Ona tak naprawdę nie dusiła znajdującej się obok kobiety, chociaż na pierwszy rzut oka, zwłaszcza widząc całą scenę jedynie z daleka, faktycznie mogło tak to wyglądać. Jedna postać pochylała się nad drugą z ręką widocznie skierowaną w stronę szyi, podczas gdy ta druga, znajdując się w wątpliwie wygodnej, pół leżącej pozycji, powstrzymując się od całkowitego upadku na plecy jedynie przez wspieranie się z tyłu łokciami, nie dostała nawet cienia szansy na obronę. Ale przecież nie miała się przed czym, ani przed kim bronić. Koniec końców, nikt nikogo nie dusił.
Obie postaci były przezroczyste. A może raczej powinnam powiedzieć, że miały sprawiać wrażenie pół przezroczystych, jak niedomyte i nieregularnie zafarbowane kieliszki, które jedyne tymczasowo zdecydowały się przybrać kształt podobny do ludzkiego. I chociaż, jak już wcześniej wspomniałam, jakiekolwiek przypuszczenia dotyczące brutalności obrazu były niesłuszne, tak faktycznie można było się o tym przekonać jedynie stojąc w dostatecznie niewielkiej odległości od samej kartki papieru. Przykładowo, tuż za plecami kobiety, której delikatną posturę niemal całkowicie pożerał biały, puchaty koc, który (jak się okazało po licznych śladach zarówno zaschniętych jak i zupełnie świeżych plam farby) nie był najlepszym wyborem na okrycie do malowania. Nie żeby Sumin się tym specjalnie przejmowała. Przecież raz popełniony błąd można było jedynie wykorzystać do końca, cierpliwie czekając aż z każdym upływającym miesiącem materiał całkowicie pokryją kolejne warstwy farby, nie pozostawiając najmniejszego śladu po dawnej bieli.
A uwierzcie lub nie, bez względu na to jak oklepane może wydawać się wspominanie o cudzym ubiorze już z samego początku opowiadania, (o czym przekonaliśmy się niejednokrotnie, kartkując na okrągło nieszczęsne monologi bohaterów przeróżnych historii, którzy nie szczędzili nam detali przy opisywaniu własnego odbicia, czy to w szkolnej, czy domowej łazience) tak niejednokrotnie ubiór jest w stanie powiedzieć nam kilka rzeczy o każdej osobie, czasem jeszcze zanim ta zdąży się nam przedstawić.
W przypadku Sumin były to dwie rzeczy. Przede wszystkim, dziewczyna potrafiła trząść się z zimna niemalże w każdych warunkach, czasem nawet podczas letnich upałów. Po drugie, chociaż z pędzlem przystawionym do kartki i niesamowicie skupionym spojrzeniu sprawiała wrażenie pewnej siebie, tak w rzeczywistości jej ściągnięte ramiona świadczyły o czymś zupełnie przeciwnym, chociaż obecnie okrywający je puch skutecznie maskował wszelkie ślady zaniepokojenia. Czy oznacza to, że na swój pokrzywiony sposób dodający poczucie pewności siebie koc stanowił swego rodzaju broń? Cóż, mogę jedynie powiedzieć, że absolutnie odradzam sprawdzania tego na własnej skórze.
Cykada po raz kolejny obrzuciła spojrzeniem każdy zamalowany fragment papieru. Nie analizowała swojej pracy. Ona szukała wybawienia, które byłoby w stanie dokończyć za nią malowanie, albo chociaż zająć czymś głowę na dostatecznie długo, by chociaż na chwilę zapomniała o tym, że utknęła w martwym punkcie.
Zbawieniem okazał się brzęczący dzwonek telefonu.
Sumin zerknęła na niewielki wyświetlacz, zdając sobie sprawę z tego jak naiwne okazały się jej ciche błagania. Oczywiście od razu rozpoznała niezapisany numer i to głównie dlatego, bo był on jedynym, który dodzwaniał się do niej więcej, niż raz. Niestety, oznaczało to tyle, że od pracowania nad jednym obrazem uratowała ją czysto biznesowa rozmowa o innej pracy i kobieta naprawdę nie mogła się zdecydować na co nie miała większej ochoty.
Sumin przystawiła do ucha słuchawkę, starając się zignorować to, jak długo w rzeczywistości czekała aż ktoś wyrwie ją z pracy nad projektem. W końcu tak to już jest, kiedy zdrowy rozsądek przegrywa walkę z upartością, a tak z kolei bezlitośnie zmusza do bezwzględnego kończenia każdej rozpoczętej pracy.
- Hmmm..? W czym mogę pomóc? - ledwo skończyła zdanie, a już miała ochotę ugryźć się w język. Nie za to, co powiedziała, to raczej oczywiście, ale za ton w jakim to bezwiednie zrobiła.
- Hmmm..? W czym mogę pomóc? - ledwo skończyła zdanie, a już miała ochotę ugryźć się w język. Nie za to, co powiedziała, to raczej oczywiście, ale za ton w jakim to bezwiednie zrobiła.
Kobieta zamknęła oczy, odrobinę zirytowana samą sobą. Choć raz w życiu mów jak powinnaś. W końcu dzwoni do malarki, nie do burdelu. Całe szczęście, osoba po drugiej stronie telefonu nie tylko zdążyła już do podobnych powitań przywyknąć, ale skłamałaby mówiąc, że zupełnie jej się one nie podobały.
- Rozumiem, że mam niczego nie komentować i najzwyczajniej przejść do sedna? - ton rozmówczyni był nie tyle radosny, co po prostu pewny siebie i według Sumin pasował do osoby, której rodzina sprawiała wrażenie jakby w każdej chwili mogła wykupić połowę tego świata.
W rzeczywistości był to oczywiście podkoloryzowany obraz nie tylko majątku No-Rae, ale także i dorobków jej wszystkich krewnych, ale komuś, kto niemal każdej nocy usiłował zasypiać wdychając mieszankę zapachu tuszu i wody z farbą z okazjonalym dodatkiem terpentyny, doskonale wiedząc, że osobny pokój do pracy był jedynie nieosiągalnym luksusem, każda bogatsza rodzina sprawiała wrażenie zdolnej do podporządkowania sobie jakiejś części świata.
W rzeczywistości był to oczywiście podkoloryzowany obraz nie tylko majątku No-Rae, ale także i dorobków jej wszystkich krewnych, ale komuś, kto niemal każdej nocy usiłował zasypiać wdychając mieszankę zapachu tuszu i wody z farbą z okazjonalym dodatkiem terpentyny, doskonale wiedząc, że osobny pokój do pracy był jedynie nieosiągalnym luksusem, każda bogatsza rodzina sprawiała wrażenie zdolnej do podporządkowania sobie jakiejś części świata.
- Yhym…
- Pamiętasz tego faceta, który ostatnio kupił od ciebie oryginał? - rozmówczyni Cykady faktycznie od razu przeszła do sedna, co w ciągu ich kilkuletniej współpracy było raczej rzadkością, lecz Sumin nie miała zamiaru jej o tym przypominać. No, może nazywanie malutkiego biznesu malarki ich “współpracą” było nieco naciągane, bo to jednak Sumin zajmowała się bardziej artystyczną częścią pracy, ale jednak No-Rae zdecydowanie ułatwiała jej tą biznesową część roboty, chociażby odbieraniem telefonów. Tak naprawdę pomoc No-Rae nie była dla Cykady niezbędna, ale jednak czasem potrafiła ułatwić życie. W szczególności, kiedy w grę wchodziło robienie dobrego pierwszego wrażenia profesjonalnego artysty, z czym Sumin miała spore problemy.— No wiesz, jeden z tych zeszłorocznych, których chciałaś się ostatnio pozbyć? Tak bardzo, że byłaś gotowa zjechać z ceny? Co, swoją drogą, w dalszym ciągu uważam za…
- Jak się nazywał?
- Hm? - drobna pauza.- Ach, nie podam ci z głowy, ale gdzieś w zeszycie powinien być jego email…
- Mówię o obrazie…
- Ach. - No-Rae mruknęła cicho jakby dopiero teraz wszystko znowu zaczęło się zgadzać, a Sumin była wręcz przekonana, że kobieta uśmiecha się pod nosem, tym razem również powstrzymując się od komentowania. - “Klatka Skarbów”.
Cykada wywróciła oczami.
Klientów, którzy obserwowali jej stronę ze sklepem internetowym i kupowali prace, pod których opisem widniały wytłuszczone słowa cena do negocjacji zazwyczaj bardzo łatwo można było podzielić na trzy kategorie już po otrzymaniu pierwszej wiadomości. Pierwsza i zazwyczaj najmłodsza grupa wydawała się zapominać, że mają do czynienia z oddychającym człowiekiem (czy aby na pewno człowiekiem?) i najzwyczajniej w świecie zwracali się do Cykady z tak przesadnym i, co gorsza, zupełnie pozbawionym ironii szacunkiem. Drugą byli po prostu normalni ludzie, najprościej ich przedstawiając. Potrafili być ciepli i uprzejmi lub zdystansowani i rzeczowi, ale zawsze cenili prace sukkuba i nigdy, przenigdy nie przekraczali żadnej granicy. Niestety, grupa trzecia miała z tym olbrzymi problem. Byli to klienci aroganccy - tacy, którzy uważali, że wszystko im się należy. Potrafili obrazić artystkę za brak dodatkowych zniżek, przy okazji przypominając jej jak bardzo podziwiają jej prace, zawsze jednak domagając się przy tym prawa do absolutnie wszystkiego.
Sumin lubiła ludzi z drugiej grupy, gdyż tak naprawdę to oni byli jedynymi, którzy dawali jej poczucie profesjonalizmu. Pierwsza grupa wprawiała ją w zakłopotanie, zaś grupa trzecia była po prostu męcząca. Jak myślicie, do której należał obecnie wspomniany klient?
- Tylko nie mów mi, że facet po raz kolejny ma problem z ceną przesyłki.- kobieta przyłożyła słuchawkę do ucha, podtrzymując ją prawym ramieniem, uwalniając tym samym obie ręce. Nawet nie zauważyła, w którym momencie zaczęła sprzątać swój skromny warsztat, ale dobrze wiedziała, że po skończeniu rozmowy nie znajdzie w sobie najmniejszej siły na dalszą pracę. - Bo jeśli tak to przypomnij mu proszę, że od zawsze pozostawała ona niezmienna, niezależnie od zmian w cenie samych obrazów, a wszystkie informacje dotyczące możliwości odbioru znajdzie d o s ł o w n i e pod każdą pracą.
- Tym razem to nie chodzi o przesyłkę.
- Oh?
No-Rae zaśmiała się cicho.
- Nie spodoba ci się.
- Oh… czemu mnie to nie dziwi?
- Zdziwić to mogą cię jego wymagania. Rozmawiałam z nim wczoraj i po godzinach istnej męczarni miałam wrażenie, że w końcu doszliśmy do porozumienia. I wyobraź sobie, że facet miał tupet by zadzwonić do mnie jeszcze dzisiaj i to z tym samym “problemem”, ale już nieco innym, hmm… nastawieniem.
- Zamieniam się w słuch! - entuzjazm Cykady był tutaj tak przesadzony, że niemal od razu można było sobie wyobrazić jak bardzo negatywnie nastawiona była do tej rozmowy. Oczywiście, kobieta doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to No-Rae była w zdecydowanie gorszej pozycji. W końcu to ona będzie musiała wrócić do wspomnianego klienta i udawać cierpliwą.
- Facet pytał się, czy mogłabyś zmienić kolory obrazu.- po tym jednym zdaniu nastąpiła grobowa cisza.- Sumin..?
- Ha...
- Ja nie żartuję.
- Wiem. I właśnie dlatego mówię "ha".- malarka usiadła na rogu łóżka i przeczesała grzywkę dłonią, odgarniając przydługie kosmyki z czoła. - Wiesz co? Kocham swoją pracę, -podsumowała, z ulgą pakując swój warsztat- ale czasami tacy ludzie naprawdę działają mi na nerwy.
No-Rae zaśmiała się w odpowiedzi.
- Jeszcze nie usłyszałaś całej historii! - w tym momencie Sumin mogła już jedynie przewrócić oczami. - Twój klient był tak uprzejmy, że zdecydował się szczegółowo opisać powód dla którego prosi o taką zmianę. Wyobraź sobie, że facet niedawno wyremontował mieszkanie i zauważył, że kolory obrazu nie będą pasować do obecnego koloru ścian i zadzwonił dzisiaj do mnie z dość surowymi warunkami. Oszczędzę ci szczegółów i zbędnych cytatów, ale trafiłaś na bardzo nieprzyjemnego typa. Wiesz, "jestem klientem, płacę, więc wymagam". A poza tym...
Sumin jedynie westchnęła bezradnie w odpowiedzi i położyła się na materacu. W dalszym ciągu trzymała w dłoni telefon, ale miała wrażenie, że kolejne słowa No-Rae tak naprawdę do niej nie docierają. Jakaś cząstka malarki czuła się winna, nawet jeśli nie ignorowała swojej współpracowniczki celowo. Po prostu była już nieco zmęczona wypalaniem się. Ostatnie miesiące były dla niej dostatecznie ciężkie i pozbywanie się swoich starych prac (a wśród nich wielu oryginałów, których tak naprawdę nie chciała sprzedawać, a już na pewno nie w takiej cenie) było właściwie na ten czas jej głównym źródłem utrzymania. Rezygnowanie z każdego poszczególnego klienta wydawało się mało rozsądne, ale w takiej sytuacji była to jedyna rzecz, na jaką jej duma mogła jej pozwolić.
- No-Rae...- zaczęła powoli, starając się nie wybuchnąć. Była zła już na samą myśl, że ktokolwiek musi użerać się z podobnymi klientami, ale starała się sobie przypominać, że wyżywanie się na innych w niczym jej nie pomoże. A już na pewno nie wyżywanie się na współpracowniczce, która była skazana na faktyczną rozmowę z arogantem.- Czy mogłabyś w moim imieniu kazać mu się wypchać? Tylko grzeczniej.- sfrustrowana, po raz kolejny odgarnęła niesforne kosmyki z czoła.- Na tyle ostro, byś nie musiała z nim za długo rozmawiać, ale nie zbyt ostro, by nie wystawił nam złych ocen... w końcu z czegoś trzeba żyć.
- I właśnie dlatego chciałam o tym porozmawiać.
Cykada przymrużyła oczy.
- Jest coś jeszcze? - ledwo skończyła pytanie, a już usłyszała po drugiej stronie zrezygnowane sapnięcie. Takie momenty zazwyczaj zwiastowały ich niewielkie wojny na gesty i słowa, ale zrezygnowana Sumin naprawdę chciała ich dzisiaj uniknąć. Niestety, jej temperament był uśpionym smokiem.
- Czy myślałaś kiedyś, by ten jeden raz przełknąć swoją dumę?Sumin jedynie westchnęła bezradnie w odpowiedzi i położyła się na materacu. W dalszym ciągu trzymała w dłoni telefon, ale miała wrażenie, że kolejne słowa No-Rae tak naprawdę do niej nie docierają. Jakaś cząstka malarki czuła się winna, nawet jeśli nie ignorowała swojej współpracowniczki celowo. Po prostu była już nieco zmęczona wypalaniem się. Ostatnie miesiące były dla niej dostatecznie ciężkie i pozbywanie się swoich starych prac (a wśród nich wielu oryginałów, których tak naprawdę nie chciała sprzedawać, a już na pewno nie w takiej cenie) było właściwie na ten czas jej głównym źródłem utrzymania. Rezygnowanie z każdego poszczególnego klienta wydawało się mało rozsądne, ale w takiej sytuacji była to jedyna rzecz, na jaką jej duma mogła jej pozwolić.
- No-Rae...- zaczęła powoli, starając się nie wybuchnąć. Była zła już na samą myśl, że ktokolwiek musi użerać się z podobnymi klientami, ale starała się sobie przypominać, że wyżywanie się na innych w niczym jej nie pomoże. A już na pewno nie wyżywanie się na współpracowniczce, która była skazana na faktyczną rozmowę z arogantem.- Czy mogłabyś w moim imieniu kazać mu się wypchać? Tylko grzeczniej.- sfrustrowana, po raz kolejny odgarnęła niesforne kosmyki z czoła.- Na tyle ostro, byś nie musiała z nim za długo rozmawiać, ale nie zbyt ostro, by nie wystawił nam złych ocen... w końcu z czegoś trzeba żyć.
- I właśnie dlatego chciałam o tym porozmawiać.
Cykada przymrużyła oczy.
- Jest coś jeszcze? - ledwo skończyła pytanie, a już usłyszała po drugiej stronie zrezygnowane sapnięcie. Takie momenty zazwyczaj zwiastowały ich niewielkie wojny na gesty i słowa, ale zrezygnowana Sumin naprawdę chciała ich dzisiaj uniknąć. Niestety, jej temperament był uśpionym smokiem.
Sukkub jedynie zamknęła oczy i uśmiechnęła się do siebie. Teraz już dobrze wiedziała dokąd No-Rae zmierzała i ani trochę jej się to nie podobało. A przecież tak bardzo nie chciała się kłócić. Brakowało jej na to energii i motywacji, nie wspominając już o tym, że w jej głowie jakiekolwiek przypływy złości jedynie dawały szansę nieznajomemu klientowi na namieszanie jej w głowie i to jeszcze bardziej, niż stos nieskończonych prac.
- Sumin...
- ... No-Rae.
- Nie bądź dzieckiem.
- Nie jestem! - niestety, kiedy Sumin zdała sobie sprawę z tego, że podnoszenie głosu w takiej sytuacji jedynie pokazuje rację rozmówczyni, było już za późno. - Po prostu nie rozumiem, czemu jesteś taka uparta...
- Aaa, czyli to teraz ja jestem tą upartą, tak?- całe szczęście, Cykada zignorowała te drobne drwiny. Chyba gdzieś tam w głębi zdawała sobie sprawę, że trochę na nie zasłużyła.- Jakie to uczucie rozmawiać z kimś takim?
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Po prostu... nawet nie wiesz jak często musiałam użerać się z takimi ludźmi i to jeszcze zanim się poznałyśmy. Dyskusja z nimi... ha, każdego rodzaju rozmowa jest po prostu trudna, a do wielu odpowiedzi potrzeba czasu i odwagi, której początkujący, bardziej zdesperowani artyści po prostu jeszcze nie mają. Mogę malować jak tylko mi się podoba! A kolory "Klatki Skarbów" są idealne i nie będę ich zmieniać! Wiesz, ile czasu zajmuje powiedzenie tego na głos? Ale wiesz, czasem mam wrażenie, że oni... wszyscy, którzy kupują moje prace i wykłócają się o drobiazgi nawet ich nie lubią.
- Wiesz, że mogłabyś temu zaradzić, prawda?
- No-Rae…
- Oh, czyli nie muszę ci tego mówić?
- Nie musisz mi tego p o w t a r z a ć .
- Gdybym nie musiała, to by mnie tutaj nie było. - kobieta najwyraźniej nie miała zamiaru się poddać. - Obie wiemy aż za dobrze jak działasz na klientów. Cholera wie czemu i co to właściwie jest, ale czasem wystarczy kilka zdań, by oszaleli na twoim punkcie!
Cienki uśmiech na porcelanowej twarzy Cykady wyglądał teraz prawię ponuro. Oczywiście nie chodziło tutaj o zdania i dobrze o tym wiedziała. Prawda jest taka, że w swojej lepszej formie mogłaby niczego nie mówić… ha, mogłaby nie malować naprawdę świetnych obrazów, a jedynie mierne karykatury obecnych prac i osiągnęłaby identyczny efekt, gdyby tylko przy każdej negocjacji spotykała się z klientami twarzą w twarz. I właśnie to tak niezmiernie ją irytowało. Nie zawsze, oczywiście. Tylko skończony hipokryta próbowałby udowodnić, że posiadanie podobnego “daru” nie ma swoich korzyści, a Sumin nie miała powodów udawać przed nikim niewiniątka, a już na pewno nie przed samą sobą. Lubiła bycie sukkubem, czasami mniej lub bardziej, ale dobrze wiedziała, że nie powinna narzekać na swoje umiejętności, które naprawdę potrafiły ułatwić życie. Wyjątek stanowiły obrazy. Nie była najlepsza w swoim fachu, to było oczywiste, ale do beztalencia wiele jej brakowało. Właśnie w tym tkwił problem. Wystarczyłoby jej zupełnie jedno spotkanie twarzą w twarz z klientem, o czym co jakiś czas przypominała jej No-Rae. Niestety, współpracowniczka sukkuba nie wiedziała, że zapewne nie minęłaby noc, by każdy z tych klientów zaczął żądać czegoś więcej, niż malowideł.
- Być może.- malarka odezwała się po przerwie, kiedy wijące się liście tatuażu przestały łaskotać ją po plecach.- Ale obie dobrze wiemy, czemu tego nie robię.
- Hmmm...
- Hmmm...
- Nie mów do mnie “hmm”. - ponowne ożywienie w głosie Cykady z pewnością nie wróżyłoby niczego dobrego, gdyby kobiety rozmawiały ze sobą twarzą w twarz i No-Rae podziękowała sobie w myślach, że zdecydowała się na telefon. - Nie możesz od tak sobie siedzieć w tej cholernej willi, na swojej głupiej kanapie i zgrywać mądrego człowieka!
- Powiedział człowiek bez kanapy…
Cykada jedynie prychnęła w odpowiedzi, ale nie była już zła na nikogo. Z jakiegoś dziwnego powodu te wszystkie głupie docinki No-Rae czasem trzymały ją przy ziemi, chociaż nawet po latach znajomości nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Jak to się stało, że tym razem to człowiek w jakikolwiek sposób działał na sukkuba? O tym już chyba nigdy się nie dowie, ale może tak było najlepiej.
- Wiesz co, zapomnij o nim.- głos Sumin brzmiał znacznie pewniej, niż powinien.- Jeśli będziesz się jeszcze kontaktować z tym facetem, powiedz, że jeśli taki obraz mu się nie podoba, może go po prostu nie kupować. Nikt go do niczego nie zmusza.
- Jesteś pewna..?
- Acha.- i faktycznie, w tej konkretnej chwili wydawało jej się, że jest najpewniejszą siebie istotą żyjącą w Megalopolis. Gdyby tylko wiedziała jak wielką ma konkurencję...- Ale jeśli on w dalszym ciągu będzie chociaż w połowa tak nieznośny jak mi go opisałaś, możesz się po prostu rozłączyć.
Odpowiedział jej jedynie cichy śmiech No-Rae, ale kobieta niczego nie skomentowała i najzwyczajniej w świecie skończyła rozmowę. Sumin z westchnieniem odłożyła słuchawkę, dziękując sobie w myśli, że zdecydowała się wcześniej posprzątać ten chaotyczny bałagan, jaki zawsze po sobie zostawiała w trakcie pracy.
Po raz ostatni zdecydowała się zerknąć na niedokończoną pracę, dobrze wiedząc, że od dzisiaj będzie ją ona obserwować lekceważąco i to do momentu, w których nie zdecyduje się jej skończyć. I być może kiedyś to zrobi. Kiedyś... teraz była po prostu zmęczona.
- Powiedział człowiek bez kanapy…
Cykada jedynie prychnęła w odpowiedzi, ale nie była już zła na nikogo. Z jakiegoś dziwnego powodu te wszystkie głupie docinki No-Rae czasem trzymały ją przy ziemi, chociaż nawet po latach znajomości nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Jak to się stało, że tym razem to człowiek w jakikolwiek sposób działał na sukkuba? O tym już chyba nigdy się nie dowie, ale może tak było najlepiej.
- Wiesz co, zapomnij o nim.- głos Sumin brzmiał znacznie pewniej, niż powinien.- Jeśli będziesz się jeszcze kontaktować z tym facetem, powiedz, że jeśli taki obraz mu się nie podoba, może go po prostu nie kupować. Nikt go do niczego nie zmusza.
- Jesteś pewna..?
- Acha.- i faktycznie, w tej konkretnej chwili wydawało jej się, że jest najpewniejszą siebie istotą żyjącą w Megalopolis. Gdyby tylko wiedziała jak wielką ma konkurencję...- Ale jeśli on w dalszym ciągu będzie chociaż w połowa tak nieznośny jak mi go opisałaś, możesz się po prostu rozłączyć.
Odpowiedział jej jedynie cichy śmiech No-Rae, ale kobieta niczego nie skomentowała i najzwyczajniej w świecie skończyła rozmowę. Sumin z westchnieniem odłożyła słuchawkę, dziękując sobie w myśli, że zdecydowała się wcześniej posprzątać ten chaotyczny bałagan, jaki zawsze po sobie zostawiała w trakcie pracy.
Po raz ostatni zdecydowała się zerknąć na niedokończoną pracę, dobrze wiedząc, że od dzisiaj będzie ją ona obserwować lekceważąco i to do momentu, w których nie zdecyduje się jej skończyć. I być może kiedyś to zrobi. Kiedyś... teraz była po prostu zmęczona.
Farba na częściowo pokrytym papierze zdążyła już prawie całkowicie zaschnąć, zgodnie z właściwościami gwaszu przyciemniając jaśniejsze kolory i rozjaśniając te ciemne. Obecnie skóra dwóch kobiet wydawała się znacznie lepiej zlewać z tłem, co jedynie sprawiało, że faktycznie wyglądały jakby były przezroczyste. Tak naprawdę, obraz był zdecydowanie delikatniejszy, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, od subtelnego dotyku jednej z kobiet, po zdobiące ich twarze nieśmiałe uśmiechy. Koniec końców, nikt nikogo nie dusił.
Sumin miała wrażenie, jakby ktoś mocno ściskał palce dookoła jej własnej szyi.
Sumin miała wrażenie, jakby ktoś mocno ściskał palce dookoła jej własnej szyi.