brew. - Ja tylko chciałam rymowankę o szczurach.
    - No to... co o niej sądzisz?
    - Jeśli to ma być coś więcej, to nie mogę ci jeszcze powiedzieć, co o tym sądzę - stwierdziła Pchła. - Nie ocenia się całej serii po obejrzeniu jednej części. Gdyby recenzenci filmowi tak robili, cała seria Obcego Ridleya Scotta zostałaby spisana na straty po drugiej części.
    - Drugą nagrał James Cameron - poprawił ją Jaskier.
    - Nieważne. Chodzi mi głównie o to, że nie mogę wystawić ci rzetelnej i sprawiedliwej oceny bez poznania całości.
    - Czyli mam to najpierw dokończyć? - zgadywał poeta.
    - Dokładnie - Seanit kiwnęła powoli głową. - Wtedy do mnie wróć.
    - Yes ma'am - Teksańczyk zasalutował z uśmiechem.
    Wtedy telefon Jaskra zabrzęczał krótko. Mężczyzna wstał i obejrzał się na swoją tylną kieszeń, jakby nie był pewien, co tam siedzi. Cóż, po prawdzie to bardziej frasował go sam fakt dostania wiadomości. Miał szerokie znajomości, ale numerami telefonów wymienił się może z pięcioma ludźmi, z czego jedyna osoba mogąca mu napisać coś przyjemnego właśnie również wstała z ziemi i przyglądała się pisarzowi swoimi wielkimi oczyma. Do trzech innych osób to Jaskier dzwonił lub pisał, gdy czegoś od nich chciał, a piąty numer należał do jego przełożonego z Eden Daily, który kontaktował się z nim z reguły telefonicznie.
    Poza tymi pięcioma numerami, kontakt z Wierszokletą mogła mieć jedynie wszechwiedząca obsługa klienta i multum irytujących ludzi z telemarketingu - obie opcje również z reguły dzwoniły. Gdy jednak zerknął na ekran blokady i przeczytał sam początek wiadomości, odpowiedź wydała mu się wyjątkowo oczywista.
    - Dziewczyna z tobą zerwała? - wtrąciła się z niczego Katona.
    - C-co? Nie! Ja nawet nie mam dziewczyny - odparł szybko mężczyzna.
    - Chłopak?
    - Skąd w ogóle wniosek, że ktoś ze mną zerwał? - zmienił temat.
    - Twoja twarz całkiem sporo wyraża - wyjaśniła brunetka. - No dalej, gadaj, co tam pisze.
    - Nic wielkiego - skłamał. - Spotkanie... biznesowe w Elizjum.
    - Biznesowe? W jakim ty niby biznesie robisz? - dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie. - Trzeba było się od razu przyznać, że jesteś dealerem, nie wydałabym cię przecież.
    - Nie będę cię męczył fascynującymi opisami mojej biurowej mordęgi w redakcji. Nawet jeśli jesteś zapalonym słuchaczem - zapewnił ją Calaghan. Westchnął patrząc na godzinę. - Chyba powinienem biec na dworzec.
    W tym momencie komórka Seanit również krótko zadzwoniła. Katona wyciągnęła ją z kieszeni i zerknęła na nią krótko. Wiadomość raczej nie była treściwa, bo właściwie od razu wsunęła ją z powrotem z poirytowanym sapnięciem.
    - Chłopak? - rzucił z uśmiechem Jaskier.
    - Nie, dziewczyna - Seanit wystawiła mu język. - Ronan chce mnie zaraz widzieć w domu. Jakbym miała dziesięć lat...
    - Czyli to chyba koniec naszego spaceru - stwierdził Jasper.
    - Tak - przyznała z teatralnym smutkiem dziewczyna. - Smartfony dzisiaj kierują naszym życiem, a jutro przejmą Pentagon i wypowiedzą wojnę Rosji.
    - To lepiej załatwmy swoje sprawy zanim do tego dojdzie - poeta uśmiechnął się. - Do następnego.
    - Na razie! - odparła wesoło brunetka i zaczęła oddalać się skocznym krokiem.
    Jaskier ruszył w przeciwnym kierunku, nadal w dobrym humorze, chociaż nie miał zielonego pojęcia co go czeka w Elizjum. Zdecydowanie nie spodziewał się zobaczyć swojej nowej znajomej jeszcze tego samego dnia. A już na pewno nie w podziemnej bazie najniebezpieczniejszego gangu Megalopolis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz